Saints Row już jutro ukaże się na konsolach poprzedniej i nowej generacji. Czy warto zainteresować się tym dziełem studia Volition?
Saints Row, seria zapoczątkowana niemal 20 lat temu, w 2006 roku, wkrótce dostanie nową odsłonę. Zgodnie z zapowiedziami powinna być ona przystępna również dla osób niezaznajomionych z poprzednimi przygodami Świętych. Jak bowiem na pewno pamiętacie, stanowi ona restart cyklu, o czym pisałem przy okazji odpowiedniego newsa. Przejdziecie do niego z niniejszego odnośnika. Czy istotnie każdy może sięgnąć po tę grę? Nie będę owijał w bawełnę – nie tylko każdy może, ale i powinien mieć w swojej bibliotece tę produkcję! Z dalszej części tekstu dowiecie się, dlaczego tak uważam. Najpierw zajmijmy się oczywiście opowieścią.
Fabuła w Saints Row




Nie będę ukrywał, że opowieść w serii od Volition nigdy nie była w moich oczach czymś wybitnym. Początkowe zainteresowanie nowymi postaciami i ich losami zawsze szybko traciło na swojej sile. To nie fabuła była czymś, co przyciągało mnie do perypetii Świętych. Jakie było wobec tego moje zdziwienie, kiedy się na czymś złapałem. Okazało się bowiem, że opowieść w nowej części Saints Row naprawdę wciąga! Ogromna w tym oczywiście zasługa wykreowanych postaci niezależnych. Mamy tu więc Kevina, chcącego łączyć swoje zamiłowanie do braku koszulek z pasją do gotowania i uczestniczenia w życiu gangu. Jest też zawadiacka Neenah, która wydaje się mieć największe jaja spośród całej naszej paczki. Nie można również zapomnieć o kolejnej postaci. Jest to strachliwy Eli, który będzie musiał przezwyciężyć swoje obawy, wspomagając nas w drodze do celu. Tym jest oczywiście stworzenie swojego przestępczego imperium.
Nie będzie to bynajmniej proste, a opowieść zaczyna się od zdecydowanie mniejszych aspiracji. Bardzo podobało mi się oglądanie, jak od prostego życia z dnia na dzień, starając się związać koniec z końcem, wchodziłem w posiadanie coraz to lepszego wyposażenia oraz stawałem się bardziej rozpoznawalnym gangsterem. Historia jest jednocześnie względnie realistyczna, o ile można tak określić cokolwiek związanego z Saints Row. Niżej możecie obejrzeć fabularny zwiastun gry, naturalnie pozbawiony spoilerów.
Początki w Santo Ileso – tworzenie swojego Szefa




Jak zapewne wiecie, Saints Row to cykl, który od wielu lat pozwala nam tworzyć swoją postać. Nie inaczej jest oczywiście w przypadku nowej odsłony. Należy jednocześnie przyznać, że w tegorocznej części mamy do czynienia z najbardziej rozbudowanym kreatorem bohatera z całej serii. Zadecydować możemy nie tylko o kształcie głowy, wysokości czoła, czy na przykład… długości przyrodzenia albo rozmiarze piersi. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasz Szef miał protezę nogi lub ręki.




Oczywiście, jak można się łatwo domyśleć, występują one w wielu wariantach stylistycznych i kolorystycznych. Istnieje również możliwość zaimportowania swojego bohatera utworzonego w Boss Factory, O tej aplikacji pisałem już jakiś czas temu, a do właściwego newsa zabierze Was ten odnośnik. Dzięki Boss Factory udostępnimy również innym graczom swoją postać lub pobierzemy bohaterów stworzonych przez inne osoby. Mogę Was zapewnić, że gracze ceniący personalizację wyglądu znajdą w Saints Row mnóstwo powodów do spędzenia czasu z tą grą. Tym bardziej, że możliwości personalizacyjne ubioru są niemal nieograniczone. Możemy zadecydować o kolorach kilku elementów danej części stroju i bynajmniej nie muszą to być te same kolory. Warto również zaznaczyć, że w recenzowanej grze stroje mają warstwy. Oznacza to, że możemy założyć – choć nie musimy – bieliznę, spodnie, podkoszulek, koszulę oraz kurtkę. Pamiętając, że decydujemy przy tym o wielu kolorach elementów, otrzymujemy potencjalnie niepowtarzalnych Szefów. Moim ulubionym wariantem stylu były zawinięte buty (na równi z tymi z opakowań po chusteczkach do nosa), czapka z pudełka po pizzy, wielokolorowa marynarka, fioletowo-zielone spodnie i okulary symulujące zeza rozbieżnego… Zresztą zobaczcie sami. Mógłbym do tego również założyć kolczyki, ale to byłaby już wiocha 😉

Żółte Ferrari? Czemu nie!




