Premiera czwartego odcinka to dobra okazja do zrecenzowania go i poprzedniego
epizodu.
The Walking Dead to jedna z najbardziej rozpoznawalnych gier przygodowych ostatnich lat. To, co przedstawiali twórcy z Telltale Games zawsze było dobrze przyjmowane. Czy podobnie wygląda sprawa z trzecim i czwartym odcinkiem drugiego sezonu serii z żywymi trupami w nazwie?
UWAGA: Zaznaczam, iż w recenzji mogą pojawiać się spoilery dotyczące poprzednich odsłon.
Trzecia część, „In Harm’s Way” rozpoczyna się zaraz po zakończeniu drugiego epizodu. Grupa znanych postaci (wśród których jest oczywiście Clementine, Kenny, czy też Alvin) przebywa na terenie zakładu, w którym rządy silną ręką sprawuje Carver. Miejsce to jest zakładem pracy – każda przebywająca w nim osoba musi wykonywać działania, mające służyć przeżyciu w świecie opanowanym przez hordy nieumarłych. Ten odcinek jest zdecydowanie jednym z najlepszych, jakie do tej pory się ukazały – nie tylko w sezonie drugim, ale w The Walking Dead ogółem. Postać Carvera jest bardzo dobrze zarysowana i jego działanie często zaskakuje. Relacje z postaciami – a więc to, co w głównej mierze decyduje o jakości gier z serii TWD – nadal są bardzo dobrze tworzone i pielęgnowane. Co bardzo istotne – losy postaci naprawdę mają znaczenie emocjonalne i gracz przeżywa wydarzenia, których doświadcza grupa ocalałych.
Rozgrywka jest niezmieniona względem poprzednich odsłon. The Walking Dead to nadal przygodówka, w której najważniejsze jest przywiązanie do bohaterów i podejmowanie decyzji. Często należy wybrać, któremu członkowi ekipy ma pomóc Clementine, co ma później swoje konsekwencje w tym, jak postrzegana jest dziewczynka przez współ-ocalałych. Podczas swej wędrówki będzie się przeszukiwało pomieszczenia (standardowo dla gier przygodowych), ale główną częścią rozgrywki są dialogi. To one nakreślają przywiązanie emocjonalne do napotykanych osobistości i to one stanowią o sile tytułu.
Udźwiękowienie również jest na bardzo dobrym poziomie. Muzyka, dobór głosów bohaterów, odgłosów otoczenia – wszystko to jest wykonane świetnie i potęguje złudzenie rzeczywistego uczestniczenia w wędrówce.
Jeśli natomiast chodzi o kwestie graficzne – tu jest różnie. Modele postaci są wykonane co najmniej dobrze, jednakże tła często są nieco rozmyte. Dziwi to, gdyż The Walking Dead nie powinno być bardzo zasobożerną grą. Pozostając przy kwestiach wizualnych, nie można nie wspomnieć o animacjach i płynności rozgrywki. Tu niestety nie jest tak różowo. Liczba klatek na sekundę często spada i małe pokazy slajdów (trwające kilka sekund) są na porządku dziennym.
Pierwsza z recenzowanych części, zatytułowana „In Harm’s Way”, jest bez wątpienia lepszą od następującej po niej „Amid the Ruins”. Drugi z recenzowanych epizodów jest nieco nudny i w zasadzie nic istotnego się w nim nie dzieje. Boli to zwłaszcza w zestawieniu ze świetną trzecią częścią – losy bohaterów przebywających w otoczeniu Carvera są wciągające i „In Harm’s Way” wydaje się przechodzić się bardzo szybko, mimo takiej samej długości jak „Amid the Ruins”
Dziękuję firmie Telltale Games za dostarczenie gry do recenzji
Dodaj komentarz