Gust to studio podlegające pod KoeiTecmo, najbardziej inne z serii Atelier. Kiedy w 2017 roku ukazało się pierwsze Blue Reflection nic nie zapowiadało, że będzie to początek nowego cyklu. Dziś ma premierę Blue Reflection Second Light, czy warto poświęcić tej grze czas?
Świat w częściach
Na wstępie od razu zaznaczę, że znajomość pierwszego Blue Reflection w ogóle nie jest potrzebna, aby zasiąść do Secong Light. Studio postawiło na ekspansję serii poprzez premiery 3 różnych rzeczy, które skupiają się na historii z różnej perspektywy. Poza recenzowaną grą jest jeszcze Blue Reflection Ray – serial animowany i Blue Reflection Sun – gra mobilna. Ci, którzy grali w poprzednią część gry lub widzieli animacje zauważą dodatkowe smaczki w Second Light.
Co mogło pójść nie tak…
Recenzowany tytuł jest japońską grą RPG z główna bohaterką o imieniu Ao. Trafia do szkoły z której… nie może się wydostać. Przywitały ją 3 inne uczennice, które podobnie jak ona muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Na domiar złego każda z nich straciła swoje wspomnienia i jedyne czego są pewne to tylko swoje imiona i nazwiska. Między dziewczynami rozwija się przyjaźń i wspólnie zaczynają budować małą społeczność. Organizują sobie miejsce do spania, składniki do posiłków, a przy okazji poznają się coraz lepiej. Każda z nich posiada przy sobie telefon tylko z jedna aplikacją, która pozwala im się ze sobą komunikować na odległość.
Prawdziwa przygoda zaczyna się jednak w momencie, gdy w trakcie rozmowy pada hasło, które zmienia otoczenie dookoła szkoły. Do samowystarczalnej wyspy przyłącza się inny świat, który niezmiernie interesuje nasze bohaterki. Licealistki wybierają się na zwiady i odkrywają, że w tym dziwnym świecie mogą pozmieniać się w wojowniczki i bronić się przed agresywnymi demonami buszującymi po zastanym terenie. Znajdują również fragmenty utraconych wspomnień, a to wciąż nie koniec rewelacji. Razem z każdym odzyskanym fragmentem pamięci w szkole pojawia się nowa dziewczyna, której zagadkę też przecież trzeba rozwikłać. Czemu się tak dzieje, kim one właściwie są i czemu główna Ao zapoczątkowała tę lawinę? Tego dowiecie się już sami zapoznając się z tytułem.
Odwieczna walka
W kwestii historii wszystko zapowiada się dobrze, a jak z rozgrywką?
Walki z pomniejszymi demonami rozgrywane są w turach, choć poszczególne komendy są uzależnione czasowo. Początkowo każda z dziewczyn w drużynie może wykonać jedynie atak podstawowy i co kolejną turę można odczekać dłuższą chwilę aż do naładowania się paska z mocniejszą komendą. Po odblokowaniu możliwości odczekania aż 3 interwałów czasowych postać zmienia się w Reflector i odblokowuje większą gamę ciosów czy zaklęć. Najważniejsze w trakcie walki jest takie prowadzenie potyczki, aby utrzymywać wysokie combo, co przekłada się na mnożnik zadawanego obrażenia. W dalszych wspomnieniach przeciwnicy zaczną dysponować ciosami, które mogą przerwać combo drużyny, dlatego zawsze w drużynie musi znaleźć się postać, która jest w stanie nas przed tym obronić. Całość tworzy prosty do złapania system, który staje się w trudniejszych potyczkach niezmiernie satysfakcjonujący. Możemy wydawać polecenia całemu zespołowi lub tylko głównej postaci i resztę towarzyszek oddać pod stery komputera. Im trudniejsza potyczka, tym bardziej powinniśmy jednak mieć kontrolę nad całym zespołem i dopasowywać taktykę do tego, co dzieje się na polu bitwy. Przyznam, że potrzebowałam chwili, żeby docenić walkę w grze, ale w miarę jak rósł poziom trudności dawała mi ona coraz więcej satysfakcji.
Niestety w światach wspomnień nie czekają nas tylko potyczki z pomniejszymi wrogami i różni bossowie. Zdąży się nam też skradać i ten element gry uważam za zupełne nieporozumienie. Gra miejscami wymusza na nas omijanie wrogów poprzez aktywację trybu skradania. Poruszamy się wtedy wolniej i widzimy zasięg wzroku wrogów. Musimy dotrzeć do konkretnego punktu na mapie umiejętnie unikając konfrontacji. Wydłuża to niepotrzebnie eksplorację nie wnosząc właściwie nic ciekawego do gry. Nie zawsze kamera lubi nam pomagać w tym trybie i nie raz zdażyło mi się zostać zauważoną, bo schowałam się za elementem otoczenia, który tylko wydawał się być dobrą kryjówką. Napotkacie te sekwencje głównie w zadaniach pobocznych.
