Ghostwire: Tokyo już niebawem ukaże się na konsolach nowej generacji od PlayStation. Mieliśmy okazję wziąć udział w prezentacji gry. Jak nastraja ona do tytułu?
Ghostwire: Tokyo jest produkcją, o której z pewnością nie wiadomo wiele. Studio odpowiedzialne za tworzenie tej gry, Tango Gameworks, nie promowało swego dzieła tak szeroko jak wielu innych producentów. Mimo tego dotychczas publikowane materiały zdołały mnie zainteresować. Podobała mi się zapowiedź wykorzystania funkcji pada DualSense do zmaksymalizowania naszego poczucia zanurzenia się w świecie. Więcej na ten temat mogliście oczywiście przeczytać w odpowiednim newsie. Zabierze Was do niego niniejszy odnośnik. Od samego początku urzekła mnie oprawa graficzna, która sprawia, że po prostu nie mogę się doczekać premiery. Niżej możecie obejrzeć zwiastun gry.
Kiedy więc polski wydawca, Bethesda, zaproponował mi wzięcie udziału w prezentacji Ghostwire: Tokyo, nie mogłem przejść obojętnie obok takiej możliwości. Pod koniec minionego miesiąca zobaczyłem pokaz prowadzony przez reżysera gry, Kenjiego Kimurę, a także nowy fragment rozgrywki. Nie przedłużając więc niepotrzebnie, zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami na temat ukazanego w ten sposób tytułu.
Prezentacja Ghostwire: Tokyo
Rozgrywka, którą zaprezentowano na pokazie dla mediów dotyczyła dość wczesnego etapu przygody. Z pewnością nie było na nim jeszcze dostępnych wszystkich specjalnych mocy i można się spodziewać, że wiele możliwości dojdzie w miarę naszego rozwoju i postępu fabularnego. Jednak nawet mając to na uwadze, nie można stwierdzić, żeby Ghostwire: Tokyo jawiło się jako pusta, nudna gra.
Wcielamy się w niej w młodzieńca o imieniu Akito. W wyniku pewnych perturbacji spotyka się on z doświadczonym łowcą duchów, KK-em, który wprowadzi nas w zasady przedstawianego świata. Sporą część naszego czasu rozgrywki spędzimy na walkach z duchami i demonami, a naszym zadaniem będzie oczywiście zadbanie o to, by dusze zaznały spokoju. Sprowadza się to naturalnie do jednej podstawowej czynności: pokonywania ich w starciach z wykorzystaniem magii. Tokijskie ulice są bowiem wypełnione tak zwanymi Visitors – duchami czekającymi tylko na okazję do siania zła. Dla mnie, jako dla ogromnego fana cichego podejścia, dobrą informacją było widoczne w kilku miejscach zdejmowanie wrogich duchów skrytymi atakami. Na pewno będę często korzystał z tej możliwości.
Kluczowe cechy
Podstawowym celem, jaki mamy zrealizować będzie pokonanie przywódcy stojącego za tą sytuacją. Tajemniczy Hannya, skrywający swą tożsamość za rogatą maską, nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Fabuła jawi się wobec tego dość sztampowo, aczkolwiek nie ma co oceniać książki po okładce. Niewykluczone, że Ghostwire: Tokyo jeszcze zdoła nas zainteresować, ale będzie trzeba poświęcić grze zdecydowanie więcej czasu. Kilkadziesiąt minut pokazu to bez wątpienia za mało, by móc w pełni poczuć atmosferę i zaangażować się w przedstawiane wydarzenia.
Mimo że prezentacja ukazała kilka scenek przerywnikowych, to nie ulega wątpliwości, że najważniejsze na wydarzeniu było ukazanie rozgrywki. Nie ma w tym niczego dziwnego – to przecież ona jest ogromnie istotna dla wielu graczy. Dotychczas było sporo niejasności odnośnie opisywanej gry i nie była ona nawet szeroko promowana. Po tym, co zobaczyłem mogę napisać: wielka szkoda. Produkcja ta ma moim zdaniem wszelkie predyspozycje, by zapisać się w świadomości masowego odbiorcy tak mocno jak pierwszy Matrix czy na przykład Death Stranding (którego recenzję możecie przeczytać u nas pod tym adresem). Od razu wiadomo też, że eksploracja będzie popłacała.
