The Dark Pictures zadebiutowało na nowych goglach wirtualnej rzeczywistości. Sprawdźmy więc, jaka jazda czeka nas w Switchback VR.
Nie jest tajemnicą to, że cykl The Dark Pictures jest jedną z moich ulubionych serii gier. Cykl ten – tak samo zresztą jak inne produkcje studia Supermassive Games – należą do czołówki moich ulubionych tytułów. Poza małym potknięciem, w postaci The Inpatient, uwielbiam przenosić się do opowieści przedstawianych przez ten brytyjski zespół. Bardzo miło wspominam zarówno The Quarry, jak i Until Dawn oraz – dedykowane pierwszym goglom wirtualnej rzeczywistości od PlayStation – Until Dawn: Rush of Blood.
Kiedy dowiedziałem się, że studio to stworzy odsłonę The Dark Pictures z myślą o PlayStation VR2 wiedziałem, że po prostu będę musiał zagrać w tę produkcję. Czy Switchback VR jest obowiązkową pozycją w Waszej bibliotece? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji. Nie pozostaje mi wobec tego nic innego, jak tylko zaprosić do lektury. Zaznaczam od razu, że nie zawieram tu spoilerów z The Dark Pictures: Switchback VR. Mogą się jednak pojawić odniesienia do miejsc i osób znanych z antologii. Miejcie to na uwadze, przystępując do dalszego czytania artykułu.
Fabuła w The Dark Pictures: Switchback VR




Opowieść przedstawiana w recenzowanej grze jest niestety dość prosta. Bynajmniej nie jest ona tak dopracowana jak w całej antologii – a zwłaszcza w Little Hope oraz The Devil in Me. Jestem niemal pewny, że bardzo szybko przestaniecie w ogóle zwracać na nią uwagę. Przejdźmy jednak do rzeczy. Nasza przygoda rozpoczyna się od uczestnictwa w scence przerywnikowej. Dzieje się ona w busie, natomiast my możemy się zaledwie rozglądać. Mimo że przed nami, na stole, leżą ulotki i telefon, czy też stoi kubek, nie pozwolono nam wchodzić w interakcje z tymi obiektami. Możemy się wyłącznie rozglądać (w tym również spoglądać za nas) i czekać aż przerywnik ten dobiegnie końca. Nie minie wiele czasu, a bus ulegnie wypadkowi. My z kolei udamy się do wagonika, z którym nasz ojciec miał jakieś miłe wspomnienia, chcąc uczcić jego pamięć.
Fabuła kompletnie mnie nie wciągnęła i była dla mnie absurdalna, nielogiczna. Nie oczekuję oczywiście od horroru stuprocentowego realizmu. Chciałbym jednak, aby postaci zachowywały się sensownie. Tu tego nie otrzymałem, a co gorsza absolutnie nie zależało mi na postaciach. Sceny w busie były dla mnie niepotrzebnym wypełniaczem i nie odczułem żadnej więzi z bohaterami. Niestety, pod tym względem Supermassive Games nie ma się czym chwalić. Napotykamy co jakiś czas również na postać Kuratora, ale jest on zaledwie obserwatorem, który nie komentuje naszych poczynań. Przez to fabularnie Switchback VRnosi w sobie ogromny ładunek zmarnowanego potencjału.
Rozgrywka




Wspomniałem wcześniej o dotychczasowych dokonaniach Supermassive Games nie bez kozery. Największe znaczenie w kontekście recenzowanej dziś gry ma z pewnością Until Dawn: Rush of Blood. Tytuł ten był tak zwaną strzelanką na szynach w dosłownym znaczeniu tego określenia. Oznacza to, że wcielaliśmy się w osobę poruszającą się w wózku poruszającym się niezależnie od nas po torach kolejki górskiej. Po drodze mieliśmy strzelać do przeciwników oraz elementów otoczenia. Nabijaliśmy w ten sposób naszą punktację. Nie inaczej jest w przypadku tegorocznej produkcji. Tak naprawdę każdy, kto grał w Rush of Blood bez problemu odnajdzie się w The Dark Pictures: Switchback VR.
Ponownie możemy też strzelać do skrzyń z bronią, aby na pewien czas odblokować strzelbę, rewolwer, czy uzi. Nie oznacza to bynajmniej, że wcześniej jesteśmy bezbronni. Nasze podstawowe giwery, a więc pistolety, wystarczają do radzenia sobie z zagrożeniami. Ja jednak niemal nieustannie rozglądałem się po poziomach, starając się znaleźć alternatywne bronie. Dzięki temu mogłem pozbyć się przeciwników szybciej. To przekładało się naturalnie na większą szansę na wbicie kolejnego poziomu mnożnika. Nie znaczy to jednocześnie, że nie znajdziemy tutaj zmian względem Until Dawn: Rush of Blood, ale o tym dowiecie się z dalszej części niniejszego artykułu.
Unikatowe funkcje gogli i kontrolerów




