Zorro kolejny raz próbuje zdobyć uznanie graczy. Czy udaje się to w najnowszej odsłonie, wzorowanej na serialu animowanym? Odpowiedź przynosi ta recenzja.
Zorro to bez wątpienia postać, którą kojarzy sporo osób. Losy obrońcy biednych mieszkańców istnieją w świadomości fanów wartkiej akcji od kilkudziesięciu lat. O dziwo postać ta nie doczekała się wielu gier. Jeszcze mniej z nich jest godnych odnotowania. Właściwie jedynym interesującym tytułem, który przychodzi mi do głowy jest The Shadow of Zorro. Po wielu latach znów możemy wcielić się w zamaskowanego szermierza oraz wycinać charakterystyczną literę Z na przeciwnikach. Przyjrzyjmy się wobec tego najnowszej propozycji i zastanówmy się, czy warto się nią zainteresować.
Fabuła w Zorro: The Chronicles
Opowieść przedstawiana w Zorro: The Chronicles jest dość kuriozalnie prowadzona. Przedstawia ona bowiem niemal jeden do jednego wydarzenia znane z serialu animowanego o tym samym tytule. Jednocześnie nie sposób nie dostrzec bardzo oszczędnych, przesadnie krótkich scenek przerywnikowych na silniku gry. Nie miałbym bynajmniej niczego przeciwko niedługim, a treściwym scenom. Niestety, prawda jest taka, że nie znając odcinków serialu, nie będziemy w stanie odnaleźć się w fabule. Co prawda nie jest ona zbyt skomplikowana i bez trudu można grać bez świadomości następstw wydarzeń. Naturalnie nie zamierzam nikomu wyjawiać, o co dokładnie chodzi, wobec czego skorzystam z oficjalnego opisu historii.
Zorro The Chronicles to inspirowana serialem telewizyjnym ekscytująca i pełna humoru gra z wieloma scenariuszami walki i eksploracji. W tej epickiej przygodzie przenosisz się do świata znanego z serialu animowanego Kroniki Zorro. Broń bezbronnych i niewinnych przed niegodziwym generałem i jego żołnierzami, próbując przywrócić rządy prawa w XIX-wiecznej hiszpańskiej Kalifornii.
Źródło: Steam
Rozgrywka
Skoro więc fabuła nie zachwyca, to może chociaż rozgrywka jest w stanie przykuć nas do ekranu i pada? Na szczęście z tym aspektem gry jest nieporównywalnie lepiej. Rozgrywka bynajmniej nie jest skomplikowana, aczkolwiek nie oznacza to, że nie wciąga. Mimo że każda z 18 misji, jakie na nas czekają jest zrealizowana według tego samego klucza, to jednak dobrze bawiłem się, pomagając ciemiężonym mieszkańcom. Sporym plusem jest możliwość wyboru lokacji startowej. Do wyboru mamy dwie i jasno jest określone podejście, na jakie stawiają te wejścia. Należy bowiem wiedzieć, że możemy się skradać, ale i brać udział w otwartej walce. Więcej na ten temat, jak również o dodatkowych wyzwaniach, dowiecie się z kolejnych akapitów.
Skradanie się i rozpoznanie terenu w Zorro: The Chronicles
Obszary, jakie przyjdzie nam zwiedzać nie są co prawda przesadnie rozległe. Nie zmienia to jednak faktu, że zapewniają nam one pewną dozę swobody. Dzięki temu czasem możemy zadecydować, co preferujemy: otwarty konflikt, czy ciche zdejmowanie strażników. Jeśli najbardziej cenicie to drugie, to mam dla Was dobrą wiadomość. W Zorro: The Chronicles można bowiem odwracać uwagę przeciwników (oraz zaznaczać ich, korzystając z podręcznej lunety). Następnie wystarczy nacisnąć lewą gałkę analogową, a wejdziemy w tryb skradania. Teraz musimy pójść za plecy naszego oponenta, gdzie – po wyświetleniu opcji dyskretnej eliminacji – naciśniemy kwadrat, za pomocą którego bezszelestnie załatwimy wroga. Możemy tego dokonać również atakując go z góry, siedząc na jakimś balkonie lub żerdzi. Do tego dochodzi jeszcze opcja rzucania kamykami (mamy ich nieograniczoną ilość), aby odciągnąć przeciwnika w miejsce rzutu. Oponenci nie odznaczają się jednak wysokim poziomem sztucznej inteligencji i w zasadzie działają zero-jedynkowo. Z pewnością nie jest to poziom znany z najlepszych skradanek. Zorro: The Chronicles to wyraźnie gra, w której skradanie jest zaledwie jednym ze sposobów przechodzenia fragmentów poziomów. Strażników nie wzrusza widok ogłuszonych kolegów – nie wspominając nawet o tym, że nie próbują ich ocucić.
