Komputery dostały pod koniec marca kolejną grę PlayStation Studios – tym razem chodzi o Horizon: Forbidden West. Jak sprawdza się ona na Lenovo Legion Go?
Na samym początku zaznaczę, że nigdy nie byłem fanem serii Horizon. Do „jedynki” miałem kilka podejść, ale za każdym razem dość szybko odbiłem się od przygód Aloy. Rozgrywka nie wydawała mi się niczym odkrywczym, a fabuła mnie po prostu nudziła. Zupełnie inaczej było z grą dedykowaną PlayStation VR2 – Horizon: Call of the Mountain. Ta odsłona mnie zachwyciła i uważam ją za jedną z najlepszych produkcji dostępnych na goglach Sony. Natomiast za Forbidden West zabrał się u nas oczywiście Konrad. Na portalu znajdziecie jego recenzję. Do artykułu zabierze Was poniższy odnośnik.
Konrad sprawdził dla Was również dodatek, Burning Shores, a recenzję znajdziecie pod tym adresem. Nie wspominam o tym bynajmniej bez kozery. Mianowicie, dzisiejszy artykuł nie jest recenzją samej gry. Zamiast tego skupiam się na kwestiach technicznych i tym, jak działa Forbidden West na komputerze przenośnym Lenovo Legion Go. Wspomnę oczywiście w dość okrojonym zakresie o opowieści i rozgrywce. Niemniej jednak to artykuły Konrada dostarczą Wam pod tym względem najwięcej informacji. Teraz włączmy swoje komputery i zobaczmy, jak sprawuje się na nich Aloy.
Założenia fabuły




Horizon: Forbidden West jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z „jedynki”, noszącej podtytuł Zero Dawn. Jest ona oczywiście dostępna na komputerach, aczkolwiek nie ma konieczności ukończenia wspomnianej odsłony. W dowolnym momencie możemy bowiem włączyć film podsumowujący tę historię, co oczywiście uznaję za zaletę tej gry. Muszę też przyznać, że tempo oraz reżyseria przerywników filmowych bardziej spodobały mi się w recenzowanej dziś części serii. Mało tego, w odróżnieniu od „jedynki” chciałem ciągle grać! Nie będę bynajmniej wdawał się w spoilery fabularne, ale posłużę się (standardowo) oficjalnym opisem tego tytułu:
Dołącz do Aloy, która przemierza majestatyczne, ale niebezpieczne nowe rubieże, na których czyhają nowe, tajemnicze zagrożenia. Ta Edycja kompletna pozwala Ci zagrać w docenione przez krytyków Horizon Forbidden West na PC w całości, z dodatkową zawartością, w tym pakietem fabularnym Burning Shores, który kontynuuje wydarzenia z podstawowej wersji gry.
Zbadaj odległe krainy, walcz z większymi i bardziej fascynującymi maszynami i poznaj zaskakujące nowe plemiona. Wróć do postapokaliptycznego świata Horizon odległej przyszłości.
Kraina umiera. Potężne burze i niepowstrzymana plaga prześladują niedobitki ludzkości, a budzące grozę nowe maszyny wciąż grasują na granicach. Życie na ziemi zmierza ku kolejnej zagładzie.
To Aloy musi odkryć tajemnicę tych zagrożeń i przywrócić porządek oraz równowagę w świecie. Po drodze spotka się z dawnymi przyjaciółmi, zawiąże sojusze z wojowniczymi nowymi frakcjami i odkryje dziedzictwo starożytnej przeszłości.
Źródło: Steam
Rozgrywka w Horizon: Forbidden West – Complete Edition




Recenzowany port to trzecioosobowa gra akcji z elementami skradanki i RPG w otwartym świecie. Opis taki pasuje naturalnie do wielu tytułów, dlatego należy doprecyzować realia, w jakich funkcjonuje nasza główna bohaterka – Aloy. Świat, w jakim ona żyje jest w pewnym stopniu opanowany przez podobne do zwierząt maszyny. Ludzkość broni się przed nimi dość prostym uzbrojeniem – zapomnicie o karabinach maszynowych czy pistoletach. Powitajcie natomiast łuki, włócznie i proste pułapki. Nie brakuje tu jednak gadżetów z przyszłości, a takim na pewno jest chociażby Fokus. Za jego pomocą możemy zeskanować otoczenie w poszukiwaniu surowców, czy maszyn kroczących. Ułatwi nam to także wyświetlenie ścieżki poruszania się tych maszyn, a tym samym zakradnięcie się za przeciwników. Walkę możemy prowadzić zarówno w zwarciu, jak i na odległość. Nie brakuje też opcji zastawiania pułapek i wykorzystywania specjalnej lotni. Przyznaję, że wciągnąłem się w tę rozgrywkę i na pewno często będę grał w Horizon: Forbidden West na Lenovo Legion Go. Niemałe znaczenie ma również wydajność, na czym skupiam się w następnej części dzisiejszego artykułu.
Działanie i ustawienia na Lenovo Legion Go




