Pod koniec października na komputery trafiła nowa, ale zarazem klasyczna przygodówka. Zapraszam do mojej recenzji PRIM.
Recenzowana dziś gra, PRIM, jest przedstawicielką dość niszowego gatunku. Chodzi mi oczywiście o przygodówki point and click. Największy wysyp gier tego typu można znaleźć kilkadziesiąt lat temu. Przyznaję, że bardzo lubiłem takie produkcje. Chyba moim ulubionym tytułem z tego gatunku jest nasz rodzimy Książę i Tchórz. Jestem też fanem stylistyki przejawiającej się w wielu filmach Tima Burtona. Kiedy więc dowiedziałem się o powstawaniu PRIM, nie mogłem przejść obojętnie obok tej gry. Miałem zresztą okazję sprawdzenia jej podczas ubiegłorocznej edycji targów Gamescom. Swoje wrażenia opisałem oczywiście w odpowiednim artykule. Zabierze Was do niego poniższy odnośnik.
Jak natomiast sprawdza się pełna wersja? Tego dowiecie się z niniejszej, pozbawionej spoilerów, recenzji. Zapraszam do dalszej lektury.
Fabuła w PRIM
Jak wspomniałem wyżej, nie będę wchodził w spoilery dotyczące opowieści prezentowanej w tej przygodówce. Mogę jednak przedstawić ogólne założenia oraz moją opinię na temat pewnych zapożyczeń. Jako że gra kręci się wokół śmierci, to powinniśmy mieć do czynienia z dość ponurą i smutną rzeczywistością. Nie nazwałbym jej tak po zagraniu w PRIM. Owszem, tematyka jest dość poważna – dotyczy ona przecież śmierci i życia po opuszczeniu ziemskiego padołu. Nie znaczy to jednak, że nie znalazło się tu miejsce dla humorystycznych elementów. Najbardziej zauważalne są oczywiście odwołania do mitologii greckiej i chociażby nici życia. Nie brakuje jednak także odniesień do popkultury. Nie będę bynajmniej wymieniał wszystkich. Wspomnę natomiast o Cthulhu, Harrym Potterze czy planszówkowych grach RPG. Co istotne, odwołania te są bardzo sensownie wprowadzane; nie miałem wrażenia korzystania z nich na siłę.
Rozgrywka
Jako że PRIM jest klasyczną przygodówką point and click, schemat rozgrywki powinien być znany. Jeśli nie wiecie jednak, na czym polegają tego rodzaju gry, to już spieszę z wyjaśnieniem. Mianowicie, poruszamy się po płaskich planszach, na których szukamy przedmiotów i sposobów na rozwiązanie zagadek. Nie brakuje rozmawiania z napotykanymi postaciami i logicznego myślenia. Nie inaczej jest w przypadku PRIM. Spodobało mi się to, że między dostępnymi lokacjami wygodnie poruszamy się w dowolnej kolejności z poziomu mapy, jaką nasza bohaterka nosi ma w ekwipunku. Na odszukanie będzie czekało prawie 40 kart, z których utworzymy swoją talię.
W PRIM nie brakuje bowiem minigierek. Jedna z nich polega na odpowiednim kierowaniu ruchami naszego pomocnika oraz gnoma, aby dotrzeć do wyjścia i jednocześnie uniemożliwić kotu schwytanie nas. Z jednym gnomem jest to bardzo trudne (aczkolwiek, na co wskazuje (niezdobyte przeze mnie) osiągnięcie, możliwe). Chcąc zdobyć drugiego gnoma, będziemy musieli go zbudować ze zdobycznych przedmiotów. Skonstruujemy również chociażby katapultę (odnoszącą się do pewnej firmy z meblami), czy ugasimy płonący krzak. Zagadki są na ogół sensowne i dość przemyślane (nie jestem jednak fanem dwóch zagadek wymagających wykonania pewnej czynności fizjologicznej). Będziemy też mogli zagrać w karty z napotykanymi postaciami, a następnie budować swoją talię coraz to lepszych kart. W partiach znaczenie ma wyższa wartość atrybuty, na który stawiamy. Zauważyłem jednak, że często wartość atrybutu była niewłaściwie porównywana i mam nadzieję, że twórcy poprawią ten błąd. Zwłaszcza, że wygrana partia kart z konkretną postacią jest wymagana, aby posunąć dalej fabułę, do drugiego (z trzech) rozdziału.
Grafika i udźwiękowienie
Nie ukrywam, że styl wizualny jest jednym z powodów, przez które zainteresowałem się PRIM. Gra wygląda jak klasyczna animacja inspirowana filmami Tima Burtona i właśnie tak grało mi się w ten tytuł. Osoby, które lubią chociażby Gnijącą pannę młodą czy Mroczne cienie poczują się tu jak w domu. Jako że grałem na Lenovo Legion Go, bardzo ważne było dla mnie działanie właśnie na tym komputerze. Z przyjemnością mogę zakomunikować, że mogłem grać nawet w trybie Cichym, a gra działała płynnie, nie gubiąc klatek na sekundę. To właśnie w takim trybie polecam poznawać PRIM na Lenovo Legion Go. Szkoda za to, że na liście obsługiwanych przez grę języków nie ma polskiego. Podoba mi się za to elastyczność sterowania. Można korzystać zarówno z przycisków i gałek analogowych, jak i panelu dotykowego, czy ekranu dotykowego komputera. Dla mnie najwygodniejsze było wykorzystywanie gałek analogowych połączone z ekranem dotykowym. Przypadł mi do gustu również dobór aktorów głosowych – bardzo dobrze wypadają w swoich rolach, zwłaszcza Thanatos oraz Persefona. Szkoda jednocześnie, że nie ma tu wyraźnej ścieżki dźwiękowej. Na dobrą sprawę rozgrywka toczy się w ciszy – nawet bez odgłosów otoczenia.
Podsumowanie – czy warto zagrać w PRIM?
Moim zdaniem PRIM to bardzo dobra przygodówka, którą zdecydowanie należy się zainteresować. Warto dodać, że naszym dzienniku znajdziemy opcję wykupienia podpowiedzi i rozwiązania do zagadek, których przejście jest celem naszego pobytu w danym miejscu. Co istotne, zarówno podpowiedzi, jak i rozwiązanie są darmowe. Wystarczy, ze postanowimy kilka razy połaskotać robaka znajdującego się nieopodal kartki. PRIM nie należy do najdłuższych tytułów – ukończenie go zajęło mi około 6 godzin. Był to jednocześnie bardzo przyjemnie spędzony czas i będę pozytywnie wspominał tę grę. Myślę, że można ją postawić na jednej półce z najlepszymi produkcjami z tego gatunku. Widać tutaj miłość do klasycznych przygodówek i szczerze rekomenduję ten tytuł naszym czytelnikom.
Kod recenzencki zapewnił wydawca, Application Systems Heidelberg.
Dodaj komentarz