Przez wielu wyczekiwana bezpośrednia kontynuacja A Plague Tale: Innocence. Dla innych tytuł, który wzbudza jedynie ciekawość. Gra w sieci zbiera wiele pozytywnych recenzji, z wyjątkowo wysokimi ocenami. Cóż, w dzisiejszej recenzji tej gry ocena się nie pojawi. Pod koniec dowiecie się, dlaczego.
A Plague Tale: Requiem to druga część, a zarazem bezpośrednia kontynuacja serii osadzonych w średniowieczu, przygodowych gier akcji TPP. W tym tytule po raz kolejny mamy okazję śledzić losy Amicii i Hugo – rodzeństwa walczącego o przetrwanie w kraju ogarniętym wojną i stawiającym czoła tytułowej pladze. Całość wyraźnie skupia się na skradaniu. Produkcja ta została opracowana przez autorów pierwszej części serii. Mowa o zespole Asobo Studio. Wydaniem kontynuacji zajęła się firma Focus Home Interactive.
Z cyklu „W jedynkę jeszcze nie zagrałam”
Na dodatek tak się składa, że ją mam, na Steamie i czeka na lepsze czasy. Naoglądałam się streamów z jedynki, więc można powiedzieć, że ogarniam, o co w tym wszystkim chodzi. Oglądanie tego wydawało się mi jednak ciekawsze od samodzielnej rozgrywki. To specyficzny klimat, który nie porywa akcją jak Wiedźmin 3 i odnosi się wrażenie, że wszystko dzieje się za wolno (przynajmniej ja mam takie wrażenie).
Akcja w A Plague Tale: Requiem rozgrywa się zatem po wydarzeniach z pierwszej części. Amicia i Hugo wraz z matką i jej uczniem Lucasem, trafiają do wolnego od zarazy miasta. Cierpiącemu na tajemniczą chorobę Hugo, może pomóc jedynie wysoko postawiony magister. Wszystko ładnie pięknie, jednak ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. Po jakimś czasie okazuje się, że za zamkniętą częścią miasta rozgrywa się piekło. Zaraza już tam jest, a żołnierze nie mają żadnej litości. Oczywiście nasze ulubione szczury już też z nami są i wymykają się powoli spod kontroli. Rozpoczyna się pewna walka o przetrwanie i zdrowie Hugo.
Pierwsze chwile z Requiem
Wszystko rozpoczyna się wraz z drogą do zamku. Naszym oczom ukazują się malownicze krajobrazy, które na pierwszy rzut oka prezentują się znakomicie. Gra przeprowadza nas przez samouczek, tak co będziemy wiedzieć, w jaki sposób strzelić komuś z kamienia w czoło. Po milutkim wprowadzeniu rozpoczyna się nasza wędrówka po średniowiecznym świecie ze szczurami za plecami. Oczywiście nie brakuje momentów, których nie da się pominąć, a które należy, po prostu, przeczekać. Dla przykładu: słuchanie zespołu na targu – no ile można klaskać w dłonie…? Pierwsze chwile z grą napawały mnie optymizmem, chociaż już na początku zaczynało mi się wszystko wydawać wręcz nudne.
Rozpoczyna się przygoda
Twórcy A Plague Tale: Requiem oddali do dyspozycji 18 rozdziałów. To prawdopodobnie jakieś 20 godzin rozgrywki (licząc w tym brak pomijania cut-scenek, których troszkę tu jest). Cała rozgrywka opiera się głównie na żmudnym skradaniu i sprytnym pokonywaniu przeciwników, których będziemy spotykać na swojej drodze. Raz będzie z tym lepiej i proca da radę, innym razem będzie wręcz tragicznie. No bo najczęściej do dyspozycji Amicia ma procę. Co prawda jest skuteczna, ale skorzystanie z niej zabiera nieco za dużo czasu. W trakcie gry, wraz z przechodzeniem do kolejnych rozdziałów, ma się pojawić nieco nowości, które mają urozmaicić pojedynki.
