Na recenzję dodatków do Destiny 2 nigdy nie ma dobrego momentu. Róże wydarzenia w grze lub dodawane sezonowe aktywności regularnie zmieniają lub dodają coś do świata Destiny.
Kulminacyjnym momentem każdego dodatku jest ukończenie raidu, a ten rozpoczął się w sobotę 21 listopada o godzinie 19:00. Pierwsza drużyna na świecie ukończyła go po 6 godzinach, odblokowując dla całej społeczności Destiny 2: Poza światłem nowe aktywności. Dzięki temu mamy możliwość zdobycia egzotycznego miecza „Rozpacz”, który jest obecnie najlepszą i najpotężniejszą bronią ciężką w grze. Ale wróćmy do początku.
Twórcy już na kilka miesięcy przed premierą rozszerzenia „Poza światłem” zaczęli przygotowywać nas na ogromne zmiany. Te dotyczyły głównie planet. Z dobrze znanego nam Układu Słonecznego po premierze „Poza światłem” zniknęły najmniejsze planety, jak: Merkury, Mars, Io oraz Tytan. Tym samym praktycznie wszystkie legendarne bronie oraz pancerze zebrane przez trzy ostatnie lata nie nadają się do dalszego użytku (nawet te z raidów) – są zablokowane na najniższym poziomie mocy i nie możemy ich ulepszać (nie dotyczy to pancerzy i broni egzotycznych). Tym samym najnowszy dodatek otwiera nową trylogię, którą chce podążać Bungie, a my zaczynamy zbierać całe uzbrojenie oraz pancerze od nowa.
Nadal mamy dostęp do Wieży, która jest hubem dla wszystkich graczy, ale, co ciekawe, w oddali widać starą, zniszczoną Wieżę z pierwszego Destiny. Ostatnio pojawiło się przy niej rusztowanie. Czyżby Bungie szykowało nowy dom dla Strażników? Trudno powiedzieć, ale remastering to ostatnio jedno z ulubionych zajęć Bungie. Już w ubiegłorocznym dodatku „Twierdza cieni” odwiedziliśmy odnowiony Księżyc, w tym roku otrzymaliśmy dostęp do Kosmodromu wraz z pierwszym szturmem – „Zhańbioną” – czyli kolejną odnowioną lokacją z pierwszego Destiny. Plotkuje się, że także raidy z pierwszej części maja zostać odnowione i dodane do Destiny 2.
Ma to oczywiście dobre i złe strony. Dobre, ponieważ w Destiny 2 gra wielu graczy, którzy nie miało styczności z pierwszą częścią i mogą poznać wcześniej niedostępną zawartość – przypomnę tylko, że samo Destiny 2 jest darmowe, gracze mają dostęp do wszystkich planet, także tych najnowszych, ale nie mogą na nich brać udziału w wielu aktywności. Natomiast weterani serii, którzy oczekują kolejnego ogromnego dodatku na miano „Porzuconych” lub „The Taken King” z całkowicie nową lokacją i rasą przeciwników będą zawiedzeni „Poza światłem”.
Owszem, Europa, czyli nowa duża mroźna lokacja w pewien sposób nas zadowala, ale niestety nie można oprzeć się wrażeniu, że jest to Nessus pokryty śniegiem i lodem. Znajdziemy tutaj kilku nowych przeciwników z rasy Weksów czy Upadłych, ale to za mało, aby powiedzieć „Wow”. Jednak moment opadu przysłowiowej szczęki w końcu nadszedł, przynajmniej dla mnie. Tuż po ukończeniu raidu przez pierwszą drużynę na świecie wszyscy gracze otrzymali dostęp do nowej lokacji na Europie – Centrum Egzonaukowego Bray; tak, tych Bray, których znamy z zadań dla sympatycznej Any Bray na Marsie. Tę przepiękną lokację stworzył Clovis Bray, ojciec Any i budował tam inteligentne egzoroboty.
