Asterix i Obelix XXL 2: Remastered to odświeżona wersja platformówki wydanej w 2006 roku na konsole PlayStation 2. Tym razem możemy grać w nią na XONE, Switchu i PS4.
I to właśnie wersji na tę ostatnią platformę dotyczy niniejsza recenzja. Asterix i Obelix wracają po 12 latach, by raz jeszcze robić to, co czynią najlepiej – dawać łupnia Rzymianom.
Historia gry koncentruje się na postaci Panoramiksa. Jak się szybko okazuje, druid zdradził swych braci i Galów. Postanowił wspomóc Cezara w budowaniu armii i osiągnięciu jego wymarzonego celu – podbiciu jedynej galijskiej wioski, wciąż dzielnie stawiającej opór najeźdźcom. Nasi bohaterowie oczywiście nie są w stanie uwierzyć w zdradę przyjaciela. Wyruszają więc w podróż,w trakcie której mają odkryć prawdę. Nie jest to więc nic specjalnie odkrywczego, ale nie mogę powiedzieć, by mi to przeszkadzało. Fabuła gładko wpisuje się w historie, z jakimi mieliśmy do czynienia na kartach komiksów Goscinnego i Uderzo, sprawiając, że mamy wrażenie obcowania z kolejnym zeszytem poświęconym perypetiom Asteriksa, Obeliksa i Idefiksa.
Iluzji uczestniczenia w świecie bohaterskich Galów sprzyja też oprawa wizualna. Jest ona specjalnie przerysowana i kolorowa, by ułatwiać poczucie zanurzenia się w komiksie. Grafika została oczywiście poprawiona względem oryginału z 2006 roku, aczkolwiek zmiany nie są drastyczne i tylko najwięksi fani pierwotnej produkcji dostrzegą wszelkie modyfikacje. Najbardziej rzuca się w oczy zmieniony HUD – to kwestia gustu, ale mi zdecydowanie bardziej spodobał się obecny układ interfejsu niż pierwotny. Jest on czytelniejszy i po prostu ładniejszy. Tekstury są oczywiście ostrzejsze i w wyższej rozdzielczości, co w połączeniu z nadal dobrymi animacjami może przypaść do gustu.
Pozostając jeszcze w temacie aspektów wizualnych, nie mogę nie zauważyć szeregu animacji, które pozytywnie wpływają na odbiór całości. Nasi bohaterowie poruszają się bardzo skocznie, wręcz groteskowo. Nie rujnuje to jednak wrażeń estetycznych płynących z grania w Asterix i Obelix XXL 2: Remastered, przeciwnie, działa na ich korzyść. W produkcji występuje całe mnóstwo delikatnych uśmiechów kierowanych w stronę gracza. Obelix przytrzymuje swój hełm podczas skoku, Asterix nieco się rozpłaszcza, wykonując podwójny skok, Idefix wzbija tumany kurzu podczas biegu i szukania ciekawych przejść, a atakowani przez nas Rzymianie zostawiają na chwilę sandały, po czym dopiero są wyrzucani z nimi wyżej. Wygląda to wszystko bardzo dobrze i stanowi jedną spójną całość.
Rozgrywka to właściwie standard dla klasycznych platformówek. Większość naszego czasu spędzonego w Las Vegum pójdzie na przeskakiwanie zawieszonych w powietrzu platform i walkę z oddziałami Cezara. Do poruszania się po różnych krainach imitujących faktyczne miejsca (jak Paryż, czy Wenecja lub Luksor) wykorzystujemy oczywiście głównie bieganie i skakanie (aktywowane po naciśnięciu przycisku X, także tu nie ma zaskoczenia). Z poruszaniem się związane jest także rozwiązywanie zagadek przestrzennych. Bardzo często będziemy musieli przepchnąć kamienny blok lub zniszczyć blokadę, przesuwając w jej kierunku bombę. Nie brakuje także rozpalania pochodni połączonych z ich odpowiednikami w dalszych częściach mapy. Po dotarciu do niej uderzamy w nią pięścią i zapala się jej „siostra” przy przejściu do dalszej części gry. W Asterix i Obelix XXL 2: Remastered występują też trampoliny, wybijające nas naturalnie wyżej lub dalej. Najlepiej wyglądają sekwencje skoków z trampolin położonych pod różnymi kątami. Pokonujemy wtedy teren mapy wzdłuż i wszerz, by na końcu dostać się do miejsca fabularnego lub znajdźki – widokówki lub diamentowego hełmu. Tych jest średnio po 4, 5 w etapie i znalezienie wszystkich co prawda nie spędza snu z powiek, ale czasem odkrycie ich może stanowić mały problem.
Nie bez powodu wspomniałem o hełmach. Służą one bowiem za walutę. Po dostaniu się do budki-sklepu możemy wydać je na rozwinięcia umiejętności naszych Galów (czy to pasywne, jak większa ilość zdrowia, czy aktywne, jak lepsze lub mocniejsze ciosy kombinacyjne), ale nie tylko. Możemy również kupić uzupełnienie zdrowia (za pomocą udziec dzika, które można znaleźć też w Las Vegum) lub zapewnienie dodatkowej osłony (co także możemy samemu znaleźć – wystarczy podnieść żeton z tarczą). Kolekcjonerów z pewnością ucieszy możliwość zakupienia figurek postaci, z jakimi mieliśmy do czynienia. Należą do nich zarówno żołnierze, jak i bohaterowie znani z kart komiksów. Mimo że możemy je oglądać jedynie w specjalnej zakładce w menu (nie ma chociażby gablotek wystawowych), to i tak doskonale bawiłem się wykupując je w sklepie i szybko stały się pierwszym, na co wydawałem hełmy.
