Les Mills Bodycombat trafiło dość niedawno na nowe gogle PlayStation VR2. Jak sprawdza się ta produkcja nastawiona na wykonywanie ćwiczeń? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Les Mills Bodycombat to pierwsza aplikacja fitness, z jaką mam styczność na VR. W związku z tym w dzisiejszym artykule nie znajdziecie porównań z innego tego typu programami. Dowiecie się natomiast, czy taka forma treningów ma sens i jakie daje rezultaty. Nie przedłużając więc niepotrzebnie, zapraszam do lektury recenzji.
Początki z Les Mills Bodycombat
Pierwszy kontakt z recenzowaną produkcją (celowo unikam używania słowa „gra”) jest dość specyficzny. Jak bowiem informuje nas ten tytuł, musimy znajdować się w kwadracie o wymiarach 2 metry x 2 metry. Nie było to dla mnie nic dziwnego – wiele gier na PlayStation VR2 wymaga takiego pola. Zawsze można było jednak obejść się bez aż tak sporego obszaru gry. Cóż… nie w Les Mills Bodycombat. Przynajmniej nie teoretycznie. Dopóki bowiem nie przygotujemy sobie takiego terenu gry, nie przejdziemy dalej i nie zobaczymy menu głównego. Ostatecznie stanęło na tym, że sztucznie zwiększyłem sobie pole gry, przeciągając obszar za pomocą kontrolerów Sense. Wycelowałem nimi w podłogę i powiększyłem obszar, w którym miałem móc się poruszać. Nie zwracałem uwagi na żadne znajdujące się w pokoju meble. Upewniłem się tylko, że mogę swobodnie poruszać rękami w każdym kierunku.
Po takim sztucznym zwiększeniu obszaru, mogłem przejść dalej… Aby chwilowo zatrzymać się na podsumowaniu informacji o tej aplikacji. Musiałem akceptować to okno, aczkolwiek tytuł nie chciał wyczytać mojego wycelowania w potwierdzenie i naciśnięcia odpowiedniego przycisku. Ostatecznie zawsze patrzyłem w inne miejsce niż powinienem, resetowałem pozycję gogli, akceptowałem te informacje, po czym patrzyłem prawidłowo – prosto przed siebie – i kontynuowałem rozgrywkę. Niestety musiałem wykonywać ten proces każdorazowo włączając aplikację. Zdecydowanie wymaga to pewnej poprawy.
Ustawiamy profil
Jako że Les Mills Bodycombat jest aplikacją nastawioną na wykonywanie treningów, należałoby skonfigurować odpowiednio swój profil. I tak jest w istocie. Podczas zakładania profilu użytkownika możemy wybrać awatar – albo ze swojego konta PlayStation Network, albo z kilku grafik oferowanych przez tę produkcję. Nie to jest jednak najważniejsze. Wpisujemy bowiem także swój wzrost i wagę i zdecydowanie warto tu być szczerym.
Tytuł posiada bowiem licznik kalorii, a więc takie informacje są niezbędne do odpowiedniego liczenia spalonych kalorii. Na koniec wybieramy naszą płeć i możemy właściwie zabierać się za pierwsze sesje treningowe. Co istotne, możemy też dodać inny profil i swobodnie przełączać się między nimi w menu głównym. Dzięki temu z produkcji tej mogłem korzystać zarówno ja, jak i moja żona. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że początki z tą aplikacją zwiastują dobrą propozycję dla ćwiczeń nawet dla rodzin. W dalszej części recenzji dowiecie się jakie rezultaty dają treningi oraz, oczywiście, na czym polegają sesje.
Rozgrywka
Treningi w Les Mills Bodycombat wymagają od nas niemal nieustannego pozostawania w ruchu. Założenia rozgrywki nie są zbyt skomplikowane. Musimy uderzać fioletowe i żółte cele, ściągać po odpowiedniej trasie zawieszone w powietrzu bryły oraz unikać pomarańczowych bloków. Przed nami widzimy odpowiedniej barwy rękawice bokserskie – są to nasze dłonie dzierżące kontrolery Sense. Po chwili w naszą stronę zaczynają mknąć kolorowe bloki. Musimy je uderzyć pięściami pod odpowiednim kątem i, najlepiej, z jak największą siłą. Do tego dochodzi unikanie wspomnianych wyżej bloków. Uniki wykonujemy, wychylając się na lewo lub prawo, a także kucając.
Sprawia to, w połączeniu z prostym sterowaniem, że jesteśmy realnie zmuszani do ćwiczeń. Ile ich jest i jak się dzielą? Tego dowiecie się z kolejnego akapitu. Teraz chcę zaznaczyć jeszcze, że wykonując ćwiczenia, widzimy aktualizowaną na bieżąco tabelę rankingową. Aplikacja nie korzysta jednak z danych ściąganych na żywo z serwera. Można bowiem bez problemu w dowolnym momencie włączyć pauzę (rozgrywkę wznowimy z niej natychmiast, bez licznika), a miejsca w tabeli nie ulegną zmianie. Mimo tego jednak stanowią dobrą motywację do dawania z siebie jak najwięcej. Zawsze zależało mi na trzymaniu się samej góry rankingu.
