SIFU od studia Sloclap ukazało się w tym tygodniu na konsolach PlayStation. Czy warto sprawdzić tę grę?
SIFU to produkcja, o której dość często pisaliśmy na portalu. Newsy poświęcone temu tytułowi znajdziecie zebrane pod tym adresem. Studio Sloclap, stojące za recenzowaną dziś grą, stworzyło wcześniej inną bijatykę – Absolver. Była ona nastawiona na rozgrywkę wieloosobową, a więc stanowiła pod tym względem przeciwieństwo najnowszego dzieła. Dziś opisuję bowiem grę stricte jednoosobową. Czy jest to zmiana na lepsze? Tego dowiecie się z mojej recenzji, do której lektury zapraszam.
Fabuła

Tak na dobrą sprawę, ten element gry jest dość trudny do opisania. Nie jest to z pewnością najbardziej rozbudowana opowieść, jaką widziałem. Nie zamierzam przedstawiać tu spoilerów, ale jeśli nie chcecie wiedzieć absolutnie niczego o historii prezentowanej w SIFU, to przejdźcie do następnego akapitu. Jeśli natomiast nie przeszkadza Wam wprowadzenie w opowieść, to już przystępuję do właściwego opisu. Naszego bohatera poznajemy jako dziecko (wtedy to wybieramy płeć, która ma jednak znaczenie jedynie w kwestii wyglądu). W wyniku najazdu ojciec naszej postaci zostaje zabity, a my cudem przeżywamy cięcie, które również nas miało pozbawić życia. Okazuje się szybko, że przed zgonem uratował nas tajemniczy medalion. Nasz cel jest teraz jasny i prosty: mamy zamiar pomścić swego ojca, zabijając wszystkich przywódców, którzy doprowadzili do śmierci naszego opiekuna. Historia bynajmniej nie jest więc skomplikowana i stanowi zaledwie pretekst do oddania się rozgrywce.
Śmierć to dopiero początek

SIFU to chodzona bijatyka, w której mierzymy się z zastępami przeciwników, starając się nie tylko przeżyć, ale tez dokonać tego z jak najmniejszą liczbą zgonów na koncie. Tym, co wyróżnia recenzowany tytuł na tle konkurencji jest innowacyjne podejście do utraty życia. Nie giniemy wtedy, a odradzamy się starsi o liczbę zgonów, których wcześniej doświadczyliśmy. Zaczynamy z bohaterem 20-letnim, natomiast ostatnim możliwym wiekiem do osiągnięcia jest nieco ponad 70 lat. Starzenie się pociąga za sobą oczywiście szereg konsekwencji. Co kilka progów będzie ono związane ze zmniejszonym maksymalnym poziomem zdrowia, ale i ze zwiększonymi obrażeniami zadawanymi przez nasze ataki. Nie dajcie się jednak zwieść tej informacji – mamy bowiem do czynienia z bardzo wymagającym tytułem. Bez wątpienia nieraz zginiecie, próbując przejść każdy z 5 dostępnych poziomów. Może wydaje się to mało, ale gwarantuję Wam, że spędzicie długie godziny, starając się opanować zasady starć do perfekcji.
Walka pięściami w SIFU

Nie ma co owijać w bawełnę – SIFU oferuje najlepszy system walki wręcz, jaki kiedykolwiek widziałem w grach. Mamy dwa rodzaje ciosów – szybki i słaby oraz silny i wolniejszy. Oczywiście możemy je łączyć w ataki kombinacyjne i z pewnością będziecie starali się tak zachowywać instynktownie. Tylko wtedy będziecie mieć szanse w zmaganiach z wieloma przeciwnikami, którzy czekają tylko na najmniejszy błąd z naszej strony. Newralgicznym ruchem do opanowania jest kontra. Jeśli naciśniemy przycisk L1 tuż przed tym, jak cios przeciwnika dosięgnąłby nas, wyprowadzimy kontrę, która jest w stanie zamroczyć oponenta, wystawiając go tym samym na nasze kombosy.
Oprócz tego możemy korzystać ze specjalnych ataków koncentracyjnych, momentalnie zamraczających lub rozbrajających wrogów. Mamy do dyspozycji również unik (domyślnie pod prawym spustem pada). Nierzadko wykonanie uniku będzie lepszą decyzją niż próba skontrowania uderzenia przeciwnika. Warto też pamiętać, że okienko czasowe, przez który możemy skontrować cios jest bardzo małe. Sloclap nie wybacza błędów w swoim najnowszym dziele.
Walka bronią w SIFU

