Święci ponownie trafiają na konsole. Sprawdźmy, co zmienia nowa wersja trójki i czy różnice względem oryginału są wystarczające do usprawiedliwienia zakupu.
Saints Row to seria, którą najprościej można określić jako zwariowane GTA. To sformułowanie kryje w sobie esencję Saints Row. Mamy bowiem spory otwarty świat, wiele pojazdów (zarówno latających, jak i różnego rodzaju jeżdżących), niemały asortyment broni i gang w roli głównej. Jednak podstawową różnicą jest kuriozalny humor. Przykładem niech będzie sam edytor postaci, pozwalający tworzyć absurdalnie wyglądających bohaterów. Możemy zadecydować o takich elementach jak rozstaw brwi, wysokość i głębokość szczęki, kolor i rozmiar oczu, sylwetka, czy chociażby głos. Ja postanowiłem stworzyć napakowanego mięśniaka z irokezem, który nie jest w stanie mówić. Zamiast tego bełkocze jak zombie, co w moim przekonaniu dodało walorów humorystycznych bohaterowi. W miarę postępów odblokujemy też nowe elementy wyposażenia, jak na przykład maska tygrysa albo wielka głowa. Ciuchy możemy też kupować w odpowiednich sklepach, dzięki czemu zwiększymy nasz wskaźnik szacunu.
Jeśli lubicie wydawać zgromadzoną gotówkę, to Saints Row: The Third – Remastered pozwala Wam na oddanie się istnemu szałowi zakupów. Możemy rozwijać i ulepszać bronie, zwiększając ich siłę rażenia. Możemy też montować wiele elementów w pojazdach. Na spersonalizowanie czekają takie części jak karoseria, spoilery, lusterka, koła, szyby, naklejki, czy podświetlenie. Niemal każda z tych kategorii dzieli się na kilka mniejszych, w których możemy zadecydować o kolorze danego elementu i jego wykończeniu. Miłośnicy tuningu bez wątpienia spędzą wiele godzin w warsztatach. Możemy w nich również poprawić osiągi pojazdów i zamontować nitro. Oprócz tego nic – no, może oprócz wystarczających zasobów gotówki – nie stoi na przeszkodzie, aby zainwestować w lepsze bronie lub wykupić nieruchomości w dzielnicach Steelport. Dzięki temu zwiększymy nasz godzinowy przychód z miasta.
Nie znaczy to bynajmniej, że Saints Row: The Third – Remastered jest bez wad. Największym minusem produkcji, którym odznaczała się również podstawowa edycja tytułu, jest fabuła. Szybko schodzi ona na dalszy plan i przestaje nas interesować, co spotka poznane postaci. Samo tło wydarzeń jest tak proste, jak to tylko możliwe. Nasze miasto chce przejąć konkurencyjny gang, a my staramy się zagarnąć obszary wpływów tylko dla siebie. Bardzo szybko złapałem się na tym, że główna fabuła ani trochę mnie nie interesuje, natomiast chętnie wykonywałem aktywności poboczne. Tych jest od groma w recenzowanej produkcji. Niżej postaram się Wam przybliżyć kilka z nich, abyście mogli mieć przed oczami obraz zadań, które będziecie wykonywać w tej grze.
Mamy więc Przekręt z Ubezpieczeniami. W ramach tych misji szukamy najbardziej ruchliwych ulic, aby następnie rzucać się pod jak największą liczbę samochodów. Mamy do osiągnięcia określony próg punktowy i nierzadko zdobycie stosownej sumy punktów będzie stanowiło niemałe wyzwanie. Oprócz tej aktywności są też moje ulubione próby Profesora Genkiego. Zostajemy rzuceni na arenę, gdzie naszym zadaniem jest dotarcie do mety w wyznaczonym czasie, rozwalając po drodze przeciwników przebranych za maskotki oraz strzelając do bonusowych tablic i unikając pułapek. Wcielimy się też w rolę alfonsa, czy poszukamy poukrywanych w wielkim mieście okazji do wykonywania akrobacji powietrznych. Na pewno znajdziecie coś dla siebie.
Poza tym są dostępne misje, w których musimy zniszczyć jak najwięcej jak najbardziej wartościowego mienia, czy osłaniać dilera próbującego sfinalizować kilka transakcji. Nie zabraknie tu oczywiście wymian ognia z przedstawicielami konkurencyjnych gangów. Miasto w Saints Row: The Third – Remastered jest podzielone na kilka dzielnic, które są pod kontrolą różnego rodzaju gangów – między innymi eleganckiej Jutrzenki i dość karnawałowej bandy Luchadores. Wygląd dzielnic od razu pozwala zorientować się, kto nimi włada, co jest sporym plusem przedstawionego w grze świata.
