Sherlock Holmes ponownie bierze się za rozwiązywanie zagadek. Tym razem jego przygody mają dość osobisty charakter. Czy to dobrze?
Sherlock Holmes to z całkowitą pewnością jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci. Ma ona oczywiście swój początek w serii książek, aczkolwiek to nie jedyne miejsce, w którym pojawił się ten detektyw. Otrzymał on bowiem mnóstwo filmów, seriali, a nawet gier. Niektóre z nich – jak na przykład Sherlock Holmes: The Devil’s Daughter – były całkiem przyzwoite. Bynajmniej nie przywołuję tego tytułu bezcelowo. Był on dodawany do tegorocznych perypetii Sherlocka jeśli zamówiliście je przedpremierowo. Zostawmy jednak teraz wspomnianą odsłonę sprzed kilku lat i przejdźmy do analizy Chapter One. Przyjrzyjmy się kilku aspektom gry i odpowiedzmy sobie na pytanie: czy warto dodać ją do swojej biblioteki? Zapraszam do recenzji. Na pierwszy ogień idzie…
Fabuła
Sherlock Holmes: Chapter One pozwala nam poznać początki słynnego detektywa – stąd taki podtytuł. Nasz bohater przybywa na wyspę Cordona w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące go pytania. Jego matka zginęła w tajemniczych okolicznościach i rozwikłanie zagadki jej śmierci jest główną motywacją dla Sherlocka. W żadnym przypadku nie oznacza to, że nie podejmie się wyjaśniania zbrodni trapiących mieszkańców wspomnianej wyspy. Mimo że sam wątek główny składa się z 5 misji, a ukończenie każdej z nich powinno zająć około 2 godzin, bynajmniej nie mamy do czynienia z krótką grą.
Dzieje się tak za sprawą wspomnianych opcjonalnych spraw. Nierzadko są one tak rozbudowane jak podstawowe zadania (o czym więcej później) i mogą nas zatrzymać przed konsolą przez dodatkowe co najmniej kilkanaście godzin. Warto jeszcze zaznaczyć, że nasze decyzje nigdy nie zamkną przed nami drogi do ukończenia gry. Nie ma tu jednej słusznej drogi do zwycięstwa i nawet niewłaściwe wyjaśnienie problemu nie blokuje rozgrywki. Musimy się natomiast liczyć z konsekwencjami swoich działań i ewentualną zmianą nastawienia do naszej osoby.
Na starych śmieciach
Niezwykle istotną częścią każdej gry jest dla mnie rozgrywka. Nie inaczej jest w przypadku Sherlock Holmes: Chapter One. Muszę przyznać, że studio Frogwares postawiło na dość archaiczne rozwiązania, aczkolwiek bynajmniej nie stanowią one wady produkcji – wręcz przeciwnie. Już tłumaczę, o co mi chodzi. Najnowsze dzieło ukraińskiego dewelopera jest bowiem zgodne ze standardem, do jakiego przyzwyczaiły mnie jego poprzednie dokonania. Jeśli graliście w takie tytuły jak wspomniane wcześniej The Devil’s Daughter czy The Sinking City, to z pewnością dostrzeżecie pewne podobieństwa.
Począwszy od widoku kamery i stopnia zbliżenia na naszą postać, po układ ekranów samouczka, na przystępności sterowania kończąc, widać, że produkcje te pochodzą od jednego studia. Ci z Was, którzy grali w poprzednie dokonania Ukraińczyków momentalnie poczują się jak u siebie. Nie znaczy to oczywiście, że nie wprowadzono żadnych nowości. Dotyczą one jednak głównie strony wizualnej, co przedstawię później. Natomiast w poniższym akapicie pozwolę sobie skupić się na właściwej rozgrywce i jej poszczególnych elementach w recenzowanym tytule.
Wycieczka po Cordonie w Sherlock Holmes: Chapter One
Eksploracja od dawna ma ogromne znaczenie w grach tworzonych przez Frogwares. Nie inaczej jest w przypadku najnowszych przygód Sherlocka Holmesa. Cordona może i nie jest największym światem, z jakim mieliśmy do czynienia i bynajmniej nie może startować do tytułów tworzonych przez Ubisoft czy Rockstar – to zdecydowanie nie ten kaliber gry. Cordonę tworzy zaledwie kilka dzielnic, ale nie można im odmówić różnorodności. Mamy więc podmorskie obszary, w których możemy udać się na plażę i odwiedzić stare ruiny. Jest też Old City, stanowiące istny tygiel kulturowy – miesza się w nim wiele orientalnych narodowości, a sam styl wizualny dzielnicy nawiązuje do Bliskiego Wschodu.