Recenzowana gra pozwala nam również korzystać z broni w starciach z przeciwnikami. Nie oznacza to bynajmniej, że możemy swojej postaci na stałe aktywować przykładową pałkę. Musimy ją wcześniej znaleźć w jednym z poziomów i możemy z niej korzystać wyłącznie tak długo, jak długo się nie zniszczy lub, oczywiście, nie zginiemy. Pozostając jeszcze przy broniach, należy zaznaczyć, że ich zróżnicowanie jest jak najbardziej satysfakcjonujące. Możemy się więc natknąć chociażby na butelki, wspomniane już wcześniej pałki, pazury, cegły czy gazrurki, ale nie musimy korzystać wyłącznie z podnoszonej broni. Często może się zdarzyć, że popchnięcie przeciwnika na ścianę da nam ogromną korzyść w postaci ogłuszenia go. Można też, po wykupieniu odpowiedniej umiejętności, kopnąć pufę w stronę przeciwnika i zadziałać szybko z walającą się po podłodze bronią bez podnoszenia jej. Możecie być pewni, że będziecie przeczesywali pomieszczenia w poszukiwaniu wszystkiego, co tylko może Wam pomóc w walce.
Umiejętności stałe i chwilowe

SIFU jest niesamowicie trudną grą. Lubię ją określać jako dziecko Podziemnego Kręgu i Dark Souls. W tej produkcji będziecie ginęli niesamowicie często. Na szczęście za zdobywane za pokonywanych przeciwników punkty doświadczenia można wykupować nowe umiejętności. Wiąże się z nimi jednak pewna bardzo istotna kwestia. Mianowicie, początkowo umiejętność taką dostajemy jedynie na pewien czas – a konkretnie dopóki nie zużyjemy całego medalionu i nie zginiemy na dobre. Możemy na szczęście wykupić również permanentne ulepszenie. Wiąże się z tym jednak o wiele wyższy koszt – zamiast jednorazowego wydania 500, 750, 1000 czy więcej punktów doświadczenia na umiejętność, musimy kupić ją w ten sposób… 6 razy!
Jeżeli zginiecie po wykupieniu umiejętności i potwierdzeniu tego zakupu kolejnymi 4 z 5 zakupów, to na szczęście nie stracicie wszystkich zainwestowanych punktów. Po odrodzeniu się będziecie musieli wykupić tę umiejętność jeden raz (tymczasowe ulepszenie) i dodatkowo wykupić tylko brakującą ilość ulepszeń do umiejętności permanentnej. W moim przykładzie byłoby to więc jedno ulepszenie podstawowe i jedno permanentne. Zdecydowanie warto powtarzać nawet pierwszy, najłatwiejszy, poziom i stosunkowo łatwo gromadzić punkty doświadczenia.
Kapliczki i skróty

