Nie moglibyśmy oczywiście wziąć udziału w Gamescomie bez sprawdzenia gier niezależnych. Oto nasze zestawienie przetestowanych indyków.
Gamescom to nie tylko okazja dla wielkich studiów do wypromowania swojego tytułu, ale również – a może przede wszystkim – dla twórców indyków. Gry indie, czyli produkcje niezależne, są przygotowywane przez nieporównywalnie mniejsze zespoły niż wysokobudżetowe tytuły. O kilku indykach pisaliśmy już na portalu. Bardzo spodobało się nam chociażby Enotria: The Last Song. Do odpowiedniego wpisu przejdziecie z poniższego odnośnika.
PRIM (tutaj) również skradło moje serce, a Harry jest zachwycony grami Song of Silence (więcej na jej temat w tym miejscu) oraz polskim The Inquisitor. Niżej znajduje się odnośnik do osobnego wpisu, w którym Harry wspominał, co go najbardziej urzekło.
Przejdźmy teraz do kolejnych indyków, w które zagraliśmy na tegorocznym Gamescomie. Nie przedłużając niepotrzebnie, zapraszam do lektury.
Albert Wilde: Quantum PI
Nawet pomimo ogólnego zmęczenia spowodowanej ilością spotkań, ciągłym pisaniem i małą ilością snu, przy Albert Wilde: Quantum PI wiele razy zanosiłem się śmiechem. Tytuł przed targami przykuł moją uwagę antropomorficznym kotem w roli detektywa. „To pewnie coś jak Blacksad” pomyślałem i postanowiłem go sprawdzić. Nie zawiodłem się, tło akcji faktycznie stanowi śledztwo (czego można było się domyślić), ale tym razem widzimy je z pierwszej osoby. Standardowo dla tego typu gier możemy wybrać ścieżkę dialogową czy poszperać coś w lokacji, w której się znajdujemy. W grze jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, jak dobrze napisane są dialogi (i monologi głównego bohatera). Jego myśli czytane przez lektora przypominają wypowiedzi z filmów detektywistycznych, choć tutaj przedstawione są w bardzo krzywym i dowcipnym zwierciadle.
Stylizacja grafiki na stary film ukrywa proste modele stworzone na silniku Unity, a jednocześnie nadaje sympatyczny ton retro tej produkcji. Twórcy z beondthosehills szukają obecnie wydawcy i od tego zależy, czy gra ukaże się najpierw na komputerach, a później na konsolach (bez wydawcy), czy na wszystkich platformach (z wydawcą). Już teraz tworzona jest z myślą o sterowanie kontrolerem, co mogę potwierdzić, że działa dobrze. Tak samo jeśli chodzi o polską wersję kinową, będzie ona możliwa tylko po znalezieniu wydawcy. Albert Wilde: Quantum PI ma ukazać się w przyszłym roku i uważam, że warto mieć go na uwadze!
Bang-on Balls: Chronicles
Jeśli tęsknicie za klasycznymi Falloutami czy też Wasteland 2 i 3, zdecydowanie powinniście wciągnąć na radar grę australijskiego studia Drop Bear Bytes. Widzimy tam świat 100 lat po katastroficznej wojnie nuklearnej. Gra prezentuje się świetnie dzięki ręcznie nanoszonym kolorom na modele, nie używano tutaj proceduralnie generowanych tekstur! Na Gamescom mogłem rozpocząć przygodę od początku i wybrać jedną z podstawowych postaci: najemnika, geodetę, barterowca, pomocnika na farmie. Jak widzicie, już sam wybór postaci pokazuje tutaj trochę australijskiej perspektywy i ciekawostek. Co ważne, wszystkie napisy w grze były… w języku polskim!
