Obsidian i Virtuos pragną raz jeszcze przenieść nas do The Outer Worlds na Switchu. Sprawdźmy więc co się czai na Gorgonie.
Kiedy The Outer Worlds ukazało się na konsolach Nintendo Switch w czerwcu minionego roku, spotkał mnie spory zawód. Nie grałem wcześniej w tę produkcję, więc ochoczo wziąłem się za jej ogrywanie na hybrydowej konsoli wielkiego N. Niestety, bardzo szybko początkowa ekscytacja ustąpiła miejsca frustracji. Tytuł okazał się być technicznym koszmarem. Rozmazane tekstury i ustawiczne spadki liczby klatek na sekundę sprawiały, że musiałem się zmuszać do gry. Bolało mnie to tym bardziej, że samo rozbudowanie mechanik i ogólny klimat The Outer Worlds było dla mnie niesamowicie interesujące. Moje pełne wrażenia z przechodzenia edycji na Switcha możecie przeczytać po udaniu się na poniższą stronę.
Gdy otrzymałem kod recenzencki na DLC do gry, noszące nazwę Coś się czai na Gorgonie, stałem na emocjonalnym rozdrożu. Z jednej strony byłem ciekaw, co nowego pojawiło się w uniwersum. Nie byłem jednak w stanie wyprzeć z pamięci stanu technicznego podstawowej wersji gry. Ostatecznie pobrałem oczywiście dodatek, mając nadzieję na doprowadzenie tytułu do grywalnego stanu. Okazało się niestety, że nie udało się to studiu odpowiedzialnemu za przeniesienie The Outer Worlds na Switcha. Produkcja w dalszym ciągu działa z czymś, czego płynnością nie mogę nazwać – spadki poniżej stabilnych 30 FPS są na porządku dziennym. Nie ulepszono także tekstur i szczerze mówiąc, na początku pomyślałem, że twórcy powinni zadbać o jakość portu. Nie powinno dla nich być priorytetem wydanie – i tak spóźnione względem wersji na duże konsole – dodatku, a naprawa błędów. Zacząłem jednak grać w Coś się czai na Gorgonie, nie ukrywam, że głównie z recenzenckiego obowiązku, zniesmaczony działaniem produkcji (czy to w doku, czy w trybie przenośnym). Jakie są moje spostrzeżenia co do jakości rozszerzenia? Zacznijmy od przedstawianej w nim opowieści.

Coś się czai na Gorgonie opowiada historię tytułowej asteroidy. Po otrzymaniu wiadomości zachęcającej do udania się na teren tej placówki zaczynamy właściwą część DLC. Gorgona początkowo jawi się jako spełnienie marzeń przedsiębiorcy – osiągnięcie zapewniające pracownikom zwiększoną wydajność pracy i poprawiony stan zdrowia. Oczywiście nic nie może być tak idealne. Nagle program badawczy na Gorgonie został zamknięty, a naszym zadaniem będzie dowiedzenie się, co za tym stało. Nasza około 6 – 7 godzinna podróż pozwoli nam eksplorować wiele lokacji. Będą więc oczywiście nieczynne laboratoria, które lata świetności mają już od dawna za sobą. Odwiedzimy też kaniony, których klaustrofobiczna atmosfera może chwycić za serca miłośników serii Metro. Miejscówki są przyzwoite i nie mam do ich projektu zastrzeżeń. Pasują one do centrum badawczego i mimo że twórcy nie starają się wymyślić tu koła na nowo, to nie uznaję tego za wadę. Lokacje dają radę i prawdę mówiąc stanowią jeden z jaśniejszych punktów nowego DLC do The Outer Worlds. Nie mogę tego niestety powiedzieć o ogólnej jego jakości, ale do tego jeszcze przejdziemy. Na razie skupmy się na tym, co Coś się czai na Gorgonie dodaje do podstawowej zawartości gry – oczywiście oprócz nowej historii.

