Boliwia jest jednym z najbiedniejszych państw Ameryki Południowej. Obok Peru i Kolumbii jest światowym liderem produkcji kokainy. To właśnie w tym kraju francuski oddział Ubisoftu umieścił najnowszą odsłonę Ghost Recon z podtytułem Wildlands. Zapraszam w podróż do Santa Blanca największego (fikcyjnego) departamentu Boliwii. Razem z czteroosobowym oddziałem „Duchów” stawimy czoła narkotykowemu kartelowi oraz zneutralizujemy jego narko-bossów.
Santa Blanca została podzielona na 21 prowincji, które są rozłożone w różnych ekosystemach. Rządzi nimi w większym lub mniejszym stopniu 26 bossów. Całym departamentem dowodzi szef szefów El Sueno, pod nim jest czterech szefów, którzy odpowiadają za cztery kartele: produkujące kokainę, organizujące przemyt, ochronę i wpływy. Dalej jest czterech wiceszefów, a najniżej są „buchons”, czyli mniejsi bossowie odpowiadający za prace w swoich regionach. Fabuła w Ghost Recon Wildlands nie jest liniowa, cała Santa Blanca stoi przed nami otworem. Oczywiście na początku odkryty mamy tylko jeden region, a pozostałe dwadzieścia to tak zwana szara strefa, którą dopiero możemy poznawać. To od graczy będzie zależało, w który filar kartelu najpierw uderzą. Osłabienie mocno dwóch z czerech filarów powinno otworzyć drogę do bossa, aby stanąć z nim w oko w oko. To bardzo brutalny, inteligenty, ale też religijny człowiek, który od małego marzył, aby zostać królem. Pojedynek z szefem szefów nie kończy nam gry, a wręcz gra zachęca nas, abyśmy zostali jeszcze w Boliwii i zdestabilizowali kartel w 100%. Wykonanie wszystkich misji w grze, a jest ich ponad 100 odblokuje nam nowe zakończenie, więc warto to zrobić. Mi ukończenie wszystkich misji fabularnych i odkrycie całego świata Santa Blanca zajęło 60 godzin.
Boliwia jest piękna i fascynująca
W ekosystemie Santa Blanca znajdziemy tak naprawdę wszystko, co Matka Ziemia ma do zaoferowania – od amazońskiej dżungli, przez trawiaste równiny, kaniony, wielkie ośnieżone góry na solnej pustyni kończąc. Ostatni region wywarł na mnie i wśród moich znajomych chyba największe wrażenie. W północno-zachodniej części mapy znajduje się prowincja Konai, która leży na solnej pustyni. Wielu graczy, gdy wybrało się tam ze mną pierwszy raz uważało, że jest to zamarznięte jezioro lub pytało co to za miejsce? W Boliwii jest tak naprawdę największa solna pustynia (Solne lustro Salar De Uyuni), która zajmuje powierzchnie 12.000 km2, mało tego leży ponad 3000 metrów nad poziomem morza. Co ciekawe w regionie tym zbudowano hotel ze solnych cegieł i budynek z tego samego surowca znajdziemy w Ghost Recon Wildlands! To niesamowite, że twórcą aż tak bardzo chciało się oddać ekosystem i architekturę Boliwii. Takich smaczków jest jeszcze bardzo dużo, a ich odkrywanie nie raz was zaskoczy.
