The Elder Scrolls V: Skyrim ukazał się 11.11.11 i trzeba przyznać, że w 2011 roku świat gier RPG otrzymał bardzo świeżą produkcję. Czy edycja rocznicowa jest godna uwagi?
Nowe konsole już są z nami na rynku od roku. Choć wiele produkcji, jakie obiecywali nam twórcy przeniesiono na przyszły rok, nadal kupując nową konsolę raczej nie zakładałem tak wielu powrotów do starszych tytułów. Na pewno też nie zakładałem kolejnego odświeżenia gry Skyrim. Jednak życie potrafi zaskoczyć.
The Elder Scrolls V: Skyrim wprowadziło graczy do otwartego świata tworzonego z takim rozmachem, jakiego nie było nigdy wcześniej. Dzisiaj, dziesięć lat od wydania, chyba nie ma gracza, który nie słyszałby o tym tytule. Nie ma też osoby, która nie podśmiewałaby się lekko, widząc kolejną wersję gry na sklepowych półkach. Oczywiście tym razem wydaną w jakiejś nowej mega edycji.
Historia wydań Skyrim
Poza standardową już w branży Edycją Kolekcjonerską, wydaną jeszcze w 2011, fani w 2012 otrzymali Premium Edition. Natomiast już kolejnego roku ukazała się Legendary Edition, wprowadzająca nową zawartość w postaci zintegrowanych z podstawką dodatków DLC. Następnie Skyrim – Special Edition pojawił się w 2016, przenosząc Skyrim na 8 generację konsol oraz wprowadzając dodatkowe graficzne usprawnienia. Nie obeszło się bez wersji na konsolę Switch oraz portu do wersji VR (nasza recenzja tutaj). Na koniec ukazało się Very Special Edition na asystenta głosowego Amazon Alexa i jeśli myślicie, że to był żart… to grubo się mylicie. Gdy już wszyscy myśleli, że to koniec nowych wydań, to zadziwię Was. Mamy bowiem październik 2021 roku i właśnie dostaliśmy prezent w postaci Anniversary Edition, wykorzystując pretekst aktualizacji do konsoli nowej generacji. Wszystko byłoby tutaj w porządku, aczkolwiek słowa “dostaliśmy” użyłem tutaj nad wyraz. Za ten prezent przyjdzie nam niestety słono zapłacić, o czym później.
Ostatnio moda na odświeżanie kilku lub kilkunastoletnich produkcji narasta. Widać to oczywiście po wersjach z podtytułami Remastered i chyba nie muszę przytaczać nawet nazw, bo każdy jakąś będzie kojarzył. Niestety nie w każdym z takich przypadków udaje się naprawdę odświeżyć grę, tak jak na to liczyli fani. Jak jest w przypadku dziesięcioletniego Skyrima?
Mechanicznie bez zmian
Pierwsza wersja gry, czyli ta wydana w 2011 roku, wciągnęła graczy na setki godzin. Tak powinno być zatem i w tym przypadku. Chociaż akurat w tej sytuacji gracze są nie do końca zgodni. Łatwo to odczytać po opiniach zamieszczanych w sieci. Jako fan świata i stały gracz The Elder Scrolls Online, muszę stwierdzić, że pomimo upływu czasu oraz braku zmian na polu graficznym, gra się naprawdę dobrze. Produkcja mechanicznie może nie jest już tak finezyjna jak nowe produkcje, aczkolwiek nadal pozwala miło spędzać czas i wtapiać się w otwarte zakątki świata Nordów. Tamriel w wersji MMO na pewno wyróżnia się dopracowaniem wielu elementów interfejsu oraz nieco świeżym podejściem do mechanik. Tego w nowej wersji nie zmieniono. Czy przez to Skyrim bardzo odstaje?
Można by pomyśleć, że uproszczone mechanizmy animacji oraz walki w MMO sprawiają, że 11 letni Skyrim nie jest zbyt widowiskowy. Jednocześnie jednak bohater wydaje się bardziej wyważony. Potrafi też napotkać na zróżnicowanych przeciwników, z którymi można mieć realny problem w potyczce. Natomiast produkcja online na etapie aktualizacji One Tamriel rozwałkowała wszystkich przeciwników do tego samego poziomu. Przez to walka z dzikimi psami zdaje się mieć takie same wyważenie jak walka z bossem budowanym przez cały rozdział nowej aktualizacji. Skyrim na tym polu się nie zmienił i to uważam za duży plus.
