Ghostrunner niewątpliwie jest wymagającym tytułem. Czy jest on wart poświęcenia i fal frustracji, które Was na pewno zaleją?
Ghostrunner wziął mnie z zaskoczenia już na przedostatnich targach Gamescom w Kolonii. Miałem na nich okazję pograć w tę produkcję z chłopakami z One More Level i to, co zobaczyłem zachwyciło mnie. Miałem przed sobą grę z fantastyczną grafiką, której akcję umieszczono w cyberpunkowym mieście przyszłości. Naszym zadaniem było parcie przed siebie, likwidując po drodze zastępy przeciwników i pokonując ogromne odległości w zapierających dech w piersiach sekwencjach, łączących zwinność ruchu z atakami. Wyszedłem z pokazu oczarowany i nie mogłem się doczekać wydania pełnej wersji gry. Ten moment nadszedł pod koniec października, dzięki czemu mogę opisać swoje wrażenia z rozgrywki oraz odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: czy Ghostrunner jest dobrą grą?
Tytuł został stworzony w efekcie współpracy trzech zespołów: polskiego One More Level oraz duńskich Slipgate Ironworks i 3D Realms. Trio to zdołało napisać bardzo wciągającą grę, w której należy się na pewne kwestie uczulić i nastawić. Zacznijmy jednak od fabuły. Ghostrunner stawia nas w roli tytułowego bohatera. Budzimy się nagle w naszej cybernetycznej powłoce i słyszymy głos, służący nam za przewodnika. Nie myśląc wiele, ruszamy przed siebie i wykonujemy jego polecenia – przede wszystkim musimy temu, kryjącemu się pod pseudonimem Szept, przełożonemu nadać większy dostęp do systemów. Początkowo można się dziwić, widząc bezwarunkowe posłuszeństwo naszej postaci, ale chwila refleksji pozwala w to uwierzyć. Nasz bohater to maszyna, nie zależy jej na wyrabianiu w sobie wątpliwości. Z biegiem fabuły okaże się jednak, że niektóre z informacji przekazywanych nam przez Szept nie pokrywają się z rzeczywistością. Nasze rozterki rozwinie też mieszkanka – wbrew zapewnieniom Szeptu –nie do końca pustego miasta Dharma City. Bynajmniej rozwój emocji w naszej postaci nie jest powodem, z którego spędzimy długie godziny z grą, ale mimo to miło, że zadbano o pewien progres wewnętrzny w Ghostrunner.
Miłośnicy poznawania historii dzięki elementom odnajdywanym w świecie gry z pewnością zaprzyjaźnią się z recenzowanym tytułem. Ulice i budowle miasta kryją wiele znajdziek, które czekają tylko na odkrycie. Znajdziemy wśród nich między innymi nagrania dźwiękowe, zawierające przemyślenia osoby imieniem Adam, ale odszukamy też różnego rodzaju przedmioty użytkowe. Mogą do nich należeć między innymi identyfikator pracownika pewnej korporacji, pluszowy miś, roślina w doniczce, czy wisiorek. Elementy te są opatrzone opisem, dzięki któremu możemy dowiedzieć się czegoś o historii danego przedmiotu, a tym samym o przeszłości miasta i realiach świata, którego jesteśmy częścią. Nie są to jakieś wybitne punkty odniesienia, ale i tak dobrze, że twórcy starają się rozwijać uniwersum. Kto wie, może Ghostrunner doczeka się kiedyś kontynuacji? Wracając jednak do znajdziek, nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym ich rodzaju. Przemierzanie miasta może nam pozwolić odnaleźć alternatywne skórki dla naszej katany. Zawsze lubię takie elementy i nie ukrywam, że najbardziej zależało mi właśnie na tych znajdźkach. Nic się nie stanie, jeśli nie odszukacie innego stylu wizualnego dla naszego oręża – samo działanie broni jest takie samo niezależnie od zastosowanego malowania. Warto zaznaczyć, że gra nie ma otwartego świata, ale jeśli będziemy chcieli ponownie przejść któryś z prawie 20 poziomów, to mamy taką możliwość z menu głównego. To bardzo dobra opcja dla osób, które chcieliby wyczyścić poziomy z pozostałych na nich znajdziek albo po prostu ponownie rozegrać daną misję.
Recenzowana produkcja to niewątpliwie nie gra dla wszystkich. Jest tak z jednego bardzo istotnego powodu.
