Greak już za chwilę ukaże się na konsolach. Jeśli rozważacie zakup i nie jesteście jeszcze pewni, nie wahajcie się dłużej. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie zapewni niniejsza recenzja.
Greak: Memories of Azur to niezależna produkcja, pod którą podpisuje się stosunkowo niewielkie studio Navegante Entertainment. Przyznaję, że od dawna interesowałem się tą grą. Miałem przyjemność pisania kilku newsów na jej temat, które znajdziecie pod tym adresem. Przeprowadziłem też wywiad z twórcami, a jego zapis możecie przeczytać po udaniu się na tę stronę. Odliczałem dni do premiery, więc nie muszę chyba pisać, że bardzo ucieszyłem się, gdy otrzymałem możliwość sprawdzenia dla Was pełnej wersji tej gry. Czy tytuł ten zdołał utrzymać pozytywne pierwsze wrażenie, wzniecone między innymi przez wersję demonstracyjną? Zapraszam do lektury.
Fabuła
Jeśli czytacie moje recenzje, to doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że jestem przeciwnikiem spoilerów. Naturalnie nie inaczej jest w przypadku Greak. Nie zamierzam nikomu, kto tego nie chce zdradzać podstaw fabularnych. Wobec tego osoby, którym zależy na braku wiedzy na temat zarysu opowieści niech przejdą do kolejnego akapitu. Natomiast jeżeli nie przeszkadza Wam poznanie tych informacji, już przystępuję do nakreślenia Wam początku historii.
Greak to imię głównego bohatera — najmłodszego z trójki rodzeństwa. Należy do rasy magów o nazwie Courine, zmagających się właśnie z najazdem wrogiego stronnictwa — Urlagów.
Walki trwają już od dłuższego czasu i ludność rasy Courine zaczyna opuszczać własne ziemie. Celem Greaka jest odnalezienie brata (Raydela) oraz siostry (Adary) i wspólna ucieczka z krainy Azur zbudowanym od podstaw statkiem powietrznym.
Oficjalny opis gry
Podstawa rozgrywki – eksploracja i powroty
Bez wątpienia większość czasu, jaki spędzicie z Greak: Memories of Azur będzie przeznaczony na zwiedzanie lokacji i szukanie drogi. Biorąc się za tę grę, trzeba się odpowiednio nastawić. Nie prowadzi ona nas bowiem za rączkę i nierzadko wymaga dokładnego przeczesywania poziomów. Na szczęście nie chodzi tu o szukanie jednego konkretnego piksela, z którym możemy wejść w interakcję, co to, to nie. Nie sposób jednak nie dostrzec, że – pomimo oprawy – tytuł nie jest skierowany dla dzieci charakteryzujących się niecierpliwością. W miarę postępów fabularnych odblokujemy nowe grywalne postaci, a tym samym otworzymy sobie nowe sposoby na dotarcie dalej. Backtracking częściowo ogranicza opcjonalne korzystanie z kamieni teleportujących. Te, za 10 jednostek waluty gry, pozwolą nam dostać się szybko do raz już odwiedzonej lokacji. Mimo tego nie da się całkowicie wykluczyć wielokrotnego przechodzenia przez te same etapy.
Starcia z oponentami
Jakkolwiek istotna nie byłaby eksploracja, nie unikniecie sytuacji, w których będziecie musieli zmierzyć się z żywym (?) przeciwnikiem. Przeciwnicy są wystarczająco zróżnicowani, aby starcie z każdym z nich wymagało nieco innego podejścia. Oczywiście nie oznacza to, że Greak jest grą akcji – to produkcja zręcznościowa nastawiona na przemierzanie poziomów i rozwiązywanie zagadek przestrzennych. Niemniej potyczki również w niej występują, a więc przybliżę Wam teraz mechanikę starć. Każde z trojga rodzeństwa – Greak, Adara oraz Raydel – potrafią walczyć. Jednak, w moim przekonaniu, to bracia najlepiej sprawdzają się w rozwiązaniach siłowych. Ich miecze potrafią zadać sporo obrażeń przeciwnikom, a jeśli wolicie ataki dystansowe, dysponują również takimi. Taką elastycznością w podejściu do starć nie może się poszczycić Adara – siostra korzysta jedynie z energii magicznej i wyprowadza ataki dystansowe. Natomiast Raydel może zablokować cios oponenta, by następnie wyprowadzić zaskakujący przeciwnika kontratak. Greak z kolei jest w stanie wykonywać szybkie uniki, by błyskawicznie znaleźć się za plecami wroga lub uniknąć jego ataku.