Walka wręcz
Nie mogłoby być gry o Zorro bez walki z wykorzystaniem broni białej, toteż ten element ma w recenzowanej produkcji niemałe znaczenie. Jakbyśmy się bowiem nie skradali i jak nie przekradali, tak ostatecznie i tak kiedyś będziemy musieli chwycić za szpadę. Nie da się przejść poziomu bez wykrycia i co jakiś czas będziemy musieli bronić swoją pozycję, oczekując na przybiegnięcie naszego wierzchowca – Tornada. Walka nie jest trudna, aczkolwiek nie oznacza to, że musimy uważać, biorąc udział w starciach. Podstawowym ruchem jest oczywiście atak, wykonywany za pomocą kwadratu. Obok niego jest zamroczenie przeciwnika biczem, co wykonujemy, naciskając trójkąt. Możemy też przeskoczyć nad przeciwnikiem – X, oraz wykonać specjalne ataki natychmiast zdejmujące oponenta. Musimy wcześniej naładować symbol błyskawicy, a gdy ten będzie pełny, naciskamy lewy spust. Alternatywnie możemy czekać aż naładujemy dwie błyskawice – walcząc, unikając ciosów i parując uderzenia – aby móc wykonać wielokrotną eliminację. Towarzyszące im animacje są często humorystyczne i na pewno nieraz się co najmniej uśmiechniecie.
Grywalne postaci i zadania dodatkowe
Każdy, kto oglądał serial Kroniki Zorro, doskonale z pewnością zdaje sobie sprawę, że Diego de la Vega nie jest jedyną postacią, która zakładała czarny kostium. Twórcy recenzowanej gry również o tym wiedzą, wobec czego oddali nam możliwość wcielenia się w siostrę Diego – Ines. Wyboru postaci dokonujemy z mapy misji (bez problemu można powracać do uprzednio ukończonych etapów). Jeśli liczyliście na zmianę zachowania i dostępnych opcji w zależności od wybranej postaci, to mam dla Was złą wiadomość. Płeć Zorro wpływa bowiem wyłącznie na animacje specjalnych ataków, wygląd oraz głos. Rozgrywka nie różni się absolutnie niczym oprócz jednej kwestii. I tak Diego posiada jedno dodatkowe serce (zdrowie), natomiast Ines opisaną wcześniej błyskawicę.
Warto jeszcze wspomnieć, że poziomy oferują nam możliwość wykonania zadań dodatkowych. Raz będzie to wrzucenie na słup wymaganej liczby przeciwników, a kiedy indziej sparowanie odpowiedniej ilości ataków czy zdjęcie wymaganej liczby strażników po cichu. Dobrze jest też szukać charakterystycznych miejsc, w których możemy nakleić ośmieszające strażników plakaty. Pozwoli nam to – podobnie jak wykonywanie wyżej opisanych zadań dodatkowych – na inkasowanie dodatkowej ilości specjalnej waluty. Tę natomiast wydajemy na ulepszenia umiejętności naszych postaci.
Grafika i udźwiękowienie
Zorro: The Chronicles bez cienia wątpliwości nie może się pochwalić fotorealistyczną grafiką. Nie sposób jednak odmówić stronie wizualnej tytułu swojego uroku. Stanowi on ewidentne nawiązanie do kreski serialu i jej fani na pewno będą zachwyceni. Przyznaję, że bardzo spodobała mi się stylistyka tej produkcji. W kwestii udźwiękowienia, jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to na pewno byłyby to poziomy głośności pewnych nagrać. O ile główna rozgrywka ma odpowiednio zrealizowane udźwiękowienie, o tyle ataki specjalne są o wiele za głośne. Przez to mamy tu do czynienia niestety z pewnym dysonansem. Tym większym, że muzyka, utwory grane na gitarze klasycznej, brzmi bardzo dobrze i przyjemnie.
Podsumowanie
Zorro: The Chronicles z pewnością nie jest mesjaszem gatunku, ale i nie stara się być taką grą. To idealna produkcja dla fanów klasycznych platformówek z lat 90-tych. Miłośnicy postaci również nie powinni przejść obok tej produkcji obojętnie. Jej prostota przemawia do mnie i mam wrażenie, że spodoba się również wielu spośród Was. Niezaprzeczalnym plusem recenzowanego tytułu jest jego polska wersja językowa. Zdecydowano się na polonizację kinową, co z pewnością docenią najmłodsi fani znanego szermierza. Na pewno warto się zainteresować tą grą – miejcie jednocześnie świadomość, że jest to dość mała produkcja. Może jednak stanowić ciekawą odskocznię od wielkich otwartych światów AAA. Lepiej jednak poczekać na promocję. Prawie 170 złotych to stanowczo za dużo jak na grę na maksymalnie 7 godzin.
Kod recenzencki zapewnił Nacon.
Dodaj komentarz