Miłośnicy gier i anime swoje uwielbienie do ulubionych postaci okazują na wiele różnych sposobów.O jednym z nich, specjalnie dla Was, porozmawialiśmy z utalentowaną cosplayerką Squezze!
VitaSite: Kiedy zainteresowałaś się sztuką cosplay i dlaczego?
Squezze: Zetknęłam się z tym na IEM w Katowicach niecałe 2 lata temu, lecz zainteresowanie tematem przyszło z czasem. Zaczęłam śledzić postępy naszych polskich „topowych” cosplayerek na Facebooku, oglądałam zdjęcia, czytałam tutoriale. Podobało mi się to, że są ludzie, którzy ożywiają postacie z moich ulubionych gier i anime. Uznałam to za świetną zabawę. Lubię rysować, dłubać nad różnymi szczegółami, skręcać, sklejać – lubię zapach kleju i markerów. Jarał mnie też fakt, że jest to swego rodzaju pasja, której mi do tej pory brakowało – oczywiście oprócz „katowania” i wbijania leveli, które od czasów podstawówki i sławnej Tibii nigdy mi się nie znudzi. Dodatkowym czynnikiem była ta forma „bycia rozpoznawalnym”, bo w końcu każdy leci na hajs i sławę. Dlatego pomyślałam, czemu by nie spróbować?
VS: Co zainspirowało cię do stworzenia pierwszego stroju?
S: No, każdy musi mieć swój pierwszy, lepszy lub gorszy, raz. Wracając jednak do tematu cosplayu – konkretnej daty w pamiętniku nie zapisywałam, ale przed CD-Action Expo stwierdziłam, że to może być dobry moment na debiut. Tutaj pragnę napomknąć o Violet Cosplay, jednej z moich guru i najważniejszą inspiracją, albowiem jej „badassowy” Female Rengar był całkiem niezłym strojem, może nie najlepszym, ale wtedy podobał mi się ogólny styl i interpretacja postaci. Oczywiście pchnęło mnie to do zrobienia czegoś podobnego, co niestety nie było nawet w 10% tak dobre. Śmiało mogę powiedzieć, że do dziś trzymam fotki WIP Rengara Violet w specjalnym fa… w folderze z inspiracjami. Mój strój, z racji, że kończyłam jego obróbkę o 8 rano w pokoju hotelowym tuż przed wyjściem na konwent, wielkim sukcesem nie był. Jednak pomógł mi przełamać bariery nieśmiałości, wstydu i kompleksów. Dumna z niego specjalnie nie jestem, ale miecz na ścianie w pokoju powiesiłam i muszę przyznać, że wygląda całkiem epicko.
VS: Ile średnio zajmuje ci przygotowanie jednego kostiumu?
S: I tu muszę się przyznać że jestem potwornym leniem. Czasem gdy się wkręcę, siedzę po 2-3dni bez snu, następnie łapię doła – zazwyczaj kiedy coś nie idzie po mojej myśli i kolejne rozwiązania nie naprawiają sprawy. Po prostu tracę motywację do działania. Jeśli chodzi o czystą pracę bez obijania, to od około tygodnia do maksymalnie trzech. Oczywiście, ciężko jest pogodzić szkołę, praktyki, wieczorne granie i cosplayowanie. A wrodzone lenistwo nie pomaga.
VS: Zdradzisz nam swoją tajemnicę na sukces? Z czego wykonujesz stroje, akcesoria. Może masz jakieś porady dla początkujących cosplayerów?
S: Dobre rady mogę dać, niestety sama się do nich nie stosuje. Wzorem nie jestem i nie uważam się za cosplayerkę z prawdziwego zdarzenia – raczej za amatorkę. Ciągle uczę się nowych trików, sposobów, dowiaduje się o nowych materiałach i ciągle pracuję z czymś nowym. Każdy kostium wymaga innego podejścia, do jednego robimy zbroje z pianki, worbli lub innego ustrojstwa, drugi zaś będzie trzeba uszyć od podstaw. Polecam śledzić efekty pracy innych cosplayerów. Wszystkiego uczę się z wspomnianych na początku poradników lub postów innych osób, które się w to bawią. Ewentualnie robię to metodą prób i błędów, do momentu aż się uda lub się wystarczająco wku#%@ i dokończę to dnia następnego. Przede wszystkim, nie zrażać się. Popalone, posklejane i pocięte kończyny są warte wszystkich miłych słów, które zdarzało mi się słyszeć na eventach.
VS: Kogo najbardziej lubisz cosplayować?
S: Skrajnie, postacie ultra słodkie i wręcz chore psychicznie (Jibril z No Game No Life, a planuję też Yuno Gasai z Mirai Nikki), do gustu przypadły mi postacie również te w stylu seksownych badassów (Katarina z LoL’a, w planach mam Akali), mniej lub bardziej mroczne (planowana Syndra z LoL’a, marzenie – Sylvanas Windrunner). I przyznam, że kręcą mnie genderbendy (plan na female Lee Sina, female Rengar). Gustuję też w postaciach typowo seksownych i tajemniczych (Ahri).
VS: Jaka jest najlepsza, twoim zdaniem, impreza na której występowałaś?