Greak: Memories of Azur – poziom trudności
Niech nie zwiedzie Was oprawa graficzna – jak już wcześniej wspomniałem, dzieło studia Navegante Entertainment zdecydowanie nie jest skierowane do najmłodszego odbiorcy. Powód jest prosty, acz bardzo znaczący. Twórcy postanowili bowiem oddać nam bardzo wymagającą produkcję. Wystarczą 3-4 udane ataki oponenta, by rodzeństwo pożegnało się z życiem. Co prawda możemy wpływać na maksymalne parametry zdrowia bądź many naszych podopiecznych – o czym więcej będzie później – ale nie sprawia to, że rozgrywka automatycznie staje się łatwa. Nadal musimy uważnie obserwować, co dzieje się na ekranie i odpowiednio reagować na sytuacje. Zaręczam Wam, że nieraz zginiecie, przemierzając krainę Azur. Mało tego, wystarczy, że jedna z naszych postaci pożegna się z życiem, a czekać nas będzie wczytywanie poprzedniego punktu kontrolnego. Szkoda, że nie pomyślano o możliwości wskrzeszenia rodzeństwa. Jednak mój największy zarzut kieruję do dość problematycznego zarządzania całą grupą.
Dużo dzieci, dużo problemów
Greak: Memories of Azur oddaje pod naszą komendę, gdy już odblokujemy całą tę rodzinę, dwóch braci i siostrę. Między aktywnymi postaciami przełączamy się za pomocą d-pada. Możemy też przywołać do siebie – o ile są odpowiednio blisko – pozostałych członków rodziny, naciskając R2. Oprócz tego naciśnięcie bądź przytrzymanie – zależnie od preferencji, co wybieramy w menu ustawień – lewego spustu sprawi, że zaczniemy kierować całą zebraną w jednym miejscu drużyną. O ile samo założenie jest jak najbardziej sensowne, o tyle wykonanie z pewnością zajdzie Wam za skórę. Może być bowiem tak, że jedna z naszych postaci jest wyżej. Automatycznie ma wtedy przed sobą inne przeszkody do pokonania. Skupiając się na jednej postaci, będziemy sterowali też pozostałymi, co nierzadko może doprowadzić do uszczerbku na ich zdrowiu. Często pozostawiałem więc moich bohaterów w bezpiecznym miejscu – licząc cały czas, że nie pojawi się obok nich potwór, a tym samym nie będę musiał wspomagać ich w walce – a następnie docierałem w upragnione miejsce każdą postacią z osobna. Wydłuża to niepotrzebnie rozgrywkę, ale też wskazuje jak mile widziana byłaby obsługa trybu współpracy. Zdaję sobie jednak sprawę, że z perspektywy fabuły byłoby to bardzo trudne do wykonania Cóż, może w DLC albo drugiej części? Oczywiście zakładając, że kontynuacja powstanie.
Lizanie ścian popłaca
Bardzo podoba mi się zamieszczenie przez twórców w swojej produkcji wielu znajdziek i opcjonalnych zadań. Przemierzając stosunkowo nieduże poziomy – połączone jednak ze sobą przejściami, a przez to tworzącymi rozbudowany, wiarygodny świat – nie warto iść przed siebie, szukając tylko celu. Prawa gałka analogowa, służąca do poruszania kamerą, z pewnością zostanie Waszą przyjaciółką. Odpowiednio badając wizualnie poziom, możemy nierzadko zauważyć pnącza, po których możemy się wspiąć czy spoczywający na dnie akwenu skarb w skrzyni. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie inna wytrzymałość naszych postaci pod wodą. I tak Greak nie będzie w stanie długo nurkować – ma za małą pojemność płuc. Natomiast nie było żadnego problemu, aby Adara swobodnie poruszała się pod wodą. W związku z tym starałem się wykorzystywać braci do walk, a siostrę do zdobywania skarbów z dna jezior. Jak wspomniałem na początku tego akapitu, lizanie ścian zdecydowanie popłaca. Dzięki temu możemy zdobyć poukrywane znajdźki, które następnie sprzedamy w mieście – centralnym punkcie Azur. Dogłębne zwiedzanie lokacji pozwoli też zdobyć na przykład osełkę – zwiększającą tymczasowo efektywność ciosów mieczem, czy owoce. Te warto podgrzewać, tworząc z nich na przykład zupy – są one bardziej wydajnym lekiem niż owoc w podstawowej formie. Mało tego, niekiedy nieprzetworzone owoce są nawet niejadalne.
Logiczne interakcje
Jedną z największych zalet Greak: Memories of Azur jest właśnie sensowne oddziaływanie z obiektami w świecie gry. Nierzadko natkniemy się na przełączniki otwierające pobliskie drzwi. Jedna z naszych postaci staje wtedy na przycisku, pozostałe przechodzą i stają na przycisku po drugiej stronie drzwi, umożliwiając tym samym przedostanie się pierwszemu bohaterowi. Twórcy pomyśleli również o zagadkach przestrzennych wykorzystujących przeciwwagę – musimy stanąć postacią w jednym miejscu, po czym skoczyć na odpowiedni element drugą, przełączyć się na pierwszą i, korzystając z uzyskanej wysokości, dostać się w nowe miejsce. Oprócz tego nierzadko będziemy korzystać z kołowrotów, opuszczając lub podnosząc platformę, na którą następnie wskoczy reszta rodziny. Wykorzystamy też tarczę Raydela do odbijania zabójczych promieni i umożliwieniu Greakowi oraz Adarze przejścia pod tarczą. Musimy też zdawać sobie sprawę z odległości, które jest w stanie pokonać rodzeństwo. I tak na przykład pozornie zbyt szeroką wyrwa okazała się bardzo łatwa do pokonania po tym, jak siostra dołączyła do mojej ekipy. Przefrunęła ona na drugą stronę, gdzie skorzystała z kołowrotu, przesuwając tym samym platformę, na która następnie wskoczyłem jako Greak. Interakcje i zagadki przestrzenne są ogromną siłą recenzowanej produkcji i przyznaję, że bardzo mnie one wciągnęły. Brawo, Navegante Interactive! Czekam na Wasze kolejne dzieła!
