Serię Assassin’s Creed zna każdy fan gier. Miała swoje wzloty i upadki. Jak ma się sprawa z najnowszą odsłoną, Odyssey?
Assassin’s Creed: Odyssey najbliżej do poprzedniej odsłony, Assassin’s Creed: Origins. Moją recenzję egipskiej części znajdziecie tutaj. Odyssey na początku nie zachwyciło mnie. Po zagraniu w ten tytuł na tegorocznych targach Gamescom nie kryłem swojego rozczarowania. Jak pisałem, gra miała problem z utrzymaniem stabilnej liczby klatek na sekundę, a rozgrywka nie zachwycała. Na szczęście jednak ostateczny produkt wyzbył się tych wad, o czym więcej w dalszej części recenzji.
W Assassin’s Creed: Odyssey po raz pierwszy w cyklu mamy możliwość wybrania płci postaci. Wcielić możemy się w Aleksiosa lub Kassandrę. Wybór ten wpływa na rozwój i kształt historii, nie jest czysto kosmetyczny. W tej części serii nasze decyzje mają często konsekwencje. Zarówno drobne – oszczędzenie ludzi w jednym miejscu sprawi, że ktoś inny wspomni o tym w rozmowie z nami – jak i poważne – odblokowujące lub zamykające całe zadania fabularne, a także oddziałujące na zakończenie całej gry (jest ich kilka). Nie będę opisywał fabuły, bo ta – mimo dość wolnego startu – z czasem rozkręca się na tyle, że śledziłem ją z niekłamaną przyjemnością i zaciekawieniem.
W Assassin’s Creed: Odyssey wcielamy się w najemnika (czy raczej misthiosa) wywodzącego się ze Sparty. W wyniku pewnych zawirowań fabularnych znajduje się poza swoim rodzinnym krajem i szuka zleceń niemal w całej Grecji. Wykonanie zadań może mieć dwojakie korzyści: zapewnić nam sprzęt i punkty doświadczenia. Wyposażenie naszej postaci, jak i ona sama, określana jest między innymi przez poziom. Przykładowo aby korzystać z hełmu na poziomie 15 nasza postać również musi być co najmniej na tym poziomie. Sprzęt jest dodatkowo opisywany przez takie parametry jak obrażenia na sekundę, rodzaj – między innymi łuk, miecz, włócznia, topór, pas, karwasze i tak dalej, czy efekty premie. Do nich należą chociażby +2% zdrowia, czy +5% obrażeń asasyna. Dodatkowo często można wygrawerować kolejne premie, przez co teoretycznie słabsza broń jest w stanie zapewniać lepsze korzyści.
Bronie i pancerz można też ulepszać u kowala, więc jeśli mamy ulubiony zestaw, ale jest za słaby pod kątem parametrów, to nic nie stoi na przeszkodzie, by go ulepszyć. Oczywiście zakładając, że mamy odpowiednio wiele surowców i drachm.
Jak wcześniej wspomniałem, naszą postać również rozwijamy. Drzewko umiejętności składa się z 3 gałęzi: łowcy, wojownika i asasyna. Do zdolności, które możemy wykupić należą między innymi zwiększenie obrażeń przy zabójstwie z ukrycia z jednoczesnym automatycznym ograbieniem ciała, szarża, sterowana strzała, ataki trujące, wyrwanie tarczy, czy oczywiście spartański kopniak.
Rozgrywka stanowi połączenie mechanik znanych z Assassin’s Creed: Origins i Assassin’s Creed: Black Flag. Mamy do dyspozycji okręt, który możemy ulepszać i na który możemy werbować przybocznych. Po wykupieniu odpowiedniej umiejętności jesteśmy nawet w stanie przywołać ich, by wsparli nas w walce na lądzie. Na morzu z kolei możemy, po odpowiednim zmiękczeniu okrętów nieprzyjaciół strzałami, taranowanie, czy strzałami zapalającymi, przystąpić do abordażu. Po wybiciu załogi pozostaje przeszukanie skrzyń na pokładzie i powrót do siebie.
Nasze akcje nie są oczywiście bez konsekwencji. Popełniając odpowiednio wiele akcji zapewniających rozgłos naszymi śladami ruszają łowcy głów i inni najemnicy. Często walki z nimi są bardzo wymagające, nawet do tego stopnia, że nie ma co liczyć na wygraną dopóki nie rozwiniemy bohatera. Co do łowców głów, to możemy pozbyć się ich także w innych sposób niż zabijając ich. Możemy pozbyć się zleceniodawcy.
Grecja pełna jest aktywności i nie sposób narzekać na brak zadań w Assassin’s Creed: Odyssey. Są forty do odbijania, zwierzęta do skórowania, masa zadań pobocznych, starożytne grobowce, zlecenia zabójstw, mityczne potwory, szukanie najemników i nie tylko. Nie mogło też naturalnie zabraknąć synchronizacji punktów widokowych, co na szczęście nie jest wymagane. Do odkrywania miejsc i przeciwników możemy wykorzystać naszego orła, Ikarosa. Wzorem poprzedniej części nie ma standardowego Wzroku Orła.
Nowością są za to podboje. Po zabiciu przywódcy polis możemy przystąpić do odbijania terenu państwa-miasta. Przenosimy się wtedy na pole bitwy, gdzie naszym zadaniem jest odpieranie nieprzyjaciół i w miarę możliwości pozbywanie kapitanów wroga. Więcej w tym jednak chaosu niż taktyki i ten element rozgrywki należy dopracować.
Strona wizualna zachwyca. W Grecji mnóstwo jest monumentalnych figur przedstawiających herosów, czy bogów. Pełno także pięknych zachodów słońca i rozległych morskich terenów. Jeśli jakiś widok wybitnie przypadnie nam do gustu, możemy go utrwalić i dostosować za pomocą Trybu Fotograficznego. Puryści growi również powinni być zadowoleni. W recenzowanej produkcji są dostępne dwa sposoby wyświetlania celów zadań w świecie gry: klasyczny, z markerami i eksploracyjny. Ten drugi sprawia, że nie widzimy znaczników celu, a miejsce przeznaczenia musimy znaleźć na podstawie poszlak, jakie uzyskaliśmy w rozmowie ze zleceniodawcą. To spory plus, który pozwala dostosować interfejs pod siebie.
Udźwiękowienie jest bardzo dobre. Postaci są dobrze, naprawdę wiarygodnie grani, a dialogi zostały napisane realistycznie. Odgłosy broni i zwierząt również stoją na wysokim poziomie, a muzyka jest rewelacyjna, na czele z fantastycznym motywem przewodnim, w którym nawet można usłyszeć inspirację wybitnym Ezio’s Family.
Assassin’s Creed: Odyssey to jedna z najlepszych gier akcji RPG, z jakimi miałem do czynienia. Postaci są wiarygodne, aktywności jest ogrom, a wybór płci bohatera i konsekwencje wyborów wyszły zdecydowanie na dobre. To ścisła czołówka w serii Assassin’s Creed. Mimo że mało tu wątków kojarzących się z Asasynami. Jeśli podobał się Wam Black Flag, to i Odyssey trafi w Wasze gusta.
Ocena portalu: 9.5/10
Dziękujemy studiu Ubisoft za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz