Gollum trafił wreszcie na konsole pod koniec maja. Czy warto dać szansę tej grze? Absolutnie nie! Z dalszej części wpisu dowiecie się dlaczego.
The Lord of the Rings: Gollum jest produkcją, która zaintrygowała mnie już od pierwszych zapowiedzi. Miała ona bowiem być skradanką, w której wcielamy się w tytułowego stwora. Jako fan zarówno gatunku, jak i uniwersum Władcy Pierścieni, zacząłem śledzić kolejne informacje o tej grze. W związku z tym na portalu znajdziecie sporo newsów na jej temat. Premiera tego tytułu była opóźniana, ale w końcu Daedalic Entertainment stwierdziło, że można już wypuścić swoje dzieło. Szczerze przyznaję, że to dla mnie ponury żart i kpina. Zacznijmy jednak od początku, a więc od fabuły.
Opowieść w The Lord of the Rings: Gollum
Gollum to bez wątpienia niezwykle istotna postać dla losów całego Śródziemia. Gdyby nie ona, Jedyny Pierścień prawdopodobnie nie zostałby zniszczony, a Sauron odzyskałby swoją moc. Nie wchodząc w szczegóły – znane jednak na pewno fanom twórczości Tolkiena – rola alter-ego Smeagola jest kluczowa. Jednocześnie niewiele wiadomo na temat dziejów tego stwora między Hobbitem, a Władcą Pierścieni. To właśnie w tym okresie studio Daedalic Entertainment powinno osadzić swoją grę, zapewniając sobie tym samym sporą swobodę. Zanim przejdę do dalszej części wpisu, pozwolę sobie skorzystać z oficjalnego opisu historii w Gollumie.
Nie ma nic więcej do stracenia… Jak daleko zawędruje, aby odzyskać swój skarb?
Źródło: PS Store
Tocząca się równolegle do wydarzeń przedstawionych w Drużynie Pierścienia ™ gra przygodowa akcji The Lord of the Rings: Gollum zapewnia wspaniałą interaktywną rozrywkę. Wciel się w tajemniczego Golluma podczas niebezpiecznej wyprawy i dowiedz się, jak przechytrzył najpotężniejszych mieszkańców Śródziemia.
Wiadomo, że Gollum był torturowany, aby zdradzić nazwisko Bilba Bagginsa. Dawny hobbit jest niewątpliwie postacią tragiczną i złożoną. Cierpi na rozdwojenie jaźni i za wszelką cenę pragnie odzyskać Pierścień – swój skarb, jak go nazywa. Golluma poznajemy, gdy jest przesłuchiwany przez Gandalfa i ta scena rozpoczyna się bardzo obiecująco. Niestety, im dalej w las, tym jest gorzej.
Rozgrywka
Skradanie
Rozgrywka w opisywanej grze koncentruje się na, teoretycznie, dwóch elementach – unikaniu przeciwników i eksploracji dość ograniczonych lokacji. Pierwszy z nich nie powinien zaskakiwać nikogo, kto wie czego oczekiwać po gatunku. Przynajmniej teoretycznie. Powinniśmy starać się zapamiętać trasy patroli, by następnie wykorzystać luku w ścieżkach i sprawnie unikać oponentów. Warto byłoby też odwracać uwagę oponentów, aby otworzyć sobie alternatywną drogę do celu, tudzież, by zdjąć przeciwnika po cichu. Twórcy The Lord of the Rings: Gollum wyraźnie zdają sobie sprawę z gatunkowych oczekiwań. Szkoda jednak, że nie starają się zadbać o implementację odpowiednich mechanik. Z tego powodu przekradania się za przeciwnikami nierzadko nie ma sensu. Wchodząc w gęste krzaki, momentalnie gubią nasz trop – nawet jeśli zaledwie przed chwilą nas ścigali. Nasza widoczność jest tu praktycznie zero-jedynkowa – albo jesteśmy całkowicie odsłonięci, albo znajdujemy się w absolutnym mroku. Zapomnijcie jednocześnie o jakimkolwiek wpływie głośności dźwięków otoczenia na nasze możliwości biegania i słyszalność kroku. Nie ma tu również kilku stopni jasności obszaru zagrożenia – orkowie widzą nas jak na dłoni albo wcale. Część przeciwników możemy też zabijać, zakradając się za nich i dusząc ich. Jest to jednak bardzo rzadko możliwe, a dodatkowo gra nie zachęca do planowania swoich akcji, o czym więcej później.
Zwiedzanie w The Lord of the Rings: Gollum
Jeśli możliwość oglądania Śródziemia z perspektywy Golluma i przemierzanie okolic Mordoru z nowej perspektywy brzmią dla Was jak spełnienie marzeń, to muszę Was niestety brutalnie sprowadzić na ziemię. Pomijając nawet kwestie wizualne, sterowanie naszą postacią jest niesłychanie problematyczne. Na przykład, aby wbiec po ścianie, musimy przytrzymać prawy spust i poruszać się do przodu. Niby fajnie, ale praktycznie częściej będziecie wbiegali na ścianę, odbijając się od niej na końcu. Za którymś razem, wykonując dokładnie ten sam ruch, bez problemu wbiegniecie wyżej. Możemy też wspinać się po ścianach i odskakiwać od nich. Wykrywanie odległości skoków działa jednak w kratkę i zaręczam, że nieraz spadniecie i zginiecie nie ze swojej winy. Często będziemy też skakać między osadzonymi w kamiennych blokach półkami skalnymi. Fajnie, ale musimy nieraz wymierzyć skok co do milimetra. W przeciwnym przypadku Gollum spadnie i zginie. Zapomnijcie o jakimkolwiek chwytaniu krawędzi ostatkiem sił. Tu albo uda Ci się skoczyć, albo giniesz i wczytujesz zapis. Na graczy czeka co prawda sporo znajdziek, ale ja szybko przestałem ich szukać. Obawa zginięcia nie przeze mnie – choć nie tylko ona – była tu zbyt silna.