Ćwiczenia w Les Mills Bodycombat
Wspomniałem wcześniej, że w Les Mills Bodycombat znajduje się zaimplementowany licznik spalonych kalorii. Działa on bardzo dobrze i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Dla porównania mierzyłem kalorie spalane podczas ćwiczeń również za pomocą smartwatcha (Samsung Galaxy Watch). Wyniki pokrywały się. Warto wspomnieć, że możemy ustalić, ile dni w tygodniu zamierzamy ćwiczyć. Produkcja nie wyśle nam co prawda powiadomień, ale na pewno niejedna osoba będzie się starała spełnić postawiony sobie cel. Pamiętajcie jednak, że według tej produkcji tydzień zaczyna się nie w poniedziałek, a w niedzielę.
Sesje treningowe w aplikacji podzielono na 6 grup. 3 z nich dotyczą intensywności (niska, średnia i wysoka) i 3 czasu trwania (krótkie, średnie i długie). Zaręczam Wam, że nawet podczas mało intensywnego średniego treningu można się nieźle zmęczyć. Intensywność ćwiczeń pokazują wypełnione kropki – od 1 do 3. Bardzo spodobało mi się to, że każdy z kilkudziesięciu planów treningowych pokazuje czas trwania co do sekundy. Nie mogę też przejść obojętnie obok faktu, że trenerzy pokazują nam w samouczkach jak należy wykonać dane ćwiczenie. Dowiemy się również, jaką pozycję należy przyjąć oraz kiedy i jak oddychać. Z tego powodu wysoce wskazana jest podstawowa znajomość języka angielskiego.
Grafika i udźwiękowienie
Naturalnie w toku ćwiczeń nie zwrócicie z pewnością uwagi na grafikę. Na szczęście mimo tego nie jest ona najgorsza. Najsłabiej prezentuje się otoczenie – tu płaskość tekstur jest często wręcz uderzająca. Na plus można zaliczyć natomiast różnorodność tych obszarów. Kilka z nich to cyberpunkowa metropolia, antyczna świątynia czy zawieszone w chmurach królestwo. Podobają mi się także sylwetki trenerów, którzy – jak już wcześniej wspomniałem – pokazują nam jak należy wykonać ćwiczenia. Uderzane przez nas przedmioty dobrze się rozpadają. Widzimy też swoje odbicie w mknących ku nam pomarańczowym platformach. Mały szczegół, a cieszy.
Udźwiękowienie jest również całkiem przyzwoite. Co prawda repertuar nagrań przygrywających w tle treningów nie jest w moim guście. Jestem bowiem zagorzałym fanem rocka. Tu natomiast mamy do czynienia głównie z czymś, co określiłbym jako pop. Mimo tego, że nie słucham takiej muzyki, to przyznaję, że do ćwiczeń pasuje idealnie. Tym bardziej, że wykonywane przez nas ruchy są dobrze dopasowane do brzmień utworów, a nawet do ich tekstów. Plusem jest także to, że trenerzy niemal nieustannie do nas mówią, starając się nas motywować. Podają nam na przykład informację, ile powtórzeń danego ruchu jeszcze nas czeka. Robią to z taką energią, że przekłada się to na nasz zapał do ćwiczeń.
Podsumowanie
Les Mills Bodycombat bez wątpienia bardzo dobrze sprawdza się jako aplikacja treningowa. Trenując regularnie około 4-5 razy tygodniowo, byłem w stanie zbić wagę o 1,5 kg na tydzień. Uważam to za bardzo dobry wynik – zwłaszcza, że nie zmieniłem znacząco swojej diety. Jeżeli chcieliście ćwiczyć, ale nie zależy Wam na chodzeniu na siłownię, to ten tytuł jest jak najbardziej godny rozważenia. Za nieco ponad 100 złotych (a więc cenę bliską miesięcznego karnetu na siłownię) otrzymacie bardzo dobrze rozpisany program treningowy, w którym wiecie, że dobrze wykonujecie zadane ćwiczenia. Szkoda jednocześnie, że nie ma tu bloków rozgrzewki i rozciągania na początku i na końcu ćwiczeń. Mogę Was też uspokoić co do kabla gogli PlayStation VR2 – ani trochę nie przeszkadza on podczas treningów. W mojej ocenie produkcja ta jest świetna i z niemałą przyjemnością wykonywałem w niej sesje cardio. Naprawdę można się przy tym zmęczyć, ale jest to niezwykle satysfakcjonujące zmęczenie. Zdecydowanie polecam!
Kod recenzencki dostarczył producent, studio Odders Lab.
Dodaj komentarz