Za sprawą komiksu 'Przed Incalem’ bardzo wciągnąłem się w klasykę komiksowego science fiction. Pora przyjrzeć się najnowszej historii z tego uniwersum.
Tak jak wspominałem przy recenzji Przed Incalem, świat przyszłości stworzony przez Jodorowsky’ego i Moebiusa doczekał się licznych kontynuacji i to już chwilę po zakończeniu głównej serii. Na szczęście publikacje dopisujące nawet poboczne historie ukazują się do dzisiaj. Właśnie taką „świeżynkę” wziąłem na swój komiksowy warsztat!
Kill Psi Łeb
Pomimo że nie czytałem głównej serii, a właśnie wyżej wspomniany prequel, postać Killa Psiego Łba zdążyła się w nim na szczęście pojawić. W swojej recenzji postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy, jeśli nie znacie Incala, powinniście sięgnąć po ten komiks. Wrócę jednak do głównego bohatera, który słynie z tego, że jest największym w galaktyce kobieciarzem. Jak się okazuje, niesie to za sobą poważne konsekwencje. Oprócz bycia zamożną osobą publiczną Kill dorobił się licznego potomstwa. Co jeszcze ważniejsze, dzieci pałają do niego rządzą zemsty za to, że zostały porzucone. Dochodzi do zamachu, po którym Psi Łeb ledwo uchodzi z życiem i musi poddać się ryzykownemu zabiegowi. Bohaterem komiksu nie tyle jest Kill, co jego dzieci starające się go uratować. Niczym w Incepcji bohaterowie, muszą wchodzić do jego głowy i wchodzić w interakcję z jego wspomnieniami. Celem jest pobudzenie mózgu Killa do regeneracji i powrotu do zdrowia. Jednak czy aby na pewno?
Scenariusz
Zanim wspomnę o charakterystycznych elementach historii przedstawionej w Kill Psi Łeb, napiszę parę słów o scenarzyście komiksu, czyli Brandonie Thomasie. Stworzył on pojedyncze zeszyty Spider-Mana, Fantastycznej Czwórki czy Batmana, jednak najbardziej znany jest z innych serii. Są to wykreowane przez niego Excellence (Skybound/Image), Horizon (Skybound/Image) oraz The Many Adventures of Miranda Mercury (Boom!).

Recenzowany komiks ma fenomenalny początek. Czujemy się zdezorientowani, zresztą podobnie jak sam Kill Psi Łeb. Sen łączy się z jawą, co zresztą jeszcze nie raz potrafiło mnie zaskoczyć i w dalszej części historii. Może nie ma tutaj dowcipów na każdej stronie, ale komiks został okraszony naprawdę dużą dozą czarnego humoru. Oczywiście, znajdziecie tu liczne odniesienia do świata Incala. Bardzo się cieszę, że przeczytałem opowieść o Killu już po zapoznaniu się z Przed Incalem. Jestem pewien, że sięgnę po Kill Psi Łeb jeszcze raz, ale już po lekturze właściwej serii. Na pewno wychwycę wtedy jeszcze więcej smaczków pozostawionych w tym komiksie.
Rysunki
Pete Woods bez dwóch zdań zachwycił mnie swoją kreską. Jest to bardzo doświadczony rysownik, który zaczął karierę już w 1996 roku. Ma na swoim koncie wiele komiksów superbohaterskich tak z DC (Batman, Joker, Justice League, Superman i wiele innych) jak i z Marvela (Deadpool, X-Men i inni). Nie siedzę za głęboko w mainstreamowych komiksach superbohaterskich i być może właśnie dlatego nie natrafiłem na niego wcześniej. Woods tworzy również komiksy z rozrastającego się uniwersum Incala (seria The Metabaron), co uważam za świetną wiadomość.

Dlaczego tak bardzo spodobały mi się prace Woodsa? Charakteryzują je cienkie, wyraźne kontury, ciekawe perspektywy kadrów i genialne kolory. Widać, że artysta korzysta też z efektów komputerowych, jak rozmycie albo efekty świetlne. To z pewnością dzieło, które w przeważającej mierze po naszkicowaniu powstało w komputerze. Nieraz zdarza się, że kadry nachodzą na siebie, niektóre umieszczone są na spad, a innym razem w ogóle nie ma marginesów, ponieważ dostajemy obraz wypełniający całe strony. Trudno to wytłumaczyć, ale wraz z dosyć zwariowanym scenariuszem, sprawiało to wrażenie pewnego obłędu — co na pewno było zamierzone. Oprócz zdjęć komiksu zachęcam Was do zapoznania się z kreską artysty na jego profilu Instagram.
Wydanie
Kill Psi Łeb jest wydany w powiększonym formacie 240 × 320 mm, w twardej oprawie i na świetnej jakości kredowym papierze. Rozmiar stron w Przed Incalem a tym komiksem są różne, czyli publikacje nie będą się jednolicie prezentować na półce. Niemniej, jeśli aspekty kolekcjonerskie odłożymy na bok, to czytało się go bardzo dobrze właśnie w takim wydaniu. Szczególnie że nie raz zatrzymywałem się, aby podziwiać detale rysunków Peta Woodsa. Trochę szkoda, że dostaliśmy mało materiałów dodatkowych — możemy zapoznać się z projektami okładek poszczególnych zeszytów składających się na ten album.




Podsumowanie
Kill Psi Łeb to spin-off skupiający się na postaci z uniwersum Incala, czyli tytułowym najlepszym kochanku we wszechświecie. Oczywiście spytacie, czy powinniście przeczytać ten komiks przed klasycznymi komiksami z serii. Sam sięgnąłem do niego po świetnym Przed Incalem i mam wrażenie, że w komiksie jest sporo smaczków właśnie dla fanów tego uniwersum. Sam już parę nawiązań wychwyciłem, ale planuję przeczytać Killa jeszcze raz, jak już zapoznam się z pełną historią Johna Difoola.
Recenzowany komiks ma świetny początek, który dobrze oddaje skołowanie tytułowego bohatera. Jednak to nie Psi Łeb będzie grać tu pierwsze skrzypce, a jego dzieci. Ich ekspozycja przeprowadzona jest w interesujący i ciekawy sposób. Napotkamy tu na dużo zamierzonego absurdu i czarnego humoru, nie jest to też na pewno głęboka lektura. W pewnym momencie liczyłem na zmianę i odejście od żartobliwego, lekkiego tonu historii, jednak do końca nie zmieniła swojego rozrywkowego charakteru.
Na szczególną uwagę zasługują świetne rysunki Pete’a Woodsa. Dzięki szczegółowej kresce jeszcze dokładniej niż klasyczne komiksy pokazują Miasto-Szyb oraz jego okolice. Autor posługuje się technikami komputerowymi, ale efekty specjalne w postaci rozmycia i rozświetleń stosuje na szczęście bardzo oszczędnie. Widać tu bardzo przemyślane kadrowanie oraz częste łamanie schematu układu kafli z obrazkami. To jeden z ładniej wyglądających komiksów, jakie widziałem. Jeśli pozostałe historie z uniwersum Incala prezentują taki poziom, nie potrzebuję dodatkowych zachęt, aby zacząć je dokładnie śledzić i Was również do tego zachęcam!
Egzemplarz recenzencki dostarczył Scream Comics

Dodaj komentarz