Enotria: The Last Song ukazało się na konsolach i komputerach pod koniec września. Czy warto zainteresować się tym soulslikiem?
Nie urywam, że Enotria: The Last Song zainteresowało mnie już od pierwszych zapowiedzi. Moja fascynacja tym tytułem została podsycona po zagraniu w tę produkcję w 2023 roku na targach Gamescom. Swoje wrażenia opisałem oczywiście na portalu, a do odpowiedniego artykułu zabierze Was poniższy odnośnik.
Przyznaję, że z ogromną przyjemnością śledziłem informacje na temat tej gry. Nie mniej chętnie sprawdziłem wersję demonstracyjną, która zapewniała rozgrywkę na kilka ładnych godzin. Jednak najbardziej czekałem oczywiście na premierę pełnej wersji. Doszło do niej 19 września i ochoczo pobrałem tę grę, aby sprawdzić jej jakość. Czy tytuł ten powinien zainteresować fanów soulslike’ów? Przekonajmy się.
Opowieść
W świecie Enotrii ogromne znaczenie mają maski. Nawiasem mówiąc, jak dowiedziałem się podczas jednego z Gamescomów, jednym z powodów schowania twarzy napotykanych przez nas postaci jest… oszczędność. Jyamma Games nie musiało przez to skupiać się na tworzeniu mimiki, co jest dla mnie zrozumiałe. To przecież niewielkie studio i wiadomo, że nie dysponuje takim budżetem, jak największe firmy z branży. Jednocześnie, co bardzo istotne, Włochom udało się sensownie osadzić to w realiach świata. Pokuszę się tutaj o przytoczenie oficjalnego opisu gry, abym nie wpędził się w przekazywanie Wam spoilerów:
Enotria: The Last Song to RPG akcji typu soulslike, którego akcja dzieje się w świecie fantasy inspirowanym włoskim folklorem i kulturą.
Wyznacza on nowy kierunek w swoim gatunku. W pięknym, skąpanym w promieniach słońca świecie możesz zmieniać otoczenie i wrogów.Jest to gra soulslike, ale w przeciwieństwie do innych takich pozycji, jej świat jest inspirowany letnimi kolorami Włoch. Nazywamy to „”letnimi soulsami””.
Naszym celem jest przedstawienie bogatej włoskiej historii i kultury w nowy, atrakcyjny dla graczy sposób.
Zależy nam na przekazaniu kolorów, tętniącego życiem świata i wrażenia, jakby samemu było się we Włoszech.
Enotria: The Last Song chce podbić serca fanów gier soulslike, oferując satysfakcjonującą eksplorację, zróżnicowane buildy postaci i wiele typów wrogów, a wszystko z dodatkiem unikatowej mechaniki.
Ardore zapewnia graczom stały dostęp do rozmaitych strategii, pozwalając im wpływać na zachowania przeciwników, dynamicznie zmieniać otaczający świat, rozwiązywać łamigłówki i wykorzystywać elementy Enotrii.Źródło: PS Store
Rozgrywka
Enotria: The Last Song to trzecioosobowy soulslike, a więc na pewno nie jest to produkcja dla wszystkich. Bez wątpienia będziecie bowiem ginąć w tej grze – i to nieraz. Jest to oczywiście wpisane w konwencję gatunku. Natomiast muszę przyznać, iż w moim przekonaniu opisywana produkcja nie jest tak trudna jak wiele innych soulsopodobnych. Bez wątpienia nie jest o poziom trudności, jakim cechuje się chociażby Elden Ring: Shadow of the Erdtree. Przede wszystkim należy opanować parowanie. Nie jest ono tak wymagające jak chociażby w Sekiro: Shadows Die Twice. Włoskie studio przewidziało bowiem odczuwalnie większe okienko czasowe, w które musimy się wcisnąć.
Nie jest to ogromne okno, aczkolwiek poziom trudności bez wątpienia nie jest tak wysoki jak w przytoczonych wcześniej produkcjach. Dlatego uważam, że Enotria: The Last Song powinna zainteresować nawet osoby dopiero rozpoczynające swoją przygodę z gatunkiem. Spore znaczenie ma tez sporo możliwości dostosowania rozgrywki. Więcej na ten temat dowiecie się z następnych części niniejszej recenzji.
Ulepszenia i maski
Jak można spodziewać się po soulslike’u, za starcia będziemy zdobywać pewną walutę. Podstawową jest Memoria. To nic innego jak punkty doświadczenia pozyskiwane za pokonywanie przeciwników. Możemy je zyskać również sprzedając broń czy wartościowe przedmioty w specjalnym sklepie. Memorię wykorzystamy także do ulepszania masek i oręża. Maski pozyskujemy, zabijając pomniejszych wrogów oraz, oczywiście, bossów. Warto zaznaczyć, że każda maska zapewnia inne pasywne premie. Przykładowo jedna zwiększy nasze szczęście, a inna da nam większe szanse na idealne parowanie. W menu Rynsztunku wybierzemy 3 zestawy wyposażania przypisane do masek. Naciskając krzyżak w dół dwukrotnie, aktywujemy poprzednią maskę. Rynsztunek pozwala nam na wyekwipowanie kwestii – to specjalne ataki (Ardore), które zdobywamy, eksplorując świat. Możemy przypisać do jednej maski maksymalnie 4 kwestie oraz ustawić je pod skrótami przycisków pada. Kwestie także da się ulepszać.