Chaos, zniszczenie, rozwałka — czasem lubimy gry, w których niewiele więcej nam do szczęścia potrzeba. Taki jest zamysł Bang-on Balls: Chronicles produkcji Exit Plan, którą wydaje Untold Tales. W grze wcielamy się w sympatyczne kulki w barwach państw, czyli postaci znane z wielu memów. Gra stawia nas w roli stażysty na planie filmowym, co jest oczywiście tylko pretekstem do pokazania nam zwariowanych plansz z całą masą rzeczy do zniszczenia i odkrycia. Wraz z Harrolfo skusił nas tryb kooperacji na podzielonym ekranie… no i niestety muszę przyznać, że jest on jeszcze w powijakach. Ostatecznie do gry ma trafić również tryb dla wielu graczy, gdzie jednocześnie ma szaleć do 8 szalonych kulek na jednej sesji. Pomimo że gra wymaga jeszcze trochę dopracowania, czuję, że może odpowiedzieć na potrzeby wielu graczy. Tylko nie spodziewajcie się po niej nic więcej, poza nieskrępowaną rozwałką.
Born of Bread
Born of Bread natychmiast urzekło mnie kreską i stylistyką. Gra wygląda jak klasyczne filmy animowane z lat 90-tych. Nawiasem mówiąc, dla mnie jest to dodatkowa zaleta. Dzięki temu mogę odbyć sentymentalną podróż do czasów mojej młodości. Wcielamy się w chłopaka, który nagle, nie wiadomo dlaczego, ożył w zamkowej piekarni. Piekarz, kiedy tylko zauważył chłopaka, dał mu pewien strój i nie minęło wiele czasu, a otrzymał swoją pierwszą broń – chochlę. Niedługo potem zaborcza i dość antypatyczna królowa, podczas rozmowy z Piekarzem i naszym bohaterem, stanęła przed napadającymi zamek bandytami. Ostatecznie nasi bohaterowie wylecieli z hukiem (przez okno) poza teren zamku, a naszym celem jest oczywiście powrócenie za mury twierdzy.
Fabuła nie jest moim zdaniem przekonywująca i mam wrażenie, że to nie dla niej wiele osób będzie grało w Born of Bread. Nieporównywalnie bardziej wciągające są starcia, podczas których korzystamy z kart. Fani dawnych animacji i karcianek zdecydowanie powinni mieć tę grę na celownikach. Ja już czekam i liczę na rychłe ogłoszenie daty premiery tej gry. Tytuł ukaże się na konsolach PlayStation 5, Xbox Series X|S oraz Nintendo Switch. Produkcja działa także na Steam Decku, a tu możecie pobrać jej demo. Oczywiście kiedy tylko dowiem się więcej, dam Wam znać. Napiszcie w komentarzach, jak podoba się Wam Born of Bread.
Broken Roads
Broken Roads wprowadzi oryginalny system kompasu moralnego, który z początku generowany jest na podstawie pytań i odpowiedzi przy tworzeniu postaci. Wybory dialogowe będą zależeć od tego czy bliżej nam do utylitaryzmu, egzystencjalizmu, machiavellizmu czy nihilizmu. W dalszej części gry oczywiście będziemy mieli wpływ na nasz kompas. Przygoda w świecie ukazanym w grze ma zająć zawrotne 30h. Większość spotkań oraz dialogi głównych bohaterów mają być nagrane przez angielskojęzycznych aktorów głosowych. Broken Roads ma ukazać się już w tym roku!
Chessarama
To tytuł nie tylko dla miłośników szachów, ale też wielbicieli łamigłówek. Chessarama to produkt Minimol Games, czyli owoc wielu lat doświadczenia w tworzeniu gier „szachowych” (17 z 31 ogółem). Obecna gra ma być największa z dotychczasowych i jest tworzona już dwa lata. Pracuje nad nią zespół 8 osób. Kampania ma zająć 20-25 godzin, ale żeby rozwiązać wszystkie dodatkowe wyzwania, należałoby dodać do tego jeszcze 10 godzin. Gracz odkryje wtedy dodatkowe tryby, a twórcy przygotowywać będą wyzwania dzienne i tygodniowe.