Walka i perspektywa
Pokonanie niektórych przeciwników zapewni nam bowiem dostęp do nowych mocy, które to mogą być bardzo przydatne w kolejnych starciach. Inne spotkania zapewnią nam natomiast kompana, który wesprze nas w naszej podróży. Pamiętając, że tytuł studia Tango Gameworks będzie oferował otwarty świat, można było mieć nadzieję na sporo aktywności dodatkowej. Ubiegłomiesięczny pokaz wydaje się potwierdzać słuszność takiego nastawienia i sprawił, że bardzo czekam na premierę.
Rozgrywka jest ukazana z perspektywy pierwszej osoby i naszą postać w pełnej krasie widzimy jedynie podczas przerywników filmowych. Nie jest to może tak immersyjne rozwiązanie, jak choćby w przypadku Cyberpunka 2077, ale nie sposób nie dostrzec jego plusów. Dzięki temu Ghostwire: Tokyo będzie mogło ukazywać nam ciuchy, w jakie ubraliśmy Akito. Już wczorajszy pokaz gry potwierdził, że będziemy mieli wpływ na to, jak wygląda nasz bohater. Odpowiedni wpis znajdziecie oczywiście pod tym adresem. Moje wspomnienie Cyberpunka bynajmniej nie jest przypadkowe. Ulice Tokio mienią się światłami neonów, uderzając w nas niekiedy aż przesadnymi, nieco nawet groteskowymi, odbiciami światła. Ma to jednak swój urok i nie sposób nie docenić wysokiego, choć jednocześnie specyficznego, poziomu oprawy wizualnej opisywanej gry.
Animacje
Bardzo istotną wiadomością jest bezkompromisowa płynność gry. Mimo że na ekranie działo się niekiedy bardzo dużo, nie zauważyłem spadku płynności działania tytułu. Niewykluczone oczywiście, że produkcja była uruchomiona na komputerze, aczkolwiek dobrze rokuje to również w przypadku wersji dedykowanej konsolom nowej generacji od Sony, PlayStation 5.
Bardzo interesująco wyglądały też animacje – ruchy dłoni, tak istotne podczas duchowych starć, zachwycają. Można odnieść wrażenie, że gramy w produkcję poświęconą Doktorowi Strange’owi. Kto oglądał filmy o tym bohaterze Marvela, z pewnością wie, o czym piszę. Dodajmy jeszcze do tego informację o pełnej obsłudze pada DualSense, a możemy otrzymać tytuł, w który niektórzy będą grali tylko po to, by wykonywać określone gesty i poczuć je na kontrolerze.
Rozwój i zwiedzanie
Jeśli nie czytaliście moich poprzednich newsów o Ghostwire: Tokyo (na przykład tego), to warto wspomnieć, że im bardziej rozwinięty będzie nasz atak, tym bardziej go odczujemy za pomocą efektów dotykowych. Odpowiadając jednocześnie na nasuwające się pytanie – tak, w grze będzie występował rozwój postaci, ale na tę chwilę nie jest jeszcze jasne, jak będziemy odblokowywali nowe zdolności albo ulepszali już znane nam ataki. Odpowiedź na to pytanie z pewnością poznamy najpóźniej w dniu premiery. Nie zdziwię się jednak jeśli niedługo ruszy potężna kampania marketingowa, która dostarczy nam wielu informacji. Pamiętajcie więc, by regularnie do nas zaglądać. Z pewnością będziemy jeszcze pisać o tym tytule.