Niżej zamieszczony film pokazuje, jak wygląda przejażdżka po poziomach połączona z unikaniem przeszkód i strzelaniem do wrogów. Oczywiście nie sposób nie dostrzec wspomagania celowania – nie musimy dzięki temu dokładnie, co do milimetra, przycelować, aby nasz strzał dosięgnął celu. Rozgrywka jest zręcznościowa, wobec czego nie mam pretensji do takiego podejścia twórców. Najważniejsze, ze strzelanie jest niesamowicie przyjemne. Chętnie rozglądałem się, poszukując oznaczonych żółtymi pentagramami obiektów. Zwiększały one mnożnik punktacji, co przekładało się na lepszy wynik na koniec poziomu. Naszą liczbę punktów możemy porównywać zarówno w rankingach globalnych, jak i w tablicach ze znajomymi. Musimy też co jakiś czas faktycznie wychylać się, chcąc unikać gałęzi, skał., czy mknących w naszą stronę nagle pojazdów. Sprawia to, że możemy odnieść wrażenie realnej jazdy w wózku. Dodajmy do tego jeszcze świetne, wysokie spadki, przy których żołądek może nam podskoczyć, a otrzymamy świetny symulator kolejki górskiej.
Nie zapomniano bynajmniej o obsłudze adaptacyjnych spustów, przez co każdą broń odczuwamy inaczej przy oddawaniu strzałów. Możemy też przeładować spluwy na trzy sposoby – automatycznie, naciskając przyciski na kontrolerach Sense oraz opuszczając bronie. Wszystko to sprawia, że skupiamy się na rozglądaniu się i strzelaniu, wobec czego nie mogę się tutaj przyczepić. Bardzo podobały mi się również sekwencje Don’t Blink. Trafiamy w nich do pomieszczeń, w których oponenci ruszają się dopiero wtedy, gdy mrugniemy. Rewelacyjnie wykorzystuje to śledzenie oczu zaimplementowane w goglach PlayStation VR2. Twórcy czasem nawet zawierają informację, czy zauważyliśmy kogoś w podsumowaniu etapu. Śledzenie ruchu gałek ocznych fantastycznie sprawdza się w tej grze i uważam, że może być przyszłością horrorów w wirtualnej rzeczywistości. Nawet z tego powodu zdecydowanie warto sprawdzić The Dark Pictures: Swtitchback VR.
Grafika i udźwiękowienie




Horizon: Call of the Mountain, którego recenzowałem przy okazji premiery gogli PS VR2, pokazał na co stać ten sprzęt. Zawiesił też dość wysoko poprzeczkę kolejnych tytułom zmierzających na PlayStation VR2. Okazało się to niestety wyzwaniem, które przerosło zespół Supermassive Games. Switchback VR niekiedy jest dość brzydki i potrafi straszyć nie tylko potworami, ale i rozmazanymi teksturami – nawet w miejscu, w które patrzymy, a więc w miejscu, które powinno się odznaczać największą szczegółowością. Ogień w pomieszczeniu, przez które przejeżdżamy, a nawet animacje niektórych przeciwników zdecydowanie nie są odpowiednio dopracowane.




Z drugiej strony jednak otrzymujemy sporo świetnie przedstawionych lokacji, których związki z antologią The Dark Pictures są oczywiste. Co prawda sam początek, poziomy odnoszące się do Man of Medan wyglądają dość sztampowo. Po nim otrzymujemy jednak bardzo fajnie przygotowane Little Hope, w którym mgła często zasłania nam teren przed nami. Po drodze możemy strzelać do strachów na wróble i wypatrywać klimatycznie wyglądających oponentów.
House of Ashes, The Devil in Me




Jedne z lepszych etapy dotyczą dla mnie House of Ashes. O ile sama ta odsłona cyklu nie zachwyciła mnie, o tyle przejeżdżanie przez tajemnicze zapomniane ruiny to jedne z najlepszych punktów Switchback VR. Najbardziej jednak przypadły mi do gustu etapy na podstawie mojej ulubionej gry z antologii, a więc The Devil in Me. Nie brakuje też unikania pułapek, co jest sensowne, biorąc pod uwagę umiejsociwnie torów we wnętrzu morderczego hotelu. Natomiast finalne etapy, nie korzystające z serii, nie zachwycają niestety. Mimo tego w ogólnym rozrachunku poziomy są zróżnicowane i klimatyczne. Polecam sprawdzenie ich każdemu fanowi strzelanek z domieszką horroru. Pozostając jeszcze przy tym gatunku, muszę pochwalić Supermassive Games za udźwiękowienie. Bronie brzmią dobrze, a szelest liści po zahaczeniu o nie głową stanowi miły dodatek.




