Nie jestem fanem produkcji, które zamiast o dobrą zabawę przyprawiają Cię o zawał serca. Złośliwym uśmiechem losu taka gra trafiła na dysk mojej konsoli i zaczęła się zabawa!
Chronos: Before the Ashes to najnowsze dziecko i koszmar graczy, za które odpowiada ekipa z Gunfire Games. Po tym, co przeżyłem mam pewność, że stworzyli coś niesamowitego.
Tak jak pisałem wcześniej, nie jestem fanem produkcji, które wgniatają gracza na każdym możliwym kroku. Idealnym tego dowodem jest, chociażby tekst, który napisałem na temat Nioh 2.
Zacznijmy jednak tę opowieść o nierównej walce wybrańca z pradawnym złem. Musi on to zrobić, by uratować ojczystą krainę. W tym celu nasz bohater (lub bohaterka), nie ma innego wyjścia, jak tylko zmierzyć się z tajemniczym labiryntem oraz z zagrożeniami czyhającymi na naszego śmiałka.
Opowieść stawia nas przed zadaniem pozbycia się smoka oraz jego strażników, którzy stoją między nami, a naszym przeznaczeniem. Tylko pytanie, czy gracz podoła temu wyzwaniu? To zależy tylko od niego i jego wyborów.
Chciałbym napisać więcej o fabule, ale nie jest to specjalnie możliwe, ponieważ zepsułbym zabawę każdemu, kto zagra w tę grę. Jednak mogę powiedzieć, że wątek ten jest prequelem wydarzeń gry Chronos z 2016 roku.
Kiedy zaczynałem swoją rozgrywkę, pierwsze co mnie zaskoczyło to fakt, że w tej produkcji nasza postać z każdą śmiercią staje się starsza. Co za tym idzie, jeśli będziemy umierać często (albo w niesamowicie głupi sposób lub nieuwagę), możemy nie dożyć zakończenia historii.
Ze starzeniem się postaci związana jest jeszcze jedna ciekawa rzecz, która urozmaica rozgrywkę. Wraz z wiekiem odblokowywane są zdolności, które pomagają nam w walce z przeciwnikami. Oczywiście nie co chwilę – występuje to co dekadę.
Podczas rozgrywki stoczymy wiele bitew. Mniejszych i większych, ale za każdą otrzymamy doświadczenie niezbędne do podniesienia statystyk naszego bohatera. Te są kluczowe, jeśli chcemy przeżyć w labiryncie. Ten jest niebezpieczny, a jego zagadki trudne.
Walczysz o życie i rozwiązanie tej całej sytuacji!
Walka wydaje się prosta, lecz w wielu wypadkach taka nie jest. To duży plusem recenzowanej produkcji. Sam wielokrotnie złapałem się na tym, że nawet najprostszy przeciwnik mógł napsuć sporo krwi. Było to w pierwszych momentach irytujące, ale gdy człowiek wiedział już, jak walczyć, to wyzwanie było urozmaiceniem rozgrywki.
Podczas naszej wędrówki przez labirynt znajdziemy przedmioty, które pomogą nam w naszej przygodzie. Nasz ekwipunek można ulepszać za pomocą smoczych odłamków, a te wypadają z przeciwników i można je znaleźć podczas eksploracji.
Jeśli nasze zdrowie będzie niskie, możemy je odnowić kiedy znajdziemy Nieruchome smocze serce. Resetuje się ono tylko kiedy zginiemy lub trafimy na następne. Natkniemy się również na kamienie, a te swoją mocą przeważą na naszą wygraną.
W grze równie szybko jak zdrowia kończy się wytrzymałość. Jest ona odpowiedzialna za możliwość ucieczki oraz naszą zdolność walki.
Chronos: Before the Ashes to śliczna gra!
Produkcja od Gunfire Games jest piękna. Utrzymana w kreskówkowej, lecz mrocznej stylistyce przykuwa do ekranu. Przemierzanie labiryntu dodaje mu tej magii, która sprawia, że człowiek zastanawia się, czy faktycznie musi się z niego wydostać.
Gra nie jest idealna
Podczas swojej rozgrywki nie napotkałem błędów, które uniemożliwiły mi zabawę, a raczej walkę o życie. Jedynie mogę przyczepić się do bardzo długich ekranów ładowania. Miałem wrażenie, że jest to sposób na wydłużenie rozgrywki, bo produkcję można skończyć w 3-4 godziny.
O Chronos: Before the Ashes można mówić wiele rzeczy, ale na pewno niewiele złego. Mamy tutaj ciekawie zbudowany fantastyczny świat. Jest on pełen niebezpieczeństwa, ale taka jest jego magia. Labirynt i jego zagadki też są świetnym miejscem. Wątek fabularny nie jest tutaj jakoś specjalnie porywający, ale to wszystko łączy się w świetną mieszankę.
Dodaj komentarz