Poszczególne krainy kampanii skupiają się na określonych figurach (jak skoczek, pionek itd.) i tworzą wokół zasad ich poruszania się serię łamigłówek (często dodając wymyślone figury i mechaniki). W toku rozwiązywania plansz gracz może oswoić się z figurami i lepiej wizualizować przyszłe ruchy. Twórcy mają ambicje wypuścić Chessaramę na każdą możliwą platformę, jednak w pierwszej kolejności pojawi się na Steam i Xbox później w tym roku.
First Dwarf
Warszawskie Star Drifters intensywnie pracuje nad swoim ARPG, które już zaprezentowali na targach. W First Dwarf możliwa była gra w trybie kooperacji, co skłoniło nas do sprawdzenia tej gry. Jednak najpierw słowo wstępu o założeniach produkcji. W grze wcielimy się w krasnoluda, jego samodzielny wspomagany pancerz oraz towarzyszkę — smoczycę imieniem Ragna. W trakcie gry dostaniemy możliwość ulepszania wspomnianego pancerza, budowy bazy, wydobywania surowców oraz walki z wrogą fauną krainy Driftland.
Jak grało się w tryb współpracy? Znaleźliśmy parę mankamentów, jednak deweloperzy chętnie słuchali naszych uwag i byli świadomi prac, jakie jeszcze muszą wykonać, aby uatrakcyjnić tę grę. Od razu mogę powiedzieć, że graficznie produkcja prezentowała się bardzo dobrze. Nad First Dwarf pracuje obecnie 13 osób, a gra jest produkowana już od dwóch lat. Studio obecnie jest na etapie poszukiwania wydawcy, celuje w ambitne 20h rozgrywki i planuje wypuścić grę w 2024 roku.
Headbangers: Rhythm Royale
Czy połączenie battle royale i gry rytmiczno-muzycznej może mieć rację bytu? Odpowiedź na to pytanie wydaje się przynosić Headbangers: Rhythm Royale. Jest to produkcja tworzona przez zaskakująco małą grupę zapaleńców. Studio Glee-Cheese liczy sobie bowiem zaledwie 4 osoby! Zdołali oni stworzyć grę, która może być bardzo fajną produkcją na imprezy. Zwłaszcza, że można grać w 4 osoby jednocześnie. Naturalnie największe wyzwanie powinno być w trybie sieciowym, gdzie może ze sobą zmagać się nawet 30 graczy. Do tego twórcy przygotowali 23 mini-gry, stawiające na próbę nasze opanowanie rytmu i muzyki. Niżej możecie obejrzeć zwiastun rozgrywki.
Headbangers: Rhythm Royale na pewno nie jest grą dla każdego – między innymi ze względu na specyficzną, dość oszczędną oprawę graficzną. Ja jednak muszę przyznać, że szybko przestałem zwracać na to uwagę. Zamiast tego skupiłem się na rozgrywce, a ta jest bardzo przyjemna. Mini-gry, jakie mi wylosowano polegały między innymi na wyginaniu ciała naszego drobiu w odpowiednią stronę, czy wciskaniu przycisku odpowiednią liczbę razy lub w jak najbardziej idealnym momencie. Im dokładniejsi byliśmy, tym wyższa nasza punktacja i tym wyżej w rankingu będziemy. Należy jednocześnie pamiętać, że twórcy zastosowali dość interesującą mechanikę. Mianowicie, co jakiś czas przez ekran będą przelatywały tajemnicze dymki. Chwytając je i aktywując, możemy zapewnić sobie zarówno premię, jak i karę (na przykład zasłonięcie części ekranu lub odwrócenie sterowania). Aby rozgrywka była zrównoważona, szansa na karę jest tym większa, im wyżej w rankingu jesteśmy,. Natomiast im jesteśmy niżej, tym bardziej prawdopodobne jest, że dostaniemy premię czasową. Nie można też zapomnieć o bardzo rozbudowanym systemie personalizacji. Niżej znajdziecie wygląd, który ja przypisałem do mojego zawodnika na Gamescomie.
