Ben 10: Wyprawa po moc to kolejna produkcja stworzona na podstawie serialu emitowanego na Cartoon Network.
Poniższa recenzja powstała na podstawie wersji gry na konsolę PlayStation 4.
Nasz protagonista, Ben, posiada wyjątkowy zegarek zwany Omnitrixem. Pozwala mu na zmienianie się w kosmitów, których DNA zamknięte jest w urządzeniu.
Fabuła rozpoczyna się, kiedy nasz bohater wraz ze swoją kuzynką i dziadkiem jadą przez park, gdzie nagle uderza coś dziwnego. Kiedy sprawdzają, co się dzieje, okazuje się, że to jeden z ich wcześniejszych adwersarzy, imieniem Hex. Nasz przeciwnik zdradza, że poszukuje on kryształów o mocy tak wielkiej, że Ben sobie z tym nie poradzi.
Podczas tego spotkania zostaje uszkodzony zegarek. Nasi bohaterowie muszą zmienić swoje wakacyjne plany i zapanować nad chaosem. Jednak czy Benowi i jego bliskim uda się powstrzymać swojego przeciwnika? To tylko zależy od nas. Czas zakasać rękawy i brać się do roboty – a jest jej sporo.
Klasyczna gra przygodowa, ale bardzo przyjemna!
Rozgrywka niczym nie odstaje od klasycznych przygodówek. By dostać się w niektóre miejsca, będziemy musieli wykorzystać moce kosmitów z zegarka, a dodatkowo pogłówkować, jak przenieść się w nieco bardziej skomplikowane miejsca. Jednak jeśli dobrze opanujemy zdolności innych wcieleń chłopca, nie będzie to większym wyzwaniem, a stanie się wręcz przyjemnością.
W miarę rozwoju gry natrafiamy na portal, który przenosi Bena do dziwnego świata, jednak wiąże się to również z tym, że chłopak może w końcu zmienić się w jednego ze swoich kosmitów. Dostajemy się tam poprzez skorzystanie ze szczelin pustki. Każdy z kosmitów, do których mamy dostęp ma różne umiejętności, a to ułatwia nie tylko starcia, ale i również późniejsze poszukiwanie znajdziek.
Pojawia się również Lord Decybel. To kolejny przeciwnik, którego spotkamy na naszej drodze. Walka z nim jest ciekawą odskocznią od parkowej sielanki. Starcia z nim pełnią raczej funkcję zadania pobocznego, co odrywa nas na chwilę od głównego wątku fabularnego. Podczas rozgrywki trafiamy na otwarte szczeliny, gdzie spotkamy następnych przeciwników, co też jest świetnym przykładem na rozciąganie rozgrywki.
Nie ma róży bez kolców, jak nie ma i gier bez wad
Produkcja ma jedną podstawową wadę – jest sztucznie wydłużona. Mapa świata podzielona jest na kilka miejsc. Mamy miasteczko, wieżę strażniczą, kurort narciarski oraz parę innych lokacji. Po mapie możemy się przemieszczać pieszo albo za pomocą hulajnogi, ale do dyspozycji mamy również dziadka Maxa. Wystarczy do niego podejść i wskazać miejsce, w które chcemy się udać. Przyznaję, było to użyteczne, a momentami wręcz ratowało skórę przed nudnym kierowaniem Bena do danego miejsca za pomocą mapy. Ta była czytelna, lecz nic poza tym.
W grze dostępne są ulepszenia, które możemy nabyć w sklepie za zdobyte monety. Można je znaleźć, biegając po świecie oraz w nagrodę za kończenie zadań głównych lub pobocznych. Podczas zabawy zbieramy również batoniki, a każdy z nich ma inną właściwość.
Ben 10: Wyprawa po moc to gra, która niestety jest pełna wad, a niektóre z nich niestety widać gołym okiem. Gdy jesteśmy w Pustce, łatwo wypaść z mapy albo zablokować się w jakimś miejscu. Do tego widać piksele, a to może odstraszać niezależnie od tego, gdzie aktualnie się znajdujemy. To nie koniec grzechów gry, ponieważ wchodzenie i wychodzenie z menu wiąże się z czekaniem, a to za którymś razem w przeciągu paru minut może przyprawić o lekkie zdenerwowanie.
Oczywiście nie możemy zapomnieć, że jest to gra dla dzieci. Jej poziom jest łatwy, lecz na początku rozgrywka może sprawiać trudność. Na szczęście im dalej, tym prościej i przyjemniej.
Jeśli szukacie gry, która nie jest wymagającym tytułem i na pewno przypadnie do gustu młodszym, a zwłaszcza fanom młodego bohatera, to znaleźliście odpowiednią produkcję. Jednak nie mogę polecić tego tytułu starszym graczom, ponieważ nie jest on wart ich czasu.
Kod recenzencki dostarczyło Swipe Right.
Dzisiaj z bratem zakupiliśmy tą grę. Przyznam, że 160 zł to cena stanowczo za duża. Bratu w przeciwieństwie do mnie gra spodobała się tak bardzo, że uznał iż jest to najlepsza gra w jaką grał. Problemem jest tu brak dubbingu i moim zdaniem słabe wykonanie graficzne nie licząc kilku kosmitów. Tryb kooperacji jest beznadziejnie wykonany. Gdyby gra kosztowała np. 60 zł to byłaby o wiele bardziej opłacalna. Najgorsze jest to, że obok w sklepie rdr 2 w cenie 130 zł.