Czy tytuł, który ukazał się ekskluzywnie na PlayStation 4 jest na tyle dobry, aby posiadacze innych platform mogli nam zazdrościć?
Za Until Dawn odpowiada brytyjskie studio Supermassive Games. Jest to gra z gatunku survival horror, przygodowa gra akcji, właściwie wszystkiego po trochu. Pamiętam pierwsze zapowiedzi tej produkcji, pierwszy zwiastun, pierwszy interaktywny gameplay i pierwsze ukłucie serca, które mówiło: „musisz w to zagrać”. Ze łzami w oczach i tupiąc nóżkami odliczałam dni do premiery. Na szczęście moje wielkie zafascynowanie i ubóstwianie tej produkcji nie minęło wraz z jej notabene „pierwszym” uruchomieniem.
Fabuła Until Dawn do skomplikowanych nie należy. Dziesiątka nastolatków wyrusza w góry. Tam dzieją się cuda niewidy, młodzież bawi się, pije i robi sobie żarty. Niestety jeden z kawałów jest na tyle zły, że jedna dziewczyna z paczki imieniem Hannah z płaczem wybiega z domu. Za nią rusza jej siostra Beth. Tutaj ich ślad się urywa. Siostry Washington nie zostają odnalezione. Dwanaście miesięcy po tragedii, ich brat Josh postanawia zaprosić pozostałą siódemkę z powrotem do tego samego miejsca, aby oddać cześć wydarzeniom sprzed roku, może po prostu, aby wszystko wróciło do normy i aby każdy mógł wreszcie zacząć normalnie żyć. Kto by się wówczas spodziewał, że ich rewizyta stanie się krwawym koszmarem, który zafunduje im psychopata? Jak widać historia podręcznikowa, wyjęta prościutko z horrorów klasy B.
Until Dawn to specyficzna produkcja. Jest to raczej film, w którym bierzemy aktywny udział. Powiedzcie szczerze, czy nikt z Was nie miał kiedykolwiek ochoty, aby powiedzieć człowiekowi po drugiej stronie telewizora: „Po co kolego tam idziesz? Nie ufaj mu! Uważaj!”? Nie ma takiej opcji, żeby znalazła się taka osoba, która nie zareagowałaby w ten sposób. I właśnie takie jest Until Dawn. Daje nam możliwość wcielenia się w bohaterów i dyrygowanie ich losami. Fakt w z góry ustalonym schemacie, ale jednak. Przez większą część czasu oglądamy przerywniki filmowe i zastanawiamy się nad dwoma opcjami do wyboru, np.: czy pójść w prawo czy może w lewo, czy wybrać skrót czy trzymać się szlaku. Podczas sekwencji, w których kierujemy jednym z ośmiu nastolatków, nasze zadanie sprowadza się do eksploracji lokacji i poszukiwania nowych informacji. Po drodze odnajdujemy różne wskazówki w postaci wiadomości, listów, notatek, zaginionych przedmiotów czy innych podobnych rzeczy. Wszystkie znajdźki są nawet podzielone na trzy grupy, które w każdym momencie możemy obejrzeć w menu gry. Uznałam, że na osobną uwagę zasługują totemy. Podniesienie go uruchamia kilkusekundową scenkę przedstawiającą, co może zdarzyć się w przyszłości. Jest to coś w rodzaju ostrzeżenia dla nas, dzięki czemu możemy uniknąć pewnych nieprzyjemnych sytuacji.
W grze nie brakuje także sekwencji QTE. Niejednokrotnie podczas ucieczki jesteśmy zmuszani do naciskania konkretnych przycisków w ograniczonym czasie. Co ciekawe każdy nasz błąd ma oczywiście swoje konsekwencje. Może to być zwykłe uderzenie się w głowę o wystający konar drzewa, wywrócenie się… i to są chyba te najdelikatniejsze z nich. W Until Dawn na pewno nie ujrzymy ekranu krzyczącego do nas „game over”. Wszystkie źle podjęte przez nas decyzje i pomyłki w QTE mogą nas kosztować co najwyżej…. ŻYCIE. Śmierć jest tutaj nieunikniona. Jestem ciekawa komu z Was udało się przy pierwszym podejściu ocalić wszystkich nastolatków. Świetnym elementem jest także konieczność pozostania w bezruchu podczas ukrywania się. Na ekranie telewizora mamy stosowny komunikat „Nie ruszaj się!”, ikonkę lightbara wokół którego jest biała otoczka. Naszym zadaniem jest utrzymanie kontrolera bez najmniejszego drgnięcia.