Za scenariusz do gry Ghost Recon Wildlands odpowiadają Don Wislow i Shane Salerno. Ten pierwszy od ponad 20 lat pisze o kartelach narkotykowych. Jego wiedza i doświadczenie pozwoliło razem z deweloperem stworzyć fascynującą, ale też brutalną opowieść o narkotykowym świecie. Jednak, aby przekonać się o brutalności sicario (grupki płatnych morderców) i ich bossów nie wystarczy tylko przemierzać Santa Blanca wszerz i wzdłuż. Musimy zagłębić się w misje fabularne, których gra oferuje całe mnóstwo. Misje fabularne nie są powtarzalne, no dobra i tak każda prowincja kończy się zabiciem lub ewakuacją szefa, ale na srebrnej tacy go nie otrzymamy. Gdy zjawimy się w którejś prowincji, to od naszej agentki CIA dostaniemy lokalizacje kilku miejscówek, w których znajdziemy informacje na temat buchona (szefa tej prowincji – mały boss). Odczytanie tej wskazówki odblokuje nam misję fabularną, wykonanie kilku z nich ujawni nam drogę do szefa prowincji. Misje, które prowadzą do bossa są różnorodne. Czasami nawet nie będziemy musieli nikogo zabijać, wystarczy się zakraść i ukraść ważne dokumenty. Jednak zdecydowanie więcej będzie misji, gdzie musimy jednak do kogoś się dostać i zwyczajnie zmusić do gadania. Niektóre misje będą wymagały od nas absolutnej ciszy i dotarcia do celu bez wykrycia. Czasem zostaniemy poproszeni o zhakowanie jakiegoś komputera, a nawet trzeba będzie coś wysadzić ładunkami wybuchowymi. Bardzo podobały mi się misje na południu Santa Blanki, gdzie jest wiele baz wojskowych, kilka jest naprawdę ogromnych i bardzo dobrze strzeżonych. To bazy Unidadu, jednostki wojskowej, która trzyma z handlarzami narkotyków. Dotarcie do serwera w podziemiach takiej bazy wojskowej bez wykrycia dało mi wiele frajdy i satysfakcji, podobnie uwolnienie kluczowego rebelianta z wojskowego więzienia. Warto tu dodać, że takiej bazy pilnują snajperzy na wieżach, opancerzone pojazdy, nad głową latają helikoptery wyposażone w CKMy, a w środku jest sporo żołnierzy wyposażonych w LKMy i gniazda z CKMi. Jakby tego było mało takie bazy, ale też czasem mniejsze siedliska sicario wyposażone są w zakłócacze sygnału, które blokują używanie drona, o którym przeczytacie w dalszej części recenzji. Są także wyrzutnie rakiet, które nie pozwolą zbliżyć się środkami powietrznymi jak samolot, czy helikopter oraz wierze alarmujące, które gdy zostaniemy wykryci podniosą głośny alarm, który przywoła więcej przeciwników.
Ghost Recon Wildlands daje graczom absolutną wolność w wykonywaniu misji. Tutaj każdy przeciwnik jest żywym człowiekiem, może zginąć od jednego strzału w głowę. To od naszej fantazji i pomysłowości zależy, w jaki sposób wyeliminujemy cel. Nie ma tutaj bossa, którego trzeba wysadzić atomówką lub rzucić w niego 10 granatów (pozdrawiam twórców The Division).
Granie z przyjaciółmi jest cudowne
W kooperacji grałem z wieloma kolegami redaktorami z innych redakcji. Ghost Recon Wildlands sprawiło, że z kilkoma nawiązałem nowe przyjaźnie, ale z innymi nasze relacje zawisły na włosku. Po kilku nieudanych misjach, wykrzyczeliśmy sobie trochę mocnych słów (pozdrawiam Szymona z Spiderwebu), każdy uważał, że robi coś dobrze, a tak naprawdę robiliśmy sobie jaja. Gdy już postanowiliśmy, że zaznaczymy misje i robimy ją jak na prawdziwych komandosów przystało, to jeden z kolegów postanowił nagle w trakcie misji pójść sobie do kuchni nalać picia (pozdrawiam Pawła z AntyWebu). Paweł zginął gdzieś zapomniany na drodze rozjechany przez rebelianta, a my z Szymonem polegliśmy w trakcie misji, misja nieudana, my wkurzeni, co wydarzyło się dalej zostawię już tylko dla siebie. Gra w trybie kooperacji nie ma aktywnej pauzy, ta działa tylko gdy gramy z trzema bootami. Trzeba o tym pamiętać siadając z kolegami do wspólnego przechodzenia misji. Świat Santa Blanca cały czas żyje, ulice patrolują sicario, nad głowami przelatują śmigłowce Unidadu, gdy będziemy zbyt długo na widoku w końcu ktoś otworzy do nas ogień. Pamiętajcie o tym, bo nie raz możecie popsuć kolegą z drużyny grę. Jednego ze znajomych udało mi się zaskoczyć, gdy zawisnęliśmy helikopterem na budynkiem, w którym przebywał cel, wleciałem do pomieszczenia dronem, wysadziłem się, misja zaliczona, szybko, trochę głośno, ale i tak można. Bardzo podoba mi się to w Ghost Recon Wildlands, że mam absolutną wolność wyborów w wykonywaniu misji, mogę się skradać długimi minutami, planować, obserwować przez snajperską lunetę. Mogę także wybrać wóz opancerzony z karabinem na dachu, transporter opancerzony typu „Rosomak” (niestety czołgów nie ma) wjechać do bazy i wysadzić lub rozstrzelać wszystko co stanie mi na drodze.
Gdy zabraknie przyjaciół… boot jednak jest OK!