Headbangers: Rhythm Royale ukaże się na konsolach Nintendo Switch, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S już 31 października tego roku. Od dnia premiery gra będzie też dostępna w Game Passie.
Hellboy: Web of Wyrd
Gra zawiera także elementy roguelike. Przemierzając tytułową Web of Wyrd, co jakiś czas natkniemy się na ulepszenia, poprawiające nasze osiągi i możliwości w tym konkretnym przechodzeniu lokacji. Bardzo ważne jest wpychanie przeciwników na siebie i elementy otoczenia. Nierzadko możemy w ten sposób zadać dodatkowe obrażenia, a nawet zniszczyć otoczenie. Tym samym elementy przykładowego filara ogłuszają wrogów, a my możemy chwycić te fragmenty i cisnąć nimi w potwory. Oczywiście znajdzie się też miejsce dla stałych ulepszeń – zarówno postaci, jak i oręża. Ukończenie gry powinno zająć około 6 godzin. Będziemy też mogli wrócić do odwiedzonych już lokacji, aby spróbować je wyczyścić ze znajdziek i – jeśli będziemy mieć taką ochotę – wziąć udział w opcjonalnych wyzwaniach już jako ulepszony Hellboy. Do premiery nie zostało na szczęście wiele czasu. Jeśli czekacie na tę grę, mam dla Was dobrą wiadomość.
Produkcja ta ukaże się bowiem na konsolach Nintendo Switch, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S już 4 października.
Imagine Earth
W Imagine Earth grafika zdecydowanie przypomina produkcje sprzed poprzedniej generacji konsol, ale w przypadku gry typu city builder nie jest to żadną przeszkodą. Dostajemy tu grę strategiczno-ekonomiczną, w której będziemy odpowiedzialni za rozbudowę kolonii na odległych planetach. Na Gamescom mogłem zagrać w grę od samouczka i usiąść przy niej na odrobinę więcej czasu, niż powinienem. Szczególnie przypadło mi do gustu zwrócenie uwagi na potrzebę utrzymania balansu w ekosystemie planety. Wybudowanie większej liczby elektrowni i budynków produkcyjnych przyspieszy rozwój kolonii, ale zanieczyści klimat, co może mieć katastrofalne dla niej konsekwencje. W grę od Serious Bros możemy już grać na konsolach PlayStation 4 i 5 oraz Xbox One i Series.
Laika: Aged Through Blood
Jeśli miałbym wybrać Top 3 gier niezależnych z Indie Booth, na pewno znalazłaby się wśród nich Laika: Aged Through Blood. Mało która gra była mnie w stanie tak zaskoczyć, choć na wstępie zaznaczę, że to gra tylko dla dorosłych. Poznajemy świat ogarnięty ciągłą wojną między antropomorficznymi psami i ptakami. Spodziewałem się sugestywnego przedstawienia wojennej przemocy, ale ostatecznie i tak Laika zdołała mnie pod tym względem zszokować. Czy to dobrze, źle? Uważam, że wciąż w społeczeństwie zbyt mało mówi się o okrutnym, brutalnym, a zarazem prawdziwym obliczu wojny. Nie spodziewałem się tego w animowanej grze, ale cieszę się, że tak właśnie jest.
Skoro już jesteśmy przy grafice, jest tu z pewnością, na czym zawiesić oko. A to dzięki zastosowaniu komiksowej kreski w stylu ligne claire. Poprzez bogate i szczegółowe cieniowanie nie odczułem podczas ogrywania dema jakiegoś znużenia ponurym tłem, wręcz przeciwnie, grafika bardzo przypadła mi do gustu.
No dobrze, napisałem dużo o wizualnym, bardzo dobrym aspekcie gry. Pora poświęcić parę słów miodnemu gameplayowi. Laika jeździ na motorze i tutaj mamy mechanikę znaną z małych gier do balansowania naszym jednośladem. Do tego dochodzi później strzelanie w bullet time, obracanie motoru w stronę nadlatujących kul, aby je odbić, albo ochronić naszą bohaterkę. Musicie bowiem wiedzieć, że zabija tutaj nawet jeden celny strzał… albo nieszczęśliwe lądowanie motorem. Chciałbym napisać, że trudniej to brzmi, niż jest w praktyce, ale prawda jest taka, że Laika: Aged Through Blood to tytuł stawiający duże wyzwanie graczowi. Zarazem jest to tak wciągające, że spóźniłem się przez tę grę na kolejne spotkanie. Czekam na premierę, która ma nastąpić jeszcze w tym roku na wszystkich platformach!
LAPSUS
Jednym z następnych indyków, które sprawdziłem na Gamescomie 2023 było LAPSUS. Warto zaznaczyć, że grałem na Steam Decku, a więc już teraz wiadomo, że tytuł ten bez najmniejszego problemu zadziała na komputerze Valve. Rozgrywka polega na rozwiązywaniu zagadek przestrzenno-logicznych, cofając przy tym czas. Oznacza to, że aktywujemy przycisk, po czym cofamy czas i udajemy się do portalu, który powinien otworzyć dany przycisk. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że musimy zostać na przycisku tak długo, jak długo potrzebujemy na dotarcie do portalu. Cofanie czasu powtarza bowiem wszystkie nasze ruchy. Gra działała bardzo płynnie i jeśli lubicie taki gatunek – i styl wizualny – to na pewno warto zainteresować się LAPSUS-em. Niżej możecie obejrzeć jego zwiastun.
Nie wiem jeszcze, kiedy ukaże się ta gra studia Oniroid, ale na Steamie znajdziecie jej demo. Możecie je pobrać, udając się pod ten adres.
Paperman: Adventure Delivered
Paperman: Adventure Delivered to jeszcze jeden z indyków tworzonych przez kameralne studio. Secret Item Games, które pracuje nad tą produkcją, składa się z zaledwie 6 osób! Mimo tego stworzyli oni naprawdę wciągającą produkcję, z którą spędziłem zdecydowanie więcej czasu niż planowałem. Chciałem grać i grać, ale musiałem oczywiście lecieć na kolejne spotkanie. Jednak sam ten fakt powinien pokazać, jak dobrze rokuje Paperman: Adventure Delivered. Jest to reprezentant niemiecki w kategorii klasycznych platformówek 3D. Starsi gracze z pewnością pamiętają takie hity jak Croc, Kangurek Kao czy Rayman. Mam wrażenie, że to właśnie dla nich może być opisywana gra. Zobaczcie zresztą sami poniższy zwiastun.
W grze wcielamy się w czwórkę kolorowych postaci związanych z dostarczaniem listów. Wśród nich znajdziemy między innymi paczkę, która – jako największy bohater – jest w stanie przesuwać bloki, otwierając niedostępną w inny sposób drogę. Poza tym jest też mój ulubieniec – zwój, który potrafi latać, unosząc się na swoim piórku. Wydaje przy tym naprawdę sympatyczny odgłos! Występuje też na przykład list priorytetowy, który biega najszybciej z tej czwórki! Kluczem do sukcesu – i przegnania złego smoka – będzie odpowiednie łączenie umiejętności. Gra wesprze lokalny tryb współpracy dla czterech osób, a ukaże się już 21 września. Konsole docelowe to PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X|S oraz Nintendo Switch.
