Kolejna odsłona serii Sniper Elite wylądowała na hybrydowej konsoli Nintendo. Sprawdźmy, czy warto się zainteresować „czwórką” na Switchu.
Sniper Elite 4 to tytuł, który miałem okazję recenzować już 3 lata temu. Wersja na PlayStation 4 nie była co prawda idealna, ale mimo tego bardzo przyjemnie wspominam moje ogrywanie tej edycji. Tym chętniej wziąłem się więc za sprawdzanie wydania na Nintendo Switch, a moje wrażenia z obcowania z nim na przenośno-stacjonarnej konsoli znajdziecie w niniejszej recenzji. Nie przedłużając niepotrzebnie, zapraszam do lektury mojej opinii, z której dowiecie się, czy 150 złotych to adekwatna cena do oferowanej zawartości.

Miejscem akcji „czwórki” są, zgodnie z podtytułem gry, Włochy. Przenosimy się do pierwszej połowy minionego wieku, kiedy Niemcy starały się zwiększać swoje wpływy na całym świecie. Głównym bohaterem jest, co na pewno nikogo nie zadziwi, snajper – Karl Fairburne. Jego zadaniem jest powstrzymanie planów nazistów i uniemożliwienie im stworzenia wunderwaffe, która wpłynęłaby drastycznie na losy świata i wynik II wojny światowej. Misja Karla zabierze go w podroż przez 10 poziomów, których ukończenie nie powinno zająć więcej niż około 8 godzin. Oczywiście czas ten może się minimalnie różnić u każdego – wpływ na to ma wybrany poziom trudności i ewentualna chęć wykonania wszystkich opcjonalnych zadań, o których więcej niżej.

Sniper Elite 4 stawia bowiem przed nami mnóstwo dodatkowych celów, których wykonanie nie jest obligatoryjne. Mimo tego warto próbować zrealizować te zadania. Nie dość, że dostaniemy wtedy bonusowe punkty doświadczenia, to jeszcze bardziej poznamy poziomy i nierzadko będziemy musieli sporo pokombinować. Dostanie się w niektóre z bardziej strzeżonych przez niemieckich żołnierzy miejsca będzie od nas wymagało taktycznego podejścia i wykorzystywania różnego rodzaju gadżetów, które ma na podorędziu Karl. Oczywiście zawsze istnieje możliwość wejścia w otwarty konflikt i zdejmowania przeciwników, którzy zdają sobie sprawę z naszej obecności. Nie radzę jednak w taki sposób przechodzić gry z dwóch powodów. Po pierwsze, rażąco upraszcza to rozgrywkę i mimo że mamy dostęp do różnego rodzaju ładunków wybuchowych i karabinów oraz pistoletów, to nie zależało mi na rozpoznaniu mnie przez oponenta. Przechodzimy tu do drugiego powodu dla mojego preferowanego cichego pokonywania lokacji. Nie ukrywam, że snajperka jest bronią, która cechuje się największą siłą rażenia i to właśnie za jej pomocą z największą przyjemnością przechylałem szalę wojennej wagi.

Strzelanie z karabinów snajperskich jest niesamowicie przyjemne. Mamy oczywiście możliwość celowania, przyglądając się przez lunetę i na pewno bardzo często będziecie korzystali z tej opcji. Mechanika strzelania ze snajperki jest prosta, aczkolwiek satysfakcjonująca. Przytrzymując ZL, wejdziemy w tryb celowania. Gdy już znajdziemy przeciwnika, czy przedmiot, do którego chcemy strzelić, wystarczy nacisnąć ZR, by pociągnąć za spust. Warto jednak wcześniej odpowiednio przycelować, co ułatwia wstrzymanie oddechu – przycisk R. Naturalnie, musimy mieć odpowiednio przygotowane płuca. Jeśli wcześniej biegaliśmy, musimy chwilę poczekać, aż nasze tętno się uspokoi. To bardzo logiczne podejście i jego implementacja sprawia, że realizm rozgrywki znacznie się zwiększa Możemy nawet wyłączyć zaznaczanie celownika na czerwono symbolizujący śmiertelne obrażenia dla przeciwnika. Rozgrywka jest wtedy oczywiście trudniejsza, ale puryści z pewnością ucieszą się z takiej możliwości.
Naszym celem nie są jedynie żywi przeciwnicy. Warto zbadać okolicę, przyglądając się jej przez naszą lornetkę. Naciskając prawy spust, wyjmiemy wspomniany przedmiot, a po naciśnięciu ZL będziemy mogli oznaczyć ważne elementy świata – zauważonych przeciwników, skrzynie kryjące dodatkową amunicję (którą możemy pozyskać również z ciał zabitych oponentów), czy pojazdy i materiały wybuchowe. Celny strzał w kierunku beczki z paliwem, baku samochodu, czy granatu przy pasku przeciwnika są w stanie za jednym zamachem pozbyć się wielu oponentów albo odciągnąć ich w inne miejsce nie gorzej niż rzucony gdzieś kamień. Najlepsze jest to, że wszelkie zabójstwa możemy oglądać z częściowym widokiem kamery rentgenowskiej – jeśli zdecydujemy się na włączenie tej opcji w ustawieniach. Ja postanowiłem nawet zwiększyć częstotliwość aktywowania kamer zabójstw. Oglądanie spustoszenia, jakie sieje wystrzelona kula w narządach wewnętrznych i kościach przeciwników sprawiało mi chorą satysfakcję.

