Odświeżenie gry, która ma status niemal kultowej jest zadaniem niełatwym. Wystarczy jedna niewłaściwa decyzja by urazić wiernym oryginałowi fanów. Tak naprawdę dobry przepis na remake nie istnieje. Jeśli jednak komuś miało się udać, to właśnie Atlusowi.
Ustalmy może raz na zawsze, nie ma czegoś takiego jak obiektywna opinia. Zawsze kierują nami subiektywne odczucia i nie dotyczy to wyłącznie oceniania gier. Dlatego Persona 3 Reload już przed premierą miała zarówno grono zwolenników, jak i silną opozycję. Dla wielu osób ruszenie ich ukochanego tytułu to przecież z definicji niemal pogwałcenie świętości.
Persona 3 Reload a oryginał
Osobiście nie mam zamiaru rozwodzić się nad gustem, czy poczuciem estetyka każdego z osobna. Szkoda na to zwyczajnie i siły i czasu, bo w tej batalii nigdy się nie wygra. Postaram się skupić natomiast na faktach, na tyle na ile to tylko możliwe. A jednym z najważniejszych jest, że Atlus mało kiedy daje plamę. To studio, które doskonale wie co robi i zwykle dostarcza świetne, dopracowane pod każdym względem tytuły. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Persona 3 Reload to zresztą bardzo bezpieczny remake, do którego można przyczepić się chyba tylko na siłę. Zawartość gry nie została w żaden sposób zmieniona, jak miało to miejsce chociażby w Final Fantasy VII Remake. Jeśli zatem już kiedyś ukończyliście grę przeżyjecie dokładnie to samo, lecz w znacznie lepszym wydaniu. Tak lepszym. Nie boję się użyć tego słowa, a jestem wieloletnim fanem serii. Persona 3 zawsze miała obszerne lokum w moim sercu, jednak Reload pokonuje oryginał niemal pod każdym względem.




Nowa ścieżka dźwiękowa
Dla wielu osób kontrowersyjną zmianą jest chociażby odświeżenie ścieżki dźwiękowej. To prawda, że wiele dobrze znanych utworów zostało zastąpionych nowymi. Jednocześnie śmiem twierdzić, że Atlus nie dał tutaj ciała. Czy utwory są gorsze? Nie określiłbym ich w ten sposób. Są zwyczajnie inne. Ja również należę do grona, któremu bardziej podobało sie chociażby uwielbiane „Burn My Dread”, jednocześnie po przesłuchaniu się z nowymi kawałkami w pełni je zaakceptowałem, bo też idealnie wpasowują się w konwencję nowych czasów. Zatem nawet gdybym mógł sobie wyrwać włosy z głowy, to bym tego nie zrobił. Pozostałym polecam wzięcie głębokiego oddechu i ponowne założenie słuchawek na uszy.
Dotyczy to także głosów poszczególnych bohaterów, którzy z wielu oczywistych względów zostali w grze zastąpione nowymi. Jasne, można aktora głosowego uwielbiać danego aktora głosowego z oryginału. Ale nie odbierajmy zasług tym, których słyszymy w Reload. Wykonali oni naprawdę kawał dobrej roboty. Zarówno w wersji oryginalnej – japońskiej, z którą przez większość czasu obcowałem. Jak i angielskiej. Sprawdzili się na tyle dobrze, że jesteśmy bardzo szybko w stanie przyzwyczaić się do zmian. Warto odnotować natomiast, że Persona 3 Reload jest pierwszą częścią wydaną również po polsku. Choć napisy nie należą do najlepszych pod względem jakości i liczne błędy można wychwycić już w ekranach informacyjnych. Tak niewątpliwie rodzimy język przyczyni się do lepszej promocji tytułu w naszym kraju, co za tym idzie więcej graczy będzie mogło poznać tę wspaniałą serię.
Persona 3 Reload wizualnie zachwyca
Nie inaczej wygląda sprawa z oprawą wizualną. Graficznie Reload jest piękne, a ujrzenie lubianych bohaterów w ładniejszych wersjach aż raduje serce. Pamiętajcie, że nie mamy tutaj do czynienia z leniwym odświeżeniem, a grą zbudowaną od podstaw. Zachwycają chociażby modele bohaterów i ich animowane „gadające głowy”. Gdy dochodzi do walk jeszcze bardziej doceniamy szczegółowość postaci. Wszelkie ataki prezentują się bowiem wyśmienicie.
Poruszanie się po znanych okolicach jeszcze nigdy nie było tak przyjemne. Postać już nie ślizga się po podłodze, no przynajmniej nie jest to aż tak odczuwalne jak w oryginale. Udogodnienia i ułatwienia sprawiają, że gra się znacznie przyjemniej. Od teraz liczne znaczniki graficzne informują gracza gdzie może znaleźć daną osobę, a wręcz można się do niej od razu przenieść. Zapominalskim natomiast o możliwych aktywnościach przypominają smsy. Ogarnięcie całego systemu choć nadal nie należy do łatwych stało się przez to po prostu bardziej przyjazne.
Osoby, które grały w oryginał wiedzą, że jest co ogarniać. Pozwolę sobie jednak wyjaśnić. Persona 3 Reload dzieli się na dwa główne segmenty. W pierwszym przeżywamy rok z życia ucznia i musimy mierzyć się ze wszystkimi związanymi z tym aspektami. Czas każdego dnia musimy odpowiednio zagospodarować, a nie jest to takie proste. Liczne egzaminy, aktywności poboczne, które podnoszą nasze życiowe statystyki są tylko częścią codziennych obowiązków. Ważną rolę spełniają tak zwane Social Linki, a więc nawiązywanie i pogłębianie z czasem więzi z różnymi osobami z naszego otoczenia. Znajomości te nie tylko zapełniają czas, ale pomagają w rozwijaniu, a nawet odblokowują nowe persony z odpowiedniej arkany tarota. Można by więc nawet powiedzieć, że w dużej mierze Reload to symulator życia gdyby nie…




