Na samym wstępie będzie chwila szczerości i wyznań. Tak, nigdy nie grałem dłużej w żadną grę z serii Gothic. Słyszałem o tych grach, nawet odpaliłem je na moment, ale nie wciągnęły mnie one dostatecznie by je przejść. Wiem, że cieszą się one wielką popularnością, szczególnie w Polsce. Można nawet powiedzieć, że urósł wokół tych gier pewien kult. Dlatego pozwólcie, że przysiądę do tematu na świeżo.
Pierwszą myślą jaka mi przyszła do głowy po uruchomieniu tego tytułu było „No Wiedźmin to to nie jest”. I taka jest prawda. ArcaniA to tytuł oryginalnie wydany w 2010 roku na PC i Xboxa 360. Później wydano go na PS3, by w końcu wylądować na PS4. Przez swój wiek gra nie ma co nawet startować do przygód Geralta. 5 lat temu może robiła na kimś wrażenie, dzisiaj niestety trąci już myszką. Gdyby gra została wydana pół roku, albo rok wcześniej to jeszcze miałaby szanse na wyższą ocenę, ale dzisiaj konkurencja biję ją na głowę.
Całość zaczyna się dość intrygująco i z początku może się wydawać ciekawym doświadczeniem. Tradycyjnie dla serii wcielamy się w postać Bezimiennego. Budzimy się w pewnej wiosce, spotykamy naszą ukochaną i rozpoczynamy dzień od prób przypodobania się jej Ojcu, aby ten zgodził się na nasz ślub. Zadania jakie musimy wykonać są bardzo proste, nudne i monotonne. Twórcy stworzyli je bez najmniejszego przebłysku geniuszu czy inwencji. Standardowe „zabij 5 potworów”. W czasie wykonywania zadań jednak pojawia się moment, w którym pomyślałem sobie, że może czeka nas coś innowacyjnego. W pewnym momencie nasza wybranka podchodzi do nas i oznajmia nam, że jest w ciąży oraz, że chciałaby zwiedzić świat zanim urodzi dziecko. Wtedy pomyślałem sobie, że oto jest szansa na coś nowego. Zwiedzanie świata z ukochaną u boku to nie jest coś, co widzieliśmy w innych grach. Niestety ta iluzja innowacyjności szybko zostaje zmyta, bo standardowo dla tego typu historii okazuje się, że nasz bohater potrafi rzucać czary, jest wybrańcem, jego wioska jest zaatakowana przez tych złych i musi on wyruszyć na wyprawę w celu pokonania złych i zemsty za zadany mu ból.
Streściłem wam właśnie pierwsze 30 minut gry. O ile na samym początku miałem przez chwilę wrażenie innowacyjności, o tyle później nie ma już wątpliwości, że to po prostu kolejna sztampowa historyjka o człowieku znikąd, który okazuje się być bohaterem.
Gra jest strasznie wolna! Nasz bohater porusza się z prędkością ślimaka. Chodzenie po świecie to po prostu męka. Jest to oczywiście świetny sposób na sztuczne wydłużenie gry. sposób wyjątkowo irytujący. Ruchy postaci są strasznie drewniane i nienaturalne. Walka jest po prostu nudna. Grałem na najwyższym poziomie trudności i ubicie nawet najprostszego potwora trwa bardzo długo. Nie ma tutaj specjalnie dużo możliwości. Atak, blok, unik (co ciekawe blok i unik wykonujemy tym samym przyciskiem). Nasz bohater może strzelać z łuku i rzucać czary. Jednak żadna z tych czynności nie sprawia przyjemności i staje się katorgą. Jeśli dodamy do tego ile trzeba się namachać żeby ubić nawet najmniejszego przeciwnika daje nam to nie bardzo korzystny obraz. Rzucanie czarów to już w ogóle pomyłka. Nie dość, że musimy na nie przeznaczać manę (która wraz z życiem i wytrzymałością regeneruje się automatycznie) to jeszcze mamy ich ograniczoną ilość. Nie rzucimy czaru, jeśli nie dysponujemy odpowiednią ilością zwojów. Na samym początku gry, po nauczeniu się pierwszego zaklęcia, musimy przejść przez jaskinię pełną pająkopodobnych potworów. Po zadaniu im odpowiedniej ilości obrażeń chowają się one do skorupy i trzeba rzucić na nie zaklęcie aby chciałby z niej wyjść. Póki tego nie zrobią są niewrażliwe na nasze ciosy, a ich życie się odnawia. Na samym końcu jaskini czeka na nas matka potworów. Nie jest ona ciężkim do pokonania przeciwnikiem, spokojnie pokonałbym ją i nawet bym się przy tym nie spocił. Problem polega jednak na tym, że dość liberalnie korzystałem wcześniej z magii, czego efektem był brak możliwości rzucania czarów w walce z bossem. Ta, jak schowała się do swojej skorupy, była dla mnie nie do zabicia. Miałem pełen pasek many, ale nie mogłem rzucać czarów, bo skończyły mi się zwoje z zaklęciem. Paranoja, przez którą musiałem powtarzać cały poziom.
Niestety ale granie w Arcanię po wyśmienitym Wiedźminie jest po prostu nieciekawym i męczącym doświadczeniem.
Nie wszystko w grze jest jednak takie złe. Grafika, choć widocznie niedzisiejsza, jest przyjemna. Miło patrzy się na niektóre widoczki. Dużym plusem jest polski dubbing, przez co łatwiej będzie grać nieobytym z mową Szekspira. Gra ma też kilka „smaczków”, które chętnie widziałbym w innych grach. Jednym z nich jest to, że system cały czas „widzi” ile jakich potworów zabiliśmy. Jeśli pokonaliśmy wcześniej 3 goblinów a chwilę później pojawia się zadanie na zabicie pięciu goblinów, to gra pamięta o tych trzech, których ubiliśmy wcześniej i aby zadanie wykonać pozostanie nam już dobić tylko dwóch przeciwników. To mały smaczek, który znacząco zwiększa komfort rozgrywki. Niestety niedostarczenie mocno by poprawić pozostałe mankamenty.
Jak wspominałem na samym początku nie jestem zaznajomiony z uniwersum Gothica, więc ciężko mi ocenić ten tytuł z perspektywy fana. Być może nie doceniam wszystkich elementów, nawiązań do poprzednich części i klimatu. Niemniej jednak gra pokazuje dobitnie, że od 2010 roku minęło 5 lat i sporo w świecie gier się zmieniło. Wskrzeszanie tego typu produkcji nie jest chyba najszczęśliwszym pomysłem. Ciężko mi ten tytuł komukolwiek polecić. Fani uniwersum zdążyli pograć w niego w odpowiednim czasie, a zupełnie nowi gracze raczej nie znajdą tutaj nic, co by ich zachęciło do gry. Pomimo niewielkiej ceny (gra na PS Store kosztuje 119 zł) dużo lepiej dopłacić i kupić Wiedźmina 3.
Dziękujemy Nordic Games za dostarczenie gry do recenzji.
Gameplay:
Galeria:
Dodaj komentarz