The Devil in Me ukaże się na konsolach już w przyszłym miesiącu. Czy udostępniony nam fragment rozgrywki zachęca do dalszej gry?
The Devil in Me będzie czwartą już częścią znanego cyklu studia Supermassive Games. Moje recenzje poprzednich części antologii The Dark Pictures znajdziecie oczywiście na portalu. Ten odnośnik zabierze Was do tekstu o Man of Medan, natomiast stąd przejdziecie do artykułu poświęconego Little Hope. Sprawdziłem również „trójkę” – House of Ashes – a moje zdanie na jej temat przedstawiłem w tym tekście. Za niecałe 4 tygodnie ukaże się kolejna odsłona, The Devil in Me, o której już nieraz pisałem na portalu. Do newsów poświęconych tej produkcji przejdziecie z niniejszego odnośnika. Dzięki uprzejmości polskiego wydawcy, firmie Cenega, miałem możliwość sprawdzenia fragmentu nadchodzącej części antologii. Oto tekst, w którym poznacie moją opinię i wrażenia po przejściu udostępnionych etapów.
The Devil in Me – o co tu chodzi?
Jako że niezwykle istotnym elementem w całej kolekcji The Dark Pictures jest opowieść, warto dowiedzieć się co nieco o fabule. Jeśli obawiacie się spoilerów, to mogę Was uspokoić. Jestem bowiem ich zapalonym przeciwnikiem. Nie widzę żadnej przyjemności w zdradzaniu komukolwiek wydarzeń, jakie ukaże nam gra. Nie inaczej jest oczywiście w przypadku opisywanej produkcji. Pozwolę sobie jednak skorzystać z oficjalnego opisu opowieści, który znajdziecie chociażby w PlayStation Store. Oto on:
Grupa twórców filmów dokumentalnych otrzymuje tajemniczy telefon z zaproszeniem do współczesnej repliki „Zamku Morderstw” seryjnego mordercy H. H. Holmesa. Filmowcy nie mogą oprzeć się okazji na przyciągnięcie widowni.
Źródło: PS Store
Hotel jest idealną lokalizacją do nakręcenia nowego odcinka ich serialu dokumentalnego, ale nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Ekipa odkrywa, że ktoś ją obserwuje, a wręcz manipuluje nią. Teraz na szali jest dużo więcej niż oglądalność!
Grywalne postaci
Bynajmniej nie mam pewności, czy podczas mojego przechodzenia etapów The Devil in Me miałem możliwość wcielenia się w każdą postać. Mogę Was jednak zapewnić, że są to bohaterowie wyraziście napisani. Nie znaczy to, że wszystkich polubiłem – nie mogę się na przykład przekonać do nałogowego palacza, a zarazem reżysera. Jawi mi się on jako niesamowicie irytująca, aczkolwiek dobrze zagrana, postać. Może taki był zamysł, a może dowiem się o nim więcej kiedy zagram w pełną wersję gry – to się dopiero okaże.
Oprócz wspomnianego mężczyzny wcielimy się w młodszego operatora, z którym spędzimy początkowo beztroskie chwile polegające na kompletowaniu sprzętu przed wyjazdem. Zagramy również jako młoda astmatyczka, czy choćby techniczka. Ostatecznie wszystkie dostępne dla nas postaci trafią do tajemniczego hotelu, w którym sielanka ustąpi miejsca poczuciu nieustannego zagrożenia. Spodobało mi się to, że bohaterowie zachowują się dość logicznie – w ramach swoich osobowości. Póki co żadna sytuacja z ich udziałem nie wydawała mi się absurdalna. Bardzo dobrze rokuje to na pełną wersję gry.
Rozgrywka
Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób jeden obraz wyraża więcej niż nawet 1,000 słów. Z tego właśnie powodu nagrałem całe przechodzenie The Devil in Me w udostępnionej wersji. Odpowiedni zapis rozgrywki znajdziecie oczywiście wyżej. Natomiast teraz opiszę swoje wrażenia z czasu spędzonego z tymi fragmentami gry. Trzon rozgrywki jest oczywiście taki sam, jak w poprzednich grach Supermassive Games (no, może oprócz Until Dawn: Rush of Blood 😉). Czas upływa więc nam głównie na przechodzeniu się po poziomach i szukaniu miejsc, w których możemy wejść w interakcję. Nierzadko zaglądanie w zakamarki może nam ułatwić przeżycie. Możemy bowiem natknąć się na przedmioty aktywujące pewne wizje. Ukazują nam one sposoby na zginięcie w grze.