Nie może oczywiście zabraknąć bazaru, aczkolwiek do zakupów jeszcze przejdziemy. Oprócz Old City znajdziemy dzielnicę marynarzy, w której możemy udać się do stoczni i klubu żeglarskiego. Jest też zachwycająca przepychem główna część wyspy, gdzie znajdziemy między innymi ratusz i posterunek policji. Oprócz tego w ramach prowadzonych śledztw dostaniemy się na elitarny bal, weźmiemy udział w wykopaliskach archeologicznych, czy chociażby odwiedzimy galerię sztuki. Zróżnicowanie lokacji jest jedną z największych zalet Sherlock Holmes: Chapter One. Z pewnością będziecie pod ogromnym wrażeniem ogromu pracy, które twórcy włożyli w odpowiednie zaprojektowanie lokacji.
Renowacja posiadłości
W tegorocznych przygodach Holmesa stosunkowo szybko zyskamy dostęp do rodowej posiadłości – Stonewood Manor. Jej kolejne pomieszczenia odblokują się w miarę postępu fabularnego, aczkolwiek tu nie kończy się nasza możliwość wpływania na wygląd rezydencji. Chcąc przywrócić jej dawną świetność, będziemy musieli kupić ponad 20 mebli. Nie od razu będziemy mogli zdobyć je wszystkie i tu również progres w głównej kampanii stanowić warunek odblokowania danego mebla. Warto więc co jakiś czas zaglądać do sklepikarzy oferujących elementy dekoracyjne. Będziemy mogli kupić od nich naszą szafę, posąg do umieszczenia w ogrodzie, krzesło czy żyrandol.
Można się przyczepić do tego, że elementy te po wykupieniu są automatycznie ustawiane w odpowiednich miejscach i nie możemy całkowicie przearanżować wyglądu rezydencji. Ma to jednak uzasadnienie fabularne – pozwala to Holmesowi przypomnieć sobie wyparte z pamięci wspomnienia. Naturalnie nie ma obowiązku rozwijania swojej posiadłości. Ja jednak bardzo chętnie kupowałem nowe meble i obrazy, kiedy tylko była taka możliwość. Lubię widzieć pewien progres w lokum, które do mnie należy.
Szata zdobi człowieka
Sherlock Holmes to postać, która nigdy nie stroiła od przebieranek. Studio Frogwares zdaje sobie z tego sprawę, wobec czego w recenzowanej odsłonie możemy wejść w posiadanie wielu elementów ubioru i makijażu. Nie tylko pozwalają one zmienić wygląd naszego bohatera (dodając na przykład zarost czy charakterystyczne nakrycie głowy). Mają również zdecydowanie ważniejsze znaczenie. Nierzadko będziemy musieli odpowiednio się przebrać, by nasz rozmówca w ogóle chciał wejść z nami w dyskusję. Dzięki temu dostaniemy się na przykład do domu artysty albo przekonamy kierownika budowy o tym, że nadajemy się do pracy. Wszystkie elementy przebrania możemy oczywiście kupić za zdobywaną podczas gry za walki oraz rozwiązywanie spraw walutę.
Ja jednak wolałem gromadzić pieniądze, by wydawać je następnie na obrazy i meble. Często odpowiednie przebranie jest wymagane, by pójść dalej z fabułą. Na szczęście w takim przypadku możemy je wypożyczyć (i korzystać z niego dopóki nie zdecydujemy się na zmianę stroju). Niekiedy też dostaniemy wymagany strój. To bardzo dobre rozwiązanie i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Pozwoliło mi też dostosować wygląd mojego bohatera, dzięki czemu poruszałem się postacią, jaką możecie zobaczyć na większości zrzutów z niniejszej recenzji.
Rozpoznanie w Sherlock Holmes: Chapter One
Oczywiście grając w produkcję poświęconą Sherlockowi Holmesowi, nie może obyć się bez śledztw. Ich tematyka dotyczy nierzadko prześladowań na tle rasowym, ale nie stroni też od przemocy seksualnej, polityki czy, naturalnie, morderstw. Pierwszym krokiem, jaki wykonujemy po podjęciu się rozwiązania danej zagadki kryminalnej jest na ogół rozpoznanie miejsca zbrodni. Chodzimy więc po danym obszarze i wchodzimy w interakcje z dostępnymi dowodami lub poszlakami. Holmes to niewątpliwy mistrz dedukcji. Studio Frogwares nie omieszkało więc przedstawić tego w swojej grze.
