Kolorowa przygoda czeka na fanów japońskich produkcji. Fire Emblem Engage pojawiło się na konsolach Nintendo Switch, rozpoczynając mocne wejście w 2023 rok pełen ciekawych premier. Jak spisuje się barwny tytuł pełen interesujących taktyk? Czy ta gra ma szansę podbić serca fanów innych odsłon Fire Emblem?
Fire Emblem: Engage to kolejna produkcja popularnego tytułu z gatunku jRPG, której charakterystycznym elementem są mocno taktyczne starcia toczone w turach. Tym razem te wyglądają nieco inaczej niż to, co mogliśmy zobaczyć choćby w trakcie rozgrywki w Fire Emblem Warriors: Three Hopes. Tytuł należy do popularnego cyklu zapoczątkowanego już w 1990 roku przez firmy Nintendo oraz Intelligent Systems. W Fire Emblem: Engage wyruszamy na ratunek krainie Elyos. Naszym zadaniem jest pokonanie zła, które jej grozi i zasięgnięcie pomocy u bohaterów znanych nam z poprzednich części. Tytuł swoją premierę miał 20 stycznia 2023.
Fabuła odgrywa tu bardzo ważną rolę
Pozwolę ją sobie przytoczyć, byście wiedzieli, z czym miałam do czynienia. Niemalże przed tysiącem lat wspomniany już wcześniej kontynent Elyos stał się celem napaści złej istoty znanej jako Fell Dragon Sombron – Upadły Smok. Aż cztery królestwa zjednoczyły swoje siły i z pomocą niezawodnych herosów przywołanych z innych światów zdołały odeprzeć atak i uwięzić wroga.
Wiele wieków później specjalne pieczęcie powstrzymujące to zło zaczęły słabnąć. Niestety przez to pokój w krainie Elyos ponownie został zagrożony. Na całe szczęście na ratunek wyrusza wybudzony (lub wybudzona, zależy, jaką postać wybierzecie) z tysiącletniego snu Boski Smok Alear, który spróbuje pokonać odradzającego się adwersarza. Zanim to nastąpi musi odbyć niekrótką podróż po całym kontynencie, by odnaleźć magiczne pierścienie, sztuk 12. To właśnie dzięki nim przywołamy najodważniejszych bohaterów z innych światów. Już na samym początku całość brzmi całkiem ciekawie. Szkoda tylko, że wkraczamy do gry jako postać, która nic nie pamięta. Dobrze, że w miarę szybko staje się to niezbyt istotne.
No ale po co komu te pierścienie?
Nie o Władcę Pierścieni chodzi, jednak każdy z nich ma indywidualne umiejętności (można przynajmniej tak powiedzieć). By zdobyć pierścień, należy pokonać odpowiedniego przeciwnika, którego nie raz spotkamy na swojej drodze. Każdy dostępny bohater dziś recenzowanego tytułu, który posiada Emblem Rings, otrzymuje z automatu nowe moce i umiejętności. Taki bohater może także przybrać indywidualną, super formę jednocząc się z duszą będącą zamkniętą we wspomnianej biżuterii. W trakcie rozgrywki dusze widoczne są jako niemal przezroczyste postacie, które znacząco urozmaicają spektakl odbywający się na ekranach konsol Nintendo.
Wizualnie aż miło!
Momentami ciężko oderwać wzrok od kolorowych animacji doskonale przedstawionych w tytule. Są one niemal bezbłędnie gładkie, mocno nasycone wieloma barwami i do tego zostały stworzone po to, by cieszyć oko graczy w trakcie rozgrywki. Muszę przyznać, że ten aspekt tytułu udał się twórcom naprawdę wyjątkowo dobrze. Szkoda tylko, że chcąc przekazać tak ciekawą historię graczom, nie każdy z niej skorzysta – w końcu nie wszyscy znają język angielski na wysokim poziomie. Nawet ja momentami dłużej myślałam nad tym, co właśnie się wydarzyło podczas dynamicznej animacji pomiędzy walkami.
Jak wygląda sama rozgrywka?
Zabawę w Fire Emblem Engage można podzielić na kilka części. Mam na myśli: wiele animacji z zawartą historią, turowe walki na „planszach” oraz bieganie po mieście bohaterem, zbierając różne surowce. Podczas animacji możemy się zachwycać kolorami i chłonąć dalszą część fabuły, która, nie ukrywam, po krótkim czasie sprawi, że nie oderwiecie się od konsoli.
