Czy nowa stara platformówka sprawdza się na Vicie?
Sly Cooper po raz drugi zawitał na przenośnej konsoli Sony. Ostatnia część przygód sympatycznego szopa była bardzo dobrym tytułem i jedną z najlepszych gier platformowych, z jakimi miałem przyjemność obcować. Czy pierwsza część powtórzy sukces poprzedniej Vitowej produkcji? Bardzo możliwe, że tak się stanie, a argumenty uzasadniające taką tezę przedstawi recenzja.
Pierwsza odsłona przygód Coopera i jego przyjaciół ukazała się na konsoli PlayStation 2 w 2002 roku i była jedną z najlepszych gier dostępnych na konsoli japońskiego giganta. Z uwagi na ponad dekadę dzielącą premierę pierwszej wersji produkcji i edycji przeznaczonej na PlayStation Vita mogłyby nasuwać się wątpliwości co do oprawy graficznej. Byłyby one jednak nie do końca uzasadnione. Strona wizualna przedstawia się bardzo dobrze i drobne zgrzyty występują jedynie przy miejscami nieco rozpikselowanych przerywnikach filmowych i niekiedy przeciętnych modelach elementów otoczenia. Jednakże uwzględniając wiek wejściowego produktu oprawa wizualna jest na bardzo zadowalającym poziomie.
Podobnie jak udźwiękowienie – tu jedyną wadą jest niska jakość nagranego dźwięku, odgrywanego przy wykonaniu ważnego celu fabularnego. Należy zaznaczyć, że dubbing (niestety, angielski) w recenzowanej produkcji jest wręcz mistrzowski – wszystkie postaci mają głos, który pasuje do ich charakteru i sylwetki. Aktorzy przywiązali się do powierzonych zadań i sprawili, że dialogów słucha się z niekłamaną przyjemnością.
Nie można też nie docenić wkładu osób odpowiedzialnych za animację. Animatorzy sprawili, iż samo obserwowanie ruchów postaci bawi i powoduje zatracenie się w wirtualnym świecie.
Ten jest otwarty, co jest miłym smaczkiem. Aby udać się na misję, trzeba dostać się w miejsce markera zadania i aktywować zadanie. Wobec tego gracz ma swobodę w planowaniu swego czasu spędzanego z tytułem. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby eksplorować teren, na jakim znajduje się tytułowy bohater, czy zbierać butelki dla odblokowania dodatkowych ruchów.
Sly Cooper and the Thevius Raccoonus to gra platformowa i rozgrywka jest charakterystyczna dla tego gatunku. Zdecydowana większość czasu spędzonego z produkcją poświęcona będzie unikaniu pułapek środowiskowych, wymyślaniu sposobów dostania się w wymarzone miejsca, czy zbieraniu monet. Ostatnia czynność, choć opcjonalna, jest warta wykonywania. Za każde 100 podniesionych monet bohater zyskuje podkowę. Jest ona dodatkową szansą do wykorzystania w przypadku śmierci postaci. Pierwsza część przygód bohaterskiej paczki (żółwia Bentleya, hipopotama Murraya oraz szopa Slya) jest wymagającym dziełem. Nie ma tu wskaźnika zdrowia – zamiast tego są życia, po których wykorzystaniu ukazywany jest staromodny napis „Game Over”. Jeden nieostrożny krok, czy skok i oczom gracza pokazuje się wspomniany komunikat. Zaznaczona wcześniej podkowa automatycznie przywraca bohatera do ostatniego bezpiecznego miejsca. Warto więc zawsze mieć co najmniej jedną w zapasie.
Pułapki środowiskowe nie są oczywiście jedynym, co będzie próbowało utrudnić złodziejowi dotarcie do celu swojej wyprawy (odzyskania poradnika – Thievus Raccoonus – przechwyconego przez kilka postaci). Żadna platformówka nie mogłaby się obejść bez przeciwników i nie inaczej jest w przypadku recenzowanej produkcji. Nieprzyjaciele wyglądają i zachowują się różnorodnie, co jest sporą zaletą tytułu. Oponenci są charakterystyczni dla lokacji, których pilnują – na przykład w zimnych górach Sly stanie przeciwko swojego rodzaju yetim, na mokradłach będzie musiał zmierzyć się z pająkami i komarami. Modele postaci są nieco karykaturalne i idealnie pasują do zastosowanego stylu graficznego, który można zauważyć na screenach.
Sporym plusem Sly Cooper and the Thevius Raccoonus jest humor. Małe sprzeczki Bentleya i Slya potrafią wywołać uśmiech, a więksi przeciwnicy – bossowie – są tak specyficzni, że nie można się doczekać starcia z kolejnym posiadaczem strony Thievus Raccoonus. W jakiej innej grze można byłoby zmierzyć się z wielkim psem mieszkającym w hydrancie, czy roztańczonej krokodylicy, która wymusza na innych tańczenie jak jej zagra?
Recenzowany tytuł bardzo wciąga, w czym jest spora zasługa różnorodności rozgrywki. Nie ma mowy o nudzie przy obcowaniu z opisywanym dziełem. Większą część gry spędza się w roli tytułowego szopa, ale będzie dane także wcielenie się w hipopotama, by brać udział w wyścigach z małpami, czy też w żółwia, łamiącego zabezpieczenia sieci w prostej gierce. Zróżnicowanie gameplayu sprawia, że nie można się oderwać od gry, co powinno być największą rekomendacją.
Sly Cooper and the Thevius Raccoonus zdecydowanie przeżył próbę czasu. To niemal idealny tytuł, który ani trochę się nie zestarzał i nadal niesłychanie bawi. Występujące wady nie przesłaniają obrazu całości i nie zmieniają niemal perfekcyjności platformówki. To zdecydowanie może być dzieło, które będzie w stanie sprzedać konsolę PlayStation Vita, bowiem to jedna z najlepszych produkcji dostępnych na przenośnym urządzeniu Sony.
Dziękuję firmie Sony Computer Entertainment Polska za dostarczenie gry do recenzji
Sly Cooper and the Thevius Raccoonus to jedna z 3 gier dostępnych w Sly Trilogy. Wkrótce na portalu pojawią się recenzje pozostałych 2 gier z zestawu
Dodaj komentarz