Pozostańmy na chwilę przy oponentach, bo tu pojawia się kolejna wada Saints Row: The Third – Remastered. Przeciwnicy charakteryzują się niesamowicie marną sztuczną inteligencją i nie jest wyzwaniem pozbycie się ich – czy to podczas misji fabularnych, czy likwidując akcje gangów. Członkowie konkurencyjnych band również pozwalają nam nabić wysoki poziom szacunu. Im jest on wyższy, zakładając, że jednocześnie mamy wymaganą kwotę pieniężną, tym więcej ulepszeń możemy wykupić. Na odblokowanie czekają więc powiększone magazynki, dłuższy sprint, czy regeneracja zdrowia. Wątpię, abyście często stali przed sytuacją, w której nie wiecie, co kupić. Częściej będziecie rozważali za i przeciw zainwestowania w dane ulepszenie, aby w określonym momencie było ono jak najlepsze i najbardziej przyszłościowe. Oprócz tego możemy swobodnie zwiedzać świat – na motorach, w samochodach, na miotłach, w śmigłowcach (tak, dobrze przeczytaliście – na miotłach), szukając znajdziek takich jak narkotyki, pieniądze, okazje do zrobienia zdjęcia i dmuchane lale. Na pewno jest co robić w grze.
Tym bardziej, że w recenzowanej edycji mamy dostęp do wszystkich DLC do podstawowego Saints Row: The Third. Oczywiście nie będę Wam szczegółowo opisywał całej zawartości dostępnej w ramach tych dodatków, ale wiedzcie, że wydłużają one grę o kilka-kilkanaście godzin, zależnie od tego, czy chcemy zdobyć wszystkie trofea. Najbardziej spodobały mi się misje na planie, gdzie jest kręcony film akcji. Zadanie może rozpocząć się na ulicach miasta, skąd przeniesie się w przestworza. Cały czas będziemy oczywiście strzelali do przeciwników, starając się przeżyć. Nie jest to na ogół trudne, a śmierć spotka Was bardzo rzadko. Warto zaznaczyć, że w dowolnym momencie możemy zmienić poziom trudności gry, a ona sama jest dostępna w polskiej kinowej wersji językowej. Odniosłem wrażenie, że niestety polska wersja jest zbyt wulgarna w porównaniu z oryginalną.
Saints Row: The Third – Remastered najbardziej zyskuje jednak nie w kwestii rozgrywki. Ta została niezmieniona względem oryginału z 2011 roku. Fabuła również nie uległa zmianie. Miłym dodatkiem jest zawarcie wszystkich DLC, aczkolwiek również nie to jest największą zaletą tegorocznej odsłony. 9 lat w branży gier wideo to istna przepaść w oprawie wizualnej. Moglibyście mieć obawy, czy produkcja mająca niemal dekadę na karku będzie wyglądała zgodnie z aktualnymi standardami. Obawy te są na szczęście niepotrzebne. Saints Row: The Third – Remastered wygląda fantastycznie! Bardzo dobrą decyzją było zaimplementowanie trybu HDR. Dzięki temu kolory wyglądają bardzo żywo i realistycznie. Tekstury zyskały wyższą rozdzielczość, ale największą różnicą jest rewelacyjny system oświetlenia. Podstawowa wersja gry wygląda blado i nieciekawie, natomiast w nową grą się bardzo przyjemnie. Tytuł odznacza się także bardzo dobrą stroną dźwiękową. Muzyka grana w stacjach radiowych to prawdziwa przyjemność. Uwielbiam jeździć po ulicach Steelport, słuchając Holding Out for a Hero, czy No Easy Way Out Roberta Teppera. Każdy znajdzie coś dla siebie. Są też cięższe brzmienia, ale i rap, czy muzyka klasyczna. Szkoda, że nie można wgrać własnej muzyki ze Spotify – to jedyne, czego brakuje mi do pełni szczęścia pod kątem muzyki w tej grze.
Saints Row: The Third – Remastered to idealny przykład tego, jak powinno się odświeżać gry. Nie jest to remake, więc nie spodziewałem się nowych rozwiązań w mechanice rozgrywki, czy dodatkowych akcji pobocznych i znajdziek. Miałem nadzieję na poprawioną grafikę i to właśnie dostałem. Niestety ceną tej oprawy są sporadyczne kilkusekundowe zacięcia gry, ale po chwili gramy dalej i zapominamy szybko o problemie. To wspaniała podróż do prostszej rozgrywki niż obecnie, ale dającej nie mniejszą frajdę niż największe produkcje AAA. Jeśli szukacie gry, przy której można się pośmiać i chcecie postrzelać do ruchomych celów, podziwiając grę światłem i dobre udźwiękowienie, to Saints Row: The Third – Remastered jest dla Was idealną pozycją. Ja bawiłem się bardzo dobrze i szczerze polecam zainteresowanie się tą grą.
Dziękujemy wydawcy, Koch Media Poland, za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz