Komiksy na konsolach? Czemu nie!
Pewnie przez większość osób, które uwielbiają gatunek visual novel zostanę za powyższe słowa, delikatnie mówiąc umoralniona, ale niestety takie mam podejście do tego typu produkcji. Tradycyjnie zacznę od króciutkiej charakterystyki tegoż tytułu. Amnesia: Memories jak już wspomniałam należy do gatunku powieści wizualnych, a precyzując chodzi o otome, czyli mamy do czynienia z grą kierowaną głównie do osób płci pięknej. Za dzieło odpowiada japońskie (kogoś to dziwi?) studio Idea Factory.
Swoją przygodę zaczynamy w jakiejś trójwymiarowej przestrzeni. Nie wiemy gdzie się znajdujemy i dlaczego akurat tam. Właściwie to nic nie wiemy, bo jak się później okazuje cierpimy na amnezję. Ze snu budzi nas pewna istota imieniem Orion – można go utożsamiać jako twór naszej wyobraźni. Szybciutko dowiadujemy się, że to on stoi za tym wszystkim, a co więcej to on w pewnym sensie dyktuje nam co mamy zrobić. Otóż, jako że z naszego umysłu zostały wyparte wszystkie wspomnienia, on jest jedyną postacią, która cokolwiek może nam przekazać. Jakby tego było mało, to właśnie Orion informuje nas, że naszym celem jest odzyskanie pamięci, bo tylko w ten sposób możemy się od niego uwolnić. Po jakże obszernym monologu stajemy przed pierwszym poważnym wyborem. Musimy wybrać świat, do którego chcemy wrócić i tam spróbować odbudować nasze wspomnienia. Do wyboru mamy 4 krainy: serc, trefli, diamentów i pików.
Tak, to właśnie teraz zaczyna się właściwa rozgrywka i jakże trudne nawiązywanie relacji damsko-męskich. Choć wszystkie światy są zgoła inne, to nasze pierwsze kroki odbywają się według jednego schematu: przebudzenie, rozeznanie gdzie się znajdujemy, zapoznanie się z otaczającymi nas ludźmi, a właściwie zamiarami naszego chłopaka. Historia trwa niecały miesiąc, a my przez ten czas budujemy rozmaite relacje zarówno te dobre jak i te złe, przy tym ukrywając naszą bądź co bądź chorobę. Jak już wspomniałam wszystkie cztery ścieżki, którymi będziemy podążać są inne, jednak postaci w nich występujące są cały czas te same. Co prawda za każdym razem pełnią one nieco inne role. W zależności od tego jak potoczą się wydarzenia możemy osiągnąć 3 rodzaje zakończeń: dobre, normalne czy też złe. Dzieje się to na skutek wyboru odpowiednich opcji dialogowych. Wspomniałam kilkanaście zdań wcześniej o rozpoczęciu „właściwej rozgrywki”, ale właściwie nie nadmieniłam o niej nic. Czas więc nadrobić szkolne zaległości będące zdecydowanie krótką pracą domową, którą można odrobić na przerwie między lekcjami. Nasze zadanie sprowadza się bowiem do czytania kolejnych rozmów i od czasu do czasu wybierania opcji dialogowych, które mają przełożenie na zakończenie obranej ścieżki. To wszystko, czyli nuda jak na zajęciach z „wychowania do życia w rodzinie”.
Oprócz czterech początkowych światów, jest jeszcze jeden, piąty. Jest to kraina Jokera, którą odblokujemy po osiągnięciu dobrego zakończenia w poprzednich ścieżkach. To w niej dowiadujemy się jak doszło do tych wszystkich wydarzeń i skąd się wziął Orion. Najprościej rzecz ujmując, piąta kraina jest takim podsumowaniem i kwintesencją całej produkcji.
Dosyć już smęcenia o podłożu Amnesia: Memories, zajmijmy się teraz stroną wizualną. No cóż, komiks. Oglądamy obrazki, stopklatki, a na nich wyświetlające się postaci, które stoją jak kołki i ruszają ustami. No tak – visual novel. Jeśli chodzi o panów, czyli ofiary naszej miłości, to udają oni twardych i silnych goryli. Może i z charakteru za takich można ich uznać, to jednak z wyglądu są raczej mało męscy, delikatni, pozbawieni jakichkolwiek cech fizycznych upodabniających ich do współczesnego modelu prawdziwego mężczyzny. Powiedzmy, że na tym zakończę ich charakterystykę, żeby nie robić tu żadnych domysłów. Zdecydowanie lepiej prezentują się kobiety. Są piękne i atrakcyjne, dobrze ubrane i zadbane. Naprawdę całkiem dobrze się prezentują. Otoczenie natomiast pozbawione jest jakiś większych szczegółów, ot kilka grubszych kresek, ale jak wiadomo to postaci są tutaj najważniejsze. Muzyka całkiem dobrze wpasowuje się w klimat Amnesii, jednak zdecydowanie odstaje od pozostałych elementów warstwy technicznej. Można o niej powiedzieć tyle, że jest w miarę przyzwoitym dodatkiem do reszty. Jeśli chodzi natomiast o dubbing, to ciężko mi się w jakikolwiek sposób do niego odnieść. Po prostu nie lubię japońskich tekstów i gdy tylko mogę unikam ich jak ognia. Starając się zachować pewien profesjonalizm nadmienię, że wydaje się on stać na bardzo dobrym poziomie. Głosy zostały świetnie dobrane do postaci przez nie reprezentowane i idealnie odwzorowują cechy osobowości bohaterów.
Jako dodatek, do tytułu zostały zaimplementowane mini gierki. Jest to air hokej i potyczka kamień – papier – nożyce. W pierwszej z nich Vitę trzymamy pionowo, ekran jest stołem do gry, my trzymamy palec na paletce i manipulujemy nią w ten sposób, aby trafić krążkiem do bramki przeciwnika. Zabawa trwa do 7 bramek, a naszymi przeciwnikami (zarówno w hokeju jak i potyczce kamień – papier – nożyce) jest cała piątka ofiar miłości ze wszystkich pięciu krain. W przypadku drugiej gry na ekranie Vity pojawiają się 3 karty, na których narysowane są symbole. W zależności od tego czym planujemy zagrać dotykamy kartę z odpowiednim obrazkiem: kamienia, papieru, czy też nożyczek. Jeśli potyczkę wygramy mamy dosłownie sekundę na wciśnięcie/dotknięcie młotka, który uderza naszego przeciwnika. Jest to równoznaczne ze zdobyciem punktu. Jeśli natomiast pojedynek wygrywa przeciwnik, mamy sekundę na wciśnięcie/dotknięcie takiej czapeczki, która chroni nas przed uderzeniem młotka i przede wszystkim utratą punktu. Zabawa jest na czas, zwycięstwo odnosi ten kto po upływie kilkudziesięciu sekund ma większą liczbę punktów.
Podsumowując, jeśli macie ochotę na odrobinę nostalgii i romansów śmiało sięgnijcie po ten tytuł. Przypomnę, że otome to specyficzny gatunek i na pewno nie każdemu przypadnie on do gustu. Mnie osobiście, choć jestem reprezentantką płci żeńskiej, do której rzekomo skierowane są takie produkcje jak Amnesia: Memories, nie porwały te wszystkie fabularne ścieżki. Zdecydowanie wolę mocniejsze kino, a nie topowe romansidła, które według mnie powinny zostać na rynku, z którego zostały wypuszczone.
Grę do recenzji dostarczył: Idea Factory.
Dodaj komentarz