Zawsze, kiedy po zimie pojawia się słońce i robi się nieco cieplej, jednoślady wychodzą z ukrycia. Tym razem jest inaczej, bo bez względu na porę roku możemy sprawić, że dźwięk motocykla będzie nam towarzyszył zawsze, kiedy będziemy mieli na to ochotę. RiMS Racing sprawiło, że dotarło do mnie, iż nadaję się nadal jedynie jako plecaczek, a nie kierowca motocykla. To się chyba nie zmieni. Czas jednak na recenzję.
RiMS Racing jest wyjątkową i bardzo realistyczną grą wyścigową. Można by pomyśleć, że nic oprócz wyścigów na torze i zdobywania nowych motocykli nas nie spotka. Nic bardziej mylnego. Poza ściganiem się na najszybszych jednośladach zajmujemy się również optymalizowaniem osiągów swojego motocykla jako inżynier oraz mechanik. Mamy możliwość zdemontowania dosłownie każdej części każdego z ośmiu wiernie odwzorowanych motocykli (Ducati Panigale V4 R, MV Agusta F4 RC, Aprilia RSV4, BMW M 1000 RR, Suzuki GSX-R1000R, Honda CBR1000RR, Kawasaki Ninja ZX-10RR oraz moja ulubiona Yamaha YZF-R1) i zastąpienia jej nową częścią wybraną z obszernego katalogu kilkuset części zamiennych oraz elementów pozwalających na personalizację maszyny. Tytuł został opracowany przez zespół Raceward Studio. Premiera na konsolach PS4/PS5, XboxONE/XSX|S oraz Nintendo Switch odbyła się 19 sierpnia 2021 roku.
Od czego zaczynamy?
Nie, żebym była mistrzem w prowadzeniu wirtualnych motocyklów. Jednak nie wahałam się, żeby podjąć to wyzwanie. Rozgrywkę w RiMS Racing zaczynamy od samouczka. Nie będę ukrywać, że ucieszył mnie ten fakt – ostatni raz prowadziłam motocykle, grając w Castrol Honda Superbike World Champions jako mały smarkacz. Jednak jazda jako plecaczek w prawdziwym życiu nie ma z prowadzeniem motocykla wiele wspólnego. Całe szczęście samouczek krok po kroku przepuścił mnie przez najważniejsze aspekty sterowania oraz wymiany poszczególnych elementów.
Sterowanie
W tym miejscu potrzebuję pomocy. Dotarło do mnie, że jestem w to gorsza niż ktokolwiek inny. Chociaż przyznaję, że działaniem DualSense na PS5 jestem zachwycona. Mówiąc krótko – „R2” jest odpowiedzialne za dodawanie gazu. Każdą zmianę biegu oraz każdy wystrzał z wydechu czujemy na padzie. Nie mówiąc już o tym, że kontroler wręcz z nami jedzie po żwirze/trawie. Jeżeli nasz zawodnik wyląduje w powietrzu (bo może ktoś jeszcze nie umie jeździć po torze tak jak ja), to chcąc dodać gazu jeszcze zanim zawodnik powróci na motocykl, będzie to niemożliwe. Poczujemy opór, który zniknie dopiero po powrocie do gry.
Na „L2” zazwyczaj hamujemy. To mój ulubiony przycisk, najczęściej ŹLE wykorzystywany w trakcie gry. Do dyspozycji otrzymujemy również zmianę kamery, a samo sterowanie (czy tam przechylanie się) odbywa się za pomocą lewego joysticka.
Kilka razy nawet się wystraszyłam faktem, że pad wibruje w momencie lekkiego poślizgu podczas przyspieszania. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo się wystraszyłam, kiedy się przewracałam – pad nie oszczędzał mi żadnego błędu.
Tryby gry
RiMS Racing oferuje graczom standardowe rozgrywki sieciowe, jak i popularny tryb dla pojedynczego gracza zwanym trybem kariery. Jak to zazwyczaj bywa w tego typu grach, stworzyłam swoją postać (o dziwo wybrałam kobitę) no i kupiłam motocykl (nie mogło być inaczej i już na samym początku padło na Yamahę YZF-R1). Kiedy już mamy się czym poruszać, wyjeżdżamy na tor. Jeszcze zanim podejmiemy się wyścigu mamy informacje o pogodzie, nawierzchni i innych okolicznościach mających wpływ na naszą jazdę.