Nowością na Europie, jest system pogodowy, którego nie znajdziemy na żadnej inne planecie. Co jakiś czas możemy natknąć się na śnieżycę, która utrudnia nam poruszanie się oraz walkę z przeciwnikami. W normalnej eksploracji temperatura nie ma wpływu na naszych bohaterów, ale w kilku misjach pobocznych oraz na początku nowego raidu jest ona na tyle niska, że musimy przemieszczać się od ogniska do ogniska, aby nasza postać nie zginęła od mrozu. Dodatkowo tuż po zakończeniu raidu na Europę zaczął spadać deszcz meteorytów. Oberwanie takim głazem kończy się śmiercią.
Każdy z graczy, który jest dłużej związany z Destiny 2 powie, że nie gra dla fabuły. Ta zazwyczaj jest krótka i nie wciąga tak bardzo, jak wbijanie najwyższego możliwego poziomu mocy. Jednak moim zdaniem to właśnie fabuła w „Poza światłem” jest najsilniejszym argumentem, aby sięgnąć po ten dodatek. Historia, a nie nowa moc, do której za chwile przejdę. Naszym głównym przeciwnikiem jest Upadła Kell Eramis. Pragnie ona zemsty na „Wędrowcu”, czyli źródle naszego światła, który zniszczył jej lud. Ledwo uszła ona z życiem, a po wyleczeniu ran zwróciła się w stronę ciemności, aby się zemścić. Stąd też pojawiały się złowieszcze piramidy w świecie gry na długo przed dodatkiem „Poza światłem”.
O pomoc w pokonaniu Eramis prosi nas Variks, czyli Upadły, który jest odpowiedzialny za zabicie naszego przyjaciela Cayde’a-6 w Więzieniu Starszych z dodatku „Porzuceniu”. Niestety musimy zapomnieć o tym, co zrobił, jeżeli nie chcemy, aby Europę spotkał podobny los, co Marsa, Io, czy Merkurego. Aby mieć jakiekolwiek szanse z Eramis, musimy przejść na ciemną stronę mocy, a ta wręcz sama zaprasza nas do siebie. Staza to nowa moc, do której otrzymujemy dostęp tuż po połączeniu się z ciemnością. Jednak to połączenie i używanie nowych mocy jest mocno ograniczone. W trakcie przechodzenia kampanii, nasza nowa przyjaciółka – Nieznajoma Egzo dba o to, abyśmy częściowo uczyli władać się nową mocą i nie stracili dla niej głowy, jak to miało miejsce z Eramis.
Staza, czyli nowa moc, to nic innego, jak zamrażanie przeciwników. O ile jest to świetna zabawa w PvE, tak moim zdaniem PvP zostało całkowicie przez tę moc zniszczone, ale o tym później. Granaty są takie same dla każdej klasy, podstawowy buduje ścianę lodu (coś jak Mei z Overwatch) i zamraża dotkniętych nią przeciwników. Po ukończonej fabule możemy wykonywać dodatkowe zadania dla Egzo Nieznajomej, aby rozbudowywać nasze granaty:
Granat lodowcowy – po zetknięciu z ziemią wyrasta z niej ściana z kryształów stazy, a znajdujący się w pobliżu wrogowie zostają zamrożeni w krysztale. Granaty te mają wiele zastosowań – od uwięzienia wrogów do tworzenia osłon. Po ich zniszczeniu kryształy zadadzą pobliskim wrogom serię obrażeń od ataków obszarowych.
Granat przymrozkowy – po zetknięciu z ziemią lub wrogiem granat ten uwalnia falę energii stazy, która podąża wzdłuż ziemi w kierunku najbliższego wroga, zamrażając go, a następnie szukając kolejnego. Jeden granat przymrozkowy może zamrozić do trzech wrogów.