Tokio będzie również oferowało mnóstwo znajdziek rozsianych w rozmaitych zakamarkach, jak również kapliczki do oczyszczenia. Po dokonaniu tego, wejdziemy w posiadanie pewnego artefaktu, który pozwoli nam rozwijać swoje umiejętności. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to równoległe z podstawowym rozwojem, ani czy kapliczki zapewnią nam jakąś osobną walutę. Pewnym wydaje się natomiast obecność wielu takich kapliczek i mam wrażenie, że każdemu będzie zależało na odkryciu jak największej ich ilości.
Historia i muzyka
Skojarzenia z Matrixem potęguje też automat telefoniczny. Po znalezieniu takowego możemy wejść z nim w interakcję, po czym dowiemy się czegoś więcej o przeszłości występujących w grze postaci. Niewykluczone, że będziemy musieli odnaleźć wszystkie telefony, by mieć szanse w starciu z Hannya. To jednak wyłącznie moje przypuszczenie i nie warto brać go za pewnik. Jakby nie było, nie można wykluczyć, że budki telefoniczne będą kolejnym z elementów kolekcjonerskich, czekających tylko na odkrycie.
Nie mogłem też nie zwrócić uwagi na wspaniałą muzykę występującą w Ghostwire: Tokyo. Spodobała mi się ona już podczas wstępnej fazy prezentacji – przed pokazaniem rozgrywki – i przyznaję, że poważnie rozważam zakupienie płyty z muzyką z gry. Łączy ona w sobie dynamiczne partie, wyraźnie skierowane na akcje z łagodniejszym brzmieniem, wyraźnie kojarzącym się z krajami azjatyckimi. Efekt po postu oczarowuje i nie zdziwię się, jeśli Ghostwire i Elden Ring staną ze sobą w szranki w walce o najlepszą stronę dźwiękową roku. Na rozstrzygnięcie tego ewentualnego konfliktu musimy oczywiście poczekać. Na dzień dzisiejszy mogę napisać, że melomani powinni mieć czego szukać w Ghostwire i ja zdecydowanie zamierzam grać w słuchawkach, aby najpełniej wsłuchać się w kompozycje.
Dodatkowe możliwości
Oczywiście, zgodnie z panującym trendem, nie mogło zabraknąć łuku. Będziemy z niego wystrzeliwać duchowe strzały, które na pewno przydadzą się w zmaganiach z przeciwnikami. Może też z bossami? Albo pozwolą nam strącić z wysokość jakiś przedmiot, czy zasilić obiekt wymagany do rozwiązania zagadki przestrzennej? Możliwości jest mnóstwo i z pewnością sami jesteście w stanie wymyśleć jeszcze wiele zastosowań.
Tokio jest sporym miastem, wobec czego musimy mieć jak się poruszać. Naturalnie nie zabraknie opcji szybkiej podróży – po wybraniu odpowiedniego punktu na mapie, będziemy mogli się do niego błyskawicznie przenieść. Oprócz tego będziemy mogli przez pewien czas się unosić. Podejrzewam, ze nie będziemy mieć takiej możliwości od samego początku i będziemy musieli zainwestować w stosowną umiejętność lub ją odnaleźć. Ile w tym racji – tego jeszcze nie wiadomo. Musimy czekać na kolejne informacje o grze, licząc na rozwianie wątpliwości.
Kiedy premiera?
Ghostwire: Tokyo ukaże się na konsolową wyłączność PlayStation 5 jeszcze w tym roku. Premiera jest zaplanowana już na 25 marca. Przyznaję, że przed tą prezentacją byłem lekko zaciekawiony. Jednak to, co zobaczyłem na pokazie sprawiło, że już bardzo czekam na premierę. Wiem, że będę musiał zagrać w tę produkcję i bardzo na to czekam. Jeśli lubicie Matrixa, cyberpunk oraz Death Stranding, to z pewnością powinniście wyczekiwać opisywanej gry. Mam wrażenie, że może ona naprawdę sporo namieszać na rynku.
Na prezentację zaprosił nas polski wydawca gry, Bethesda.
Dodaj komentarz