Zdaję sobie sprawę, że otwierając recenzję portu, wielu naszym czytelnikom zależy na odpowiedzi na jedno proste pytanie. Jak ta gra działa i wygląda? Krótka odpowiedź brzmi: bardzo dobrze! Możecie to zresztą zobaczyć na poniższym filmie. Jednak osobom, którym zależy również na opisie już rozwijam temat. Nie ma oczywiście co liczyć na to, że Horizon: Forbidden West będzie przyzwoicie działał na przenośnym urządzeniu w maksymalnych ustawieniach. Mój cel był zgoła inny – chciałem móc grać w ponad 30 klatkach na sekundę. Uważam 30 FPS za dolną granicę płynności i nawet 35 klatek na sekundę jest w moim przekonaniu bardzo dobrą wydajnością. Na szczęście recenzowany port bez problemu osiąga te wartości. Ustawiłem większość parametrów na średnie i postawiłem na odświeżenie ekranu komputera na poziomie 60 Hz. Niżej znajdziecie wszystkie moje ustawienia ukazane w akcji:
Pozwoliło mi to na komfortową rozgrywkę w średnio 35 klatkach na sekundę. Sporadycznie, aczkolwiek dosłownie na sekundę czy dwie, widziałem wartości pokroju 28-29 klatek. Nie jest to jednak moim zdaniem zła wiadomość – gra przez niemal cały czas utrzymuje ponad 30 FPS i wygląda przy tym naprawdę świetnie. Oczywiście nie jest to bez wpływu na czas pracy na baterii. Naładowany w 100% Lenovo Legion Go z jasnością ustawioną na połowę zakresu oraz włączonymi Wi-Fi i Bluetooth pozwalają na granie w Horizon: Forbidden West w rozdzielczości 1920×1200 przez nieco ponad 1,5 godziny. Moim zdaniem jest to akceptowalny czas jak na to, jak tytuł ten wygląda i działa. Jeżeli jednak chcielibyście zwiedzać Zakazany Zachód dłużej, to koniecznie wyposażcie się w powerbank albo ładowarkę.
Sterowanie




Horizon: Forbidden West – Complete Edition obsługuje oczywiście kontroler DualSense i na pewno warto rozważyć korzystanie z tego pada. Gra wspiera bowiem wszystkie efekty (jak na przykład adaptacyjne spusty), czego próżno szukać na Lenovo Legion Go. Nie mogę jednak napisać, aby sterowanie na tym komputerze było niewygodne. Domyślny układ jest dobrze przemyślany i nie odczuwałem potrzeby, aby cokolwiek zmienić (choć oczywiście jest taka możliwość). Spodobało mi się też to, że gra poprawnie wyświetlała wszystkie przyciski Lenovo Legion Go i nie widzę przeciwskazań do korzystania tylko z tego komputera i jego kontrolerów. Można też przenosić się między zakładkami w menu, czy drzewku umiejętności za pomocą ekranu dotykowego. Bardzo fajnie możemy też przycelować poruszając komputerem – dzięki zaimplementowanemu w nim żyroskopowi. Musimy oczywiście włączyć tę funkcję w ustawieniach Lenovo. Jeśli chodzi o wygodę użytkową, to nie mogę się do niczego przyczepić w związku z recenzowanym portem. Ani razu nie włączyły się też wyższe obroty chłodzenia (aczkolwiek można je naturalnie włączyć samemu. Ja natomiast korzystałem z trybu pracy inteligentnej). Wobec tego nie powinniście przeszkadzać współpasażerom, grając na tym komputerze podczas podróży.
Udźwiękowienie i wersje językowe Horizon: Forbidden West – Complete Edition




Horizon: Forbidden West może się pochwalić bardzo dobrą stroną dźwiękową. Ogromnie spodobał mi się przewodni motyw muzyczny, który nawet włączyłem sobie w tle podczas pisania tego artykułu. Możecie go oczywiście posłuchać niżej – moim zdaniem warto!
Jak przystało na grę od PlayStation Studios, nie mogło zabraknąć polskiego dubbingu. Zazwyczaj nie jestem fanem polskich głosów w zagranicznych grach i cóż… Ten tytuł nie zmienił mojego nastawienia. Nie twierdzę, że nasz dubbing jest zły – po prostu w zestawieniu z oryginalnym brzmi sztucznie i nieco tandetnie. Niemniej jednak fakt jego obecności zaliczam naturalnie na plus. Podobnie jak wiele możliwość zadecydowania o włączeniu tła napisów czy bogatego dostosowania do swoich preferencji elementów interfejsu oraz sposobu wyświetlania barw. Dzięki temu uważam, że każdy gracz jest w stanie wygodnie przenieść się do świata przedstawianego przez Guerrilla Games i nie powinien się rozczarować tym, co otrzyma.
Podsumowanie




Horizon: Forbidden West – Complete Edition to fenomenalnie zrealizowane przeniesienie gry z konsol PlayStation na komputery. Zdaję sobie sprawę, że recenzowałem port na podstawie mobilnego peceta, ale to, co otrzymałem zachwyciło mnie. Ta gra wygląda rewelacyjnie zarówno na małym ekranie, jak i po podłączeniu Lenovo Legion Go do dużego, 34-calowego, monitora. W tym miejscu warto zaznaczyć, że obsługiwane są rozdzielczości ultraszerokie, co dla mnie – jako dla posiadacza takiego właśnie ekranu – jest dobrą wiadomością. Studio nixxes odpowiedzialne za ten port może być z siebie dumne. Produkcja studia Guerrilla Games fantastycznie działa na komputerze i może Was pochłonąć na dziesiątki godzin. Zwłaszcza, że otrzymacie nie tylko podstawkę, ale i bardzo długie rozszerzenie, Burning Shores. Właśnie tak powinno się robić porty! Brawo! Tylko zejdźcie nieco na ziemię z ceną – niemal 300 złotych to stanowczo za dużo. Kilka razy gra wysypała mi się też do pulpitu, aczkolwiek w ogólnym rozrachunku jakość portu jest na bardzo wysokim poziomie.
Kod recenzencki zapewniło PlayStation Polska.
Dodaj komentarz