Rozbudowa szkoły
Walka i podnoszenie poziomu postaci to jednak nie jedyne możliwości na poprawienie swoich szans na wygraną. Nie tylko to, co dzieje się w światach wspomnień kształtuje nasze bohaterki. W zaciszu szkoły powinniśmy dbać o relacje z dziewczynami. Wykonując dla nich zadania czy budując różne udogodnienia pozwalamy im się rozwijać i dostarczamy rozrywki w czasie wolnym. Im bardziej koleżanki nas lubią tym chętniej dadzą się wyrwać… na randkę. Ta niefortunna nazwa rozpoczyna scenkę przerywnikową po której dostajemy nowe punkty talentów. To za ich pomocą odblokowujemy nowe umiejętności w walce, czy podczas craftingu. Razem z rozwojem fabularnym i kolejnymi napotkanymi składnikami do naszego arsenału dochodzą kolejne przepisy na przedmioty, czy potrawy. Dzięki temu budujemy dla dziewczyn budynki, które nie tylko są miejscem relaksu, ale mogą też wzmacniać nas w walce. Pod tym względem gra jest bardzo ciekawie rozbudowana i maniacy przechodzenia wszystkiego na 100% spędzą długie godziny na zbieractwie, planowaniu i budowaniu.
O grafice i muzyce
Za projekt postaci do gry odpowiada ilustrator Mei Kishida, którego szkice koncepcyjne naprawdę potrafią powalić z nóg. Nie przekłada się to jednak na całościowy poziom graficzny tytułu. Widać już na samym początku, że gra nie dostała budżetu podobnego do ostatnich Atelierów i niestety nie zachwyca. Mamy już schyłek generacji PS4, a grając miałam wrażenie, że cofnęłam się gdzieś bliżej jej początku. Muzyka jest przyjemna dla ucha, choć przyznam, że żadna kompozycja nie zapadła mi szczególnie w pamięć.
Łyżka dziegciu na koniec…
To, co najbardziej mnie uwiera w Blue Reflection Secong Light to ewidentne przygotowanie tytułu pod męską część graczy. Wszystkie filmy przerywnikowe są kadrowane, jak typowe anime – długie ujęcia na różne części ciała, budowanie atmosfery scen poprzez wytłumienie barw, czy przyciemnianie krawędzi. Rozumiem, całość zapewne ładnie wiąże się z towarzyszącą animacją. Boli mnie jednak, jak bardzo stereotypowo przygotowane jest wiele elementów. Zaczynając dialog z towarzyskimi kamera zawsze ustawia się odrobinę od dołu eksponując klatkę piersiowa rozmówczyni. Zawsze omijając przeszkodę pokroju przechodzenia pod czymś kamera nagle ustawia zoom gdzie w okolicach tyłka sterowanej postaci.
Rozwijamy znajomości z innymi dziewczynami zapraszając je na randki podczas których prawimy im komplementy, aż policzki praktycznie rozgrzeją się do czerwoności. Jestem dorosłą kobietą i grając w ten tytuł czułam miks zażenowania z niesmakiem. Niestety nie byłam w stanie w pełni na poważnie podejść do głównego wątku fabularnego, bo takie drobnostki skutecznie wytrącały mnie z równowagi. Bardzo żałuję. że Japonia dalej stawia na takie fan service’y i implementuje je w grach. Totalnie nic nie wnoszą do tytułu, a mogą skutecznie obrzydzić komuś grę.
Podsumowanie
Blue Reflection Second Light jest ciekawą grą. To, jak podejdziecie do głównego wątku fabularnego zależy głownie od osobistych upodobań i otwarcia na stylistykę typową dla japońskich animacji. System walki może was zatrzymać przy tym tytule, nawet gdybyście zdecydowali się ominąć większość filmów przerywnikowych. Niestety nie mogę Blue Reflection Second Light polecić komukolwiek, kto nie jest odporny na japoński fan service w grach czy animacjach. Szkoda, bo bez tych elementów mogłabym dać spokojnie oczko więcej w końcowej ocenie.
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy wydawcy – KoeiTecmo

Dodaj komentarz