Sandwalkers
Jeśli lubicie pixelart, to zdecydowanie styl graficzny Sandwalkers powinien przypaść Wam do gustu. Grę Goblinz Studio widziałem na wcześniejszych zwiastunach i zainteresowałem się właśnie przez dobór tego stylu, ale również zaprezentowanie walki turowej. Byłem ciekaw strategicznej warstwy gry i teraz miałem wreszcie okazję to sprawdzić. Faktycznie zarządzamy tu karawaną, przemierzając krainę zamieszkiwaną przez przeróżne frakcje. Z jednej strony musimy dbać o zapasy (zużywane na podróż po niegościnnych pustkowiach), z drugiej wiedzieć o tym gdzie opłaca się kupić, a gdzie sprzedać określone zasoby. Może się okazać, że liczne przeciwności podczas podróży zmuszą nas do przejedzenia części frachtu, którego chcieliśmy sprzedać.
Każde miasto to chociażby okazja do rozbudowy karawany, handlu, rekrutacji, poświęcenia dalszej drogi przez lokalną świątynię (oczywiście za odpowiednią opłatą). Podczas podróży pustkowiami napotkamy nie tylko wrogie bandy, ale również losowe wydarzenia. Często, aby dokonać z nimi interakcji potrzebny będzie członek karawany odpowiedniej klasy. Do już odkrytych miejsc będziemy więc wracać, na przykład kolejnymi karawanami. Gra będzie miała roguelite’owe elementy i aby ją przejść, trzeba będzie poświęcić parę wcześniejszych karawan. Dotarcie do celu głównego (drzewa życia) ma zająć od 8 do 15h, choć nic nie stanie na przeszkodzie, aby grać dalej. Sandwalkers ukaże się w pierwszej kolejności na konsolach PC i Nintendo Switch, a później także na konsolach PlayStation i Xbox tej oraz poprzedniej generacji.
Spin Rhythm XD
Jeżeli lubicie rytmy muzyki disco i tanecznej (notabene, nawet pracownicy odpowiedzialni za tę grę tańczyli w Indie Arena Booth), to powinniście zainteresować się Spin Rhythm XD. Tytuł ten jest prezentuje lekką modyfikację rozgrywki znanej z serii takich jak Guitar Hero czy Rock Band. W największym skrócie, musimy więc dopasować kształty i kolory do układu ścieżki muzycznej. Do wyboru jest kilka poziomów trudności, więc każdy na pewno znajdzie próg, w jakim czuje się komfortowo. Należy zauważyć, że mierzymy się przeciwko drugiemu graczowi, więc jest tu pewien element rywalizacji. Musimy też nie tylko dopasować się do trasy muzycznej, ale i naciskać przyciski w odpowiednim momencie. Ja niestety raczej nie zainteresuję się tą grą. Mimo że potencjał jest niemały, to jednak repertuar do mnie nie przemawia. Może jednak z Wami będzie inaczej?
Still Wakes the Deep
Gra studia The Chinese Room zapowiada się na ciekawy horror psychologiczny. Na targach miałem okazję posłuchać Senior Game Designerki, o założeniach oraz historii prac nad grą. Prace nad grą zaczęły się 3 lata temu od filmu koncepcyjnego, który mogłem zobaczyć. W pierwszoosobowej grze survival horror wcielimy się w inżyniera pracującego na platformie wiertniczej. Jego dzień zaczyna się od przeczytania listu od żony, która pragnie rozwodu. Mimo to musi iść do pracy i wykonywać obowiązki na stacji. W Still Wakes the Deep można będzie rozgraniczyć 3 sekwencje: Życia na platformie, wystąpienie tajemniczego incydentu oraz horror. Od początku założeniem gry było budowanie napięcia poprzez operowanie na fobiach: klaustrofobii, lęku przed utratą bliskich, zamknięciem, wysokości czy też utonięciem (aby wymienić tylko niektóre).
W założeniu gra ma być mariażem między filmami Annihilacja z Tragedią Posejdona. Nie będzie w niej sekwencji walki, ale trzeba będzie ukrywać się przed zagrożeniem. Ma być krótsza niż dłuższa (jeszcze za wcześnie na konkrety). Still Wakes the Deep powstaje na silniku Unreal Engine 5 i ukaże się na konsolach najnowszej generacji.
