LEGO wypuściło niedawno nowy model – tym razem odnoszący się do klasycznego Atari. Czy warto zainwestować w ponad 2,500 elementów?
Nie ukrywam, że w swoim życiu miałem dość długą, ponad dziesięcioletnią, przerwę od obcowania z klockami LEGO. Zmieniło się to jednak, kiedy żona sprezentowała mi zestaw, za pomocą którego zbudowałem model Batmobila z tegorocznego filmu o Batmanie. Potem można powiedzieć, że moje zamiłowanie do LEGO wróciło momentalnie. Namiętnie poszukiwałem nowych interesujących zestawów do składania. Moje poszukiwania bynajmniej nie były bezowocne. Dzięki temu na stronie znajdziecie również moje recenzje Tumblera (w tym miejscu) oraz maski Mrocznego Rycerza. Pokusiłem się również o klockowatego Żyrafa, a moje wrażenia z jego składania opisałem w tym artykule. Jeszcze w tym roku mam zamiar kupić też klasyczny Batmobil z 1989 roku. Natomiast na początku przyszłego roku chcę dodać do kolekcji Batwinga z filmu Tima Burtona oraz co najmniej jeden obraz Jima Lee z serii LEGO Art. Jak więc widzicie, wspomniane klocki niesamowicie mnie wciągnęły. Dzięki temu ogromnie się ucieszyłem, kiedy producent zapewnił mi do recenzji opisywany dziś zestaw. Przyjrzyjmy się wobec tego zestawowi oznaczonemu jako 10306, zawierającemu Atari 2600.
LEGO Icons Atari 2600 – pierwsze wrażenia

Recenzowany zestaw już na samym początku wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Karton (mieszczący ponad 2,500 elementów) jest bowiem ogromny. Jego wymiary to 47,5 cm długości x 57,5 cm szerokości x 13 cm głębokości. Nie powinno to jednak za bardzo dziwić. Zaglądając do środka, okaże się bowiem, że będziemy mieć do czynienia z ponad 20 workami. Z pewnością nie jest to więc zestaw dla osób, które lubią zobaczyć efekt końcowy po stosunkowo niedługim czasie. Na złożenie Atari 2600 trzeba poświęcić ładne kilka godzin swojego życia. Jako że zestaw ten należy do serii Icons, należałoby się spodziewać niemałego przywiązania do szczegółów. Czy tak jest istotnie i czy warto mieć zestaw 10306 w swojej kolekcji dowiecie się oczywiście z niniejszego tekstu. Nie pozostaje mi wobec tego nic innego jak posortowanie klocków (przy czym nieoceniona jest pomoc mojej żony) oraz zabranie się za pierwsze worki.

Warto zaznaczyć, że w recenzji znajdziemy sporo ciekawostek dotyczących historii Atari. Znajdują się one co jakiś czas na stronach z poszczególnymi krokami i dotyczą zazwyczaj elementu, który właśnie składamy. To bardzo miły akcent i możemy nawet mimowolnie nauczyć się nieco o modelu, który składamy. Oczywiście instrukcja papierowa znajduje się w zestawie, aczkolwiek na stronie LEGO znajdziecie – jak zawsze – jej cyfrową wersję. Jeśli jesteście jej ciekawi, to z tej strony przejdziecie do odpowiedniego pliku. Po tym nieco przydługim wstępie zapraszam do udania się ze mną w podróż po najnowszym świecie LEGO.
Worek numer 1




