Cold War to kontynuacja jednej z najlepszych serii Call of Duty – Black Ops. Najnowsza odsłona wjechała na konsole nowej generacji, sprawdzamy więc jak pierwsza gra Activision wpasowuje się w trendy Ray Tracingu, natywnego 4K i 120 klatek na sekundę.
Kampania Call of Duty: Black Ops Cold War zabiera nas do okresu Zimnej Wojny. Gracz wciela się w stworzonego przez siebie agenta CIA o pseudonimie „Bell”. Jego zadaniem jest wytropienie oraz powstrzymanie „Perseusza”, tajemniczego radzieckiego szpiega, który grozi atakiem nuklearnym. Gracze, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z serią o podtytule Black Ops mogą być spokojni – wydarzenia z poprzednich części Black Ops nie mają wpływu na te w Cold War. Weterani cyklu natomiast powinni bardzo ucieszyć się z powrotu popularnej trójki bohaterów: Woodsa, Masona i Hudsona.
Ale wracając na chwilę do naszego bohatera, to warto wiedzieć, że istnieje ona tylko na papierze. Nadajemy mu przy wyborze płeć, imię i nazwisko, natomiast wszystkie postaci i tak będą się do nas zwracać po pseudonimie Bell, który wspomniałem już wcześniej. Dużą nowością przy tworzeniu postaci jest stworzenie profilu psychologicznego. Budujemy go, wybierając dwa z piętnastu opisów osobowości. Krótko referując, to takie dwie modyfikacje, które są z nami na stałe przez całą kampanię, bez możliwości zmiany. Ja wybrałem „agresję”, dzięki której wszystkie bronie przeładowują się 50% szybciej oraz „skłonność do przemocy”, która zwiększa o 25% obrażenia zadawane przez pociski. Jak widać wybrałem styl „na Rambo”, który na normalnym poziomie trudności sprawdzał się bardzo dobrze, natomiast robiąc podejście do kampanii na weteranie, skorzystam pewnie z bardziej defensywnych modyfikacji (np „Adaptacja”, która zwiększa zdrowie o 25%)
Sama kampania w Black Ops Cold War jest zaskakująco dobrze przemyślana. Oczywiście jest tutaj dużo bezmyślnego strzelania, ale twórcy wprowadzili kilka smaczków, jak lot helikopterem i ostrzał rakietowy jednostek naziemnych – nie zabrakło tez wsparcia z samolotu AC-130. Fani skradania i zabijania po cichu też znajdą dla siebie odpowiednią misję – ciekawym urozmaiceniem jest używanie zakładników jako żywej tarczy. W kampanii znalazło się kila smaczków detektywistycznych; w każdej misji czekają na nas dowody do zebrania, a te nie opierają się tylko na przedmiotach, ale też informacjach pozyskiwanych od złapanych szpiegów.
Przykładowo, już w pierwszej misji możemy złapanego szpiega przesłuchać i zdobyć wskazówkę, albo po prostu bez żalu zrzucić go z dachu. Bardzo spodobała mi się tez misja w placówce KGB, w której, będąc amerykańskim szpiegiem, staramy się zdobyć pewny przedmiot. Dróg do jego zdobycia jest kilka i praktycznie żadna nie kończy się rozlewem krwi. Zebranie wszystkich dowodów da nam dostęp do dwóch misji pobocznych – ich uruchomienie wymaga rozwiązania dwóch zagadek. Przyznaje, że siedziałem z zeszytem przed konsolą i przez kilka minut szukałem rozwiązania. To bardzo przyjemna odmiana i relaks od strzelania – Call of Duty zaczyna trenować logiczne myślenie! Zebranie wszystkich dowodów oraz wykonanie misji pobocznych odblokuje nam prawdziwe zakończenie, a wszystkich razem jest trzy.
Od strony graficznej kampania Call of Duty: Black Ops Cold War prezentuje się fenomenalnie dzięki dużej mocy Xboxa Series X oraz efektom Ray Tracinku i HDR-u. Twórcy odbijanie promieni światła umieścili w wielu miejscach, jak na przykład klubach, w których świecą kolorowe neony, a ich światło odbija się od wypolerowanej podłogi. Natomiast przebywając na powietrzu, chodzimy po mokrych, zaciemnionych ulicach Berlina z lat 80-tych i światło z latarni, czy reflektorów odbijające się w kałużach prezentują się niezwykle realistycznie. Tytuł trzyma też stabilne 60 klatek. W kampanii – podobnie jak w trybie wieloosobowym – możemy włączyć 120 klatek na sekundę, ale wtedy musimy wyłączyć Ray Tracing; rozdzielczość także ulegnie zmniejszeniu. Nie zapominajmy również, że konsole nowej generacji są wyposażone w najnowsze i bardzo szybkie dyski SSD, dzięki którym wczytanie misji w Cold War trwa tylko kilka sekund.
Co ciekawe, zmian w ustawieniach obrazu nie dokonujemy w grze, jak ma to miejsce w innych tytułach – np. Devil May Cry 5 Special Edition, czy Dirt 5. Musimy się udać do ustawień obrazu TV w menu konsoli, a tam wybieramy, czy obraz ma się odświeżać w 60, czy 120 Hz. Wybierając te pierwsze, Call of Duty: Black Ops Cold War po uruchomieniu będzie śmigać w natywnym 4K z Ray Tracingiem, a decydując się na 120 klatek otrzymamy rozdzielczość, która skaluje się do 4K oraz jest pozbawiona śledzenia promieni światła. Oczywiście ta druga opcja jest świetna do trybu wieloosobowego, czy zombie.