The Devil Within: Satgat
Jest to kolejne podejście do gier soulslike. The Devil Within: Satgat tworzą weterani gatunku. Gra jest utrzymana ewidentnie w przesadzonej azjatyckiej stylistyce i prezentuje rozgrywkę w widoku dwuwymiarowym. Nie brakuje oczywiście unikania ciosów przeciwników i wyprowadzania własnych ataków. Jest także broń palna, która potrafi zadać niemałe obrażenia. Tytuł odznacza się dość wysokim poziomem trudności i moim zdaniem powinien przypaść do gustu fanom serii Devil May Cry połączonej z Dark Souls. Produkcja ta ukaże się na konsolach Nintendo Switch, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S. Nie ogłoszono jednak jeszcze dokładnej daty premiery.
The Spirit of the Samurai
Ech, The Spirit of the Samurai. Gra, która zainteresowała mnie na pierwszych materiałach promocyjnych. Gra, która oferuje całkiem ciekawą rozgrywkę. I wreszcie – gra, która pod pewnymi względami ogromnie mnie rozczarowała. Wcielamy się w niej w tytułowego samuraja, który stara się przeżyć w państwie opanowanym przez demony. Znajdziemy tu mnóstwo walki, która prezentuje się naprawdę bardzo interesująco. Sterowanie jest zarazem dość proste, co jest w moim przekonaniu zaletą. I tak ruszamy się za pomocą lewego analoga, natomiast prawy analog odpowiada za ciosy kataną wyprowadzane w zadanym przez nas kierunku. Możemy też przytrzymać prawy spust, aby ciosy były mocniejsze. Co jakiś czas udaje się także wykonać wykończenie i wygląda to bardzo fajnie.
Początkowo byłem naprawdę pozytywnie nastawiony. Zwłaszcza, że można rozwijać naszego samuraja, a po wypiciu mikstury zwiększającej siłę nie tylko nasze uderzenia są mocniejsze, ale i animacje wykończeń odznaczają się większą brutalnością. Dialogi nie brzmią najlepiej, ale mimo wszystko dobrze się bawiłem. Do momentu, kiedy twórcy gry postanowili pokazać rozgrywkę jako druga postać – kot. O ile same animacje, jakimi odznacza się jego poruszanie przypadły mi do gustu, o tyle okoliczności, w jakich znalazł się zwierzak już nie. Kot wygląda bardzo dobrze, dlatego tak przeciwny jestem staraniom zabicia go na każdym kroku. A to przez potwora, którego stara się uniknąć kot (odgłosy wydawane przez stwora są wyraźnie niedopracowane), a to przez wysuwające się z podłoża rośliny. Nie wiem, może jestem za miękki na pokazywanie cierpienia zwierząt. Nie mogę jednak przekonać się do tej gry, wiedząc, że kotu mogłoby się stać coś poważnego. Ukaże się ona na konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X|S.
Trinity Fushion
Trinity Fushion jest natomiast grą akcji – i kolejną ukazaną z boku – w której na początku poziomu wybieramy jedną z, nomem omen – trójcy postaci. Rozgrywka skupia się na walce za pomocą cybernetycznej katany i mimo że tytuł nie jest tak trudny jak gry soulslike, to jednak niektóre etapy potrafią stanowić niemałe wyzwanie. Znajdziemy tu nawet elementy roguelike, bowiem co jakiś czas natkniemy się na ulepszenia aktywne wyłącznie podczas danego przechodzenia poziomu. Znajdziemy także teleporty, które ułatwią nam dotarcie w już odwiedzone wcześniej obszary. Na pewno przyda się to miłośnikom czyszczenia lokacji. Po sprawdzeniu dema jestem nastawiony pozytywnie i uważam, że zdecydowanie warto obserwować tę grę.
Dodaj komentarz