The Walking Dead dostało nową odsłonę dedykowaną goglom wirtualnej rzeczywistości. Sprawdźmy wobec tego drugi rozdział Saints & Sinners.
The Walking Dead to seria, której początki sięgają oczywiście komików autorstwa Roberta Kirkmana i Tony’ego Moore’a. Nie sposób naturalnie nie docenić wkładu tych twórców. Jednakże największą sławę Żywym Trupom przyniósł wielosezonowy serial kręcony na zlecenie stacji AMC. Dzięki temu losy ocaleńców doczekały się również gier od Telltale Games. Sukces tych tytułów zainspirował wiele studiów do wyprodukowania mobilnych odsłon i gier akcji. Trafiły one też na poletko wirtualnej rzeczywistości. Właśnie z tej formy przekazu skorzystało studio Skydance Interactive. Dzięki temu mogliśmy zagrać w The Walking Dead: Saints & Sinners. Na portalu znajdziecie moją recenzję tej gry, natomiast dziś zapraszam Was do lektury moich wrażeń po sprawdzeniu drugiego rozdziału, noszącego nazwę Retribution. Nie przedłużając niepotrzebnie, przeanalizujmy poszczególne składowe tegorocznej odsłony. W mojej recenzji nie znajdziecie bynajmniej spoilerów, więc możecie ją czytać bez obaw.
Fabuła




Jako że tytuł ten odwołuje się do cyklu The Walking Dead, to nie może zabraknąć wchodzenia w interakcje z innymi ocalałymi. Istotnie, na swojej drodze napotkamy wiele postaci, którym możemy – jeśli tylko chcemy – pomóc. Nasze wybory dialogowe nierzadko będą miały konsekwencje fabularne. W ten sposób, chcąc jak najpełniej poznać całą opowieść, będziemy musieli przejść grę parokrotnie. Muszę jednak przyznać, że mnie fabuła ani trochę nie wciągnęła. Szybko przestałem na nią zwracać uwagę i skupiłem się na samej rozgrywce. Opowieść jest zadziwiająco mało absorbująca i nie zdziwię się, jeśli również Wy szybko zepchniecie ją na boczny tor. Plusem jest na pewno to, że kształtujemy w pewien sposób jej bieg, za pomocą podejmowanych przez nas decyzji. Znajdziemy też odwołania do cyklu The Walking Dead – jak choćby napis Don’t Open Dead Inside w szpitalu. Naturalnie nie chcę wchodzić w spoilery, toteż skorzystam z oficjalnego opisu gry, jaki znajduje się w PlayStation Store.




Twoja wycieczka po nieumarłych Nowym Orleanie jest kontynuowana w tym nowym rozdziale historii Turysty w The Walking Dead: Saints & Sinners. Ścigany przez pozornie niepowstrzymanego Topornika i stawiający czoła najnowszym dążeniom Wieży do całkowitej dominacji, odkryj, co łączy te nowe zagrożenia, zanim będzie za późno. Nowe twarze, miejsca, broń i sprzęt czekają na Ciebie w drodze do ostatecznego starcia o los miasta. Czy masz to, czego potrzeba, aby to wszystko przetrwać?
Walcz z przerażającym nowym wrogiem, który chce cię posiekać na kawałki! Walcz ze wszystkim, co masz, lub uciekaj o swoje życie!
Odkrywaj nowe lokalizacje w całym Nowym Orleanie ze wszystkimi łupami, zadaniami i wszystkimi piechurami, na których możesz liczyć.
Poznaj miasto nocą! Więcej łupów, więcej nieumarłych i więcej okazji do przygody na każdej mapie.
Pomóż lub powstrzymaj wygnańców, nowa frakcja odrzucona przez Wieżę i odmawiająca przyłączenia się do Odzyskanych, może zaoferować Ci niesamowite nagrody, jeśli podejmiesz się ich zniechęcających zadań… lub znajdziesz sposób na przejęcie ich zasobów siłą.
Źródło: PS Store
Grafika i udźwiękowienie