Zacznijmy od Trybu Zombie, który od wielu lat jest mini kampanią dla fanów trybów PvE. Podobnie jak ma to miejsce w kampanii fabularnej, także przygoda w Trybie Zombie rozgrywa się na początku lat 80. Czterech graczy wciela się w agentów Requiem, którzy z ramienia CIA eksplorują bunkier z II Wojny Światowej. Zanim zaczniemy grać, to warto obejrzeć film wprowadzający – jest fantastyczny i… przerażający.
Polskich graczy na pewno ucieszy fakt, że ów bunkier znajduje się w Polsce! Oprócz standardowego kupowania broni oraz ulepszeń ze ścian, czy automatów warto więc zaglądać w każde miejsce, aby odblokowywać sekretne przejścia, które wyjawią wszystkie tajemnice bunkra. Miłą zmianą w systemie broni jest ich przypisanie do klas unikalności. W im rzadszą broń jesteśmy wyposażeni, tym zadajemy większe obrażenia oraz otrzymujemy lepsze dodatki do niej. Przydatny jest także nowy system pingowania, naciskając lewy krzyżak oznaczymy sojusznikom zasoby, bronie, zombie, etc. Warto wspomnieć, że pierwszy raz w historii Tryb Zombie wspiera rozgrywkę cross-genową. Oznacza to, że drużyna może składać się z osoby grającej na Xbox Series, PC oraz PS4.
Tryb wieloosobowy w Black Ops Cold War jest zupełnie inny niż w Modern Warfare. Można śmiało napisać, że został przygotowany bardziej pod mniej doświadczonych graczy. Dwoma najbardziej charakterystycznymi punktami takiej zmiany są znacznie zwiększone punkty życia graczy oraz brak kasowania punktów do nagród za zabójstwa po śmierci. Oczywiście taka zmiana jest bardzo kontrowersyjna i nie do końca ją rozumiem. Mało doświadczony gracz i tak szybko zginie, bez znaczenia, czy ma 100, czy 200 HP. Natomiast doświadczoną osobę, który szybko się porusza jest znacznie trudniej zabić. Tym samym doświadczony gracz dużo szybciej i łatwiej zdobywa nagrody za serie punktów. W takiej dominacji co chwilę nad głową lata i ostrzeliwuje nas helikopter, spadają nam rakiety na głowę, a samoloty zwiadowcze cały czas ujawniają naszą i przeciwników pozycję na radarze. Muszę wspomnieć też o dodatkowym wyposażaniu jakie mogą nosić przy sobie operatorzy. Są to wieżyczka SAM, Jammer i mina zbliżeniowa. Oczywiście większość graczy używa tego ostatniego, tym bardziej, ze dzięki odpowiednim perkom można nosić, a właściwie rozkładać dwie miny. Darmowe zabójstwa gwarantowane – strasznie to frustrujące, szczególnie w dominacji.
Osobiście najbardziej lubię grac we wspomnianą dominację, umocniony punkt, likwidację potwierdzoną lub Team Deatchmatch. To najbardziej popularne tryby, w których jest najwięcej graczy, a rozgrywka sprawia najwięcej przyjemności. Z nowości ciekawie prezentuje się tryb Połączone siły: Młyn, który jest odmianą tradycyjnej dominacji i przypomina Podbój z Battlefilda. To tryb z pojazdami do szybkiego przemieszczania i większą liczbą punktów kontrolnych. Rozgrywka toczy się na dwóch dużych mapach, na których walczy 24 graczy. Zazwyczaj nowe tryby rozgrywki, które studia należące do Activision starają się wprowadzać nie sprawiają mi większej przyjemności, ale z obowiązku trzeba w nie zagrać i opisać. Jednym z nich jest eskorta VIP-a, która pojawiła się także w beta testach. To tryb z naciskiem na współpracę – musimy chronić lub wyeliminować losowo wybranego VIP-a, zanim ucieknie. Natomiast Bomba ogniowa… Sam nie wiem, dla mnie całkowicie niepotrzebny tryb, który jest bardzo podobny do drużynowego Battle Royal, a dokładniej grabieży z Warzone’a. Gracze w czteroosobowych zespołach walczą o przejęcie uranu, który muszą dostarczyć w konkretne miejsce.
Podsumowując, Call of Duty: Black Ops Cold War oferuje w tym roku graczom jedną z najbardziej widowiskowych kampanii, której oprawa graficzna fantastycznie prezentuje się dzięki wsparciu dla HDR-u i Ray Tracingu. To nie tylko widowiskowa strzelanina, ale także świetne misje składankowe połączone z rozwiązywaniem zagadek i zbieraniem dowodów. Natomiast tryb wieloosobowy został znacznie uproszczony i nie jest tak „realistyczny”, jak ten z Modern Warfare. Ma to swoje dobre i złe strony, ale za to granie w 120 FPS-ach na odpowiednim telewizorze daje płynność i radość z rozgrywki, jakiej jeszcze na konsolach nie mieliśmy. Call of Duty: Black Ops Cold War na Xbox Series X jest jedną z najlepszych gier na start, która zaprezentuje nam możliwości konsoli nowej generacji.
Grę do recenzji dostarczyło Activision
Dodaj komentarz