NHL od połowy miesiąca prezentuje zmagania najlepszych drużyn ligi. Czy EA Sports również ma się czym pochwalić?
NHL to zdecydowanie moja ulubiona seria gier sportowych. Tak właściwie, jest to jedyny cykl sportówek, które lubię – zarówno w przypadku gier konsolowych, jak i meczy na żywo. W połowie miesiąca wystartował kolejny sezon rozgrywek, w których kibicuję Montreal Canadiens. W okolicy rozpoczęcia się sezonu ukazała się również nowa odsłona hokeja na lodzie od EA Sports. Kolejnego roku mogę więc sprawdzić, czy warto kupić tę grę. Może jednak lepiej zostać przy dwudziestce dwójce, której recenzję znajdziecie tutaj? Cóż, odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Przyjrzyjmy się wobec tego oczekiwaniom i temu, co faktycznie trafiło do 23-ki. Oto moja opinia na temat NHL 23.
Be a Pro
W trybie Be a Pro swoją – nomen omen – karierę rozpoczynamy oczywiście od stworzenia własnego zawodnika. Podobnie jak w przypadku 22-ki zadecydujemy o szeregu ustawień wyglądu. Wpłyniemy więc na długość zarostu standardowego oraz podczas play-offów, a także dostosujemy animacje poruszania się, wagę, zwrotność i szereg innych parametrów. Tłum niestety nadal wygląda bardzo słabo. Największą zmorą Be a Pro były dla mnie zawsze drętwe dialogi i mało emocjonujące wyzwania mediów, czy trenera. Niestety mamy powtórkę z rozrywki i nie jestem w stanie znaleźć żadnych różnic między tegorocznym Be a Pro, a tym z NHL 22.
Mało tego, nawet trener to zwykły model wygenerowany komputerowo, który nijak ma się do realnego wyglądu trenera z danej drużyny ligi. Rozmowy z dziennikarzami prezentują się niesamowicie sztucznie. Szkoda, wielka szkoda. Na plus należy natomiast zaliczyć możliwość wybrania zawodnika, któremu chcemy podać Puchar Stanley’a po wygraniu sezonu. To drobna modyfikacja, która sprawia, że animacje kończące sezon są chociaż trochę bardziej interaktywne.
Tworzenie własnego stylu
Pewne nowości dotknęły na szczęście trybu tworzenia własnej drużyny. Możemy tu oczywiście, jak poprzednio, zadecydować o wyglądzie naszego zawodnika. Wybudujemy również własne lodowiska, gdzie zadecydujemy o ich wyglądzie. Bandy, trybuny, pleksa, dźwięk syreny – wszystko to jest do dostosowania. Postanowiono też dodać kilka nowinek. Jedną z nich jest możliwość ustalenia koloru dla świetlnej pałki trzymanej przez publiczność. Wybierzemy również, co rzucają kibice po hat-tricku. Zamiast standardowych czapek mogą to być chociażby gumowi kosmici, czy… misie. Sama obecność wizualnej sygnalizacji hat-tricka jest zmianą na plus względem poprzedniej odsłony. Za zaletę należy więc poczytać również możliwość ustalenia rzucanych obiektów. To na pewno plusy, aczkolwiek sam tryb nie doczekał się większych zmian i ponownie widać, że EA Sports poszło na łatwiznę w tegorocznym wydaniu hokeja.
Franchise Mode w NHL 23
Jedne z największych zmian spotkały Franchise Mode. Pisałem o nich już oczywiście w odpowiednim newsie, do którego zabierze Was ten odnośnik. Dla przypomnienia, możemy teraz ustawić spersonalizowany tryb Franchise. Wpłyniemy w nim między innymi na maksymalne zarobki, czy liczbę drużyn w lidze. Oczywiście po przekroczeniu 32 – tyle zespołów gra w National Hockey League – brakujące zostaną uzupełnione drużynami z KHF lub pomniejszych lig. Nie ukrywam, że nigdy nie byłem fanem tego trybu i nie zmieniło się to w tym roku. Należy jednak docenić EA Sports za możliwość dostosowania parametrów.