Po testach beta byłem wśród głośnych narzekaczy, którzy mówili, że z bootami nie da się grać. Natomiast w pełnej wersji byłem w stanie zrobić z drużyną sterowaną przez konsolę około 50% misji. Co sprawiło, że gra z NPC stała się przyjemna? Synchroniczny strzał wszystkich troje towarzyszy. Niestety na początku gry możemy wyznaczyć naszej ekipie tylko jeden cel do wyeliminowania, jednak w drzewku umiejętności możemy rozwinąć to do trzech, brzmi to trochę bez sensu, ale warto się tym jak najszybciej zająć. Cele możemy oznaczać za pomocą drona i lornetki. Oznaczone cele zostaną zabite przez nasze booty, gdy wydamy im odpowiedni rozkaz, lub gdy gracz wystrzeli w innego przeciwnika. Działa to bardzo sprawnie, a gdy nasz boot z drużyny straci cel z oczu, to natychmiast nas o tym poinformuje. Dodatkowo w drzewku umiejętność możemy zwiększyć odporność naszej drużyny o kilka procent, przyda się ta opcja bardzo, gdy zdecydujemy na otwartą wymianę ognia. Jest jeszcze umiejętność, która podnosi efektowność naszej drużyny bootów. Ogólnie, jeżeli planujecie grać solo, to priorytetem powinno być dla was rozwinięcie drzewka umiejętności drużyny. Kolejnym ważnym ulepszeniem w drzewku umiejętności powinien być dron, on będzie waszymi oczami przed każdym szturmem. Na początku jest to tylko mały helikopterek do obserwowania małego obszaru, ale z czasem będziemy mogli rozwinąć mu baterię, zasięg, szybkość oznaczania celów, wyposażyć w termo lub noktowizje. Ciekawymi opcjami jest wyposażenie drona w granat odłamkowy lub EMP, jednak nasz dron nie zrzuca granatu, a po prostu wybucha. Mocno zaskoczył mnie dron medyczny, który wybuchając podnosi lub leczy poległych towarzyszy. Trochę to nierealne i przesadzone, ale skoro jest taka opcja, to dlaczego jej nie używać, tym bardziej, że naprawdę się przydaje, czy to solo, czy w kooperacji. Dron medyczny, o którym pisałem jest ulepszeniem elitarnym. Każde drzewko rozwoju: drużyna, dron, broń, czy przedmioty, aby taką elitarną umiejętność otrzymać trzeba wcześniej odblokować wiele innych umiejętności.
Do odblokowania umiejętności, będą nam potrzebne punkty, których jest bardzo dużo na mapie oraz surowce takie jak: paliwo, leki, części satelitarne oraz żywność. Surowce w małych ilościach (od 50 do 500 sztuk) są rozsiane po całej Santa Blance i wystarczy je po prostu zbierać. Jednak możemy też porwać się na transporty strzeżone przez sicario lub wojska Unidadu. W zależności, jak mocno taki konwój czy helikopter z surowcami będzie strzeżony, tym więcej surowców możemy zdobyć. Przykładowo, helikopter, którego pilnuje pięciu sicario może nam dać 1500 surowca, ale taki już konwój, z dwoma opancerzonymi wozami i helikopterem nad głową da nam aż 5000 sztuk surowca. Oczywiście w wymianie ognia taki wóz transportujący nie może mocno ucierpieć, gdy zostanie mocno uszkodzony, to otrzymamy tylko połowę surowca, a gdy wybuchnie, to nie otrzymamy nic. Zabawa z przejmowaniem konwoju, czy helikopterów z surowcami jest naprawdę świetna i tutaj także mamy wolność wyboru, możemy zaczaić się i rozłożyć miny na drodze, albo użyć wozu opancerzonego z CKM na dachu i spróbować zniszczyć ochronę konwoju.
Można razem, można osobno
Co ważne gra nie zmusza graczy, aby trzymali się razem, wszyscy mogą być rozsiani po całej mapie, robić rożne misje, czy to zdobywanie surowców, czy fabularne. Jeśli nawet tylko jeden członek ekipy wykona zadanie, to misja zostanie zaliczona wszystkim i każdy otrzyma doświadczenie i surowce za pomyślne wykonanie. Ale niech się komuś noga powinie i zostanie zastrzelony… W Ghost Recon Wildlands nie ma szybkiej śmierci, po serii strzałów gracz pada na ziemie i czeka przez całe 60 sekund na reanimacje, czy to bootów (w tej kwestii spisują się świetnie), czy kolegów z kooperacji. Gra kończy się dopiero, gdy wszyscy czterej gracze zginą, odrodzenie następuje w ostatniej kryjówce szybkiej podróży. Ewentualnie, gdy gracz zginie i w ciągu minuty nie zostanie reanimowany, to może odrodzić się na jednym z członków drużyny.