Zmiany w Anniversary Edition
Wobec tego co nowego w wersji rocznicowej? Cóż, głównie dodatki. Todd Howard chyba bardzo lubi przeglądać mody fanów serii The Elders Scrolls, a później monetyzować je pod postacią „odświeżonej” wersji gry, podpisując się pod tym jako Bethesda. Tak naprawdę to bowiem nie nowa wersja gry, a zestaw ulepszeń. Mają one na celu przetworzenie dziesięcioletniej gry na coś pozwalającego dać starym graczom jakiś rodzaj nowej frajdy płynącej z ponownej zabawy w mroźnych górach prowincji Skyrim. Howard wpadł tutaj na świetny pomysł. Zebrane zostały mody z Creation Club w jeden pakiet, a programiści Bethesdy nie odwalili tu za dużo roboty.
Przede wszystkim za 99% procent tego ulepszenia odpowiadają twórcy modyfikacji, którzy swoje projekty umieszczali w Creation Club. Pod względem graficznym nie zmieniło się od wersji na konsole 8 generacji raczej nic. Zadania, a raczej sposób ich rozwijania, nie przeszły żadnego udoskonalenia. Co gorsza, w przypadku polskiej wersji gry pojawiają się nawet problemy z tekstami zawierającymi polskie znaki. Mam jednak nadzieję, że zostanie to naprawione w nadciągającej łatce.
Tryb przetrwania
Dostajemy również nowe przedmioty, które oczywiście wcześniej były już dostępne w Creation Club. Dorzucono system wędkarstwa i kilka zadań, aczkolwiek dość mocno odstają one od tych oryginalnych. W większości opierają się bowiem na treściach zapisanych w formie notatek. Wartym odnotowania będzie specjalny tryb, który był bardzo doceniany w świecie modderskim. Mowa tutaj oczywiście o trybie przetrwania. Dzięki niemu nasza postać może odczuwać głód, zmęczenie, senność czy reagować na zimne rejony, wymuszając na nas ogrzanie się korzystając z ogniska. Z jednej strony jest to ciekawe rozwiązanie.
Jednak jeśli już włączymy ten tryb, to musimy liczyć się z tym, że do każdej wyprawy będziemy musieli się przygotować. Na przykład zabierając ze sobą więcej pożywienia, czy sprawdzając gdzie możemy przenocować. Jest to oczywiście duży plus dla tych graczy, którzy lubią wysoki poziom immersji. Jednak staje się to dość gnębiące, gdy dorzucimy do tego jeszcze brak możliwości szybkiego podróżowania. Ogólnie po pewnym czasie, w szczególności dla kogoś nowego (są jeszcze tacy?!) może to być funkcja odbierająca przyjemność z zabawy. Ot. tryb przetrwania to dobry pomysł dla starych wyjadaczy szukających nowego wyzwania. Tak należy go traktować.
Koszt ulepszenia
Taki Skyrim wraz z pakietem darmowych dodatków w wersji rocznicowej to całkiem fajny prezent. Jest on jednak przesadnie kosztowny. Jeśli posiadacie Skyrim Special Edition, to nową zawartość dostaniecie za darmo. Jeśli nie macie tej wersji, to możecie ulepszyć podstawową wersję gry za niecałe 80 złotych. Zakup Anniversary Edition jako całkowicie oddzielnej produkcji to natomiast wydatek nawet 240 złotych. Tutaj zdecydowanie przesadzono. Produkcja po 10 latach nie powinna kosztować jak nowo wydany produkt. Nie zmieniono w niej nic, za co można by podyktować taką cenę, a darmowe dodatki już wcześniej można było pobrać.
Skyrim po latach – podsumowanie
Nowa zawartość wypuszczana do gry łączy się oczywiście z nowymi błędami – to raczej nikogo nie dziwi. Od 10 lat Bethesda nie może albo nie chce naprawić już tych obecnych, tak więc kilka problemów więcej nie sprawi wielkiego problemu. Takie zdanie mają niektórzy z graczy, co widać chociażby w serwisie gromadzącym opinie Metacritic. Ponad 500 świeżych elementów, nieobecne poprawki graficzne, nieco skrócone ekrany ładowania i trochę nowych zadań. Tak w skrócie można opisać Anniversary Edition. Bardziej uznałbym to za ukłon w stronę twórców modyfikacji niż graczy i fanów serii. Aby coś naprawdę się zmieniło, to wydaje się, że musimy poczekać na The Elder Scrolls: VI. Chyba, że jak ja jesteście szczęśliwymi posiadaczami PlayStation 5. Todd Howard planuje nam zrobić kolejny prezent w postaci zmiany marki The Elder Scrolls w grę wyłącznie na konsole z logo XBOX. Ale to już temat na całkiem inny artykuł.
Autorem recenzji jest Dariusz Lorek
Grę do recenzji dostarczyła Bethesda Polska.
Dodaj komentarz