Ghostrunner to cholernie wymagający tytuł.
Nie mam oczywiście na myśli wymagań sprzętowych – grałem na podstawowej wersji PS4 i przez cały czas, jaki spędziłem w grze moja konsola nie zamieniła się w odrzutowiec, co miało miejsce przy kilku produkcjach. Nie, nie o to chodzi. Ghostrunner jest produkcją, która wystawi Waszą cierpliwość na próbę. Dowodzi też, że gry uczą – między innymi nowego słownictwa z łaciny podwórkowej. Będziecie wściekli. Będziecie powstrzymywać się przed rzuceniem kontrolera w ścianę. Będziecie ginąć – i to często. Najciekawsze jest jednak to, że mimo frustracji i wbrew częstej chęci zostawienia tej gry, nie będziecie w stanie tego zrobić. Nieustannie będziecie chcieć poprawić swój refleks i ukończyć sprawiający Wam problemy etap. Aby tego dokonać, niezbędne będzie opanowanie umiejętności, jakimi odznacza się nasza postać. Podstawową akcją jest oczywiście przemieszczanie się. Twórcy oddali nam do dyspozycji wiele możliwości pozostawania w ruchu. Musicie nieustannie się przemieszczać, chcąc mieć choć niewielką szansę na przetrwanie. Poza oczywistymi biegiem i kucaniem możemy korzystać ze Zrywu – błyskawicznego odskoczenia w jedną ze stron. Jest to absolutna podstawa w Waszym repertuarze i nie zajdziecie daleko bez opakowania tej techniki. Odblokowujemy ją bardzo wcześnie o jej wykorzystanie jest bardzo łatwe. Przytrzymujemy L1 na padzie, po czym wychylamy gałkę analogową w miejsce, do którego chcemy wykonać unik. Czynność ta ma czas odnowienia, ale jest on bardzo krótki.
Skacząc pod odpowiednim kątem na ścianę, zaczniemy po niej biec. Na szczęście nie zużywa to żadnego wskaźnika. Podczas biegania po ścianie możemy atakować naszą kataną, a także przeskakiwać na inne ściany – nieodzowne jest tu jednoczesne korzystanie ze Zrywu. Wyprowadzenie ataku to prawy spust, ale warto zatrzymać się na chwilę przy tym ruchu. Odpowiednio rozwijając naszego bohatera, możemy odblokować możliwość odbijania wystrzeliwanych w naszym kierunku pocisków i kierowania ich z powrotem w stronę przeciwnika. Nie jest to łatwy ruch – przedwczesne wykonanie ataku bardzo rzadko pozwoli nam na poprawienie swojego błędu. Pocisk przeciwnika będzie wtedy tkwił w naszym ciele, a to oznacza automatyczną śmierć. Ghostrunner zawiera bowiem mechanikę, w której każdy trafiony atak oznacza natychmiastową śmierć celu. Działa to zarówno na oponentów, jak i na nas. Na szczęście punkty kontrolne są na ogół rozmieszczone tak dobrze, że jedyną blokada, która może nas powstrzymać od kolejnych prób przejścia etapu jest nasza frustracja. Cóż, to zdecydowanie nie jest gra dla osób, które chcą się odprężyć po ciężkim dniu.
Różnorodność jest ogromną zaletą gry. Ghostrunner dzieli się na kilka elementów: walkę, przemierzanie świata i rozwiązywanie zagadek logicznych. Starcia są niezwykle wymagające i twórcy na każdym kroku przypominają nam o tym, jak bardzo kruche jest życie naszej postaci. Zsyłają oni na nas coraz to nowsze i trudniejsze grupy przeciwników. Kiedy myślimy, że już opanowaliśmy schemat działania jednego z nieprzyjaciół, okazuje się, jak wiele zmienia kolejny typ wroga. Na naszej drodze spotkamy między innymi zwykłe mięso armatnie, wyposażone w pistolet. Odznacza się ono długim czasem przeładowania po każdym strzale – wystarczającym na ogół, aby zbliżyć się do przeciwnika i zaatakować go kataną. W miarę naszego progresu fabularnego przeciw nam staną wielcy wyposażeni w tarczę oponenci, których musimy załatwić od tyłu, uderzając w plecy – bardzo przydatna w dotarciu tam jest nasza linka, którą możemy się zaczepić o określone punkty. Oprócz tego spotkamy też wojowników korzystających z katany – ich ataki musimy najpierw blokować, a następnie wyprowadzić swoją kontrę. Znajdziemy także pełzających kamikaze, którzy ścigają nas po każdej płaszczyźnie i wybuchają po zbliżeniu się do nas, automatyczne wieżyczki stacjonarne, wielkie drony, na które możemy wskoczyć i zjechać na nich podczas gdy spadają – nie ma co narzekać na zbyt mało przeciwników.
