Trójwymiarowa bijatyka w konwencji arena fightera? Czemu nie! W końcu po pracy trzeba się jakoś zrelaksować i wyżyć. Miałam więc co robić po pracowitym maratonie. Odpaliłam lekko zakurzoną konsolę PS4 i pobawiłam się z Mighty Fight Federation… i przyznam, że nawet się troszkę uśmiałam.
Bijatyka Mighty Fight Federation została wyprodukowana przez studio Komi Games, a wydaniem tytułu zajęło się Forthright Entertainment. Gra pojawiła się na PC oraz konsolach PS4, PS5 i Nintendo Switch. Do dyspozycji mamy 13 kolorowych wojowników z całego multiwersum. Drużyna Mighty Fight Federation jest gotowa do walki dzięki mieszance ekscytujących oryginalnych postaci i licencjonowanych crossoverów. Nie brakuje klasyków takich jak Toejam & Earl oraz Yooka and Laylee z Kunio & Riki, a już niebawem w DLC pojawi się River City Ransom.
No to bijemy się!
Przyznaję, że odpuściłam sobie oglądanie zwiastuna gry przed rozpoczęciem zabawy w pełni. Na pierwszy rzut oka nie spodziewałam się, że będzie tak zabawnie. Do dyspozycji dostaliśmy 13 barwnych postaci, a każda z nich ma swój unikalny styl. Możemy wybrać postacie takie jak Heckbane, Strikefist, Originelle, Krystal, Killbot, L.Exe, Stingray, Remi Redcard, C.E.O., Tunestone, Toejam & Earl, Yooka & Laylee, Hyperion (mam nadzieję, że nie strzeliłam literówki). Od razu przypadł mi do gustu śmieszny kościotrup o rockowej duszy. To właśnie w jego towarzystwie rozpoczęłam intensywne odstresowanie się po całym tygodniu pracy.
Przyznaję, że cutscenka stworzona z kilku slajdów była całkiem zabawna. No i trafił swój na swego, ponieważ tuż przed rozpoczęciem walki Tunestone trzyma w ręce butelkę. Butelkę, która kształtem i etykietą przypomina Jacka Daniel’sa. Od razu poczułam z nim emocjonalną więź i wiedziałam, że będzie moim ulubionym zawodnikiem. Oczywiście, jak to mam w zwyczaju, pominęłam samouczek i jakikolwiek trening, nawet nie sprawdziłam, którymi przyciskami się atakuje. Jednak, jeżeli ktoś jeszcze rozpocznie zabawę z grą właśnie tak jak ja, to szybko się nauczy, który przycisk za co odpowiada. Oczywiście, żeby zrobić dobre kombo, musiałam się na początku nieźle nagimnastykować, ale w końcu się udało. Spadająca z „nieba” czaszka strasznie mi się spodobała. No i ten muzyczny akcent Tunestone’a – mistrzostwo.
Zabawa na arenie
Graficznie jest całkiem przyjemnie. Na płynność podczas rozgrywki też nie ma co narzekać. Jeżeli chodzi o sterowanie postaciami dotyczące wykonywania kombo, to aż miło się patrzy. Unikalne ciosy tworzą całkiem ciekawą otoczkę do całości. W połączeniu z muzyką w tle robi się naprawdę gorąco. Trzeba być uważnym i szybko reagować, inaczej to my dostajemy serią ciosów, z których ciężko się wydostać. Na rozegranych kilkanaście walk, wygrałam jedną (no bo po co sprawdzać, co się gdzie robi). Całe szczęście nie skończyło się to rzucaniem padami o ścianę, drzwi, podłogę i kota. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna i maksymalnie absorbująca, przez co nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, by zatrzymać walkę na kilka sekund i np. odpisać komuś na wiadomość. Podejrzewam, że po powrocie do gry dostałabym kolejną salwę ciosów i jeszcze szybciej przegrałabym rundę.
Typy rozgrywki
Mighty Fight Federation pozwala na rozgrywkę w trybie arkadowym, gracz kontra gracz, online, treningu i tym podobnym. Do rozgrywki online nie udało mi się niestety dostać – nie znalazł się żaden chętny losowy gracz. Jeżeli chodzi o misje, nie mogłam uruchomić żadnej. Nie wiem, czy coś źle naklikałam (bardzo prawdopodobne), lecz ile razy bym nie próbowała – nie działo się nic. Co do zmagań online, tworzyłam własne lobby, które jakimś magicznym sposobem… się nie zapisało. Wiecie, naprawdę uwierzyłam, że to wszystko wina ciapy Tsumi. Nie składam jednak rękawic i będę próbować dalej. Jeśli się uda – zrobię aktualizację recenzji. Jednak muszę przyznać, że gra z kilkoma graczami naraz to całkiem fajna opcja w tego typu produkcjach. Atakujecie w kilku graczy i robi się z tego całkiem dobra impreza. Polecam.
Przyjemna zabawka dla fanów bijatyk
Z pewnością znajdą się osoby, którym znudziły się już brutalne ataki (żartuję). Mighty Fight Federation to przyjemna gra, z fajnymi ciosami i barwnymi postaciami, które w cutscenkach mogą nawet wywołać uśmiech na twarzy. Przy odrobinie opanowania sterowania można się nauczyć całkiem fajnych kombinacji, które wyglądają bardzo dobrze. Mimo jedynie 13 postaci, każda z nich bawi i satysfakcjonuje podczas walki. Crossplay pozwala graczom na konsolach i komputerach walczyć między sobą, więc… Będę na bieżąco wracać, żeby sprawdzać to, czego nie udało mi się zrobić aktualnie.
Kod recenzencki dostarczyło Forthright Entertainment.
Dodaj komentarz