Jeśli sądziliście, że na dostosowaniu wyglądu naszego Szefa kończy się personalizacja, to cóż… Byliście w błędzie – i to ogromnym! Nie będziecie bowiem długo grali, a okaże się, że wpłyniemy również na wygląd broni oraz naszych samochodów. Tak samo jak w przypadku strojów, tak i tutaj możemy wybrać kolor z pełnej palety RGB. Decydujemy bynajmniej nie tylko o jednej barwie, ale o kolorze każdego widocznego elementu. Nie ma przeszkód, aby wybrać osobno kolor podświetlania podwozia, dachu, kołpaków i karoserii. Dodatkowo możemy postawić na różnego rodzaju i kształtu naklejki, zadecydować o stopniu połysku, a nawet o wieku pojazdu. Krótko mówiąc, wybieramy w ten sposób ile rdzy ma być widoczne.
Dodajmy jeszcze do tego możliwość montowania alternatywnych dachów czy spoilerów i zmieniania rozmiaru opon, a otrzymamy grę, która właściwie stoi personalizacją i wyznacza nowe standardy dla całej branży. Tym bardziej, że samochody mają jeszcze dodatkowe wyzwania do wykonania. Odblokują nam ode specjalne umiejętności aktywowane przyciskiem L1. Mnie najbardziej spodobały się wysuwane z kołpaków ostrza.
Broń (nie)konwencjonalna w Saints Row




Jako że Saints Row to gra akcji, nie może w niej oczywiście brakować broni. Na pewno nie zawiedziecie się dostępnym arsenałem. Czego tu nie ma… Znajdziemy tu mnóstwo broni palnej. Począwszy od pistoletów (standardowych oraz wariantu… LARP-owego), po pistolety maszynowe, kusze, karabiny szturmowe i snajperskie, na młotach, CKM-ach i wyrzutniach rakiet kończąc. Na pewno znajdziecie swoje ulubione bronie i jestem przekonany, że nie będziecie musieli szukać swojego faworyta na siłę.
Oczywiście broń, tak samo jak pojazdy, ma swoje wyzwania, odblokowujące poprawki jej wydajności. Może to być zabicie określonej liczby przeciwników ostatnim pociskiem z magazynka, załatwienie oponentów strzałami w głowę, czy nawet jeżdżąc na dachu samochodu. Nie powinna Was też zaskoczyć możliwość dostosowania wyglądu naszego wyposażenia. Tak samo jak w przypadku samochodów, tak i w broniach możemy wybrać kolory poszczególnych elementów, tworząc wybijające się w tle warianty. Decydujemy również o ich metaliczności i nakładamy opcjonalne naklejki. Niżej możecie zobaczyć przykład dostosowanych wizualnie broni.




Rozgrywka w Saints Row
Jeśli nie wiecie, czym jest recenzowana produkcja, to już spieszę z odpowiedzią. Saints Row to, w najogólniejszym skrócie, coś na kształt GTA bez hamulców. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych cech serii od Volition jest niezaprzeczalnie humor. Cykl ten zawsze odznaczał się sporym dystansem do siebie i absurdalnymi, komicznymi sytuacjami. Mimo że tegoroczna część to restart serii, to sama rozgrywka nie zmieniła swych podstaw. Nadal będziemy więc brali udział w szalonych akcjach. Jak inaczej można bowiem nazwać strzelanie do przeciwników, leżąc na dachu jadącego samochodu? To bynajmniej nie jedyny przejaw wspomnianego absurdu. Będziemy też specjalnie wpadali pod pojazdy, aby wyłudzać odszkodowania (zabieg ten znany jest już z poprzednich odsłon). Porwiemy samochód za pomocą przyczepionego do helikoptera magnesu i przelecimy się między wieżowcami. Wykradniemy metalowy posąg kaktusa, który następnie postawimy w swojej kryjówce.

Będziemy również wywozili toksyczne odpady pochodzące od potentatów, aby nie byli oni skojarzeni z efektami ubocznymi swej działalności. Uśmiech bardzo często pojawiał się na mojej twarzy podczas grania w Saints Row, nie brakowało też salw śmiechu. Chociażby z tego powodu warto rozważyć zakup recenzowanej gry. Jeśli jednak to dla Was za mało, to dalej analizujmy nowe przygody Świętych.
Świat gry




Miejscem akcji w nowej odsłonie jest fikcyjne miasto Santo Ileso. Na pierwszy rzut oka może się ono kojarzyć z Teksasem. Wiele miejsc nawiązuje bowiem do charakterystycznego amerykańskiego stylu i maniery. Znajdziemy również sporo pustynnych obszarów, po których przyjdzie nam się poruszać. Bynajmniej nie oznacza to, że zwolennicy zurbanizowanych stref nie znajdą dla siebie niczego w Saints Row. Umieszczono w nim bowiem sporo dzielnic i nietrudno znaleźć sobie coś do robienia w mieście. Pomijając czekające na nas misje główne i poboczne, nawet eksploracja przynosi pełno okazji do zboczenia z trasy. Są to między innymi złote śmietniki (w których możemy znaleźć pieniądze, ale też punkty doświadczenia oraz fragmenty złotych pojazdów). Poza tym na odkrycie czeka wiele sklepów z odzieżą oraz z bronią.