Pomoc Rebeliantów
W Boliwii nie walczymy sami, jest tutaj także słabo uzbrojona grupka rebeliantów, którzy są gotowi nam pomóc. Jednak, aby było to możliwe musimy wykonywać dla nich specjalne misje poboczne. Rebelianci oferują nam pięć opcji pomocy:
Zrzut pojazdu – na początku jest to zwykła furgonetka, po kolejnych ulepszeniach tej opcji możemy otrzymać wóz opancerzony z karabinem maszynowym na dachu, a po maksymalnym ulepszeniu helikopter. I do tej pomocy mam największe zastrzeżenia, od momentu poproszenia o pojazd pojawia się on po sekundzie, ot po prostu spada nam przed nosem. I nie ma różnicy, czy jesteśmy w trakcie walki czy nie, pojazd zostanie nam momentalnie dostarczony. Osobiście wolałbym, aby pojazdy były dostarczane helikopterem transportowym zza obszaru mini mapy i nie powinny być dostarczane w trakcie walki. Niestety z tym dostarczaniem też jest spory problem, nie raz się zdarzyło, że helikopter dostałem na skarpie, po której się od razu zsuwał na dół, lub na dachu jakiegoś pojazdu. Gra blokuje tylko dostarczanie pojazdów w miastach, a tak to nie patrzy czy teren jest równy w pobliżu naszej pozycji, trzeba na to mocno uważać, ponieważ można stracić zamówiony pojazd jeszcze przed jego użyciem.
Dalej mamy rebeliantów, którzy zostali podzieleni na najemników (walczą z nami ramie w ramie) rebeliantów, którzy przeprowadzą dywersje na wybraną pozycję oraz zwiadowców, którzy zidentyfikują i oznaczą nam przeciwników na wybranym obszarze. Ostatnią grupą wsparcia jest ostrzał z moździerza, niestety w tym przypadku nie możemy wybrać obszaru, który zostanie rozstrzelany, a najemnicy po prostu ostrzelają pozycje, na której gracz się znajduje – bardzo dziwne posunięcie ze strony twórców gry. Niemniej jednak korzystanie z usług rebeliantów bardzo się opłaca i mocno urozmaica rozgrywkę w Ghost Recon Wildlands. Korzystanie z ich usług nic nas nie kosztuje, jedyne, co gracz musi robić, to wykonywać misje rebelianckie, które będą ulepszały ich pomoc oraz skracały czas odnowienia.
Wyposażenie i pojazdy
Twórcy Ghost Recon Wildlands oddali nam ogromny i bardzo urozmaicony świat do dyspozycji. Taki wielki teren trzeba przemierzać za pomocą pojazdów, a tych w grze jest multum i co ważne praktycznie każdy możemy prowadzić. Samochody osobowe, terenowe, ciężarowe, czy motocykle nie robią już na nikim wrażenia, ale możliwość kierowania koparkami, czy traktorem już jest miłym zaskoczeniem. Najwięcej czasu spędziłem w powietrzu, bo raz, że to najszybsza droga do celu, a dwa podziwianie widoków Boliwii za każdym razem sprawiało mi radość. W powietrze możemy wzbić się zwykłym helikopterem, jak i dużo większym, takim służącym do transportu, nie zabrakło także samolotów i małych lotnisk. Trochę zastrzeżeń mam do helikopterów bojowych, takich wyposażonych w karabiny maszynowe lub wyrzutnie rakiet. Możemy z nich strzelać, ale nie mają one celownika. Jeżeli jesteśmy pilotem, koledzy którzy są pasażerami i siedzą przy CKMie celownik już mają. W opisywanych wcześniej przeze mnie dobrze strzeżonych bazach wojskowych Unidadu można zdobyć helikopter wojskowy na wzór Apatche’a. W Boliwii nie brakuje także rzek, czy dużych jezior, które możemy przepłynąć prostymi łodziami rybackimi, motorówkami czy bojowymi łodziami kartelu. Spotkać można także kanonierki, czy mało okręty wojenne. Tutaj warto dodać, że nasza postać potrafi pływać, a może nawet schować się pod wodą, aby uniknąć wykrycia.