Bardzo często dokładne oglądanie przedmiotów na miejscu zbrodni pozwala na wysnucie odpowiednich wniosków, aczkolwiek nie tu w mojej ocenie najbardziej widać wnikliwość tytułowej postaci. Często będziemy rozmawiali z wieloma bohaterami niezależnymi i będziemy mogli się im przyjrzeć. To właśnie te etapy były dla mnie jedną z najprzyjemniejszych składowych recenzowanej gry. I tak, możemy dostrzec na przykład różową farbę we włosach – przesłankę, według której nasz rozmówca jest malarzem. Natomiast brak jabłka Adama jednoznacznie dowiedzie, że dywagujemy z kobietą, a stan dłoni pokaże, że dana osoba pracuje fizycznie.
Rekonstrukcja wydarzeń
Gdy już odpowiednio wnikliwie zbadamy niezbędne ślady, będziemy mogli zrekonstruować wydarzenia. Aby tego dokonać, udajemy się do punktu początkowego wspomnienia, po czym nasikamy X na padzie DualSense. Następnie, tym razem już kierując poczynaniami Jona, wchodzimy w interakcje z poszczególnymi punktami zwrotnymi, starając się odtworzyć przebieg wydarzeń. Niestety nie zawsze jest on jasny od samego początku i niekiedy, chcąc dowiedzieć się, co dokładnie się stało, będziemy strzelali – może tym razem uda się ustawić odpowiednie zdarzenia w wymaganej kolejności?
Dobre śledztwo nie może się oczywiście obyć bez grzebania w historii. Udając się do redakcji lokalnej gazety, ratusza lub policji, możemy przeszukać archiwa w poszukiwaniu konkretnych informacji. Przypinając wcześniej odpowiedni materiał z naszej teczki do podręcznego dostępu, możemy szukać informacji o danej sytuacji. Dzięki temu poznamy na przykład adres pewnego przedsiębiorstwa lub dowiemy się, co dokładnie spotkało daną osobę. Niekiedy będziemy też musieli przeprowadzić analizę chemiczną jakichś substancji. Ujrzymy wtedy prostą grę logiczną, w której musimy ułożyć reakcje chemiczne i reagenty tak, by otrzymać oczekiwany rezultat. Jeśli jednak nie lubicie takich zadań, to nic straconego – naciśnięcie lewej gałki analogowej pozwoli Wam pominąć tę zagadkę bez żadnych konsekwencji.
Walki z przeciwnikami
Sherlock Holmes: Chapter One nie jest pozbawione sytuacji, w których jedynym rozwiązaniem będzie rozwiązanie siłowe. Co jakiś czas zostaniemy napadnięci przez gangi, wobec czego będziemy mogli tylko się bronić (o ucieczce możecie zapomnieć – nie przewidziano takiej możliwości). Nieodzowny będą wtedy nasz pistolet oraz tabakiera. Przytrzymując lewy spust, wejdziemy w tryb celowania oraz koncentracji (o ile mamy jej odpowiedni poziom). Zaznaczy on nam na niebiesko osłony przeciwnika. Musimy je zestrzelić, chcąc móc następnie go ogłuszyć lub zamroczyć z wykorzystaniem elementów środowiskowych. Natomiast na żółto zaznaczono elementy, dzięki którym otumanimy oponenta.
Możemy do tego wykorzystać na przykład worek z mąką, rozżarzony węgiel z podwieszonej lampy czy ciecz z beczki. Następnie wystarczy podbiec do zbira, po czym nacisnąć X, aby załączyła się minigra. Teraz, odpowiednio wychylając lewą gałkę analogową i naciskając jeden z głównych przycisków pada (kwadrat, kółko, trójkąt bądź krzyżyk) możemy ogłuszyć i aresztować przeciwnika. Możemy też zabić oponentów, strzelając odpowiednią ilość razy w ciało lub raz w głowę. O dziwo nie ma to poważnych konsekwencji. Jedynym następstwem jest brak odblokowania dodatkowego utrudnienia w przypadku kryjówek gangów rozsianych po dzielnicach Cordony.