Miłośnicy skradania się również mają czego szukać w Sniper Elite 4. Nasze wystrzały ze snajperki możemy tłumić, oddając je w momencie przejazdów jakichś pojazdów, przelotów samolotów, czy też w chwili aktywowania się generatora. Nie dość, że dostaniemy dodatkowe punkty doświadczenia (a za odblokowywane rangi możemy aktywować usprawnienia – na przykład mniejsze obrażenia od wybuchów), to jeszcze ułatwimy sobie przejście danego miejsca bez wykrycia nas. Przeciwników można zdejmować również przekradając się za ich plecami i pozbywając się ich za pomocą noża. Naciskając X na joy-conie bądź Pro-Controllerze, poderżniemy oponentowi gardło albo zlikwidujemy go w inny cichy sposób. Oczywiście możemy też przenosić ciała przeciwników i zdecydowanie warto to robić, jeśli chcemy ukończyć sekwencje bez wykrycia.

Nie wszystko jest jednak idealne. Moje największe zastrzeżenie wobec Sniper Elite 4 dotyczy lenistwa, jakie cechuje port gry. Dzieło studia Rebellion niemal identycznie taka sama produkcja, która była dostępna już na konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Zmian jest bardzo mało i choć są to dobre udogodnienia, nie jestem w stanie traktować ich inaczej niż jedynie ciekawostek. Mamy więc na przykład obsługę sterowania ruchowego, ale jest ono za bardzo czułe, abym z niego z przyjemnością korzystał. Nic dziwnego, że było ono domyślnie wyłączone w menu opcji. Niezłą nowością jest wsparcie dla HD Rumble – wyczuwanie pulsu naszego bohatera tylko na podstawie mocy i częstotliwości wibracji jest bardzo fajnym bajerem. Brakuje mi jednocześnie obsługi ekranu dotykowego oraz języka polskiego. Niestety, mamy do czynienia z kolejną grą, której duża wersja była zlokalizowana, ale przenośne wydanie zostało potraktowane po macoszemu. Graficznie nie mam się do czego przyczepić – tytuł wygląda bardzo przyzwoicie, uwzględniając oczywiście ograniczenia Switcha. Czy grałem przenośnie, czy po wsunięciu konsoli z grą do stacji dokującej, obraz był wyraźny, a tekstury nie raziły po oczach. Udźwiękowienie jest przyzwoite. Z pewnością nie będziecie wracali do muzyki z tej produkcji po zakończeniu swojej przygody, ale podczas rozgrywki mamy wrażenie obcowania ze spójnym dziełem.
Sniper Elite 4 to wciąż bardzo dobra gra i najlepsza odsłona w snajperskiej serii, ale nie sposób przejść obojętnie obok rażących uchybień. Mamy co prawda dostęp do trybu rozgrywki wieloosobowej, nawet lokalnie i działa to przyzwoicie. Zaznaczam jednocześnie, że należy pobrać dodatkową zawartość do multi z eShopu – na szczęście jest ona darmowa. Bezpłatne nie są natomiast wszystkie DLC, które były wydane wcześniej do gry. Niestety, Sniper Elite 4 na Nintendo Switch to jedynie podstawowa wersja tytułu i za dodatki trzeba zapłacić. Szkoda, że nie powtórzyła się sytuacja z trójki, która to była wydana na Nintendo Switch z kompletem DLC. W tej sytuacji mimo wysokiej jakości technicznej portu trudno jest mi go polecić osobom, które grały już w tę produkcję. Nie znajdą oni na Switchu wystarczającej ilości nowej zawartości, aby usprawiedliwiała ona zakup. Stąd ocena ostateczna jest taka, jak widać. Jeśli miałbym wydać opinię o samej podstawowej grze, na pewno finalna nota byłaby co najmniej o 1 punkt wyższa. Muszę jednak uwzględnić wspomniane wcześniej czynniki. Jeśli znajdziecie tę grę za około 100 złotych, można rozważyć zakup. Sniper Elite 4 nie jest niestety warte pełnej ceny z dnia premiery.
Grę do recenzji dostarczyła Cenega.

Dodaj komentarz