Tales of Arise było jedną z najlepszych gier jRPG w 2021 roku. Dwa lata później mamy okazję powrócić do świata gry, za sprawą rozszerzenia Beyond the Dawn. Czekaliśmy długo. Zdecydowanie za długo. Czy po takim czasie DLC jest w stanie nakłonić graczy do jeszcze jednej przygody?
Dwa lata to kawał czasu i nic dziwnego, że oczekiwania graczy bardzo urosły. To wystarczająco długo by dostarczyć produkt, który rozwinie istniejące już uniwersum i jednocześnie zaprezentuje coś nowego. Co mogłoby się nie udać, prawda? Niestety jak się okazuje, w tym przypadku czas produkcji nie przełożył się na jakość. O Beyond the Dawn nie ma tak naprawdę za wiele co pisać. Nie dlatego, że jest tragicznie słabe, bo i nie jest. Ot zwyczajnie nie zawiera względem podstawowej gry niczego nowego, na czym warto byłoby się na dłużej zatrzymać.
Przynieś, podaj i pozamiataj
Zacznijmy od tego, że rozszerzenie przewidziano na około 20 godzin dodatkowej rozgrywki. Jednak większość (około połowę) tego czasu zajmują nieciekawe zadania poboczne. Natomiast, te które chociaż próbują być ciekawymi są napisane w tak bezpieczny sposób, że finalnie nie wywierają na graczu chociażby minimalnego piętna. Przynieś to, zabij tego potwora, porozmawiaj z osobą w innym mieście… Najlepiej jeszcze pozamiataj! Nic, czego byśmy już nie widzieli. Najgorsze jest to, że zadania rosną niczym grzyby po deszczu zwykle po kluczowych wątkach fabularnych i potrafią mocno wybić z nastroju opowieści.
Fabuła rozszerzenia rozgrywa się rok po zakończeniu Tales of Arise. Lecz najwyraźniej od finału wszyscy bohaterowie zasnęli snem głębokim. Trudno bowiem doszukać się nich jakiegoś progresu, czy pogłębionych relacji. Czas się dla nich zatrzymał, jakby czekali na nasz powrót. Pół biedy jeśli faktycznie samo DLC byłoby pod tym względem przełomowe. Jednak nie jest. Kolejny raz, wątki są bezpieczne i niewiele wnoszą do rozwoju poszczególnych postaci.
Zresztą dodatek jest bardzo leniwy, pod wieloma względami. W Beyond the Dawn nie uświadczycie choćby jednego, nowego bohatera w drużynie. Poza trzema, nowymi podziemiami podróżujemy praktycznie po tych samych, znanych z podstawki lokacjach. Mechanicznie gra także się nic a nic nie zmieniła. Nie zrozumcie mnie źle. To po prostu nadal dobre Tales of Arise. Jednak czekając dwa lata i płacąc taką kwotę – na chwilę obecną DLC kosztuje 134 zł – chciałoby się chociażby minimalnych zmian, czy nowości. Tymczasem, otrzymujemy więcej tego samego. A więcej nie zawsze znaczy lepiej.
Z wielkiej chmury…
Aby w pełni cieszyć się rozszerzeniem najlepiej oczywiście grę wpierw ukończyć. Choć w praktyce nie musicie tego robić. Beyond the Dawn z łatwością można odpalić z menu głównego i od razu cieszyć się przygodą. Jednocześnie, poszkodowane mogą poczuć się osoby, które spędziły długie godziny na szkoleniu drużyny i szukaniu ekwipunku. Jest to dla mnie kompletnie nie zrozumiałe rozwiązanie ale… Progres z podstawowej wersji nie przechodzi do DLC. Tak dobrze słyszeliście. Ponownie, trudno poczuć się w tym miejscu nagradzanym za starania. Zwłaszcza gdy nawet fabularnie dodatek nie dostarcza.
Historia skupia się na Nazamil – córce renańskiego lorda i dhananki. Jak więc nie trudno się domyślić jej główne rozterki dotyczyć będą rozdarcia pomiędzy dwoma światami. Beyond the Dawn porusza takie tematy jak tolerancja, szukanie własnej drogi, odkrywanie siebie, akceptacja społeczna, a nawet zahacza o komfort zdrowia psychicznego. Na papierze brzmi naprawdę świetnie. Byłoby tak gdyby nie fakt, że dziewczynie zwyczajnie zabrakło czasu ekranowego. Pomimo zaangażowania drużyny w losy Nazamil, nam trudno jej współczuć, czy chociażby się z nią solidaryzować. Po prawdzie, trudno nawet uwierzyć w motywację samej drużyny. Bo jakby nie patrzeć napotkana osoba jest dla nich totalnie obca. Choć niewątpliwie jest w rozszerzeniu kilka wzruszających i świetnie wyreżyserowanych scen. Tak to za mało by w pełni poczuć emocje targające dziewczyną. Może gdyby twórcy bardziej skupili się na historii, a nie misjach pobocznych byłoby inaczej. A tak pozostaje duży niedosyt i fabuła spisana nieco na kolanach.
Nie ma co rozpisywać się o stronie technicznej. To dokładnie to samo Tales of Arise, które mieliśmy okazję podziwiać dwa lata temu. Nadal jest to prześliczny i bardzo grywalny tytuł – bez dwóch zdań. Mechanika walki cieszy równie mocno, ale jak miałoby być inaczej, skoro i w tym temacie nic się nie zmieniło. Chciałoby się napisać „po co przerabiać coś co jest już dobre”. Nie da się jednak pozbyć wrażenia, że twórcy bali się podjąć bardziej drastycznych ruchów. Zarówno w samej fabule jak i rozgrywce. Jakby z obawy, że zostaną przez społeczność graczy źle odebrani lub… ocenieni.
… mały deszcz.
Mi natomiast pozostaje ocenienie Beyond the Dawn. Biorąc pod uwagę miałkość historii i brak jakichkolwiek zmian, DLC szału nie zrobi. Mogę polecić je wyłącznie zagorzałym fanom Tales of Arise, którzy chcą spędzić kilka kolejnych godzin w towarzystwie ulubionych postaci. Jednocześnie niczego przełomowego się o nich nie dowiecie. Ustalona cena względem zawartości też jest bardzo dyskusyjna i w moim odczuciu najlepiej poczekać na jakąś promocję. Do tego czasu jeśli stęskniliście się za światem, najlepiej zagrajcie w grę jeszcze raz. Nie znając dodatku nic nie stracicie, a wasz portfel będzie chociaż przez moment nieco weselszy.
Za kod do recenzji dziękujemy firmie CENEGA Screenshoty pochodzą z oficjalnych materiałów prasowych.
Dodaj komentarz