Nie jest sztuką znaleźć grę, która sprawdzi się podczas domówki. Nie musicie umieć śpiewać, żeby się dobrze bawić – uwierzcie mi, nawet zwyczajne „La, la, la” gwarantuje ubaw po pachy. Miałam okazję pobawić się trochę podczas urodzin siostry. Nikt z nas nie jest zawodowym piosenkarzem, a efekt był fenomenalny. Dziś słów kilka na temat Let’s Sing 2020.
Let’s Sing 2020 to następca popularnego Singstara, który niebawem zniknie z serwerów Sony. Co prawda gra będzie nadal dostępna offline, ale alternatyw nie brakuje. Fani fałszowania i bezgranicznego denerwowania domowników i sąsiadów będą zadowoleni.
No to śpiewamy! Let’s Sing 2020 podczas zabawy.
Zabrałam konsolę ze sobą na urodziny siostry. No bo, nie ma lepszej zabawy niż kilka osób walczących o mikrofony, chcących pokazać, że zbiorą więcej punktów. Lista utworów nie powala na łopatki, choć brakuje jednak jakiegoś polskiego akcentu, np. „Szczęśliwej drogi już czas” – najlepiej się do tego fałszuje. Menu jest czytelne, a utwór Queen zdobył popularność, szczególnie w końcowej fazie imprezy. Najbardziej zadowoloną z gry była moja 11-letnia siostrzenica, która doskonale radziła sobie z angielskimi piosenkami i potrafiła wbić się w rytm. Na liście utworów nie brakuje również Linkin Park, Bon Jovi czy też Nelly Furtado. Większość z utworów można usłyszeć w radio, więc każdy mniej więcej kojarzy melodię.
Let’s Sing 2020 patrząc po liście utworów, skierowany jest raczej do osób, które preferują muzykę popularną. Jako iż należę do grona z nieco „innym” gustem muzycznym, brakuje mi trochę rapowania i zdzierania gardła do mikrofonu (jeden Linkin Park i Imagine Dragons to za mało).
Co dalej? Wybieramy sobie, w jakiej kategorii mamy zamiar śpiewać. Do wyboru jest pięć – classic (jedna osoba lub ze znajomymi), feat. (duet), mixtape (jedna osoba lub ze znajomymi, kilka utworów), world contest (śpiewanie solo online) no i party (nawet do ośmiu osób). Tryb „szafy grającej” jak dla mnie jest zbędny – jak ktoś chce posłuchać swojej ulubionej muzyki, odpala Spotify lub YouTube.
Ah, te mikrofony…
Zostańmy na moment przy kwestii korzystania ze smartfona jako mikrofonu dla tej gry. Let’s Sing Mic to aplikacja, która pozwala korzystać z telefonu, kiedy nie mamy na wyposażeniu mikrofonów. Wszystko powinno przebiegać bezproblemowo – instalujemy apkę, łączymy się z konsolą i śpiewamy. Otóż nie. Połączenie z konsolą z aplikacji nie działa. Próbowałam z innych telefonów – problem był ten sam. Połączenie poza aplikacją z telefonem – działa bez zarzutów. Twórcy mogliby się czym prędzej zając tym problemem – bo nie każdy ma mikrofony, a śpiewanie do telefonu to całkiem fajna opcja.
Ostatecznie, udało się sprawdzić, jak działa gra z mikrofonami. Jedna uwaga – podczas rozgrywki feat. siostrzenica mierzyła się z moją siostrą. Siostra nie nadążała za tekstem, więc zaczęła po prostu nucić i śpiewać „na na na”. Intonacja się zgadzała, więc punkty się nabijały. Szkoda, że nie liczy słów i tego, czy ktoś wyrabia z tekstem piosenki – byłoby ciekawiej. Choć trzeba przyznać, że ubaw na całego.
Tekst piosenki wyświetla się u dołu ekranu. Let’s Sing 2020 polega na zdobywaniu jak największej ilości punktów poprzez trafianie intonacją podczas śpiewania. Tekst wyświetla się również nad wskaźnikami. Im dłużej udaje się nam utrzymywać dobry rytm, tym więcej punktów zdobywamy. Trzeba przyznać, że w większym gronie ta gra to większy fun dla dorosłych, niż dla dzieciaków.
Idąc dalej – zdobywamy punkty, gwiazdki, pobijamy własne rekordy i mamy okazję odczuć nutę rywalizacji – nawet ze samym sobą. Śpiewając w duecie, po lewej stronie ekranu naszym oczom ukazuje się magiczny wskaźnik informujący o tym, jak dobrze nam idzie. I tu, pokłony dla mojej siostry i jej córki – udało się im całkowicie zmiażdżyć skalę i dotrzeć na sam szczyt. Jeżeli ktoś nie ma podzielności uwagi – lepiej niech nie rezygnuje ze śledzenia tekstu na rzecz śledzenia słupka.
Dziękujemy Koch Media Poland za dostarczenie gry do recenzji.

Dodaj komentarz