Granat pola zmierzchu – granat ten tworzy potężne pola stazowe, które w trakcie powstawiania pochłaniają wrogów. Gdy wróg znajdzie się w polu, zostanie spowolniony, a jeśli nie uda mu się wydostać na czas – zamrożony.
Klasa Łowcy koncentruje się na spowalnianiu przeciwników. Dwa ostrza wbite w ziemię wywołują falę zamrażającą, a obracające się tornada rozbijają zamrożonych przeciwników. Czarownik natomiast strzela serią trzech pocisków lodowych, które zadają ogromne obrażenia oraz zamrażają przeciwników, a impuls z kostura rozbija wszystko w pył. Ta klasa niestety przez pierwsze 10 dni była bardzo popsuta i momentalnie niszczyła każdego bossa, nawet tego z niewrażliwą tarczą w Gambicie. Tytan, natomiast, jak to Tytan, porusza się bardzo szybko, momentalnie zamrażając i niszcząc wszystko na swojej drodze.
Wszystkie klasy stazy są na tyle silne, że inne super zdolności w trybie wieloosobowym praktycznie nie istnieją. Najlepiej to pokazał ostatni tydzień, w którym gracze mogli zmierzyć się w Jatce (to tryb, w którym bardzo szybko ładują się super zdolności). Praktycznie każdy mecz wygrywa zespól, który ma więcej graczy używających stazy. Do tego mapy wypełniane są cały czas granatami zamrażającymi. W pierwszych dwóch tygodniach można było strasznie się frustrować, gdy zamrożenie gracza trwało 5 sekund. Teraz zmniejszono ten czas do 1.5 sekundy, ale i tak nie sprawiło to, że rozgrywka w Tyglu została zbalansowana. To dla mnie sporo rozczarowanie, gdyż za kilka dni na konsolach nowej generacji PvP będzie śmigać w 120 klatkach, ale przez kiepski balans tej stazy nie będę miał czego tam szukać. Może kiedyś Bungie zejdzie na ziemie i da graczom chociaż jeden tryb w Tyglu bez tego całego zamrażania.
Wracając jednak do tego, co sprawia przyjemność, czyli rozgrywki PvE, to warto wspomnieć, że Splatanym brzegu pojawił się nas stary znajomy z dodatku „Porzuceni” – Uldren, który niczego nie pamięta, pracuje teraz dla Pająka i jest takim samym strażnikiem, jak Straż Przednia. Uldren ma dla nas bardzo fajne zadanka na polowanie i tropienie bossów Zrodzonych z Gniewu. Aktywność ta przypomina trochę tropienie z Wiedźmina 3 – po umieszczeniu przynęty w odpowiednim miejscu walczymy z wysłannikiem bossa. Ten, mając mało zdrowia ucieka, ale zostawia ślady, po których dotrzemy do kryjówki bossa Upadłych lub Roju. Wykonując pięć takich polowań, zostaniemy nagrodzeniu szczytowym engramem. Miłym dodatkiem jest to, że w przynęcie sami wybieramy sobie, jaką nagrodę chcemy otrzymać z bossa – broń lub pancerz.
Świetne zmiany dotknęły naszego przyjacielskiego Duszka, który odradza nas po każdej śmierci. Obudowy Ducha mają teraz poziomy energii (jak pancerze) oraz dostęp do modyfikacji o zróżnicowanym koszcie zamiast przypisanych cech. Podobnie, jak ma to miejsce w pancerzach, tak Duch po osiągnięciu 10 poziomu staje się przedmiotem mistrzowskim. Możemy tam umieści modyfikacje na szybsze zdobywanie punktów doświadczenia (co bardzo polecam) lub mody na wykrywanie skrzyń, czy sporowców. Dodatkowo znalazło się miejsce dla modyfikacji pod konkretne tryby, na więcej migotu z Tygla, czy Gambitu, lub gwarantowany legendarny pancerz z Tygla.