Mroczna Godzina i szkolne życie
W naszym świecie istnieje ukryta godzina, która wybija równo o północy. Wiedzą o niej tylko nieliczni, a jeszcze mniejsze grono potrafi walczyć z monstrami – tak zwanymi cieniami, które wówczas pojawiają się na ulicach. Właśnie do tak elitarnej grupy osób należymy i to na naszych barkach spoczywa rozwiązanie zagadki Mrocznej Godziny i dziwacznej wieży Tartarusa, która także materializuje się wyłącznie w tym czasie. I właśnie tutaj mamy do czynienia z drugim segmentem tytułu.
Zamiast wieczornej nauki, lub spotkań ze znajomymi możemy udać się do czeluści Tartarusa. Wieża poza kluczowymi miejscami składa się z losowo generowanych pięter, na których nie tylko walczymy z cieniami, ale także odnajdujemy wszelkiej maści skarby, wykonujemy poboczne misje i co ważniejsze pokonując bossów na danym piętrze posuwamy się dalej w historii. Nie jest łatwo, bo kolejne zagrożenie przybywa raz w miesiącu i do tego czasu zmuszeni jesteśmy dotrzeć do właściwego piętra wieży. Czym wyżej natomiast jesteśmy, tym bardziej pokręcone i chaotyczne staje się to miejsce. Rośnie także zagrożenie i mierzymy się z coraz to potężniejszymi cieniami.
W walce pomagają nam tytułowe Persony, a więc manifestacje naszych emocji i wewnętrznych lęków. Główny bohater jest pod tym względem unikalnym osobnikiem, potrafi bowiem przywołać wiele person, a także łączyć je w silniejsze wersje. W tym ostatnim pomaga tajemniczy Velvet Room, którym włada równie enigmatyczny Igor ze swoją asystentką Elizabeth. To specjalne miejsce widoczne jest tylko dla protagonisty i również skrywa wiele tajemnic, które odkrywamy z czasem.




PER-SO-NA!
Same persony pochodzą głównie z mitologii, religii i folkloru. Zawsze podobał mi się ten pomysł, bo dzięki opisom poznawałem ciekawe istoty z całego świata. Każda persona posiada zdolności, słabe i mocne strony. Zatem odpowiednie ich dobranie bardzo ułatwia potyczki z silnymi przeciwnikami. Walki odbywają się w systemie turowym i w odróżnieniu od oryginału teraz sami jesteśmy w stanie kierować poczynaniami każdego członka grupy. To duża i najważniejsza zmiana, dzięki której mamy większy wpływ na potyczki. Aspektem kluczowym przy wygraniu jest natomiast odkrycie słabości wroga. Używając nań odpowiedniego elementu jesteśmy w stanie powalić go na jedną turę i otrzymać bonusowy ruch. Jeśli znokautujemy w ten sposób wszystkich przeciwników na arenie otrzymujemy możliwość wykonania potężnego ataku wszystkimi bohaterami.
Brzmi to prosto w teorii, jednak elementów jest na tyle dużo, że odkrycie słabości czasem chwilę trwa. Tu jednak z pomocą przychodzi intuicja, a nawet kolory masek poszczególnych cieni, które często dają podpowiedzi co do odporności. Świetnym systemem okazuje się też przekazanie ruchu przyjacielowi po powaleniu wroga, bo gra sama sugeruje kto posiada odpowiednią personę do kolejnego ataku. Dzięki takim skrótom i udogodnieniom starcia mimo iż turowe są niezwykle dynamiczne i widowiskowe. Atlus zawsze przykładał dużą wagę do szczegółów i nawet wszelkiej maści menusy zostały opracowane w taki sposób by pogłębiać poczucie uczestniczenia bardziej w anime niż grze mocno nastawionej na taktykę.




Remake idealny nie istnieje, ale…
Dalekim jestem od sugerowania by nie zapoznać się z oryginałem. Zwłaszcza, że i on jest dostępny na nowych platformach. Jednocześnie Persona 3 Reload to remake niemal perfekcyjny, nawet jeśli zamknięty w swojej bezpiecznej bańce. Tytuł został odświeżony wręcz fantastycznie i wspaniale było przeżyć tę historię jeszcze raz. Zwłaszcza, że trzecia część nadal stanowi jeden z kamieni milowych gatunku. Już teraz jest oczywistym, że Atlus pójdzie za ciosem i przygotuje kolejne odsłony, z czego osobiście bardzo się cieszę. Zapowiedziano także, że Reload nie otrzyma żadnej wersji rozszerzonej.
To naprawdę wspaniały rok dla fanów jRPG, a przecież dopiero co się rozpoczął. Śmiem też twierdzić, że właśnie dzięki tak dopracowanym tytułom jak Persona 3 Reload wielu graczy w końcu dostrzeże ten wspaniały gatunek. Jest to bowiem fenomenalna i wielowymiarowa gra, która nawet po latach w swoim przekazie jest aktualna. Czekam na moją ukochaną część czwartą, a tymczasem wracam do Tartarusa bo już stęskniłem się za tym by ponownie wykrzyczeć… PER-SO-NA!
Za grę do recenzji dziękujemy firmie CENEGA
Dodaj komentarz