Nowa generacja z Sherlock Holmes: Chapter One
Gra będzie w przyszłości dostępna również na konsolach PS4 oraz XONE, aczkolwiek póki co twórcy zdecydowali się skupić na wersji dedykowanej nowej generacji – PS5 i XSX|S. Pisałem o tym w odpowiednim newsie, a możecie do niego przejść za pomocą tego odnośnika. Sherlock miał działać na PlayStation 5 w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Co do pierwszego z zapewnień, nie mam żadnego zastrzeżenia. Obietnica została spełniona. Niestety nie udało się tego dokonać z płynnością na poziomie 60 klatek na sekundę. Na ogół podczas przemierzania zamkniętych pomieszczeń nie ma problemu i wtedy faktycznie można cieszyć się 60 FPS. Co jakiś czas jednak, zwiedzając Cordonę, nie sposób nie dostrzec spadku liczby klatek do około 30.
Najgorzej jest w przypadku Stonewood Manor – udając się na lewą stronę podwórza klatki potrafią spaść do około 20. To naprawdę zaskakujące – gra jest przecież pozbawiona wymagających efektów graficznych i moc konsoli nowej generacji nie została odpowiednio wykorzystana.
Tytuł obsługuje funkcje kontrolera DualSense. Efekty dotykowe pozwalają zorientować się, z której strony znajduje się istotne wspomnienie, natomiast adaptacyjny spust aktywuje się, kiedy robimy zdjęcie przenośnym aparatem fotograficznym Sherlocka. Nie bez znaczenia jest też wykorzystanie możliwości dysku SSD. Dzięki temu szybka podróż faktycznie jest szybka. Wczytanie nowej lokacji zajmuje zaledwie około 2 sekund! Gra obsługuje również Karty aktywności.
Polskawa wersja językowa
Sherlock Holmes: Chapter One ukazał się w polskiej wersji językowej. Wydawać by się mogło, że to dobrze i dzięki temu zrozumienie opowieści będzie łatwiejsze. Cóż… I tak i nie. Niezaprzeczalnym faktem jest to, że polska wersja z pewnością zachęci niektórych graczy do sięgnięcia po ten tytuł. Nie jestem jednak w stanie przejść obojętnie obok mnóstwa błędów, jakimi opatrzone jest tłumaczenie. Znajdziemy tu wszystko – zbyt częstą interpunkcję, literówki, powtórzenia. Do wyboru, do koloru. Kwiatki takie jak „znaleść”, „zmyzł” czy „mógł być wiedzieć” to tylko kilka przykładów niedopracowania polskiej wersji. Pomysł jest dobry, ale wykonanie niestety nie jest w stanie się obronić.
Grafika i udźwiękowienie w Sherlock Holmes: Chapter One
Grafika w recenzowanym tytule jest dość nierówna. O ile same modele postaci wyglądają świetnie i nierzadko zachwycają szczegółowością, o tyle nie można tego samego napisać o elementach otoczenia. Często z daleka prezentują się one całkiem nieźle. Wystarczy jednak podejść (lub aktywować przerywnik filmowy), by uderzyły nas po oczach rozmazane tekstury. Wyraźnie odstaje to zarówno od wspomnianych postaci, jak i przedmiotów, które oglądamy z bliska i obracamy w trakcie śledztwa. Udźwiękowienie jest natomiast bardzo dobre.
Przemierzając ulice Cordony, nierzadko natrafimy na muzyków grających na gitarach. Czasem włączą się też kompozycje zagrane na pianinie, które bardzo dobrze pasują do urokliwego, ciepłego klimatu większości dzielnic wyspy. Z kolei udając się do Old City, usłyszymy orientalne brzmienie oraz usłyszymy wypowiedzi niepozbawione akcentu. Muszę też pochwalić aktorów udzielających swoich głosów postaciom – brzmią one bardzo wiarygodnie.
Podsumowanie
Sherlock Holmes: Chapter One to dość nierówna produkcja i spore wyzwanie jeśli chodzi o ostateczną ocenę. Bez wątpienia to jedna z najlepszych gier studia Frogwares i warto poświęcić jej swój czas. Dajcie jej jednak trochę czasu – może twórcy zdołają opracować łatkę poprawiającą błędy tłumaczenia i obniżyć cenę swojego dzieła. Warto jeszcze zaznaczyć, że po przejściu głównej kampanii nie możemy wrócić do zwiedzania Cordony. Jeśli chcecie więc rozwiązać wszystkie sprawy, pamiętajcie by albo dokonać tego przed dokończeniem opowieści, albo by wykonać manualny zapis przed punktem bez powrotu.
Grę do recenzji dostarczyło Wire Tap Media.
Dodaj komentarz