Jeżeli chodzi o wyposażenia naszego „Ducha” to twórcy dali nam do dyspozycji ogromny wybór broni. Jednak słowo dali, nie znaczy tutaj, że wszystko mamy dostępne od początku, nawet nic nie możemy sobie kupić. Startujemy z dwoma karabinami szturmowym i maszynowym. Reszta wyposażenia jest rozsiana po całym kartelu Santa Blanca. I nie, nie leżą one pod kamieniem, są zazwyczaj umieszczone w wioskach, czy ogrodzonych obszarach, których pilnują sicario lub żołnierze Unidadu. Im większa ochrona takiego miejsca, tym lepsze akcesorium lub karabin możemy zdobyć. Wszystko, co zdobędziemy zostaje w naszym menu wyposażenia, więc w każdej chwili mamy dostęp do wszystkich karabinów i ich części. Arsenał „Ducha” jest naprawdę bardzo bogaty, ale niestety rozczarowały mnie tutaj karabiny snajperskie, a właściwie lunety do nich. Karabin snajperski otrzymujemy już po pierwszej misji fabularnej, nie wiedzieć czemu jest on wyposażony w celownik ACOG, czyli taki, co montuje się do karabinów szturmowych. Po wielu godzinach gry udało mi się odnaleźć lunetę z przybliżeniem x4. Wyobraźcie sobie, jak wielkim rozczarowaniem była dla mnie informacja, że najlepsza luneta ma przybliżenie tylko x8. Jak na tak ogromny świat, to bardzo malutko. Do tego bardzo przeszkadzał mi brak wstrzymania oddechu po wciśnięciu R3 z gier typu FPS. Aby luneta nam się mniej ruszała musimy wykupić kilka poziomów z umiejętności „pewna ręka”. Totalny absurd, który może popsuć trochę rozgrywkę fanom snajperstwa. Mimo wszystko strzelanie z karabinów snajperskich jest cudowne, a trajektoria lotu i opadanie pocisku po 200 metrach rewelacyjne. Wspomniałem, że zbieramy akcesoria i części do broni, gdyż w Ghost Recon Wildlands możemy modyfikować praktycznie każdy element karabinu, czy pistoletu. Jeżeli graliście w The Division, to wiecie czego możecie się spodziewać, tylko że tutaj jest tego dużo więcej i łatwiej takie części zdobyć. Dodatkowo z każdego zabitego lub eskortowanego bossa otrzymamy jego broń. Nie możemy ich modyfikować, ale są już one wyposażone w najlepsze części. Do tego są pięknie pomalowane i ozdobione kosztownościami. Wszystkie bronie są autentyczne i posiadają realistyczne dźwięki oddawanych wystrzałów. Dźwiękowcy z francuskiego oddziału Ubisoftu wykonali kawał dobrej roboty.
Przepiękne krajobrazy Boliwii to prawdziwa uczta dla oczu, ale dźwięki tego kraju są również fascynujące. Z radia leci odpowiednia muzyka, która jest charakterystyczna dla tego regionu. Nie wspomniałem jeszcze, że w grze dynamicznie i bardzo płynnie zmienia się pogoda oraz pora dnia i nocy. Co prawda cieszyłbym się bardzo, gdybym mógł decydować, czy chce robić zadanie w ciągu dnia i nocy, ale warunki atmosferyczne nie raz zrobiły na mnie duże wrażenie.
Seria Ghost Reacon została zapoczątkowana w 2001 i kształtowała się przez lata. Dzisiaj Wildlands jest tym, o czym marzyliśmy dawno temu grając w komputerowe strzelanki, czy oglądając filmy o komandosach takie jak „Helikopter w ogniu, czy „Łzy słońca”. Natomiast jeżeli chcemy zobaczyć świat narkotykowych karteli od środka, to warto sobie obejrzeć taki film jak „Sicario”, czy świetny serial na platformie Netflix – „Narcos”.
I oto koniec mojej podróży po Boliwii, kraju który pomimo skromnych warunków życia, ubóstwa, wysokiej przestępczości oraz wrogiego przyjęcia przez sicario i tak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Ubisoft dostarczył nam naprawdę jeden z najlepszych tytułów do kooperacji, w której wszyscy gracze tworzą jedną drużynę i muszą razem wykonać zadanie. Bycie Duchem było fantastyczną przygodą. Granie z innymi Duchami sprawiało mi i moim znajomym wiele radości, chociaż zdarzało się, że nie wszystkie misje potoczyły się tak, jakbyśmy tego chcieli, to próbujemy jeszcze raz, ponieważ nie jesteśmy tylko zwykłymi żołnierzami – jesteśmy Duchami.
Ocena portalu: 9
Grę dostarczył wydawca – Ubisoft Polska.
Bardzo dobra recenzja, adekwatna do otrzymanego tytułu.
Dzięki za dobre słowa 🙂 Pozdrawiam.