Jeżeli chodzi o pojedynki, sprawa wygląda następująco. Cała tocząca się akcja zaprezentowana jest w rzucie izometrycznym. W trakcie ruchu i podjęcia walki, widok ten zmienia się w animację – oczywiście taką, która może się podobać. Niestety w pewnym momencie doszłam do wniosku, że szybciej będzie… walczyć na automacie. Ten ruch musicie mi wybaczyć, ale stał się niemalże niesamowicie wygodny.
Wspomniałam o poruszaniu się głównym bohaterem (lub bohaterką) po mieście. No i tak też się dzieje. Możemy zaadoptować zwierzęta, zbierać surowce niezbędne do ulepszenia broni. Zrobić zakupy w sklepie, a nawet zmienić ubiór naszej postaci. Ilość możliwości w tej grze jest naprawdę spora. Wystarczy się przekonać do tytułu i pozwolić mu na wprowadzenie siebie w ten niezwykły świat.
Nigdy nie walczysz sam
No i to jest fajne! To, jakie postacie będą z nami w drużynie podczas walki, zależy tylko od nas i od obranej przez nas taktyki. Nie ma mowy o tym, by po prostu klikać „pomiń”, „pomiń”, „walka automatyczna”, bo wszystko straci swój czar.
W misjach po naszej wcale nie małej mapie świata może uczestniczyć do 12 postaci. Każda z nich wyróżnia się indywidualnymi umiejętnościami. Postaci tych jest na tyle dużo, że bez problemu stworzycie niezwyciężony Dream Team, pamiętając o tym, że Emblem Rings w różny sposób je „ulepszają”. Do dyspozycji mamy jazdę konno, na smoku (jak w Grze o Tron normalnie), magię, kusze, łuki i przeróżne miecze czy też topory. W trakcie walki oczywiście zdobywamy EXP i zwiększamy możliwości bohaterów. W tej grze naprawdę ciągle się coś dzieje i nie ma czasu na nudę. O ile taki sposób rozgrywki Wam odpowiada.
Idealnie nie jest, ale zabawy nie brakuje
Producenci z Intelligent Systems wprowadzili wiele nowych rozwiązań w trakcie walki, by urozmaicić graczom rozgrywkę. Kluczem do sukcesu okazuje się dobranie odpowiedniej strategii do rodzaju przeciwników. Ponadto musimy pamiętać o tym, by broń nie okazała się słabsza od tej, którą mogą dysponować przeciwnicy na kolejnych poziomach.
To, że do serii wkradły się magiczne pierścienie, to już wiemy. Podczas walki nasi bohaterowie mogą także wykonywać uniki i przełamywać obronę, zadając ciosy krytyczne. Niestety działa to w dwie strony i niekiedy bywało dla mnie nieco irytujące. Na całe szczęście gra oferuje trzy poziomy trudności, więc wybór najłatwiejszego umożliwił mi czerpanie z niej jak największej frajdy – choć nie ukrywam, że wolę faktycznie grać, zamiast oglądać tak długie historyjki. Choć można je pomijać, to czy o to w tej grze tak naprawdę chodzi?
Adoptuj zwierzaka!
To akurat fajna opcja, dzięki której adoptowane w czasie podróży zwierzęta możemy zabrać do unoszącej się w powietrzu wyspy Somniel. Zaadoptujemy kota – dostaniemy rybę. Zaadoptujemy krowę – dostaniemy mleko. Krótko, zwięźle i na temat. Na wyspie eksplorujemy, odpoczywamy i mamy możliwość podrasowania swojego zespołu. Nawet możemy zrobić trening!
Na wyspie umacniamy także relacje pomiędzy postaciami, np. wręczając im prezenty. Dzięki temu współpraca podczas walki jest bardziej efektywna, zadajemy mocniejsze ciosy i stajemy się jeszcze lepsi. O to chodzi w tracie walk, prawda?
Podsumowanie
Z tego typu tytułami mam niemały problem, ponieważ odnoszę wrażenie, że nie jestem targetem dla danej gry. Mile jest się jednak pozytywnie zaskoczyć – wraz z mijającym nad rozgrywką czasem. Fire Emblem Engage prezentuje świetną historię, masę postaci doskonale znanych z poprzednich części, taktyczne walki turowe i kolorowe, przepiękne animacje. Choć nad jej pozytywnymi aspektami wielu fanów będzie się rozpływać, nieco ubolewam nad równowagą fabuła – walka. Czy z chęcią zobaczyłabym samo anime z polskimi napisami i japońskimi głosami w tle? Why not!
Kod recenzencki dostarczył CQE – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz