Jak co roku wydawcy atakują nas nowymi odsłonami swoich gier sportowych. W kategorii piłka nożna mamy dwóch zawodników – Fifa 17 oraz PES 2017. Muszę przyznać, że w ostatnich latach pozycja od EA była dla mnie lepszym tytułem i to w jej produkcję grałem z większą przyjemnością. Nie dość, że posiada licencję na wszystko co się da (no, może z wyjątkiem Islandii), to na dodatek mechanika gry staje się co raz bardziej doskonała. Pro Evolution Soccer 2017 chce odzyskać należne mu pierwsze miejsce. Czy dawny król piłki nożnej na konsole odzyska utracony tytuł?
Początek niestety PES 2017 zaliczył u mnie bardzo słaby. Menu mimo, że lepsze niż w ostatnich odsłonach nadal jest mało wygodne. Na dodatek widzimy te same tryby które oglądamy od lat. Najważniejsze to Master League, myClub oraz Liga Mistrzów, która doszła w ostatnich latach. Jednak to wszystko okazało się mało istotne kiedy chcąc włączyć pierwszy mecz, zacząłem przeglądać zespoły. Jedyne co ciśnie się na usta to soczyste przekleństwa. Noż motyla noga… Kiedy widzę w mojej ukochanej Premier League Manchester Red i tym podobne twory to wierzcie mi, że cała ochota gry ulatuje. Brak nazw, piłkarzy, strojów, a nawet nazwy samych rozgrywek! To tak jakbyście kupili Gran Turismo i jeździli markami BMT, Merc-Car lub Totoyo. No przecież to zabija całą przyjemność! Licencję mamy tutaj (z największych klubów) na Barcelonę, Liverpool oraz BVB. Powalająca liczba. Ostatecznym ciosem było wybranie przeze mnie reprezentacji Polski. Wybór pomiędzy tak znanymi naszymi piłkarzami jak Crimp, Ingram oraz Bacon spowodował, że płytka wyfrunęła z czytnika z prędkością piłki kopniętej przez Ronaldo z rzutu wolnego.
Do drugiego podejścia byłem już przygotowany. Wgrałem Option File z sieci który dodaje sporą część brakujących licencji (robi się to łatwo, jednak trzeba wgrywać go w „częściach” bo inaczej gra wyrzuci błąd). Jak więc wygląda to co najważniejsze czyli sam mecz? Przede wszystkim ilość opcji ustawień taktyki, przypisaniu roli piłkarzom itp. jest olbrzymia. Gwarantuje, że każdy z was będzie w stanie stworzyć takie ustawienie swojej drużyny, jakie sobie wymarzy. Dodatkowo możemy także przypisać nasze ustawienia przejścia drużyny do ultra ofensywy i ultra defensywy pod przyciski krzyżaka co jest wielce przydatne podczas meczu. Ilość możliwych opcji i ustawień jest wręcz przytłaczająca, ale traktujcie to jako zdecydowany plus.
Jeśli już o plusach mowa to przejdźmy do rozgrywki. Napiszę krótko, żeby postawić sprawę jasno. Nie grałem jeszcze w tak dobrą piłkę. Nigdy! Konami wspięło się na wyżyny swoich umiejętności. Fizyka piłki, animacja graczy, ustawianie się zawodników w defensywie jak i ataku to po prostu bajka. Zdecydowanie poprawiono w tym roku zachowanie bramkarzy. Na wyższych poziomach trudności strzelenie im bramki to wyższa szkoła jazdy. Na dodatek konsola naprawdę potrafi się uczyć naszej gry (Konami nie kłamało – kto by przypuszczał, że napisze coś takiego o nich). Grając moim Liverpoolem cały czas atakowałem jednym skrzydłem (zrobiłem to celowo),a drużyna przeciwna zmieniła ustawienie zabezpieczając tą stronę boiska. Na pewno domyślacie się jak takie smaczki robią dobrze fanom piłki. Nie dość, że ciężko pokonać bramkarzy to na dodatek jest trudniej bronić swoją drużyną. Duszenie „X” w obronie na pałę kończy się frajerską bramką szybciej niż wypowiecie słowo „Ibrahimowić”.
Na osobną pochwałę zasługują także sędziowie. Gwiżdżą faktycznie wtedy kiedy był faul. We wcześniejszych odsłonach robili to tylko kiedy to my faulowaliśmy, a kiedy brzydko zagrała konsola to niestety była cisza. Potrafią także ładnie puścić grę z przywilejem, a później wrócić do sytuacji i dać zawodnikowi kartkę.
A co z trybem sieciowym? Tutaj niestety nie ma szału. Jest lepiej niż było w poprzednich częściach, ale to nadal kiepskie pocieszenie. Tym bardziej, że w Fifa na tym polu błyszczy. Próba zagrania meczu online oznacza długi okres oczekiwania na znalezienie przeciwnika (czyżby mało chętnych?). Całe szczęście, podczas samej rozgrywki raczej już nie zdarzają się problemy z lagami. Jednak rozłączanie się przegrywających zawodników to nadal zmora. Japończycy mogli by jakoś z tym spróbować powalczyć.
Jak więc ocenić PES 2017? Z jednej strony absolutna wtopa z licencjami (jednak w końcu mamy mechanizm aktualizacji składów, hura!), zawartość trybów gry to standard, a tryb multi działa przeciętnie. Z drugiej strony olbrzymia możliwość ustawień zarówno gry jak i samych drużyn i najlepszy silnik meczowy na rynku. Każdy mecz zagracie inaczej. Każdy będzie nieprzewidywalny do samego końca. Czasami stracicie nieprawdopodobnie frajerską bramkę w końcówce i zakrzyczycie, że to niemożliwe, że to musi być jakiś błąd. Czasami strzelicie nieprawdopodobnie piękną bramkę piętką z wyskoku, ustalając wynik na 3:2 w doliczonym czasie i zakrzyczycie, że absolutnie na to zasłużyliście. PES 2017 jest kwintesencją piłki nożnej. I wady jakie posiada absolutnie tego nie zmienią. Kupować i grać do upadłego!
Dziękujemy za dostarczenie gry do recenzji firmie Techland Wydawnictwo.
Dodaj komentarz