Ghostrunner potrafi jednak zaoferować coś, co jest w stanie wykonać przykuć do ekranu na długie godziny – klimat i zróżnicowanie. Grafika w recenzowanym tytule stoi na najwyższym światowym poziomie. Dharma City zachwyca swoim wyglądem i projektem lokacji. Na każdym kroku widzimy neony – czy to na bilbordach w mieście, czy chociażby na ruszający się wirujących ostrzach w kanałach, czy w tunelu, w którym biegniemy na pociągu, starając się nie być zmiecionym przez tablice informacyjne. Znajdziemy także easter eggi – przykład wyraźnie odwołujący się do gry Cyberpunk 2077 widzicie na powyższym zrzucie ekranu. W parze z bardzo dobrą stroną wizualną idzie udźwiękowienie. Przez cały czas towarzyszy nam dynamiczna muzyka, która co prawda nie jest w moim guście i nie słucham jej po wyłączeniu gry, ale do cyberpunku pasuje idealnie. Nawet kroki naszego bohatera są mistrzowsko udźwiękowione – inne odgłosy dobiegają do naszych uszy podczas pokonywania kałuży, a inne gdy biegniemy po bilbordzie. Twórcy zadbali o to, aby przemierzanie świata nie nudziło się nam. Dzięki temu możemy śmigać zaczepieni o szyny jak w Bioshock: Infinite, by następnie rozwiązywać zagadkę z przełącznikami połączoną z wyścigiem z czasem, a ostatecznie zakończyć w zdigitalizowanym świecie. Po wizycie w tym miejscu możemy uzyskać nową umiejętność i warto poświęcić nieco miejsca ulepszaniu tych zdolności.
Ghostrunner co chwilę pozwoli nam korzystać ze specjalnych zdolności. Wspomniałem wcześniej o szalenie przydatnym Zrywie, ale to nie wszystko. Oprócz Zrywu stosunkowo wcześnie odblokujemy Burzę. Służy ona do odpychania przeciwników – oczywiście jeśli w polu jej działania będzie kilku przeciwników, pozbędziemy się ich za pomocą jednego wykorzystania Burzy. To bardzo użyteczna moc również w przypadku silnych przeciwników, których ataki są w stanie zadać szerokie obrażenia. Ja najbardziej lubiłem używać tego ataku, gdy miałem przed sobą kroczącą maszynę – oraz, oczywiście, gdy Burza była naładowana. Grając dalej odblokujemy kolejne zdolności, ale nie będę Wam psuł zabawy z samodzielnego ich odkrywania – wspomnę tylko o ataku, dzięki któremu jedno uderzenie katany zadziała na kilku oponentów. Ważnym przełamaniem rutyny w grze jest decydowanie się na aktywne ulepszenia. Nie możemy korzystać ze wszystkich usprawnień zdolności – jak na przykład dodatkowego ładunku Zrywu lub zaznaczania przeciwników i znajdziek na radarze. Wchodząc do odpowiedniej zakładki w menu, naszym oczom ukaże się pole Tetrisa. Naszym zadaniem jest takie obracanie i umieszczanie ulepszeń, aby jak najwięcej z nich weszło w dostępne pola. Przykład tego okna widzicie w powyższej galerii.
Ghostrunner to idealne połączenie Superhot i Dark Souls. Gra jest niesamowicie wymagająca, ale uczciwa – mamy świadomość, że każdy zgon jest efektem naszego działania. Niewątpliwie nie jest to produkcja dla każdego, ale jeśli lubicie trudne tytuły i cyberpunk jest Waszym ulubionym gatunkiem, to nie będziecie zawiedzeni, decydując się na zakup recenzowanej produkcji. Jest ona bardzo dobra i mimo karania nas za każdy, nawet najmniejszy błąd, nie zniechęca do gry.
Grę do recenzji dostarczyło All in! Games

Dodaj komentarz