Pokaż mi swoje towary
Greak: Memories of Azur odznacza się niesamowicie wielowarstwową rozgrywką. Zamieszczono w niej również możliwość dokonywania transakcji w sklepie. Jeśli udamy się do miasta, możemy udać się do sklepikarza. Sprzedamy tu zdobyte precjoza (i nie tylko), ale kupimy też owoce i przedmioty zwiększające na stałe maksymalny poziom naszego zdrowia. Od razu radzę zainwestować w takie elementy – zdecydowanie warto jak najbardziej poprawiać nasze szanse na przetrwanie. Warto też rozmawiać z każdą napotykaną postacią. Nie tylko pogłębią one bowiem naszą wiedzę na temat Azur, ale nierzadko zaoferują zadanie poboczne. Ich wykonanie zapewni nam oczywiście dodatkowe jednostki waluty. Możemy też rozwijać swoje umiejętności w walce, wykonując trening zlecony przez Scouta. Zdecydowanie wskazane jest pójście w tym kierunku – odblokowanie dodatkowych ruchów dla Greaka to podstawa do sprawnego radzenia sobie w walkach (również w okazjonalnych starciach z bossami).
Moc nowej generacji
Miałem niekłamaną przyjemność ogrywania Greak: Memories of Azur w wersji na konsolę PlayStation 5. Nie ukrywam, że uwielbiam pada DualSense – to dla mnie najlepszy kontroler, z jakiego korzystałem. Bardzo chętnie sprawdzam więc zawsze implementację jego charakterystycznych funkcji w obsługujących je grach. Okazuje się, że Greak korzysta z dobrodziejstw tego pada. Dzięki temu paski świetlne wokoło panelu dotykowego mienią się innym kolorem, zależnie od postaci, którą aktywujemy. Nie zapomniano o efektach dotykowych. Sprawiają one, że obracanie pokrętłem jest faktycznie wyczuwalne pod naszymi palcami, a dodatkowo z głośnika kontrolera dobiega dźwięk poruszającego się mechanizmu. To coś wspaniałego i muszę stwierdzić, że nie wyobrażam już sobie gry inaczej niż za pomocą DualSense’a. Znajdziemy również wsparcie dla adaptacyjnych spustów – im więcej postaci „zaznaczamy”, tym większym oporem charakteryzują się triggery. Oczywiście, jak przystało na grę dedykowaną PS5, postarano się też o obsługę kart aktywności oraz błyskawiczne, nierzadko około sekundowe, czasy wczytywania kolejnych lokacji.
Grafika i udźwiękowienie
Greak: Memories of Azur wygląda bajecznie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu obcowania z filmem animowanym. Styl wizualny tej produkcji kojarzy mi się z wprawioną w ruch klasyczną animacją. Uczucie to potęgują tylko wyraźnie pogrubione kontury postaci i wysokiej jakości przerywniki filmowe. Udźwiękowienie również stoi na bardzo wysokim poziomie i przyznaję, że słuchanie muzyki z tego tytułu to dla mnie wielka przyjemność. Zerknijcie tylko na poniższy film i sami się przekonajcie.
Podsumowanie
Greak: Memories of Azur jest jedną z najlepszych gier zręcznościowych ostatnich lat. Nie jest to tytuł wolny od wad. Na pewno niektórym osobom może przeszkadzać brak polskiej wersji językowej. Szkoda też, że nie ma trybu współpracy, aczkolwiek – jak wspomniałem wcześniej – bardzo trudno byłoby go zaimplementować tak, aby nie zepsuć narracji. Greak to wymagająca gra, na której ukończenie nie trzeba przeznaczyć wiele czasu. Mi dotarcie do napisów końcowych zajęło nieco ponad 10 godzin. Rozgrywka jest bardzo rozbudowana, a zagadki przestrzenne sensownie wykreowane. To również po prostu piękny tytuł, którym powinien zainteresować się każdy miłośnik klasycznych animacji. Całości pozytywnego wrażenia dopełnia obsługa funkcji cechujących pad DualSense. Miałem ogromne nadzieje związane z tą produkcją i z wielką przyjemnością muszę stwierdzić, że producent nie zawiódł. Szczerze polecam wizytę w krainie Azur każdemu użytkownikowi konsoli PS5. To jeden z najlepszych tytułów dostępnych na tym sprzęcie.
Kod recenzencki dostarczyło Team 17.
Dodaj komentarz