Nie są to bynajmniej dokładne długie sekwencje, a więc nie wiemy często, co na pewno zabije nasze postaci. Możemy jednak spróbować wydedukować, jaka decyzja będzie miała taki skutek, aby starać się tego uniknąć. Chyba że zależy Wam na pozbyciu się wszystkich postaci, bo i taką możliwość przewidziano. Odpowiednio przemierzając poziomy, możemy znaleźć również obole. Posłużą nam one do odblokowania dodatków w odpowiednim menu.
Rozgrywka jest bardzo podobna do tego, co już znamy z dokonań Brytyjczyków. Bynajmniej nie znaczy to jednak, że nie pokuszono się o dodanie pewnych nowości. W tegorocznej odsłonie antologii znajdziemy zarządzanie wyposażeniem. Przeczesując hotel, możemy natknąć się na przedmioty, które możemy podnieść, jak na przykład klucz do drzwi. Następnie jeśli podejdziemy do odpowiednich drzwi, nie otworzą się one automatycznie – co to, to nie. W pojawiającym się w dolnym lewym rogu obrazu wyposażeniu zobaczymy, czego możemy użyć. Następnie wystarczy wcisnąć odpowiedni przycisk na krzyżaku, aby podjąć próbę dostania się dalej.
Nie jest to bez wątpienia coś, co zmienia całkowicie nasze wyobrażenie o grze. Miło jednak, że studio nieustannie wymyśla coś nowego i że, przede wszystkim, te pomysły się sprawdzają. Możemy także przechodzić pod wystającymi elementami, skakać i przeciągać przedmioty, aby rozwiązać zagadki środowiskowe. Przyznaję, że bardzo ciepło powitałem taki rozwój rozgrywki i jeszcze bardziej nie mogę się doczekać premiery pełnej wersji gry.
Jakość oprawy audiowizualnej
Tak naprawdę, to z tym akapitem mam niemały problem w niniejszym artykule. Jasne jest bowiem, że zajmujemy się głównie grami konsolowymi. Natomiast fragmenty, które zostały mi udostępnione ogrywałem za pośrednictwem platformy Steam. Pewnie, mam komputer, który obsługuje śledzenie promieni w czasie rzeczywistym (RTX) – dostępne w grze. Karta GeForce RTX 2070 Super daje sobie w końcu z tym radę. Nie wiem jednak, czy podobne będzie na konsolach, a to przecież one są dla nas najważniejsze. Dla porządku zaznaczam, że uruchamiałem The Devil in Me na komputerze o następujących parametrach:
Wczytywania poziomów były błyskawiczne i wyraźnie było widać, że tytuł wykorzystuje moc ultraszybkich dysków SSD. Byłem też oczywiście pod wrażeniem tego, jak gra wygląda. Nie dość, że modele postaci są niesamowicie realistyczne, to tytuł obsługuje dodatkowo wspomniany wcześniej RTX. Wygląda na to, że The Devil in Me również od strony dźwiękowej zaoferuje niesamowicie filmowe przeżycie. Nie inaczej jest z udźwiękowieniem – każdy odgłos ma tu znaczenie, wobec czego zalecam granie ze słuchawkami. Udostępniona mi wersja posiadała angielską wersję językową i taka też będzie pełna edycja. Ponownie nie doczekamy się niestety polskich napisów.
The Devil in Me na Steam Decku
Jako że dostałem klucz na Steama, to nie mogłem sobie darować sprawdzenia The Devil in Me również właśnie na przenośnym komputerze od Valve. Wykryte przez sprzęt ustawienia nie pozwalały na komfortową rozgrywkę w ponad 30 klatkach. Zmieniłem je więc na minimalne i właśnie z takimi grałem na Decku. Gra nadal wyglądała bardzo dobrze i działała średnio w 40-45 klatkach. Czas pracy urządzenia na jednym ładowaniu wyniósł około 2 godzin, co jest standardem dla nowych gier. Zwłaszcza zestawiając to z czasem działania Decka podczas grania w Uncharted: Kolekcję Dziedzictwo Złodziei. Na początku tego akapitu możecie zobaczyć, jak działa gra na Decku.
Końcowe uwagi
The Devil in Me wciągnęło mnie przedstawianą opowieścią i z przyjemnością powrócę do repliki hotelu. Będzie to możliwe już 18 listopada. Wtedy to gra trafi na konsole poprzedniej i nowej generacji od PlayStation oraz Xboxa. Jeśli lubicie dotychczasowe dokonania studia, to dajcie szansę The Devil in Me. Nie oczekujcie rewolucji, a na pewno się nie zawiedziecie. Tym bardziej, że delikatne nowości w rozgrywce są krokami w dobrą stronę.
Kod wczesnego dostępu udostępnił polski wydawca, Cenega.
Dodaj komentarz