Grafika i udźwiękowienie
Graficznie na pewno nie mamy do czynienia z produkcją na miarę konsol nowej generacji. Zaznaczam, że grałem w wersję na PS5, aczkolwiek – nie licząc bardzo szybkiego wczytywania zapisów – nie widzę żadnego przejawu „nowogeneracyjności” tego tytułu. Nie jestem w stanie zliczyć sytuacji, w której miałem przed oczami rozmazane tekstury, które po prostu nie chciały się wyostrzyć. Gra oferuje tez trzy tryby wydajności – wydajność, jakość oraz jakość ze śledzeniem promieni. O ile w tym ostatnim odbicie Golluma w początkowej jaskini wygląda bardzo przyjemnie, o tyle nie byłem później w stanie zauważyć ogromnych różnic między tymi trybami działania. Sam model Golluma również nie zachwyca – jego ogromne oczy prezentują się kuriozalnie, groteskowo wręcz. Jednak jest to nic na tle modeli postaci niezależnych. Widząc je, poczułem się jakbym cofnął się w czasie o dobrych kilka lat – i nie jest to bynajmniej komplement.
Przyzwoicie jest natomiast co do udźwiękowienie. Zarówno kwestie Golluma, jak i Smeagola brzmią dobrze. Bez problemu na podstawie samego tonu można rozpoznać stronę jaźni stwora. Podoba mi się też głos Gandalfa. Reszta postaci nie wybija się jakościowo, podobnie zresztą jak muzyka. Jednak w tej produkcji jest coś absolutnie wybitnego i trzeba o tym napisać. Rozwiązanie tej zagadki przynosi kolejny akapit.
Problemy, problemy i jeszcze raz problemy
Jak zapewne zauważyliście, w tym wpisie nie używam słowa „recenzja”. Unikam tego określenia nie bez kozery. Już tłumaczę, o co chodzi. The Lord of the Rings: Gollum mam na dysku swojej konsoli od ponad 2 tygodni. Przez ten czas nie zdołałem nawet ukończyć dwóch rozdziałów. Powodem jest tragiczny wręcz stan techniczny tej gry. Notorycznie wywala się ona do głównego ekranu konsoli, a ja jedynie mogę zgłosić problem poprzez PlayStation 5. Oczywiście robię to za każdym razem. Przez 2,5 tygodnia tytuł został zaktualizowany do wersji 1.03.000 i po każdej łatce miałem nadzieję, że problemy zostaną zażegnane. Tak się niestety nie stało i grę wywala mi po zaledwie – maksymalnie – kilku minutach „przygody”. Doszło do tego, że wywalenia stały się dla mnie pewnikiem, a więc włączyłem stoper w telefonie i liczyłem, jak długo gra działała. Oto te rezultaty:
Wysypywanie gry to nie jej jedyny problem. Zdarzały się też sytuacje, kiedy moja postać po prostu siedziała w powietrzu, a jedynym rozwiązaniem było wczytanie ostatniego punktu kontrolnego. Do tego dochodzą niemożliwe niekiedy do aktywowania dźwignie. Innym razem, chcąc przebiegnąć po ścianie niczym w Prince of Persia, Gollum biegał przed siebie nieustannie – wpadł w pętlę, z której nie mogłem wyjść inaczej niż tylko wczytując punk kontrolny. Nie minęło następnie 5 sekund, a gra znów się wyłączyła. Nie jestem w stanie dobrnąć nawet do połowy tej produkcji i nie mogę jej polecić nikomu. To najgorszy technicznie tytuł, z jakim miałem styczność od dawna.
Podsumowanie
Bez owijania w bawełnę – od The Lord of the Rings: Gollum należy trzymać się z daleka i unikać jak Nazgule wody. Nie spodziewałem się po tej grze czegoś wielkiego. Nie liczyłem na to, że będzie to tak dobra skradanka jak Tom Clancy’s Splinter Cell: Chaos Theory, Deus Ex: Bunt Ludzkości czy Dishonored 2. Wbrew mojemu nastawieniu dostałem produkcję wybitną. Wybitnie niedopracowaną i wybitnie irytującą z każdym uruchomieniem. Były momenty, że już się wciągałem, myślałem, że już działa… i nagle się wyłączała (niezależnie od wybranego trybu wydajności/jakości). Są tu pewne potencjalne interesujące elementy. Przykładem niech będzie obecność Sheloby czy wybierania działania zgodnego z naturą Smeagola lub Golluma. Nie jestem jednak w stanie sprawdzić, czy nadzieje związane z tymi aspektami są spełnione. Gra jest beznadziejna technicznie, a elementy skradankowe i grafika nie zachęcają do spędzenia z nią czasu. Jeśli jednak mimo tego postanowilibyście dać szansę Gollumowi, to wysypanie produkcji do menu konsoli skutecznie Was do tego zniechęci. The Lord of the Rings: Gollum to skandalicznie napisany kod, o którego istnieniu najlepiej jest zapomnieć.
Kod recenzencki zapewnił wydawca gry, firma Nacon.
Dodaj komentarz