Znajdziemy również stacje meteorologiczne, po wykorzystaniu których możemy momentalnie wzbić się w powietrze. Teraz wystarczy aktywować wingsuit i już możemy śmigać po Santo Ileso. Mało tego, zachodząc odpowiednio daleko w fabule, odblokujemy możliwość zyskiwania wysokości… po odbiciu się od przechodniów na ulicy. Ostrzegałem – absurd goni absurd i absurdem pogania.
Grafika i strona techniczna




Opisując ten akapit, nie może się obyć bez skupienia się na dostępnych opcjach graficznych. Konsole nowej generacji przyzwyczaiły nas do tego, że mamy pewien wpływ na to, jak wygląda i działa gra. Nie inaczej jest w przypadku Saints Row. Możemy więc postawić na to, co preferujemy – tekstury w rozdzielczości 4K w 30 klatkach, czy może 1440p w 60 klatkach na sekundę? Ja zdecydowanie jestem zwolennikiem płynniejszej rozgrywki, toteż większość gry przeszedłem w 60 FPS. Wracając do samej jakości oprawy graficznej, to na pewno jest to najładniejsze Saints Row.




Święci jeszcze nigdy nie wyglądali tak dobrze, a gra światłem i cieniem nierzadko sprawia, że możemy być oczarowani grafiką. Jechanie ku zachodzącemu słońcu z naszymi końmi mechanicznymi to widok, do którego jeszcze razy z pewnością będę wracał z przyjemnością. Zwłaszcza, że przyjemność tę możemy dzielić z jednym znajomym. Gra obsługuje bowiem sieciowy tryb współpracy, działający w ramach konsol jednego producenta między nową i poprzednią generacją. Jako że nie było jeszcze premiery, nie mogłem niestety zagrać ze swoim znajomym. Pewien czas po dacie wydania gry zaktualizuję ten wpis o jakość i szybkość dobierania partnerów do wspólnej rozgrywki. Pamiętajcie więc, aby jeszcze do nas zajrzeć, jeśli jesteście ciekawi trybu współpracy.
Udźwiękowienie Saints Row




Jest to element, którego mam największe trudności z oceną. O ile bowiem same pojazdy i postaci brzmią bardzo dobrze i nie mam się do czego przyczepić, o tyle dobór muzyki do stacji radiowych jest dość dyskusyjny. Okazało się szybko, że odpowiednia aplikacja w smartfonie mojego Szefa pozbawiona jest – w moim przekonaniu – prawdziwych hitów. Szkoda, że nie dodano opcji skorzystania z własnej listy zaimportowanej ze Spotify’a. Zamiast tego przełączałem się najczęściej między trzema stacjami. Koncentrowały się one na muzyce metalowej, rocku oraz country. Pełną listę stacji radiowych wraz z ich repertuarem znajdziecie oczywiście pod tym adresem.
Ułatwienia dostępu



Studiu Volition zdecydowanie należą się ogromne słowa uznania za to, co udało się mu zrobić w kwestii dostosowania interfejsu. Zapewniło bowiem możliwość nie tylko dostosowania widocznych na ekranie informacji, ale też na zastosowanie różnego rodzaju filtrów obrazu, mających pomóc z naszymi ograniczeniami. Ustalimy również, jak ma wyglądać (o ile w ogóle) przyciąganie celownika do przeciwników, czy w jaki sposób będziemy zdobywali nowe wyposażenie. Możemy też całkowicie zmodyfikować sterowanie, co nie występuje w wielu grach konsolowych. Mało tego – zadecydujemy ile pieniędzy wypada z pokonanych przeciwników, ustawimy ich agresję, a nawet ile amunicji zapewnią nam jej paczki oraz ile strzałów należy oddać, aby zabić oponenta. Fanów zdobywania trofeów już uspokajam – nie ma żadnego pucharka związanego z określonym poziomem trudności.
Podsumowanie




Saints Row to gra, na którą bardzo czekałem. Po spędzeniu z nią kilkudziesięciu godzin mogę stwierdzić, że zdecydowanie było warto jej wyczekiwać. Na pewno nie jest to idealna produkcja i ma nieco wad. Kilka razy po załadowaniu etapu nie mogłem korzystać z broni – część przycisków na padzie nie działała. Na ogół pomagało jednak wybranie w menu opcji ponownego rozpoczęcia misji od punktu kontrolnego. Z pewnością zostanie to naprawione niedługo po premierze. Na pewno nowe przygody Świętych to najlepsza odsłona z niemal dwudziestoletniej serii. Jeśli lubiliście poprzednie części, to zakochacie się w Santo Ileso. Takiej gry brakowało na rynku. To fantastyczna produkcja, do której na pewno nieraz będę wracał. Zwłaszcza, że można w nią zagrać ze znajomym, co zamierzam zrobić.
Grę do recenzji dostarczył polski wydawca, Plaion.
Dodaj komentarz