Nie sposób nie dostrzec, że The Walking Dead: Saints & Sinners – Chapter 2: Retribution odznacza się dość specyficzną oprawą wizualną. Nie mogę niestety uznać tego za zaletę tego tytułu. W przeciwieństwie do na przykład XIII, czy serii Borderlands, tutaj uwypuklane są w ten sposób niedociągnięcia graficzne. Grałem oczywiście w Borderlands 2 VR na pierwszym PS VR i tam nie odnosiłem wrażenia, że obcuję z brzydką produkcją. Być może miała na to wpływ moja świadomość ograniczeń technicznych sprzętu? Nie mogę tego samego stwierdzić w przypadku Retribution. Jasne, tekstury są zauważalnie lepsze niż w poprzedniej odsłonie na PS VR1. Nadal nie są one jednak ostre jak żyleta i bynajmniej nie są szczytem możliwości technologicznych PlayStation VR2. O ile jeszcze niekiedy pomieszczenia wyglądają akceptowalnie, o tyle przemierzanie otwartego świata na ogół nie jest tak przyjemne, jak powinno być. Powoduje to właśnie słaba oprawa wizualna – tak bardzo zauważalna zwłaszcza w wirtualnej rzeczywistości.




Udźwiękowienie jest natomiast całkiem przyzwoite. Nie chodzi mi tutaj o muzykę – tej niemal wcale nie doświadczymy. Gra nadrabia to jednak bardzo sugestywnymi odgłosami wydawanymi przez zombiaków i dobrze nagranymi okrzykami żywych przeciwników oraz kwestiami dialogowymi. Należy też zwrócić uwagę na pewną świetną funkcje. Możemy bowiem korzystać z mikrofonu wbudowanego w gogle PlayStation VR2. Oznacza to, że jeśli głośniej chrząkniemy czy wydamy inny głośny odgłos, to zombiaki będą mogły nas usłyszeć! Bardzo silnie wpływa to na immersję i ja polecam każdemu granie z włączonym nasłuchiwaniem mikrofonu. Jednak jeżeli bardzo by Wam to przeszkadzało, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyłączyć tę funkcję w menu opcji. Można tam także zrezygnować w wibracji gogli, czy adaptacyjnych spustów, które również są wykorzystywane przez tę produkcję.
Rozgrywka w The Walking Dead: Saints & Sinners: Chapter 2 – Retribution




Poniższy film pokazuje Wam fragment swobodnego zwiedzania jednego z etapów dostępnych w grze. Zamiast wykonywania misji skupiam się na pokazaniu dostępnych możliwości podchodzenia do przeciwników. Jak widać, spore znaczenie ma kąt, pod jakim wyprowadzamy uderzenie. Odpowiednie zamachnięcie się nożem czy kataną nierzadko jest w stanie odciąć zombiakom dłonie, czy głowy. Oczywiście zombie z uciętą ręką dalej jest groźne. Rozgrywka polega przede wszystkim na eksplorowaniu dostępnych obszarów w poszukiwaniu surowców. Następnie możemy je przetworzyć i wykorzystać do zbudowania nowych broni i materiałów użytkowych. Od razu polecam zainteresowanie się zwiększeniem pojemności naszego plecaka. Bardzo się to przydaje podczas dłuższych wypadów. W „dwójce” doszło też zwiedzanie lokacji nocą. Zapewnimy sobie wtedy szansę na zdobycie rzadszych, bardziej wartościowych surowców. Ma to jednak konsekwencję w postaci większej ilości zombiaków przemierzających ulice. Coś za coś.
Wracając jeszcze do naszej kryjówki – znanej z „jedynki” okolicy cmentarza i autobusu – ulepszymy tu stoły warsztatowe, zapewniając sobie dostęp do lepszych schematów. Niektóre z nich musimy oczywiście znaleźć w świecie gry. Walają się one po półkach lub szufladach, ale nierzadko zdobędziemy je również przeszukując ciała. Od razi zaznaczam, że od samego początku naszej przygody mamy dostęp do wielu schematów. W związku z tym wcześniej niż w „jedynce” możemy skupić się na ulepszaniu kryjówki i wytwarzaniu przedmiotów. Udając się do lokacji w nocy, natkniemy się czasem też na specjalnego bohatera niezależnego. Może on nam zlecić wykonanie opcjonalnego wyzwania w zamian za przydatne do wysokopoziomowych ulepszeń. Dobrze jest także nasłuchiwać stacji radiowej w naszym autobusie – nierzadko zyskamy w ten sposób informację o dodatkowych celach, które przydałoby się wykonać.
Swoboda