Ilości zgonów nie zliczę
To wszystko przez samo sterowanie. Odnoszę wrażenie, że odbywa się ono, dosłownie, z lekkim opóźnieniem. Kiedy ja coś klikam, Amicia dopiero po chwili wykonuje ruch. To samo dotyczy poruszania się, co potrafi dać w kość i wytrącać nieco z równowagi – tym bardziej, że klimat tej gry trzeba poczuć. Niestety mi to chyba nie grozi, ponieważ nie porwało mnie, a wręcz przeciwnie. O tym już za chwilkę.
By nasza bohaterka umarła, wystarczy, że dosięgną ją szczury, lub, jak wspomniałam wyżej, zareaguje na nasze sterowanie z lekkim opóźnieniem. Efekt jest taki, że walki powtarzamy od początku, aż w końcu się uda.
Fakt, że unikamy walki, uciekając, czy też sprytnie eliminujemy wrogów cichym strzałem, realnie wpływa na rozwój umiejętności Amici. Możemy rozwinąć oportunizm, agresję czy też spryt, do którego gra często zmusza.
To gdzie te szczury?
W kanałach. Głównie. Są głośne, słychać je dosłownie wszędzie. Pojawiają się w setkach, jeżeli nie w tysiącach. Atakują wszystko, co żywe – nawet naszych wrogów, co niekiedy można sprytnie wykorzystać. Jedyne, czego boją się te ogromne, czarne szczury ze świecącymi oczami, to ogień i światło dzienne. Całe szczęście fakt ten możemy wykorzystywać do unikania ataków i umożliwiania sobie przejścia wokół nich. Nie zapominajmy oczywiście o niezwykłych zdolnościach małego Hugo, który potrafi „zlecić im” atak na wrogów całą hordą. Pewnie wygląda to efektownie.
Graficznie, hmmm…
Na pierwszy rzut oka wszystko jest dobrze. Po chwili jednak zwróciłam uwagę na kilka kwestii. Bawiąc się widokiem kamery, można sprawić, że nasza bohaterka, dosłownie, zniknie nam z pola widzenia. Animacje mogłyby prezentować się nieco lepiej, szczególnie podczas prowadzonych pomiędzy bohaterami dialogów. Tryb fotograficzny można sprytnie wykorzystać, ponieważ dzięki niemu możemy przejrzeć teren dookoła – choć i podczas takiej zabawy można zobaczyć wiszące w powietrzu domy i piksele niczym w Minecraftcie. Jeżeli chodzi o audio, to akurat mocno przypadło mi do gustu. Wręcz poczułam się, jakbym miała do czynienia z ukrytym gdzieś Geraltem.
Koniec tego dobrego
Dokładnie tak. Moja przygoda z A Plague Tale: Requiem kończy się na II rozdziale. Już mówię dlaczego, ba, nawet wstawię filmik. Gra, dosłownie, stanęła w miejscu. Brak wymaganej interakcji, by móc pójść dalej. Ponowna rozgrywka od początku nie pomaga – nadal brak potrzebnej interakcji z obiektem. Odpaliłam nawet gameplay na YouTube, by sprawdzić, czy coś robię źle, ale nie. Wszystko robię dobrze, a gra złapała buga i niestety. Nawet rozłączyła mi się „para” z Lucasem, gdy ten stał wręcz obok mnie. To koniec przygody. Misja z Lucasem, w której musimy zdobyć siarkę i alkohol, dobiega końca i nie wiem, kiedy do niej wrócę, bo nie wiem, kiedy zadziała. Ponowna instalacja gry również nie rozwiązała problemu. Na dodatek nie jestem z tym sama.
To właśnie dlatego nie pojawi się ocena, bo nawet dobrze nie rozpoczęłam gry, a już się dla mnie skończyła. Jedyne co mogę powiedzieć: dla mnie jest zbyt nudnie i spokojnie. Kiedy pojawi się kontynuacja recenzji? Pewnie po jednej z aktualizacji, kiedy to w końcu gra zadziała, jak powinna. Miałam wielkie oczekiwania, a zawiodłam się na biednym, drugim rozdziale. Gdzie tam do numeru 18…
Kod recenzencki dostarczyła Cenega. Dziękujemy!
Dodaj komentarz