Natomiast najnowszy najazd został bardzo wysoko oceniony przez popularnych streamerów w kwestii mechaniki, gracze jeszcze nigdy nie musieli ze sobą tak ściśle współpracować. Gladd, czyli najpopularniejszy streamer Destiny 2 stwierdził że mechanika raidu jest 9.5/10 natomiast poziom trudności przeciwników, to nic wybitnego i naprawdę ciężko było zginać. Śledziłem przez 6 godzin to jak on i jego koledzy z klanu główkują się na zagadkami i naprawdę szanuje to, jak ściśle ze sobą współpracowali, aby przejść do kolejnego etapu.
Jak wspomniałem na początku, ukończenie raidu dało nam dostęp do placówki Covisa Bray, a tym samym wiele świetnych informacji o tym wynalazcy oraz zadanka na egzotyczne miecz „Rozpacz”. Aby go zdobyć, musimy na wiele sposobów pokonywać przecinków m.in mieczami. Jest to żmudne, ale i bardzo łatwe. Sam miecz jest tego warty, przytrzymując lewy spust ładuje silny atak, który zadaje spore obrażenia oraz omija osłony – nawet czempionów – lepszej broni na legendarne i mistrzowskie nocne szturmy teraz nie znajdziecie. Inną bardzo ciekawą egzotyczną bronią, którą możemy zdobyć jest karabin snajperski „Uderzenie z chmur”. Jak sama nazwa może sugerować, błyskawice faktycznie się pojawiają. Każde precyzyjne zabójstwo wywołuje pioruny, które zadają obrażenia obszarowe przeciwnikom wokół trafionego celu. Bungie dostarczyło dwie kapitalna egzotyczne bronie do PvE, wielkie brawa dla nich za to.
Zbliżając się do końca tej recenzji, pozwolę sobie jeszcze ponarzekać na praktycznie brak udziału innych planet w fabule i zadankach dodatkowych w DLC „Poza światłem”. Niemal cała akcja dzieje się na Europie. Polowanie na Zrodzonych z Gniewu realizujemy na Splatanym Brzegu lub w Śniącym Mieście, natomiast Kosmodrom, Nessus i Europejska Martwa Strefa są nieużywane. Ale, jak napisałem na początku swojej recenzji, nigdy nie ma dobrego momentu na test dodatku do Destiny 2, bo nigdy nie wiadomo, gdzie Bungie uruchomi dla nas nowe aktywności. Sezon Łowów tak naprawdę dopiero się rozpoczyna; za kilka dni ruszy zadanie na egzotyczny rewolwer, zbliża się tez Świtanie, czyli coroczne świąteczne wydarzenie z fantastycznym wypiekaniem ciastek. Jest i będzie co robić w Destiny 2 przez najbliższe kila tygodni, jak nie miesięcy. Pamiętajcie, że Destiny 2 wraz ze wszystkimi dodatkami jest dostępne na Xbox Series za darmo w ramach usługi Game Pass. Szkoda nie skorzystać, tym bardziej, ze jak od zawsze powtarzam, to najlepszy FPS, aby zacząć swoją przygodę z strzelniankami na konsolach i nauczyć się celowania na padzie.
Fani Destiny 2 już dawno grają w najnowszy dodatek, natomiast wy, nowi gracze, którzy się cały czas zastanawiacie – lepszej okazji nie będzie. Gra została bardzo odchudzona, sporo wątków zostało zamkniętych, ale nowa trylogia nadciąga. Chwyćcie karabin i ruszajcie bronić Europy. „Poza światłem” to solidny dodatek dla fanów rozgrywki PvE oraz DLC „Poza balansem” w PvP. Wierzę, że kiedyś wróci jeszcze równowaga w Tyglu, a tymczasem pozostaje mi czekać na Świtanie i zadanko na egzotyczny rewolwer „Księżycowy Jastrząb”! Do tego czasu powbijam z przyjemnością poziomy trzecią postacią.
Grę do recenzji dostarczyła CENEGA
Dodaj komentarz