Na samym początku warto wspomnieć, że również w tym zestawie znajdziemy specjalny pomarańczowy przyrząd, tak zwany separator. Służy on oczywiście – zgodnie z nazwą – do rozdzielania klocków. W praktyce to proste akcesorium jest niesłychanie użyteczne przy rozłączaniu klocków, gdy zorientujemy się, że źle je zestawiliśmy. Sposób jego działania bardzo dobrze przedstawia oficjalny film dostępny na kanale LEGO. Możecie go obejrzeć niżej.
Przechodząc do samych klocków znajdujących się w pierwszym worku, to ich ułożenie nie powinno nikomu sprawić trudności. Po części jest to oczywiście zasługa bardzo przejrzystej instrukcji. Niemniejsze znaczenie ma też prostota elementu, który składamy. Z zawartości pierwszego worka ułożymy bowiem… kartridż z grą ADVENTURE. Niedługo po rozpoczęciu składania kartridża natknąłem się też na pierwszy zgrzyt. Chodzi mianowicie o naklejki. Zdecydowanie nie jestem ich fanem i uważam, że – zwłaszcza w zestawach, których cena przekracza tysiąc złotych – powinno się stosować nadruki. Niemniej jednak w swoim Atari LEGO postawiło w głównej mierze na naklejki, toteż naklejamy cztery takie bloki i nadal układamy kartridż. Dobrze jest zauważyć, że bynajmniej nie jest on pusty w środku, co ma korzystne odzwierciedlenie w wadze. Gotowy kartridż – którego złożenie jest bardzo szybkie – wygląda tak, jak niżej.

Pierwszy worek zawiera również elementy pozwalające złożyć małą dioramę. Tu również wykorzystamy naklejkę – na szczęście jedną – a po kilku chwilach naszym oczom ukaże się zaskakująco szczegółowy model zamku. Ma on bowiem trawę oraz smoka… czy ptaka? Jakby nie było, stworzenie to stoi u bram zamku i prezentuje się bardzo dobrze. Co do pierwszego worka nie mam żadnych uwag, a niżej możecie przyjrzeć się wspomnianej małej dioramie.




Worek numer 2




Drugi worek to bodaj najprostsza konstrukcja, jaką złożymy w recenzowanym zestawie. Nie należy tego oczywiście mylić z nudnym procesem. Mimo prostoty bryły i kroków opakowanie na kartridże układa się bardzo przyjemnie. Kartridże siedzą w nim pewnie i nie ma ryzyka, że któryś wypadnie, kiedy przypadkowo ruszymy brązową bryłę. Plusem jest zastosowanie gładkich płytek, nadających opakowaniu bardzo elegancki wygląd, który może być ozdobą niejednego pokoju gracza. Nie jest to z pewnością ogromny model. Ma bowiem 8 cm długości, 9,5 cm szerokości oraz 9,5 cm głębokości. Jest w nim jednak coś, co przykuwa wzrok i sprawia, że aż chce się na niego patrzeć. Niżej możecie się mu samemu przyjrzeć.

Trzeci worek LEGO Atari




Tak naprawdę to tutaj, po 52 krokach, zaczyna się najlepsza zabawa. W trzecim kroku rozpoczniemy bowiem tworzyć główną bryłę, jaka ostatecznie stanie się naszą – po części funkcjonalną, ale o tym później – konsolą Atari 2600. Trzeci worek to około 30 kroków, na których początku budujemy oczywiście główny szkielet konsoli. Wykorzystamy do tego kilkadziesiąt płaskich, długich klocków LEGO. Na ogół będą to czarne elementy, aczkolwiek nie zabraknie też klocków w innych kolorach. Co prawda większości z nich nie zauważymy w finalnym modelu, aczkolwiek nie sposób odmówić, że ta różnobarwność jest sporą zaletą recenzowanego zestawu. Dzięki temu łatwiej możemy zauważyć, który element ma się znaleźć w jakim miejscu. Przyspiesza to oraz oczywiście usprawnia cały proces konstrukcyjny. Wykorzystamy również dość wysokie prostopadłościany – również w wielu kolorach – przez co nasza podstawa będzie coraz masywniejsza oraz, oczywiście, coraz cięższa. Zbudujemy też – póki co dość tajemniczy – ruchomy element, znajdujący się mniej więcej na środku konsoli. Pod koniec wykorzystywania klocków z trzeciego worka LEGO obudujemy boki Atari za pomocą gładkich, lekko ukośnych klocków. Ostatecznie otrzymamy taki efekt:

Worek numer 4



W tym worku tworzymy właściwie dwa bliźniaczo do siebie podobne elementy konsoli. Jest to oczywiście nie do uniknięcia. W końcu mamy do czynienia z konsolą, której wygląd był dość symetryczny. Musiało to więc znaleźć odzwierciedlenie w opisywanym zestawie z klocków. W czwartym worku, podobnie jak w poprzednim, w ruch idzie wiele płaskich i długich klocków. Tym razem również wykorzystamy wielobarwne elementy – wśród nich będą klocki pomarańczowe, szare, czy czerwone. Na końcu obudujemy część długiego bocznego elementu płaskimi i gładkimi wykończeniami i zamontujemy ten fragment po lewej stronie konsoli. Analogicznie zbudujemy prawy bok, który również przyczepimy oczywiście do konsoli. Po moim doświadczeniu z Tumblerem obawiałem się, że w LEGO Atari 2600 jakieś elementy będą trzymały się na słowo honoru. Na szczęście nic z tych rzeczy. Wszystko łączy się pewnie i nie ma mowy o odpadaniu kawałków przy najmniejszym poruszeniu modelu. Niżej znajdziecie zdjęcie obrazujące wygląd zestawu po czterech workach.

Worek numer 5




Układając elementy z worka numer 5, możemy się nieco napawać widokiem tworzonej przez nas konsoli. Dzieje się tak dlatego, że właściwie cały czas mamy ją przed oczami i to na niej dokładamy nowe klocki LEGO. Oczywiście sprawia to, że nasza konsola jest coraz bardziej masywna i ciężka, ale w moich oczach jest to zaleta modelu. Lubię obcować z porządnymi, niemało ważącymi modelami i Atari 2600 z pewnością wpasowuje się w tę kategorię. Utworzymy również pomniejsze pieczołowicie wykonane elementy, których skonstruowanie zapewniło mi niemałą frajdę. Również w tym worku znajdziemy niemało gładkich płaskich klocków, które sprawiają, że nasza bryła jest przyjemniejsza dla oka i bardziej opływowa. Oczywiście, jako że elementy te są czarne, niemiłosiernie przyciągają one kurz. Nauczyłem się więc szybko, że składając ten model, nieodzowna jest szczoteczka nieopodal, na wyciągnięcie ręki 😉 Po kolejnych krokach, a zarazem przed szóstym workiem, model wygląda tak:

Worek LEGO Atari 2600 numer 6

Również szósty worek pozwala nam w dalszym ciągu podziwiać konstrukcję coraz bardziej przypominającą Atari 2600. Kontynuujemy bowiem dokładanie klocków na nasz model. Tym razem obudowujemy jednak nie boku, a tył sprzętu. Wykorzystamy do tego coś na kształt młoteczków oraz elementy znane z zestawów Technic, jak choćby szare małe wciski. Szósty worek z pewnością nie należy do grona tych, którym poświęcimy najwięcej czasu. Niemniej jednak jemu również nie mogę odmówić świetnej zabawy przy wykorzystywaniu zawartych w nim elementów. Standardowo, niżej zobaczycie jak wygląda model po opróżnieniu kolejnego worka.

Worek LEGO numer 7



W kolejnych krokach, a więc wykorzystując elementy znajdujące się w worku numer 7, w dalszym ciągu będziemy obudowywali tył naszego modelu. Ponownie najwięcej klocków będzie czarnych, aczkolwiek nie zabraknie też seledynowych, czy szarych elementów. Akcentem niemal kończącym naszą przygodę z tym workiem LEGO będzie naturalnie zamontowanie gładkich, płaskich bloków. W tyle zwieńczymy naszą pieczołowicie tworzoną od kilkudziesięciu kroków i wystającą bryłę trzynastoma gładkimi płytkami. Utworzymy również dwie długie, składające się między innymi z kwadratowej płytki 4×4 oraz dołączonych do nich dwóch płytek 4×12, osłony boków. Naturalnie dołączymy do nich gładkie elementy, ostatecznie otrzymując płaskie, osłony pozbawiające wystających segmentów. Osłony te montujemy oczywiście po lewej oraz prawej stronie naszego modelu. Pozwoli nam to otrzymać zestaw taki, jak na poniższym zdjęciu.