S: Gamescom! Jedyna zagraniczna, która odwiedziłam. Nawet wszystkie 4 dni nie wystarczyły, żeby się wybawić. Organizacja całkiem spoko, nudzić się nie można, pełno atrakcji i wszystko robione z wielkim rozmachem. Podsumowując, bardzo mi się spodobało. A zastrzeżeń raczej nie mam, gdyż całe bite 4 dni byłam zaślepiona fleshami aparatów i nawet jak impreza miała jakieś wady, to nie byłam w stanie ich zauważyć. Ale no w sumie znalazłby się jeden minus – piwo było drogie. Ale chociaż było. I to bardzo dobre. Polecam.
VS: Czy wygrałaś już jakiś konkurs cosplay?
S: Nie, ale się nie załamuję. Jestem świadoma tego, że jest dużo osób o wiele bardziej pracowitych niż ja i to właśnie one bardziej zasługują na wygraną. Mam luźne podejście do tematu, robię cosplay dla zabawy, bo to moje hobby. Przyznam, że super byłoby coś w końcu osiągnąć, ale żeby coś ugrać, trzeba mieć czym.
VS: Skoro wiemy, że odwiedziłaś wiele wielkich i pomniejszych eventów, to czy mogłabyś się podzielić z nami swoją refleksją, na temat różnic w jakości strojów cosplayerów – jako przykład weźmy Gamescom i MFKiG.
S: Można się tu rozwodzić godzinami. Wiadomo, że Gamescom jest imprezą międzynarodową, a Festiwal przy Gamescomie to kameralne przyjęcie. Na wydarzenie w Kolonii cosplayerzy przygotowują swoje stroje długi czas, pokazując się tym samym w najlepszych kostiumach. Wszędzie rozmach, fotografowie, każdy chce mieć swoje 5 minut. Na Festiwalu wystarczyło się po prostu przebrać. Luźna impreza z mnóstwem czasu na to by porozmawiać, poznać nowych ludzi, zrobić zdjęcia ze znajomymi. Porównując jakość strojów, cóż. Były i lepsze i te gorsze. Dla niektórych może być to pierwsza impreza na której się przebierają, inni siedzą w tym od lat. Sama swoją Katarinę oceniam na 4/10.
VS: Jakie panują relacje pomiędzy cosplayerami? Czy wszyscy traktują się z szacunkiem, na równi, czy może bywają i tacy, co mają się za lepszych od innych?
S: Ogółem każdy stara się być pomocny, w szatniach często pożyczane są pistolety na klej, kropelki. Zawsze spotykałam się z miłym przyjęciem, wystarczy wejść i powiedzieć „cześć” to każdy grzecznie odpowie. Sama nie raz byłam pytana np. o pożyczenie kleju do rzęs lub innych pierdół potrzebnych do kostiumu – nigdy nie odmawiam. Śmiało stwierdzam, że są to osoby kulturalne, miłe i życzliwe. Nie miałam jeszcze żadnych przykrych doświadczeń i nie zauważyłam, by ktokolwiek się wywyższał.
VS: Z jakimi opiniami się spotykasz, gdy ktoś kto nie ma pojęcia czym jest cosplay, dowiaduje się o twoim hobby?
S: Ogółem, znajomi którzy nie interesują się ani graniem, ani cosplayem nazywają to „przebieraniem za jakieś-tam-postaci”. Dużo osób stwierdziło, że to zajęcie całkiem ciekawe i raczej nie zdarzyło mi się usłyszeć, że to głupota. Przyjaciele często podsuwają pomysły i wręcz zmuszają do wcielenia w konkretne postacie z gier lub anime. Ogółem wspierają, cieszą się, że wyjdę czasem z domu i pomagają pakować moją zbrojownie do auta oraz przetransportować ją całą i nienaruszoną. Rodzice raczej nic nie mówią. Tata do dziś zastanawia się po co mi 12 metrów pianki pod panele, drut, piła i materiał do izolacji w pokoju.
VS: Na koniec powiedz tylko, kogo masz zamiar cosplayować w najbliższej przyszłości?
S: Kilka postaci wymieniłam, ale wspomnę jeszcze raz, że na czas obecny na warsztacie jest Jibril, postać z anime No Game No Life (które na marginesie polecam). Być może na szybko zrobię Neilel z Bleacha. Myślę również nad Inori z Guilty Crown. Pomysłów mam wiele, niestety niektóre przewyższają mój poziom umiejętności i muszę trochę „przyexpić”, żeby zabrać się za te wymagające większej wprawy. Wszystko w swoim czasie.
W imieniu swoim i ekipy VitaSite dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę, a Was gorąco zachęcam do polubienia oficjalnej strony Squezze na Facebooku, gdzie znajdziecie więcej zdjęć i będziecie mogli być na bieżąco z planami utalentowanej cosplayerki.
Faktycznie, pamiętam ją z tegorocznego Gamescomu. ;] Niestety sam byłem tak zabiegany, że wróciłem tak jak ostatnio bez żadnego zdjęcia z cosplayerami. ;<
Fajnie widzieć, że cosplayerzy to już nie tylko przebierańcy bez celu, ale coraz częściej również zorganizowani pasjonaci próbujący w jak najlepszy sposób ożywić ulubieńców z gier i anime, nie tylko strojem, ale i zachowaniem. Ich obecność zawsze ożywia imprezę, jest z kim fotki cykać. 😉
Pomysłów, cierpliwości, sukcesów i dużo szumu na socialach życzę. 😉