W minionym tygodniu ukazała się nowa skradanka. Czy fani gatunku powinni zainteresować się Ereban: Shadow Legacy?
Przyznaję, że Ereban: Shadow Legacy to produkcja, która ogromnie mnie zainteresowała. Nie ma co ukrywać – skradanki to dość (niestety) niszowy gatunek. Oczywiście nadal ukazują się tytuły, które umożliwiają przekradanie się za plecami przeciwników. Nie ma żadnego problemu z cichym zdejmowaniem przeciwników w Cyberpunku 2077. Elementy skradankowe występują również chociażby w serii Assassin’s Creed (zwłaszcza w Mirage). Ba, nawet w strzelankach pierwszoosobowych (jak na przykład cykl Call of Duty) występują poziomy nastawione na ciche przechodzenie. Powstaje też remake Splinter Cella, na który bardzo czekam.
Nie sposób jednak zaprzeczyć faktom, a te są dość brutalne. Skradanki nie są najpopularniejszym gatunkiem. Dlatego też kiedy widzę, że jakaś gra ma przedstawiać takie podejście do rozgrywki, momentalnie trafia ona na mój radar. Podobnie było z recenzowanym dziś tytułem, w którym dochodziła też obiecująca mechanika scalania się z cieniem. Pisałem o niej więcej w moim newsie, do którego zabierze Was ten odnośnik. W końcu Baby Robot Games wypuściło swoją grę, a ja mogłem postawić sobie pytanie: czy uważam ją za dobrą produkcję? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji. Naturalnie najpierw zajmę się opowieścią.
Opowieść i świat
Ereban: Shadow Legacy przedstawia dystopijną wizję świata, w którym wielkie znaczenie ma technologia i jej rozwój. Wcielamy się w Ayanę, tytułową Erebankę. Nie wdając się w szczegóły, jest ona w stanie łączyć zdolności hakerskie z przeistaczaniem się w cień. Wiążą się z tym specjalne moce, aczkolwiek o nich dowiecie się z dalszej części tego artykułu. Oczywiście, jak przystaje na dość cyberpunkowe, realia, nie może brakować wielkich korporacji, które chcą nad wszystkim sprawować kontrolę. Niżej znajdziecie oficjalny opis gry:
Ereban: Shadow Legacy to dynamiczna skradanka, w której wcielasz się w rolę Ayany, ostatniej przedstawicielki zapomnianej rasy. By odkryć prawdę o swojej przeszłości oraz klucz do ocalenia konającego, moralnie ambiwalentnego wszechświata, musisz opanować mistyczne moce, korzystać z zaawansowanych technicznie przyrządów i unikać wrogów… lub ich zabić. Jaką spuściznę pozostawisz po sobie?
Jako ostatnia przedstawicielka rasy Ereban musisz odkryć, kim jesteś i co się stało z twoim ludem. Przemierzaj ruiny martwych miast, przenikaj do futurystycznych kompleksów urządzonych w starożytnych świątyniach i odkrywaj pozostałości swojej zapomnianej rasy.Poznaj prawdę o Heliosie, tajemniczej megakorporacji, twierdzącej, że znalazła lekarstwo na kryzys energetyczny.
Źródło: Steam
Na pewno plusem dzieła Baby Robot Games jest wpływ naszego działania na ocenę poziomu. Chcąc zdobyć wszystkie osiągnięcia, będziecie musieli przechodzić tę grę na 3 różne sposoby. Co ważne, żaden z nich nie jest faworyzowany. Style rozgrywki i związane z nimi medale są nastawione na atakowanie przeciwników, otwarte działania i przekradanie się za plecami oponentów. Podczas naszej kilkugodzinnej podróży natkniemy się także na postaci niezależne i znajdziemy dzienniki. Dzięki nim zwiększymy naszą świadomość świata, aczkolwiek muszę przyznać, że nie wciągnęła mnie fabuła. Wydawała mi się ona dość nudna i bynajmniej nie zależało mi na poznawaniu opowieści. Postaciom brak charyzmy, a wydarzenia są dość standardowe dla gatunku. Może wobec tego lepiej jest w przypadku rozgrywki?