Worek numer 8




Tu, niestety, ponownie w ruch idzie kilka naklejek. Posłużą nam one do odpowiedniego oznaczenia drugiego z trzech kartridżów. Tym razem gra, którą by promował nazywałaby się Asteroids. Jej konstruowanie różni się w zasadzie wyłącznie tym, co pisałem w przypadku pierwszego worka. Nie widzę więc powodu w ponownym referowaniem przebiegu tego procesu. Jedyna różnica dotyczy bowiem zmiany naklejek. Ostatecznie kartridż z Asteroids będzie się tak prezentował.

Na kartridżu jednak worek numer 8 bynajmniej się nie kończy. Podobnie bowiem jak w pierwszym worku na złożenie czeka mała diorama. Tym razem utworzymy model o niebieskiej podstawie, na którym znajdziemy kilka kosmicznych elementów. Jednym z nich będzie coś na kształt dziwnej rośliny. Dopatrzymy się też pewnego rodzaju statku kosmicznego, dryfującej w przestrzeni (a zarazem umieszczonej na niemal przezroczystym długim klocku) planety oraz mini punktu badawczego. Prezentuje się to interesująco i bardzo podobało mi się budowanie tak dziwacznych konstrukcji. Możecie się im przyjrzeć na poniższym zdjęciu. Wspomnę jeszcze, że świetnym pomysłem było pomieszanie budowania kartridżów oraz dioram z całą dużą bryłą konsoli. Dzięki temu łączenie klocków jest urozmaicone, co jest jedną z największych zalet zestawu.

Worek LEGO numer 9


Początek układania klocków z tego worka jest nieco zaskakujący. Nie dokładamy bowiem elementów na bryłę Atari i możemy ją na pewien czas odłożyć na bok. Zamiast tego skupiamy się na detalach, tworząc dość dużą ruchomą część. Nie zabraknie przy tym małych czarnych bolców znanych z zestawów z serii Technic. Skorzystamy też z kilku różnokolorowych „rurek” w dwóch kolorach. Sam ruchomy mechanizm ostatecznie w głównej części będzie osłonięty, aczkolwiek znajdzie się miejsce dla pewnych przełączników, wysuwających niektóre elementy tajemniczego fragmentu. Niżej możecie się oczywiście przyjrzeć temu mechanizmowi. Natomiast w powyższej galerii zobaczycie jak wygląda on już umiejscowiony w bryle konsoli.

Worek numer 10




Ten worek pozwoli nam utworzyć bardzo interesującą część. Okazuje się bowiem, że znajdziemy w nim coś na wzór pokoju gracza. To jednak nie jedyne, co w nim interesujące, ale o tym więcej później. Na początku łączymy ze sobą między innymi dwa płaskie długie bloki. Następnie kładziemy na nie gładkie płytki. To one będą ścianą wspomnianego pokoju. Dalej rozbudowując tę część postawimy podłogę, a na ścianach wylądują plakaty odwołujące się do kartridżów z zestawu. Mam tu niestety pewną drobną uwagę. Na wizualizacji drugi plakat był niżej niż pierwszy, natomiast w faktycznym modelu jest on w jednej linii. Nie sposób też zawiesić trzeciego plakatu na dwóch wypustkach. Powiesiłem go więc niżej, a moja zona dodała wyżej przezroczysty element imitujący lampkę. Jest to więc obejście problemu, ale szkoda, że trzeba kombinować. 10 worek pozwoli nam też złożyć półkę z klamotami, filar, monitor CRT z odpaloną grą oraz… puszkę napoju. Jest ona wykonana bardzo dokładnie, co możecie zobaczyć niżej.