Nie mogę także nie docenić ogromnej swobody, jaką mamy do dyspozycji w tej grze. Przyjemność sprawia tutaj nawet udanie się do losowej lokacji i przemierzanie jej w poszukiwaniu surowców. Tu muszę jeszcze zwrócić uwagę na pewnego rodzaju recykling. Twórcy skorzystali bowiem z wielu lokacji znanych z poprzedniej odsłony i nowe miejscówki bez problemu można policzyć na palcach jednej ręki. Oczywiście doceniam fakt, że znane lokacje zostały rozbudowane i są większe niż w pierwszej części Saints & Sinners. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że sporo elementów zostało tu ponownie wykorzystanych. Wróćmy jednak do rozgrywki. Nierzadko to wyłącznie do nas należy decyzja, jak podejść do problemów. Czy przebijać się przez wszystkich zombiaków, wybijając im z głowy – dosłownie – ich pomysły? Chwycić za piłę mechaniczną, by powyżynać wszystkie zagrożenia w satysfakcjonującym tańcu wśród latających kończyn? A może po prostu omijać oponentów, rzucając z dala od nas wabiki i okazjonalnie zdejmując zombiaki celnymi strzałami w głowę z pistoletu z tłumikiem? Sprawia to, że sesje z grą są niesamowicie przyjemne – to my kształtujemy gatunek, jaki reprezentuje ta produkcje. Brawo, Skydance Interactive!
Nowe gogle, nowe możliwości




Wspomniałem wcześniej o wykorzystywaniu mikrofonu, adaptacyjnych spustów i wibracji gogli. To bynajmniej nie jedyne plusy stworzenia wersji gry na PlayStation VR2. Bardzo korzystane jest bowiem – czego ogromnej wagi łatwo można nie docenić, nie mając do czynienia z poprzednimi goglami PlayStation – dodanie obsługi obu gałek analogowych kontrolerów Sense. Kolosalnie poprawia to komfort rozgrywki. Możemy wychylać lewą gałkę analogową do poruszania się, natomiast z prawej skorzystamy, chcąc się obracać. Osoby nieprzyzwyczajone do obcowania z wirtualną rzeczywistością od razu uspokajam. Nie ma żadnych przeszkód w korzystania ze skokowego obrotu. Dodatkowo można dostosować kąt obrotu. Oprócz tego znajdziemy opcję włączenia winiety, zaciemniającej lekko krańce ekranu podczas ruchu. Ja jednak postanowiłem nie korzystać z tych ułatwień dostępu. Chciałem dostać jak najbardziej immersyjne doznanie i mogę stwierdzić, że nie męczyły mnie przez to mdłości.
Pozostając jeszcze przy opisywaniu wykorzystywania wirtualnej rzeczywistości, to jedną z ogromnych zalet jest przedstawienie przed naszymi oczami pełnych rąk. Nie widzimy zaledwie unoszących się dłoni, co zwiększa oczywiście immersję. Podobnie zresztą jak odpowiednie układanie dłoni względem powierzchni – jeśli zbliżymy nasze ręce do płaskich elementów, to wirtualne dłonie w naturalny sposób ułożą się na nich. Może nie jest to wielka zaleta, ale z pewnością pozwala ulec złudzeniu, że to my jesteśmy głównym bohaterem, a nie nasza postać. Warto jeszcze zauważyć, że na początku wybieramy głos (żeński lub męski) oraz kolor skóry.
Podsumowanie




Mimo tego, jak ta gra wygląda, The Walking Dead: Saints & Sinners: Chapter 2 – Retribution jest tytułem, który zdecydowanie polecam każdemu użytkownikami PS VR2. Braki fabularne i techniczne skutecznie nadrabia świetną rozgrywką, idealnie przystosowaną do możliwości kontrolerów Sense. Na pewno nie jest to najlepsza produkcja dostępna na PlayStation VR2. Ten tytuł nadal należy się w moim prywatnym rankingu grze Horizon: Call of the Mountain. Jednak jeśli lubicie zombiaki w ujęciu FPP lub podobała się Wam „jedynka”, to możecie śmiało sięgać po kontynuację. Nie powinniście być zawiedzeni. Gra się w nią jak dobre rozszerzenie fabularne. W moim przekonaniu fani survivalu i gromadzenia, czy przetwarzania surowców nie znajdą lepszej propozycji. Nie powinna Was więc dziwić poniższa ocena tej gry. Zdecydowanie warto dać szansę tej produkcji. Bardzo się zdziwię, jeśli Was ona rozczaruje.
Kod recenzencki zapewniła agencja Marchsreiter.
Dodaj komentarz