Opisywany dodatek nie jest samodzielny – do działania wymaga podstawowej wersji The Outer Worlds. Musimy również mieć za sobą część misji fabularnych. Możliwość grania w Coś się dzieje na Gorgonie odblokuje się nam po ukończeniu zadania głównego o nazwie „Radio Wolny Monarch”. Gdy będziemy po tej misji, uzyskamy poprzez SAM wiadomość, zlecającą nam pierwsze zadanie dostępne w ramach DLC. W ten sposób dostaniemy się na Asteroidę Gorgona i poznamy nową postać – Minnie. Kobieta pragnie dowiedzieć się więcej o centrum badawczym oraz odkryć prawdę o historii swojej rodziny. Oczywiście oferujemy jej swoją pomoc i tym samym poznajemy opowieść przygotowaną na potrzeby recenzowanego dodatku.
Na swojej drodze spotkamy też nowych przeciwników. Są oni w stanie stanowić niemałe wyzwanie, ale pokonanie ich jest warte poniesionego trudu. Około 2,000 – 3,000 punktów doświadczenia za pozbycie się jednego takiego stwora skutecznie wynagradza nasz wysiłek. Sprawia to również, że Coś się czai na Gorgonie jest bardzo dobrym miejscem do grindowania lokacji i szybkiego awansowania naszej postaci. Twórcy wyraźnie zdawali sobie z tego sprawę, co można zauważyć w zwiększeniu maksymalnego poziomu naszego bohatera. Teraz wynosi on 33. Naturalnie ze zwiększonym limitem wiążą się nowe umiejętności, które możemy odblokować, jak również efekty uboczne. Z jednej strony dobrze, że czujemy pewien pociąg do rozwijania naszych zdolności i wskakiwania na coraz to wyższe poziomy, jednak z drugiej rozgrywka nie zmieniła się ani trochę względem podstawki. Oczywiście znajdziemy tu nowe bronie i elementy wyposażenia, ale prawdę mówiąc, nie czułem wielkiej potrzeby korzystania z tych elementów. Są one bardzo podobne do przedmiotów, które już znamy z podstawki.

Właściwie nie wiem, dla kogo jest skierowane Coś się czai na Gorgonie. Z jednej strony mamy tu bowiem nowe misje i zwiększony maksymalny poziom postaci, ale dość zaskakująco kłóci się to z pewną decyzją twórców. Mianowicie, nie możemy zagrać w to DLC po ukończeniu gry. Abyśmy odblokowali pierwszą misję dodatku, musimy być mniej więcej w połowie. Bardzo mnie to zaskoczyło – wydając dodatek tak długo po premierze podstawowego The Outer Worlds spodziewałem się możliwości zagrania w nowe misje od razu na moim ostatnim zapisie. Przydałaby się nawet opcja zagrania w sam dodatek na odpowiednio przygotowanej postaci, wybierając odpowiednią zakładkę w menu głównym. Niestety, nie pomyślano o tym. Na pewno Coś się czai na Gorgonie nie jest złym DLC. Nowi przeciwnicy są niekiedy bardzo interesujący wizualnie, a tysiące PD wpadające za ich zabójstwa zachęcają do grindowania.

Coś się czai na Gorgonie byłby świetnym rozszerzeniem pełniącym rolę end-game’u. Jednak umiejscowienie jego akcji w środku głównej gry i brak zmian w mechanice rozgrywki sprawiają, że mogę go polecić wyłącznie największym fanom produkcji. Oczywiście takim, którym nie przeszkadza stan techniczny gry na Switchu – The Outer Worlds wciąż działa i wygląda okropnie i nie ma co liczyć na stabilne 30 klatek na sekundę. Cena za Coś się czai na Gorgonie, wynosząca ponad 60 złotych, jest dobra jak na ponad 6 godzin rozgrywki. Miejcie jednak świadomość, że to przyzwoita, rzemieślnicza robota. Jeśli nie będziecie się spodziewali po tym DLC cudów i zależy Wam wyłącznie na strzelaniu do nowych przeciwników, jednocześnie rozwijając postać, to Coś się czai na Gorgonie powinno się Wam spodobać. Nie jest to jednak obowiązkowa propozycja do sprawdzenia.
Kod recenzencki dostarczyło Private Division.

Dodaj komentarz