Hockey Ultimate Team (HUT)
HUT to dla mnie niezaprzeczalnie ulubiony tryb. Spędziłem w nim większość z moich 300 godzin, jakie pokazuje konsola na liczniku przy NHL 22. Moją przygodę z ubiegłoroczną odsłoną – nie wydając na karty ani grosza – zakończyłem z sumaryczną mocą zawodników na poziomie 96. W związku z tym, co było oczywiście do przewidzenia, początki w Hockey Ultimate Team w 23-ce są zdecydowanie trudniejsze. Mamy bowiem do dyspozycji na ogół zawodników o poziomach nieprzekraczających 82, 83. W tegorocznej części trudniej jest trafić na pożądaną przez nas kartę, czy też zawodnika. Powód jest bardzo prosty. W NHL 23 występują również żeńskie zawodniczki, które możemy mieszać z męskimi. Nietrudno wobec tego obliczyć, że prawdopodobieństwo trafienia na ulubionego zawodnika jest zdecydowanie niższe niż w 22-ce. Alternatywnie możemy ich oczywiście spróbować kupić na rynku, ale ja jednak preferuję korzystanie z pakietów kart. Tak na dobrą sprawę w 22-ce wchodziłem na rynek tylko wtedy, kiedy było to wymagane w zadaniach dziennych lub tygodniowych i nie zmieniło się to w najnowszej odsłonie.
Oczywiście nadal możemy zamieniać swoich zawodników i ich skrzydła bez żadnych konsekwencji. Muszą za to pozostać na odpowiedniej pozycji – bramkarz będzie więc zawsze bramkarzem, obrońca obrońcą, a napastnik napastnikiem. Jest to dla mnie logiczne i nie mam z tym żadnego problemu. Zdobywane karty możemy pakować również w zestawy, które następnie wymieniamy na całe pakiety, co zdecydowanie warto robić. Jeśli graliście w ubiegłoroczne HUT, nie znajdziecie w tym roku niemal żadnych zmian oprócz różnic wizualnych. Szkoda, że nie rozwinięto również tego aspektu.
Animacje i nowości w NHL 23
Jedną z nowości, które wydawały się mi najbardziej obiecujące przed premierą recenzowanej odsłony było tak zwane last chance puck movement. Niekiedy podczas padania na taflę możemy próbować wybić krążek poza naszą strefę lub dobić go, próbując zdobyć gola. Wygląda to świetnie, choć nieczęsto miałem okazję, aby skorzystać z tego ruchu. Twórcy zapowiadali też poprawioną sztuczną inteligencję oraz animacje bramkarzy i rzeczywiście wywiązali się ze złożonych obietnic. Sprawia to, że rozgrywka w NHL 23 jest zdecydowanie bardziej wymagająca niż w ubiegłorocznej odsłonie. Bramkarz broni rewelacyjnie i widać, że ktoś spędził wiele godzin nad zaprojektowaniem przekonujących, a zarazem wiarygodnych animacji. Czapki z głów.
A propos czapek… Możemy, jak wspomniałem w przypadku World of CHEL, dostosować przedmioty, które publiczność rzuca na lód po hat-tricku. Super, że w końcu hat-trick ma swoje odzwierciedlenie na stadionach i nie jest tylko pustym komentarzem wygłoszonym przez komentatora. Bardzo podoba mi się też to, że przy mocnym uderzeniu bramka może zostać przesunięta! Zdecydowanie zwiększa to realizm meczów.
Z radością przywitałem to, czego brakowało mi w 22-ce. Teraz wreszcie widać powtórki akcji, które doprowadziły do kar. W poprzedniej odsłonie po karze musiałem korzystać z szybkiej powtórki i śledzić akcje, abym dowiedział się, jak wyglądało przewinienie. Teraz odpowiedni skrót jest odtwarzany automatycznie po ukaraniu zawodnika. Ta pozornie mało znacząca animacje jest w rzeczywistości dla mnie wielce wyczekiwanym rozwiązaniem. Brawo, EA Sports! Tego potrzebowałem! Szkoda jednocześnie, że żeńskie zawodniczki nie są karane za granie ciałem. Wprowadza to spory dysonans względem prawdziwych rozgrywek. Nadal nie zbijemy też pleksi – ani uderzając w nią ciałem, ani strzelając w nią krążkiem. Rozwinięto natomiast wyświetlanie informacji poprzez rozszerzoną rzeczywistość. Często podczas walki o krążek zobaczymy tablicę, dostarczającą informacji, kto zdobył ile goli, kto przoduje w asystach itp. – AR podobało mi się już w NHL 22 i dobrze, że jest jeszcze szerzej wykorzystane w 23-ce.
Rozgrywka i sterowanie
Ponownie możemy wybrać jeden z trzech układów sterowania. Ja, przyzwyczajony po ubiegłorocznej odsłonie, postawiłem na wariant hybrydowy. Dzięki temu jeden z podstawowych ruchów, poke check, miałem przypisany do R1, natomiast pod kwadratem był snap shot. Kółko podczas posiadania krążka to slap shot, natomiast bez krążka służy do body checkingu. Oczywiście musimy uważać, aby nie przeszarżować i nie dostać kary za szarżę, boarding albo, w najgorszym przypadku, wykluczenie z gry. Bardzo spodobało mi się to, że tym razem możemy wygodnie zmienić formacje i zachowanie naszych zawodników. Niekiedy podczas walki o krążek będziemy mogli nacisnąć przycisk na krzyżaku, aby komputerowi zawodnicy stawiali na ofensywę lub defensywę.