Te zdobywa się na kilka sposobów. Pierwszym jest rozbijanie porozrzucanych tu i ówdzie skrzynek. Zniszczenie ich zawsze dodaje na nasze konto kilka hełmów. Możemy również zbierać zawieszone w próżni srebrne (standardowe) i złote (o wiele bardziej wartościowe) nakrycia głowy. Jednak najwięcej dadzą nam po prostu walki z Rzymianami. Podczas rozgrywki możemy swobodnie przełączać się między Asteriksem, a Obeliksem po naciśnięciu przycisku R1 na padzie. Mało tego, takie zmiany aktywnego bohatera możemy łączyć w kombinacje – przykładowo Obelix ogłusza Rzymianina, bierze go i zaczyna nim kręcić, po czym wyrzuca go, a Asterix wyskakuje i kopie go, nokautując przeciwnika. Wygląda to naprawdę ciekawie. A oponentów warto ogłuszać i chwytać, bowiem służą nam wtedy za oręż. Obaj Galowie kręcą przeciwnikami dookoła, raniąc okolicznych Rzymian. Po naciśnięciu przycisku X smagamy ogłuszonym oponentem jak batem. Możemy też cisnąć nim jak kulą do kręgli, czy skoczyć z nim w powietrze i uderzyć nim z ogromną siłą o ziemię, czy przeciwników pod nami. Rzymianie występują też w znanej między innymi z komiksów i filmów animowanych formacji żółwia. Musimy co jakiś czas unikać ataków żołnierzy, by później rozbijać rzędy żółwia i tak aż do dotarcia do ostatniego rzędu. Asterix może sobie dodatkowo ułatwić walkę dzięki napojowi magicznemu. Obelix nie ma takiej możliwości – przecież wpadł do kociołka z magicznym wywarem jako dziecko.
Tym jednak, co jest największą zaletą Asterix i Obelix XXL 2: Remastered jest humor. Przygody pary Galów zawsze słynęły z mnóstwo nawiązań do pop-kultury. Nie inaczej jest w przypadku recenzowanej gry. Sam wygląd niektórych przeciwników z łatwością przywołuje na myśl takich bohaterów jak Mario, Sonic, czy Sam Fisher (główny bohater serii Splinter Cell). Mało tego, nad niektórymi drzwiami widzimy okrąg ze wpisanym w niego konikiem morskim i napisem Fatalitus przy wejściu.Nawiązanie do cyklu Mortal Kombat jest oczywiste. Podobnych inspiracji jest ogrom w dziele studia Microids i są to odwołania o tyle subtelne, że w ogóle nie burzą spójności świata i nie wyrywają nas z niego. Po prostu: jeśli rozpoznamy dany element, to fajnie. Jeśli nie, nic się nie stanie i ogólne wrażenia z rozgrywki nie zmienią się na gorsze. A więc mamy do czynienia z wręcz mistrzowskim przeniesieniem oryginalnego podejścia do zapożyczeń do gry konsolowej. Brawo, Microids.
Jeśli miałbym wymienić elementy, które nie podobały mi się w Asterix i Obelix XXL 2: Remastered, to lista nie byłaby długa. Składałaby się ona raptem z dwóch pozycji. Pierwszą z nich byłby brak polskiego dubbingu. Może jest to minus nieco na wyrost, ale mam sentyment do wspaniałych polskich głosów w niezliczonej ilości filmów animowanych o Galach, które oglądałem w dzieciństwie (i nie tylko). Wsparcie dla polskiego języka z pewnością korzystnie wpłynęłoby na ogólną ocenę gry. Brak naszego rodzimego dubbingu jest tym większym zawodem, że Asterix i Obelix XXL 2: Remastered mogą słyszeć w ich języku mieszkańcy sporej liczby państw. W PlayStation Store możemy znaleźć na liście wspieranych głosów języki takie jak niemiecki, angielski, włoski, francuski i hiszpański.
Drugim mankamentem, na jaki natknąłem się podczas obcowania z recenzowaną grą jest wkradająca się dość szybko monotonia związana ze starciami. Walka naprawdę sprawia przyjemność, ale nie da się ukryć, że ciągle mamy do czynienia z wykonywaniem podobnego zbioru ciosów. Podobnie ma się sprawa z rozwiązywaniem zagadek przestrzennych. Nie zajmuje dużo czasu zanim ustawiczne aktywowanie pochodni, czy rzucanie przeciwnikami w tarcze zwyczajnie zaczyna nużyć.
Ogólnie jednak Asterix i Obelix XXL2: Remastered to produkcja godna polecenia. Zapewnia dobrą zabawę na kilkanaście godzin, a ci z Was, którzy są spragnieni sprawdzianów umiejętności mogą wziąć udział w wyzwaniach walki – niekiedy zdobycie złotego lauru w określonym przedziale czasowym może stanowić nie lada wyzwanie. Mimo nieco archaicznej grafiki, tytuł wciąga i nie wiadomo kiedy uciekają spędzone z nim godziny.
Na Teutatesa, ci Rzymianie muszą być szaleni, próbując mierzyć się z Galami!
Dziękujemy studiu Microids za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Brawa nie należą się Microids, tylko Etranges Libellules – to oni tworzyli oryginał 12 lat temu. Microids tylko nabyło prawa do marki i zremasterowało tamtą grę, poza Hudem i możliwością kupowania rzeczy w sklepiku nie zmieniło się nic więcej w tej wersji.
Dubbing to też kwestia aktualnego wydawcy, bo oryginał posiadał pełen poski dubbing, który był genialny. Niestety najwidoczniej Microids nie dogadało się z CD Projektem, który tworzył polonizację starej wersji.