Memorię przeznaczamy oczywiście na ulepszanie statystyk naszej postaci – niezależnie od aktywowanego rynsztunku. Możemy wpłynąć na maksymalny poziom zdrowia, siłę, czy chociażby odporność na konkretne rodzaje efektów. Naturalnie, standardowo dla gatunku, jeśli zginiemy, to utracimy chwilowo całą zdobytą i niewydaną przy „ognisku” Memorię. Będziemy mieć jedną szansę na jej odzyskanie po dotarciu do miejsca naszej śmierci. Jeśli się to nie uda, cóż… stracimy tę Memorię bezpowrotnie. Niestety, zdarza się, że miejsce, do którego mamy dotrzeć… znajduje się gdzieś, gdzie nie da się nie zginąć. Oznacza to konieczność utraty zgromadzonych punktów – raz straciłem tak ponad 100,000 Memorii. Twórcy zdecydowanie powinni popracować nad rozwiązaniem tego problemu. Warto także zaznaczyć, że bronie mogą mieć specjalne obrażenia związane z „żywiołami”. Dobrze jest obserwować wskaźnik w lewym górnym rogu ekranu. Informuje nas on, co najlepiej działa na każdy z tych żywiołów. Są to: Vis, Fatuo, Gratia oraz Malanno.
Wróćmy jednak do parametrów postaci i broni. Nie mniej istotne niż zwykłe statystyki są ścieżki innowatorów. Za potyczki będziemy zdobywać również inną walutę. Przeznaczymy ją na pewnego rodzaju modyfikatory. I tak na przykład część parowanych przez nas obrażeń będzie mogła wracać do przeciwnika, czy też zwiększymy/zmniejszymy efektywność ataków z użyciem Ardore. Na te ścieżki składają się 4 dość rozbudowane drzewka i zdecydowanie warto tu regularnie zaglądać. Przewagą tych perków względem Memorii jest to, iż nie tracimy zgromadzonej waluty tego typu nawet po śmierci. Dobrym nawykiem jest schodzenie z utartej ścieżki. W ten sposób możemy zdobyć ulepszenia kwestii, mikstury leczącej, czy nawet nowe bronie. Nie brakuje także specjalnych wyrw, które możemy aktywować, aby otworzyć inne przejście do znajdźki, czy przywołać mocniejszego przeciwnika.
Grafika i udźwiękowienie
Enotria: The Last Song może się poszczycić świetną oprawą dźwiękową. Przygrywająca w tle muzyka, zwłaszcza podczas starć, brzmi rewelacyjnie. Lubię ją określać jako włoskiego Percivala. Nie ukrywam, że czekam na wydanie ścieżki dźwiękowej na Spotify. Na pewno będę często wracał do niektórych kompozycji. Ogromnie spodobała mi się też możliwość włączenia włoskiego dubbingu. Jako że Jyamma Games to włoski zespół i co jakiś czas widzimy też włoskie wstawki (na przykład napis MORTE po śmierci, czy Czas ładowania: presto), bez wahania wybrałem właśnie tę wersję głosów. Nie żałowałem – bardzo fajnie współtworzy to klimat.
Podobnie zresztą jak bardzo przyjemna dla oka grafika. Jasne, tekstury nie zawsze są najwyższej jakości. Trzeba jednak bardzo chcieć się do czegoś doczepić, aby zauważyć mankamenty. Szkoda natomiast, że grze (w trybie Wydajności) zdarza się niekiedy odczuwalnie gubić klatki, co rozwiązuje na szczęście szybka podróż do odwiedzonego wcześniej miejsca. A propos – nie brakuje mroczniejszych miejscówek, ale sporo jest też lokacji dosłownie skąpanych w świetle zachodzącego słońca. Daje to bardzo fajny kontrast dla soulslike’ów, które przecież kojarzą się z mrokiem. Natomiast grając w Enotrię: The Last Song i skacząc po dachach, nabrałem ochoty na powrót do… Assassin’s Creed II. Każdy, kto choć przez chwilę biegał po Florencji lub Wenecji w tej grze Ubisoftu na pewno szybko usłyszy w głowie Ezio’s Family, skacząc po dachach w Enotrii.
Podsumowanie
Enotria: The Last Song to bardzo udana gra i jedna z najlepszych reprezentantek gatunku soulslike. Z wielką przyjemnością przechodziłem tę produkcję i szczerze polecam ją wszystkim fanom dość kameralnych starć. Miejcie świadomość, że na pewno nieraz zginiecie, aczkolwiek nie pozwólcie temu powstrzymać Was przed sprawdzeniem tego tytułu. Nie jest on idealny. Najbardziej odczuwalne są sporadyczne spadki klatek na sekundę oraz niekiedy dziwacznie rozmieszczone miejsca do odzyskiwania Memorii. Mimo tego jednak bardzo przyjemnie spędziłem z tym tytułem około 20 godzin, które pozwoliły mi pokonać większość bossów. Na pewno wrócę jeszcze nieraz do tej gry – zwłaszcza, że znajduje się w niej Nowa Gra Plus. Kiedy zostanie dodany tryb fotograficzny, bez wahania wrócę do Enotrii. W mojej ocenie jak najbardziej należy dać szansę tej produkcji. Szkoda tylko, że nie zawsze wiadomo gdzie iść. Brakuje tu mapy czy kompasu i zdarza się niestety chodzić gdzieś w ślepo, licząc, ze właśnie tam popchniemy dalej opowieść.
Kod recenzencki dostarczył producent gry, studio Jyamma Games.
Dodaj komentarz