W naszym pokoju gracza znajdzie się również on – pasjonat gier, trzymający dżojstik. Oprócz tej mini-figurki znajdziemy też miniaturowego kota oraz zabawkowe samochody. Trzeba przyznać, ze przywiązanie do szczegółów. Ostatecznie wpinamy pokój w odpowiednie miejsca utworzone wcześniej w głównej bryle modelu Atari. Otrzymamy w ten sposób pokój, jaki – zależnie od ustawienia – będzie leżał lub stał. Wygląda to dość interesująco i stanowi miłe urozmaicenie i tak interesującego zestawu.
Worek LEGO numer 11


Zawartość tego worka na pewno nie należy do najbardziej imponujących. Znajdziemy tu bowiem stosunkowo niewiele elementów. Na dobrą sprawę układamy pewien prostokątny obrys, na który następnie wkładamy gładkie płaskie klocki. Sam proces konstruowania naszej budowli jest tu bardzo krótki i nie minie wiele czasu, a będziecie się rozglądać za kolejnym workiem. Nie traćmy wobec tego czasu, tylko zobaczmy co w nim jest.
Worek numer 12



Bardzo pozytywnym zaskoczeniem między innymi w tym worku jest już nadrukowane logo i napis Atari. Nie musimy tu korzystać z naklejek, co jest dla mnie sporym plusem. Jeszcze większym byłby oczywiście całkowity brak naklejek w zestawie, ale chociaż tutaj nie musimy się z nimi męczyć. 12 worek, podobnie jak 11, układa się szybko i przyjemnie. O ile w przypadku 11-ki można się było znużyć ciągłym powtarzaniem tego samego, o tyle 12-ce to nie grozi. Bardzo fajnie wygląda też efekt końcowy po złożeniu zawartości worka numer 12. Otrzymamy bowiem część pokrywy i front głównej obudowy konsoli.
Worek numer 13




Jakkolwiek przyjemnie dla oka by to nie wyglądało, nie sposób zaprzeczyć, że taka nieskończona budowla kłuje nieco w oczy. Wobec tego rozparcelowujemy worek z numerem 13 i przystępujemy do łączenia jego przykładów. Worek ten pozwoli nam utworzyć niesamowicie istotne elementy. Będą to na przykład podkładki niwelujące opór przy ruchu. Jeżeli zastanawiacie się – słusznie – czy poważnie coś się tu rusza, to odpowiedź brzmi: tak. Budujemy więc szyny, które to będą się bardzo gładko przesuwały we wcześniej zbudowanych – o czym nie miałem nawet pojęcia – prowadnicach. Na końcu, po wsunięciu pokrywy konsoli, łączymy szyny z prowadnicami, wciskając w nie prosty dodatkowy element. Dzięki temu przy wysuwaniu części konsoli wspomniany przeze mnie wcześniej pokój gracza będzie się podnosił. Prezentuje się to naprawdę bardzo przyjemnie i stanowi miły bajer. Warto jednocześnie zauważyć, że konsola w zamkniętej pozycji idealnie łączy wszystkie części. Wysuwana „szuflada” nie odstaje i cały model to świetnie spasowana konstrukcja.
Worek LEGO numer 14




Niesamowicie przyjemnie układa się również zawartość dwóch worków z 14-kami. Wykorzystywanie znajdujących się w nich elementów rozpoczynamy od umieszczenia na spodzie konsoli miedzy innymi pięciu okrągłych gładkich klocków. Dzięki temu model podczas poruszania nim nie będzie nam rysował mebli. Świetnie, że LEGO o tym pomyślało. Następnie zbudujemy panel z czterema przełącznikami. Odpowiadają one za włączanie/wyłączenie Atari, ustawienie trybu wyświetlania (w kolorze lub czarno-białe), wybranie gry oraz jej zresetowanie. Wszystko to jest podpisane nadrukowanymi już napisami, a więc ponownie okazuje się, że można obyć się bez naklejek. Mechanizm sterowania przełącznikami dodatkowo wyposażymy w gumki recepturki (dołączone oczywiście do zestawu). Wpłynie to na opór suwaków. Wsuniemy też na nie szare obejmy, upodabniając je do faktycznych suwaków Atari. Cały panel obudujemy na koniec pomarańczowymi, gładkimi klockami. Efekt wygląda oszałamiająco! Zobaczcie zresztą sami.

