Batman: Stan strachu – Saga jest kolejnym komiksem w portfolio Egmontu. Sprawdźmy więc, czy warto zabrać się za ten tom.
Kolejny komiks o Batmanie pojawił się w portfolio Egmontu. Jako fan tego bohatera, nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Tym bardziej, że Stan strachu dotyczy w sporym stopniu jednego z klasycznych przeciwników Mrocznego Rycerza. Chodzi oczywiście o Stracha na Wróble. Nie jest on bynajmniej jedyną znaną fanom DC Comics postacią. Czy dobrze wpasowują się one w przedstawiane wydarzenia? Odpowiedź przynosi niniejsza recenzja, a więc nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do jej lektury.
Fabuła

Stan strachu nie należy do najkrótszych komiksów – liczy sobie bowiem ponad 300 stron. Warto byłoby więc, aby w parze z objętością tomu szła jego jakość. Na recenzowaną sagę składa się kilka opowieści. Zanim je jednak Wam nieco przybliżę – oczywiście bez wdawania się w spoilery – pozwolę sobie na przytoczenie oficjalnego opisu komiksu. Oto on:
Strach na Wróble przystępuje do realizacji ostatniej fazy swojego planu, a Magistrat dzięki burmistrzowi Nakano zyskuje niemal całkowitą władzę w mieście. W Gotham panuje coraz większy chaos, policja jest praktycznie bezradna, nawet Oracle i batrodzina nie są w stanie zapanować na tym, co dzieje się na ulicach.
Jeśli Batman i jego sojusznicy nie zdołają pokrzyżować planów Strachan na Wróble oraz pokonać Simona Sainta i jego armii robotów, wszystkich mieszkańców Gotham czeka przerażająca przemiana. Jaką rolę w tym wszystkim odegra maszyna umysłów skonstruowana przez Kolektyw Nadpoczytalności, który znalazł tymczasowe schronienie w Raju zarządzanym przez Queen Ivy? Oprócz tego poznajemy genezę dwóch niezwykłych bohaterek nowego pokolenia – Ogrodniczki i Miracle Molly.
Źródło: Egmont
Naturalnie centralną postacią negatywną jest Doktor Jonathan Crane, znany także jako Strach na Wróble. Wypracował on przed laty sposób na wzbudzenie w ludziach poczucia permanentnego przerażenia, tak zwanego Stanu strachu. Nie będę bynajmniej wchodził w szczegóły i tłumaczył, co zamierza dzięki temu osiągnąć. Warto jednak zaznaczyć, że Crane znalazł metodę na dotarcie nawet do samego Batmana. Historia w tym tomie jest całkiem niezła, aczkolwiek nie wszystko jest tak samo dobre. O ile wątki główne, przedstawiające serię Stan strachu, są przyzwoite, o tyle nie mogę tego samego powiedzieć o losach Ogrodniczki. Przedstawienie jej genezy nie przekonało mnie i myślę, że tom mógłby się spokojnie obyć bez tej opowieści.
Batman: Stan strachu – styl wizualny i jakość

Pomijając jednak powyżej wymienioną wadę (oczywiście według mnie) muszę przyznać, że całość czytało mi się bardzo przyjemnie. Podobała mi się historia Peacekeepera-01 oraz kierunek, w którym popchnięto tę postać. Również jego przeszłość jest bardzo interesująca i umiejętnie wpisuje się w znaną wszystkim wizję Gotham. Swój epizod ma także Gordon i choć nie jest to długa scena, to jest ona niezwykle istotna. Przypadła mi go gustu również geneza Miracle Molly. Opowieść jest nieco dołująca i trochę cyberpunkowa. Jak na pewno wiecie, jestem fanem tego gatunku i nie spodziewałem się analogii w recenzowanym komiksie. Zostałem w związku z tym bardzo miło zaskoczony. Oprócz kolejnej zalety tego tomu, czyli ukazania wagi informacji i dezinformacji, podobały mi się także różnorodne kreski. Główna część, czyli Stan strachu, jest utrzymana w dość ponurej, mrocznej i brutalnej estetyce. Nie brakuje też bardziej barwnych opowieści, pozwalających nam na poznanie niektórych postaci i ich genez. Daje to świetny efekt i tylko zachęca do namiętnego czytania tego zbioru.
Podsumowanie

W ogólnym rozrachunku uważam Batman: Stan strachu – Saga za niesamowicie udany komiks, który bez wątpienia wart jest swojej ceny. Otrzymujemy bowiem ponad 300 stron, z których zdecydowana większość oznacza się świetnym stylem i klimatem. Nawet ostatni zeszyt ciekawie zamyka ten tom. Z jednej strony mamy bowiem dokończenie niektórych wątków. Natomiast z drugiej niewykluczone, że inne epizody doczekają się swojego rozwinięcia. Skojarzyło mi się natychmiast z czymś w rodzaju scen po napisach. Moim zdaniem warto sięgnąć po ten album. Ja nie żałuję spędzonego z nim czasu i polecam jego lekturę.


Liczba stron | 320 |
Wymiary | 16.7 cm x 25.5 cm |
Scenarzysta | Tynion James IV |
Ilustrator | Jorge Jimenez |
Typ oprawy | Miękka ze skrzydełkami |
Cena | od 59,49 zł |
Komiks do recenzji dostarczył polski wydawca, firma Egmont.
Dodaj komentarz