Nieźle brzmi również nowy kawałek, CHOKE. Ogromnie podobało mi się przedstawienie napisów końcowych. Mogliśmy je zestrzeliwać, pokonując mnóstwo spadków na trasie oraz słysząc w tle wspomniany utwór. Nie ma on jednak w mojej ocenie startu do fenomenalnego A Conversation With Death zespołu Khemmis. Intro każdej części antologii, w którym Kurator przemierzał korytarze z przygrywającym w tle tym kawałkiem był świetnym rozpoczęciem każdej odsłony z cyklu The Dark Pictures. Tu trzeba się niestety obejść smakiem – szkoda. Nie wykorzystano też potencjału osadzenia Switchback VR w serii. Kurator co prawda pojawia się co jakiś czas, ale w żaden sposób nie reaguje na naszą obecność – stoi po prostu i patrzy przed siebie. Szkoda.
Powtórne przechodzenie gry




Jednorazowe przejście The Dark Pictures: Switchback VR powinno zająć Wam około 3 godzin. Z pewnością nie jest to najdłuższa gra wydana na PlayStation VR2. Jednocześnie jest o połowę dłuższa niż Until Dawn: Rush of Blood. W Switchback VR mamy jednak, w mojej ocenie, większą motywację do ponownego przechodzenia tej przygody niż w Rush of Blood. Na poziomach znajdziemy bowiem nierzadko możliwość zmienienia trasy przejazdu – czego dokonujmy, strzelając w odpowiedni znacznik. Spotkamy się także z uwięzionymi postaciami, o których losie zadecydujemy. Możemy tych bohaterów uratować, zabić lub nie zwrócić na nich uwagi.
Dzięki temu możemy przejść grę trzykrotnie, za każdym razem obejmując inne podejście. Aby uratować postać, musimy rozwiązać zagadkę z przełącznikami lub pompami, co stanowi miłą odmianę dla bezmyślnego strzelania do wszystkiego, co się rusza. Mamy też możliwość wybrania jednego z trzech poziomów trudności gry. Naturalnie nadal istnieje aspekt porównywania naszych wyników ze znajomymi oraz na globalnej tablicy rankingowej. Warto też wypatrywać poukrywanych gargulców – na każdym z 10 poziomów znajdziemy jedną taką znajdźkę.
Podsumowanie – czy The Dark Pictures: Switchback VR jest dobre?




Przyznaję uczciwie, że nie rozumiem tak wielu negatywnych głosów, które można znaleźć w sieci. Dla mnie The Dark Pictures: Switchback VR okazał się bardzo dobrą strzelanką na szynach. Nie stoi ona na pewno fabułą ani grafiką. Jednocześnie warto zaznaczyć, że Supermassive Games pracuje nad poprawieniem strony wizualnej. Kiedy w sieci pojawi się odpowiednia aktualizacja, przygotuję dla Was wpis zestawiający grafikę przed i po łacie. Teraz wróćmy jednak do podsumowania recenzji. Kwestie techniczne nie są idealne – wczytywanie trwa dobrych kilkadziesiąt sekund, co z początku potrafi irytować. Jednak odkładając na bok te niedociągnięcia i skupiając się na samej rozgrywce, dostaniemy kawał wciągającej gry. Sekcje Don’t Blink są świetne i umiejętnie korzystają ze śledzenia ruchu gałek ocznych.
Miłymi dodatkami są również obsługa adaptacyjnych spustów kontrolerów Sense oraz konieczność fizycznego uchylania się przed zagrożeniami. Doceniam też wykorzystanie elementów charakterystycznych dla produkcji z antologii The Dark Pictures, aczkolwiek nie mogę nie zaakcentować zmarnowanego potencjału Kuratora i niewykorzystania A Conversation With Death. Fabuła z pewnością nie jest mocnym punktem, ale rozgrywka skutecznie to wynagradza. Mimo kilku wad Switchback VR jest dla mnie jedną z najlepszych produkcji dostępnych na PlayStation VR2. Na pewno będę do niej często wracał. Jeżeli jesteście fanami antologii, musicie mieć tę grę w swojej bibliotece. Jeżeli jednak jest Wam ona obojętna, możecie od oceny odjąć 1 punkt.
Dodaj komentarz