Natomiast pod koniec meczu możemy szybko zadecydować o posłaniu naszego bramkarza na ławkę, zamiast niego korzystając z dodatkowego obrońcy. Ja nie korzystałem z tego ruchu po sprawdzeniu tego jak działa, ale z pewnością wiele osób doceni możliwość wygodnego zrezygnowania z bramkarza. Mam jednocześnie małe zastrzeżenia do SI – komputer stanowczo za często ma celność podań między 95%, a 100%. Mam nadzieję, że przyszłe aktualizacje rozgrywki wpłyną na ten parametr.
Grafika i udźwiękowienie NHL 23
Silnik graficzny Frostbite pokazał swoje pazury już w ubiegłorocznej odsłonie. Poprawa wizualna między 21-ką, a 22-ką była kolosalna. W przypadku najnowszej części hokeja na lodzie od EA Sports mam wrażenie, że mamy do czynienia z takim samym poziomem oprawy graficznej. Nie oznacza to bynajmniej, że to brzydka gra. Co to, to nie, NHL 23 wygląda świetnie. Nie ma już jednak takiego efektu wow jak w minionym roku. Na plus należy oczywiście zaliczyć możliwość wyboru lustrzanych wizjerów w trybach Be a Pro oraz World of CHEL. Jest to element, na który można było przeczytać sporo utęsknionych komentarzy graczy i EA Sports spełnia teraz ich życzenie. Udźwiękowienie, podobnie jak w minionym roku, jest na bardzo wysokim poziomie. Na plus zapisują dodatkowo zdecydowanie lepszą muzykę, która przygrywa nam podczas przeglądania menu. Takie na przykład Carolina Reaper momentalnie trafiło na moją listę na Spotify.
Nie można też zapomnieć o odgrywaniu fragmentów hymnów podczas rozgrywek – wpływa to oczywiście korzystnie na immersję i należy za to docenić twórców. Szkoda jednocześnie, że modele twarzy zawodników rzadko kiedy przypominają ich realne wizerunki. Nick Suzuki, Cole Caufield czy Juraj Slafkovsky to tylko kilka przykładów.
Podsumowanie
NHL 23 jest produkcją, przy której bardzo przyjemnie spędziłem kilkadziesiąt godzin. Nowe animacje i zachowania bramkarza bardzo korzystnie wpływają na rozgrywkę. Jednocześnie brak tu zmian w trybach gry, co sprawia, że zakup tego tytułu w premierowej cenie mogę polecić jedynie największym fanom hokeja. Jasne, fajnie jest widzieć odpowiednie animacje podczas hat-tricków, czy kamery ukazujące przewinienia. Na uwagę zasługuje też ogromna poprawa jakości działania bramkarzy, przez co wbicie gola na wyższych poziomach jest w końcu pewnym wyzwaniem. Miło zaskoczyło mnie też, wreszcie, ukazywanie akcji doprowadzających do przyznania kary. Czy jednak warte jest to około 250 złotych? Moim zdaniem nie i najlepiej zrobicie, czekając na sporą przecenę gry. Ostateczną decyzję podejmiecie oczywiście Wy. Dajcie nam znać, co sądzicie o tegorocznej części. Ja uważam, że zmiany mogłyby być wprowadzone jako aktualizacja do NHL 22 – nawet płatna. Niestety postanowiono wydać NHL 22 z ulepszeniami jako pełnowartościowe NHL 23. Nie tędy droga. Tym bardziej, że nadal występują rozłączenia z serwerami EA podczas gry sieciowej.
To bez wątpienia przyjemna gra, aczkolwiek niewarta pełnej ceny. Jeśli nie graliście w poprzednie dwie odsłony, to jak najbardziej można od razu kupić tę. Nie widzę jednak sensu zakupu, jeśli macie w swoich kolekcjach również 22-kę. Ostateczną decyzję podejmiecie oczywiście Wy. Dajcie nam znać, jak ona brzmi. Ja na pewno będę grał głównie w 23-kę, ale tylko ze względu na nowe cele w HUT do odblokowania i świetną grę bramkarza. Nie stracicie jednakże wiele, odpuszczając sobie NHL 23. Szkoda – potencjał na podstawie materiałów promocyjnych był spory. Wykonanie pozostawia natomiast nieco do życzenia. Mam nadzieję, że 24-ka okaże się lepsza. Życzę tego zarówno nam, graczom, jak i studiu.
Kod recenzencki zapewniło EA Sports.
Dodaj komentarz