SIFU jest kolejną grą, w której zdecydowanie warto zaglądać w każdy zakamarek i wchodzić w interakcje z dostępnymi przedmiotami. Dzięki temu niewykluczone, że znajdziemy klucze i karty dostępowe, którymi odblokujemy skróty w poziomach. Stanowią one kolosalną pomoc w powtarzaniu etapów. Dzięki nim ominiemy wielu oponentów, nierzadko docierając nawet do samego bossa na końcu. Oczywiście ułatwia to dobrnięcie do końca w jak najmłodszym wieku, a tym samym zwiększa naszą szansę na odniesienie sukcesu w kolejnym poziomie. Zaczynamy go bowiem zawsze w najmłodszym wieku, jaki wcześniej gra zanotowała w tym właśnie poziomie.
Niemałą pomocą są też figurki, czy też kapliczki smoków, jakie możemy znaleźć. W nich możemy nie tylko wykupić umiejętności za punkty doświadczenia (poza statuetkami ulepszamy postać wyłącznie po śmierci), ale i na przykład zwiększyć maksymalną postawę (po jej utraceniu jesteśmy wystawieni na ataki), czy zwiększyć wytrzymałość podnoszonych broni, a nawet zresetować licznik śmierci. Bez wątpienia warto zaglądać wszędzie, by następnie odblokować skróty.
DualSense w SIFU
Recenzowana gra dotyczy wersji na konsole nowej generacji od PlayStation – PS5. Mój test tej konsoli znajdziecie oczywiście na naszym portalu. Nie ukrywam, że jestem ogromnym fanem kontrolera DualSense. To właśnie ze względu na pada uwielbiam granie na PlayStation 5 i jest to moja podstawowa konsola w przypadku tytułów wydawanych na kilka platform. Bardzo ucieszyła mnie więc obsługa DualSense’a w SIFU. Już sam początek gry mnie zachwycił. Czułem, jak krople padają na mojego pada. Kiedy jednak poszedłem pod dach, czułem jak efekty dotykowe stają się stopniowo coraz mniej wyczuwalne, sygnalizując koniec opadów.
Wibracje współdziałają również z bieganiem, natomiast po uderzeniu naszej postaci rozchodzą się z odpowiedniej strony z właściwą mocą. To naprawdę świetne doświadczenie i jeśli tylko macie PS5, to nie warto nawet rozważać grania w wersję gry dedykowaną PlayStation 4. Tytuł obsługuje też karty aktywności, dzięki którym możemy zobaczyć ile procentowo mamy postępu do zdobycia jakiegoś trofeum lub ile czasu powinno jeszcze zająć przejście poziomu.
Grafika i udźwiękowienie

Grafika w SIFU jest dość trudna w ocenie. Na pewno nie jest to najpiękniejsza gra na świecie, aczkolwiek nie sposób odmówić jej swojego surowego, specyficznego uroku. Same modele postaci są dość kanciaste i trzeba się na to nastawić. Udźwiękowienie natomiast, o którego tworzeniu pisałem w osobnym newsie – tutaj – brzmi bardzo dobrze. Muzyka łączy nowoczesność z klasycznymi dźwiękami znanymi z filmów poświęconych kung-fu, a efekt jest świetny. Bardzo dobrze wypada też jakość odbić światła i, co najważniejsze, gra działa w 60 klatkach na sekundę. Zachwycają mnie tez animacje – ruchy postaci wyglądają płynie i wiarygodnie. Dzięki temu czas z grą upływa niesamowicie szybko. Warto zauważyć, że można całkowicie zmodyfikować swoje ustawienia sterowania. Cóż, nie ma innego wytłumaczenia – jeśli nam nie idzie rozgrywka, to to ewidentnie wina naszego braku umiejętności 😉
Podsumowanie

SIFU jest bardzo dobrą produkcją, która z całkowitą pewnością nie jest przeznaczona dla każdego. Jej poziom trudności jest dość wysoki, a przeskok między drugim poziomem a pierwszym jest stanowczo za wysoki. The Club jest lokacją, która nie powinna wystąpić jako drugi etap – tym bardziej, że poziomy po nim są zdecydowanie łatwiejsze. Jeżeli lubicie gry zachęcające do powtarzania ukończonych wcześniej poziomów i ulepszenia swoich umiejętności, a dodatkowo są bezlitosne w karaniu za błędy, to znaleźliście dla siebie idealną produkcję. Ja na pewno będę jeszcze często do niej wracał – chociażby tylko po to, aby podziwiać animacje. Gdyby tylko cena była niższa – SIFU powinno moim zdaniem kosztować maksymalnie 150 złotych.
Kod recenzencki dostarczyło Cosmocover.
Dodaj komentarz