Worek LEGO numer 15




Wydawać by się mogło, że już wszystko mamy, prawda? Nieprawda – pora na zbudowanie… dżojstika. LEGO podeszło bowiem do recenzowanego niezwykle szczegółowo. Bierzemy się więc za kolejne elementy i najpierw łączymy, nieco przypominającą owal, postawę. Na niej umieszczamy swojego rodzaju obudowę prostego mechanizmu, do czego wykorzystamy oczywiście wielokolorowe klocki. Kolejne kroki w dalszym ciągu obudowują mechanizm – nie brakuje też dodania klocka imitującego przycisk. Nie może naturalnie zabraknąć drążka. Złożymy go z długiej żółtej „jedenastki” znanej z serii Technic oraz 6 większych okrągłych klocków zwieńczonych głądkim okrągłym elementem. Z pewnością wielu osobom spodoba się fakt, że ostatecznie osadzony dżojstik, a dokładniej jego drążek, wychyla się. Mało tego, podłączamy go „kablem” za pomocą wtyczki do odpowiedniego gniazda znajdującego się z tyłu Atari. Czapki z głów, LEGO, takie przywiązanie do detali należy docenić!



Ostatni worek
Tak na dobrą sprawę, mogłoby się wydawać, że to już koniec naszego budowania zestawu z LEGO. Okazuje się jednak, że zostały nam jeszcze dwie konstrukcje. Chodzi oczywiście o coś, co już znamy, a więc sposób budowania jest bardzo podobny. Mam na myśli kartridż i małą dioramę. Kartridż tworzymy właściwie identycznie jak pozostałe dwa, a więc nie będę Was zanudzał szczegółami. Zamiast tego niżej możecie zobaczyć, jak wygląda efekt.

Co do dioramy, to jej podstawę składamy oczywiście tak samo, jak dwie pozostałe – różnią się właściwie jedynie kolory. Większe zmiany występują natomiast w dalszej części. Zbudujemy bowiem coś na kształt pagórków, do czego wykorzystamy elementy przypominające te z zestawu z Żyrafem. Całość obudujemy na ogół gładkimi brązowymi płytkami oraz zamontujemy małe grzyby. Na końcu zbudujemy tytułowego stawonoga z trzeciego kartridża. Naturalnie, siłą rzeczy, proces jego konstruowania jest nieco powtarzalny, ale nie trwa to tak długo, aby nas zmęczyło. Efekt jest taki, jak możecie zobaczyć niżej.




Podsumowanie
LEGO Atari to kolejny świetny zestaw w ofercie duńskiego producenta. Świetnie bawiłem się, składając poszczególne klocki. Efekt poświęconego im czasu jest rewelacyjny. Nie dość, że konsola prezentuje się imponująco, to jeszcze posiada ruchome elementy. Możemy bowiem odkryć pokój gracza z dawnych lat, poruszać dżojstikiem, czy choćby wsunąć kartridż w jego gniazdo. To naprawdę bardzo dobry zestaw, który polecam każdemu fanowi retro. Ma dla mnie tylko jedną wadę – sporo naklejek. Gdyby zamiast nich postawiono na nadruki – które również występują w recenzowanym zestawie – byłoby idealnie. Niemniej jednak nadal zdecydowanie warto zainteresować się klockowym Atari. Tym bardziej, że cena jest całkiem przyzwoita. W oficjalnym sklepie LEGO za 2,532 elementy trzeba zapłacić 1149,99 zł. Nietrudno więc obliczyć, że cena za jeden element wynosi 45 groszy, co jest dobrą stawką za klocki na licencji. I to za tak dobre klocki!






Klocki do recenzji zapewnił producent, firma LEGO.

Dodaj komentarz