Bohaterowie, zresztą jak cała produkcja są bardzo specyficzni. Każdy z nich jest zupełnie inny, inaczej reaguje w sytuacji zagrożenia, podejmuje inne decyzje i zachowuje się na swój własny, indywidualny sposób. Dla przykładu Mike to typowy, grupowy macho, Sam jest wcieleniem fighterki, a Ashley to trzęsąca zadkiem, delikatna dziewczyna. Jestem pewna, że na samym początku, gdy wszyscy zjeżdżają się do posiadłości Washingtonów, nikt z Was nie znajdzie sobie osoby, którą naprawdę polubi. Bohaterowie jak na wiek przystało zachowują się nieznośnie, są krnąbrni i pyskaci. Nie przebierają w słowach, łatwo się denerwują, prowokują i nikt nie zatrzyma ich przed posunięciem się nawet do rękoczynów. Twórcom udało się w pełni odwzorować wszelkie realia życia nastolatków włącznie ze świetnymi dialogami.
Jednak co sprawia, że mamy do czynienia z horrorem? Odpowiedź brzmi wszystko. Sama fabuła jest naprawdę dobra, trzyma w napięciu, choć przed samym końcem jest dość przewidywalna i delikatnie rozczarowuje. Ekipa z Supermassive Games na pewno wie jak buduje się atmosferę grozy. Już na samym początku zabawy, kiedy przecież nic się nie dzieje, są momenty, w których nie raz i nie dwa wzdrygniecie na swoich fotelach. Świetne efekty dźwiękowe przy błahych sprawach jak np.: przelot ptaka nad głową. Niesamowite uczucie, gdy idziesz sobie przez las, słyszysz świst wiatru, coś ciebie obserwuje, coś się czai, czujesz, że coś za chwilę ciebie zabije a tu nagle wybiega… wiewiórka. W dalszej kolejności mamy idealnie wkomponowaną muzykę. Wszystko to sprawia, że mając na uszach dobrej jakości muszle, siedzicie pod kocem, wpatrujecie się w ekran telewizora, wasze serce zaczyna bić coraz to mocniej, jeśli jeszcze nie doszliście do momentu, w którym obgryzacie paznokcie to zapewniam Was, że jeszcze chwila i na pewno to nastąpi.
Pod względem wizualnym Until Dawn to coś wspaniałego. Górskie krajobrazy robią naprawdę duże wrażenie. Podobnie jest z wyglądem zewnętrznym naszych bohaterów. Odwzorowanie ubrań czy mimika twarzy są wysokich lotów. Jednak nic nie jest idealne. Są wzloty i upadki. Zdarzają się bowiem momenty, w których tekstury są słabej jakości lub późno się doczytują. Oprócz tego zauważalne są spadki płynności i niestety w moim przypadku było ich naprawdę sporo.
Podsumowując Until Dawn to świetna produkcja, którą zdecydowanie powinni zainteresować się wszyscy fani horrorów. Stać mnie nawet na zaryzykowanie stwierdzenia, że jest to tytuł, który może stanąć na czele tego gatunku, biorąc pod uwagę gry, które zostały do tej pory wypuszczone. Jeśli macie ochotę na sporą dawkę emocji i dreszczy, a do tego chcielibyście sami wcielić się w rolę reżysera i podyktować losy bohaterom, to już znacie kierunek, który powinniście obrać. „Twoja opowieść jest tylko jedną z możliwych”. A jaka jest Twoja?
Grę do recenzji dostarczył wydawca: Sony Computer Entertainment.
RT @VitaSITEinfo: Recenzja: Until Dawn (PS4) http://t.co/4LodRlDQIF #UntilDawn #ps4
Świetna recenzja, nie mogę się doczekać kiedy zagram w ten tytuł 🙂