Łatwo? Niekoniecznie…
Poruszanie się po torze jest, po prostu, jak dla mnie trudne. Więcej mnie było w powietrzu i na asfalcie niż na motocyklu. Nie zmienia to faktu, że bawię się przy tym świetnie, nawet kończąc okrążenia na 10-tym miejscu, będąc 3 okrążenia do tyłu.
Odnosiłam wrażenie, że RiMS Racing miałby stać się czymś na wygląd symulatora. Jednak robiąc za plecaczek, nie wydaje mi się, że jednoślad w prawdziwym życiu zachowuje się aż tak nadsterownie. Dodajemy gazu i od razu wpadamy w poślizg. Skręcamy joystickiem, a nasz zawodnik dopiero po chwili wykonuje ruch. Nie jesteśmy w stanie wyczuć, kiedy za bardzo się przechylamy. Wypaść z zakrętu możemy na milion sposobów – coś o tym wiem. Szybka jazda – fruwasz w powietrzu, wchodzisz w zakręt powoli – przewracasz się, bo nie wyrabiasz, przejeżdżasz przez trawę – tracisz panowanie i leżysz. Łatwo nie jest. Do tego stopnia, że bałam się w zakręcie zrobić screena. Na całe szczęście nie dostawałam zbyt dużej ilości kar czasowych (choć przy mojej jeździe nie miało to większego znaczenia).
Zostań mechanikiem, tak na chwilę
Teraz to w naszych rękach jest dalszy los sprawności naszego motocykla. Nie od dziś wiadomo, że o każdy element trzeba dbać! W warsztacie sprawdzamy stan zużycia klocków hamulcowych, elektroniki, tarcz oraz innych komponentów, które zużywamy podczas wyścigów. Nawet ulepszenia w postaci lepszych manetek się znajdą. Wszystko w ramach zwiększenia komfortu jazdy po zwycięstwo.
Żeby było ciekawiej, również podczas jazdy możemy sprawdzić stan poszczególnych części (jednak ja nie korzystałam z tego wcale). Zużyte części możemy łatwo sprzedać, a nowe od razu zamontować. Montowaniem zajmujemy się my – kręcimy joystickiem, żeby odkręcić śruby, przytrzymujemy, żeby założyć itd. Wygląda to na tyle ciekawie, że każdej osobie choć trochę związanej ze światem motoryzacji może się to spodobać.
Graficznie jako tako
W RiMS Racing wyruszamy w podróż po najlepszych, oficjalnych torach, których mamy aż 10. Należą do nich m.in. Silverstone, Laguna Seca, Suzuka, Nürburgring czy też Paul Ricard… Nie brakuje również 5 tras umieszczonych w krajobrazach Stanów Zjednoczonych, Norwegii, Australii, Hiszpanii i Włoch. Czy zatem prezentują się bardzo dobrze na konsoli PS5?
Odpowiedź brzmi – mogło być nieco lepiej. Bardzo dobrze natomiast prezentują się szczegóły motocykla, które możemy podziwiać, kiedy rozpoczynamy przy nim majsterkowanie. Posiadając konsolę nowej generacji, oczekuje się niemal idealnej grafiki. Ta, mogłaby zostać nieco ulepszona, ponieważ jest kilka innych tytułów, które prezentują się pod tym względem znacznie lepiej.
Przynajmniej jeżeli chodzi o muzykę, to nie będę narzekać. Okazało się, że często pojawiały się utwory z moich klimatów, które nie dość, że nie przeszkadzały mi w rozgrywce, to sprawiały, że nuciłam. Dobrze, że jednak nie ubrałam swojego kasku na głowę, bo gwizdanie w nim prezentuje się dość śmiesznie.
Podsumowanie RiMS Racing
RiMS Racing mimo wszystko jest ciekawą grą. Szkoda jedynie, że prowadzenie motocykla jest tak trudne. Może to kwestia działania gry z padem…? Może trzeba sprawdzić, jak sprawuje się wersja na PC…? Mimo wszystko duże pokłony za tak szczegółowe dopracowanie elementów motocykli – ja tam lubię patrzeć na części. Jeżeli lubicie wyzwania i ciężkie sterowanie Wam nie straszne, to gra zagwarantuje Wam dobrą zabawę. Bo ja podczas upadków nawet się uśmiałam.
Kod recenzencki dostarczył Nacon.
Dodaj komentarz