Czy ktoś na sali pamięta jeszcze PlayStation Vita? Tak, to ta konsola przenośna od Sony, która miała świetny start, masę ekskluzywnych tytułów na premierę, a potem coś się zmieniło. Gry wysokobudżetowe stały się rzadkością, a prym wiodły gry niezależne oraz tytuły obok których żaden fan japońskiej szkoły tworzenia gier nie mógł przejść obojętnie. Pomimo tych zmian na konsole nadal trafiały wartościowe produkcje. Oczywiście jak to bywa z dobrymi grami, które nie zarobiły na siebie na docelowej platformie postanowiono niektóre z nich przenieść na dużą konsole Japończyków. I tak oto dochodzi do głównego aktora tej recenzji czyli Dragon’s Crown Pro. Czy warto było portować tę grę na konsole nowej generacji? Po odpowiedź na to pytanie zapraszam poniżej.
Dragon’s Crown jest ogólnie zaliczany do gatunku cRPG jednak na tytuł składa się również trochę beat’em up oraz szczypta platformówki. Tytuł został pierwotnie wydany na PlayStation Vita oraz PlayStation 3. Fabuła Dragon’s Crown nie należy do wybitnie oryginalnych- jesteśmy herosem, który porząda sławy oraz pieniędzy. W osiągnięciu tego celu pomagają mu jego towarzysze pomagający w odnalezieniu tytułowego Dragon’s Crown, które poprzez swoją moc może wpływać na wydarzenia w świecie gry. Fabuła jest prezentowana w konwencji sesji Dungeons & Dragons gdzie mistrz gry opowiada nam co aktualnie się dzieje (tak w całej grze uświadczymy jednego aktora głosowego). Moim zdaniem jest to świetny zabieg, a w połączeniu z poczuciem humoru oraz komentarzami naszego ,,Mistrza Gry” daje to przyjemne połączenie, które doceni każdy gracz lubiący oryginalne podejście do przedstawiania historii. Sam tytuł bardzo sprawnie łączy aż trzy gatunki. Korzenie cRPG możemy zaobserwować na początku rozgrywki, kiedy mamy do wyboru 1 z 6 postaci, którą będziemy sterować. Do naszej dyspozycji zostali oddani między innymi mag, łucznik, amazonka oraz wojownik. Oczywiście każda z postaci posiada swoje indywidualną cechy i tak wojownik (którego sam wybrałem) jest szybki, a przez posiadania dużej tarczy może on skutecznie blokować ataki przeciwników.
Trzon rozgrywki natomiast to koktajl złożony z dwóch składników. Pierwszym z nich jest beat’em up, którego widać gołym okiem. Mamy tutaj do czynienia z klasycznym systemem, w którym poruszamy się tylko w lewo lub w prawo, a rozgrywka jest szybka i intensywna. W zabawie pomaga również fakt, że system walki jest bardzo prosty i opanowanie go nie powinno nikomu zająć więcej niż 30 minut. Powiedziałem jednak o dwóch składnikach. Podczas gry otrzymujemy krótkie sekwencje znane z platformówek. Objawiają się one podczas korzystania z łódki czy latającego dywanu. Wspominałem również o poczuciu humoru. Przez całą grę towarzyszy nam narrator, który w trafny i czasami żartobliwy sposób komentuje to co widzimy na ekranie. Wisienką na torcie są jednak opisy kości, które zbieramy na swojej drodze. Szkielety po wskrzeszeniu mogą nam towarzyszyć. Jednak najważniejsze są opisy, które widzimy nad kościami. Mianowicie mowa tu o jednozdaniowych żartobliwych opisach jak dana postać zginęła lub z jakiego powodu wyzionęła ducha.
Oczywiście jak to zwykle bywa tytuł nie ustrzegł się kilku wad. Na początku trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Widać, że gra posiada rodowód z konsoli przenośnej. Objawia się to w strukturze poziomów oraz w ogólnym czasie jaki jest nam potrzebny na przechodzenie kolejnych etapów. Od razu możemy zdać sobie sprawę z tego, że tytuł jest najlepszy na krótkie posiedzenia ponieważ przy dłuższych sesjach zaczyna się objawiać delikatna wtórność. Najbardziej to widać na przykładzie bossów, którzy pomimo bycia różnorodnymi zaczynają nudzić kiedy musimy walczyć z nimi po raz 5 ponieważ potrzebujemy na przykład dodatkowe punkty doświadczenia i musimy powtarzać kolejne walki. Wspomniałem tu również o punktach doświadczenia. Proces ich zyskiwania również pozostawia trochę do życzenia. W okolicach 30 poziomu naszej postaci proces rozwoju bohatera zaczyna być mozolny. Mamy wtedy do wyboru powtarzać etapy z głównej linii fabularnej lub rzucić się w wir zadań pobocznych. I niestety poboczne aktywności również mają kilka rzeczy na sumieniu. Niektóre z nich należą do standardowego idź, zabij, przynieś i dostań nagrodę. Niestety, w niektórych przypadkach poprzez losowe wypadanie przedmiotów czy pojawianie się wrogów musimy powtarzać konkretne lokacje kilka razy co pod koniec gry bywa nużące. Dobra rada dla wszystkich, którzy będą grali- zbierajcie jak najwięcej kości i zostawcie najpotężniejsze postacie na walkę z ostatnim bossem oraz róbcie aktywności pobocznej jak najwcześniej.
Na koniec zostawiłem sobie omówienie tego jak gra prezentuje się w wersji na PlayStation 4. Styl graficzny przykuwa oko od pierwszych minut. Należy nadmienić, że tytuł jest bardzo japoński co widać głównie w przypadku żeńskich postaci i ich erotycznego przedstawienia. Oczywiście nie tylko kobiety wyglądają nieanatomicznie. Mężczyźni posiadają takie ilości mięśni, że zawstydziłby one niejednego kulturystę. Wszystko to możemy obserwować w stabilnych 60 klatkach w wysokiej rozdzielczości, dzięki czemu każdy pojedynek czy przemierzenie lokacji jest wrażeniem niesamowitym. Muzyka również spełnia swoje zadania i obok spokojnej sielankowych utworów mamy sporo miejsca na podniosłe chóry podczas niektórych walk z bossami. Z kwestii technicznych jeszcze dodam, że grę można przejść samotnie lub w trybie kooperacji. Tytuł można grać wspólnie na jednej konsoli (wystarczy mieć drugiego pada) lub przez sieć.
Reasumując, jeśli ktoś nie miał styczności z Dragon’s Crown w wersji na PlayStation Vita lub PlayStation 3 powinien się zapoznać z edycją z podtytułem PRO. Otrzymujemy tu grę wyróżniającą się stylistyką oraz podejściem do prezentowania fabuły. Poza tym jest to tytuł solidny pod względem mechaniki oraz rozgrywki, jednak warto go sobie dawkować w pewnych dawkach ponieważ w dłuższej sesji może znużyć. A jeśli ktoś jest fanem grupy Monty Python może dodać do oceny dodatkowe punkty (tak mamy doczyniena z bossem który jest żywcem wyrwanym z Monty Python i Święty Graal)
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Cenega
Dziękuję serdecznie za reckę i porady. free hugs for you