Rozgrywka
Odpowiedź na powyższe pytanie na szczęście jest twierdząca. Przede wszystkim, i za to należy się twórcom ogromny plus, całą grę można przejść bez atakowania jakiegokolwiek strażnika. Jeśli tylko chcemy i mamy odpowiednio dużo samozaparcia, to ukończymy wszystkie osiem rozdziałów, omijając przeciwników. Fani podejścia a la duch bez wątpienia powinni zainteresować się tą produkcją. Ja właśnie w ten sposób przeszedłem grę – za pierwszym razem nie zlikwidowałem ani jednego oponenta. W tym miejscu warto wspomnieć, że jeśli przeciwnicy nas wykryją, to nie ma problemu w dalszym próbowaniu osiągnięcia rangi S za poziom. Wystarczy bowiem załadować ostatni automatyczny zapis (które są częste), a wczytamy grę ze stanem wzbudzonych alarmów, jakie miały miejsce kiedy ostatnio zapisywana była nasza rozgrywka.
Należy zaznaczyć, że Ayana bynajmniej nie jest bezbronna. Może ona bowiem korzystać ze specjalnego podobnego do sztyletu ostrza. Zlikwiduje nim strażników-robotów pod jednym warunkiem – musi podejść do nich po cichu od tyłu lub zaatakować ich z góry. W starciu z zaalarmowanym przeciwnikiem nasza Erebanka nie ma prawie żadnych szans. Jeżeli bowiem odpowiednio rozwiniemy postać, zyskamy dostęp do specjalnych mocy cienia. Oznacza to, że będziemy na przykład w stanie wyrwać się z uścisku oponenta, który nas zauważył, a następnie wepchnąć go w otchłań cienia, pozbywając się jednocześnie ciała.
Trzeba także wiedzieć, że – jeśli nie odblokujemy odpowiednich zdolności – musimy uważać, w którym miejscu zdejmujemy przeciwników po cichu. Atak ten wiąże się z pewnym hałasem, który może zaintrygować innych strażników. Nie chcemy także zostawiać ciała (szkieletu?) na widoku. To pewny sposób na ściągnięcie na siebie kłopotów. Pamiętajcie więc, aby – jeśli chcecie załatwiać przeciwników na dobre – wykupić specjalne umiejętności, pochłaniające wrogów oraz wyciszające nasze ataki.
Ereban: Shadow Legacy – cień to podstawa
W każdej skradance unikanie wzroku wrogów to podstawa i nie inaczej jest w przypadku Ereban: Shadow Legacy. Bardzo szybko nauczycie się, że każdą nową lokację powinniśmy obejrzeć i poszukać w niej jakichś zacienionych miejsc. To właśnie tam możemy nacisnąć prawy spust i zamienić się w cień. Dzięki temu łatwo unikniemy wzroku przeciwników, nawet przemykając tuż obok ich stóp. Oczywiście, co nie powinno nikogo dziwić, nie jest to możliwe, wchodząc na oświetlony obszar. Bardzo spodobało mi się korzystanie ze scalenia z cieniem do przemykania przez pozornie blokujące nam przejście kraty. Jestem także pod wrażeniem poruszania się za ruchomymi obiektami generującymi cień.
Sprawia to, że odnosiłem wrażenie, że świat wokół mnie żyje – nawet mimo dość pustych obszarów, ale o nich dowiecie się z kolejnej części recenzji. Na zakończenie tego akapitu opiszę jeszcze pokrótce SI przeciwników. Jest ono przyzwoite i właściwie nie mogę się tu przyczepić. Sprawnie reagują na nasze poczynania i w razie potrzeby poszukują nas. Jednocześnie trasy patroli są łatwe do wyuczenia się i nie powinno być problemu z unikaniem strażników. Na pewno nie jest to wymagająca produkcja, ale może być interesującym wprowadzeniem do gatunku.
Udźwiękowienie i grafika
Co do pierwszej kwestii, to jest ona dla mnie dość trudna w ocenie. Powód jest dość prosty. Mianowicie, w Ereban: Shadow Legacy nie ma jakiejś imponującej oprawy muzycznej. Większą część naszego czasu z grą spędzimy, nie wsłuchując się w muzykę. Paradoksalnie jednak nie uważam tego za wadę. Przecież podobnie jest z serią Splinter Cell. Zdobyła ona swoje uznanie nie przez jakość muzyki, ale między innymi przez poziom mechanik skradania, głos Michaela Ironside’a czy dźwięki otoczenia. Ten ostatni aspekt jest w recenzowanej dziś grze po prostu przyzwoity. Doceniam fakt, iż wszystkie postaci posiadają swoje głosy. Podoba mi się też nagranie i mówienie specjalnych opisów wypowiedzi przez roboty. Nierzadko zaczynają swoją wypowiedź od powiedzenia czegoś pokroju Zatroskany ton i następnie dalszej części kwestii. To świetny zabieg, który ogromnie przypadł mi do gustu.
Co do grafiki w Ereban: Shadow Legacy, to na pewno jest to kwestia, która jest w stanie podzielić graczy na dwa obozy. Jeden z nich będzie skupiał fanów takiego podejścia, dzięki któremu można mieć wrażenie obcowania z interaktywnym filmem anime. Natomiast przeciwnicy cel-shadingu bez wątpienia będą narzekali na oprawę wizualną. Ja należę do pierwszego z wyżej wymienionych obozów i uważam grafikę w tej produkcji za bardzo fajny artystyczny zabieg. Gra na ogół działa też bardzo dobrze na Lenovo Legion Go. Zmniejszając ustawienia do średnich byłem w stanie grać w średnio ponad 40-50 klatkach na sekundę w rozdzielczości 800p.
Niestety zdarzały się (dość rzadko i na sekundę, dwie) spadki do około 30 klatek na sekundę. W takich ustawieniach bateria komputera potrzebowała ładowania po mniej więcej 1,5 godziny. Jest to nieco zaskakujące, zważywszy na fakt, iż podobny czas wystarcza Cyberpunkowi 2077. Nie ma się przy tym co oszukiwać, produkcja studia CD Projekt RED prezentuje się wyraźnie lepiej. Niekiedy występowały też problemy z pracą kamery i powinny one być naprawione w jednej z aktualizacji.
Podsumowanie
Ereban: Shadow Legacy to tytuł, z którym całkiem przyjemnie spędziłem około 7 godzin. Można go naturalnie wydłużyć, starają się zdobyć wszystkie komponenty niezbędne do wytwarzania ulepszeń i gadżetów (jak na przykład wabik). Szkoda natomiast, że jedno z trzech zakończeń wybieramy po prostu potwierdzając odpowiednią opcję dialogową na końcu gry. Plusem jest za to możliwość powracania do ukończonych już rozdziałów, aczkolwiek myślę, że przydałaby się też opcja Nowej Gry Plus. Przede wszystkim jednak gra wciąga, oferując bardzo interesującą mechanikę zmieniania się w cień i wybór – zabijać przeciwników, czy ich omijać.
W moim przekonaniu około 100 złotych to dobra cena jak na tę grę i polecam ten tytuł fanom skradanek. Nie powinniście być zawiedzeni; ja nie jestem. Plusem jest też polska wersja językowa, aczkolwiek imię naszej bohaterki nie jest właściwie pokazywane w kwestiach dialogowych i występują pewne braki liter. Należy jednocześnie mieć świadomość, że to produkcja niezależna i doceniam zadbanie o wypuszczenie spolszczenia.
Kod recenzencki zapewnił producent, studio Baby Robot Games.
Dodaj komentarz