Stan przyszłości dostaje kolejnego bohatera. Czy warto poznać nowe przygody obywatela Kryptonu?
Stan przyszłości zadebiutował u nas w minionym miesiącu. Ten cykl wydarzeń stanowi kontynuację serii Death Metal, której recenzje znajdziecie oczywiście na naszym portalu. Do odpowiednich tekstów zabierze Was ten odnośnik. Natomiast stąd przejdziecie do mojej opinii na temat poprzedniego Stanu przyszłości, którego bohaterem był Batman. Jeżeli zastanawiacie się, czy należy się z nim zapoznać, aby odnaleźć się w dziś opisywanym wydaniu, to ta recenzja jest dla Was. Najpierw przyjrzyjmy się wydarzeniom, o jakich przeczytamy na stronach komiksu.
Stan przyszłości: Superman – fabuła
Bardzo trudno jest mi jasno określić jakiś motyw przewodni nowego Stanu przyszłości. O ile bowiem na przykład w przypadku Batmana mieliśmy Magistrat, o tyle w Supermanie nie ma żadnej części wspólnej. Na ten album składa się 5 opowieści, których jakość jest dość zróżnicowana – o tym dowiecie się jednak z następnego akapitu. W recenzowanym komiksie wyraźnie brakuje jakiegoś łącznika, czegoś co definiowałoby jego tożsamość. Dlatego też nie ma konieczności rozpoznawania wydarzeń z poprzedniego miesiąca. Ogromna szkoda, że nie pociągnięto dalej rozstania Batmana i Supermana. Było ono dość jednoznaczne i zasługuje w mojej ocenie na ukazanie konsekwencji. Niestety, zamiast tego dostajemy kilka opowiadań, które równie dobrze mogłyby zostać wydane jako osobne zeszyty. Mało tego – brakuje zeszytu występującego w oryginalnym cyklu Stan przyszłości poświęconego Supergirl. Sprawia to, że jej motywacje nie są do końca jasne dla polskiego czytelnika. Niżej możecie jeszcze zapoznać się z oficjalnym opisem zbioru.
Wszyscy znamy historię Supermana i jego rodziny, ale ich przyszłe losy są równie ekscytujące, jak to, co wydarzyło się wcześniej. Przedstawiamy historie z przyszłości – spotkamy w nich ulubionych Kryptonijczyków, ich przyjaciół, a także wrogów. Przyjrzymy się, jak Jonathan Kent stara się zostać prawdziwym Supermanem, podczas gdy jego ojciec Clark walczy na arenach Świata Śmierci. Będziemy też kibicować Lois Lane starającej się pokrzyżować niegodziwe plany Lexa Luthora. Poznamy również zupełnie nową wersję Czarnego Podróżnika, która musi wkraść się do Świata Wojny. Na koniec zaś przeniesiemy się w czasie i spotkamy potomków Clarka Kenta chroniących wszechświat jako Ród El.
Źródło: Egmont
Jakość wydarzeń i rokowania na przyszłość
Stan przyszłości: Superman nie może się niestety poszczycić wysoką jakością prezentowanych wydarzeń. Ostatni cykl wchodzący w jego skład – Ród El – skupia się na zaprezentowaniu losów i działania potomków oryginalnego Supermana, Clarka Kenta. Czyta się go co prawda dobrze, ale jestem pewny, że niedługo o nim zapomnę. Podobnie jak zresztą o trzecim z 5 opowiadań, którego sensu i podstawowego założenia fabularnego już teraz nie jestem w stanie przytoczyć. To dla mnie naprawdę zaskakujące – zdecydowano się dodać de facto opowiadanie o niczym, a nie zawrzeć historii Superwoman. Na szczęście pierwsze z wydarzeń jest o niebo lepsze i pokazuje nam, jak Jonathan Kent stara się spełnić w roli Supermana. Nie zachowuje się on niestety zgodnie z tym, co czego przyzwyczaiła nas budowana wcześniej charakterystyka postaci. Dla fanów bohatera z pewnością będzie to spory dysonans. Jeśli natomiast nie znacie jego losów, to powinniście przeczytać ten zeszyt bez większych problemów.
Stan przyszłości: Superman to również wspominanie tego, jak Kryptonijczyk uratował życia wielu mieszkańcom Ziemi przetykane kadrami ukazującymi jego walkę jako gladiator na obcej planecie. To właśnie ta opowieść jest w mojej ocenie najlepszą i ogromnie żałuję, że stanowi jedynie przebitki. Moim zdaniem zasługuje ona bowiem na całkowicie odrębny rozbudowany komiks. Kadry prezentują się imponująco, a czerwonawe sceny wyglądają naprawdę świetnie.
Mamy też kompletny trzyczęściowy wątek, który pokazuje konflikt Organizacji Planet Zjednoczonych z Lexem Luthorem. Tę opowieść również czytałem z niemałą przyjemnością, co niewątpliwie jest sukcesem dla Egmontu. Nie jestem bowiem fanem Supermana i za recenzowany komiks wziąłem się jedynie, aby dowiedzieć się, co działo się po poprzednim Stanie przeszłości. Cóż, niestety nie dowiedziałem się.
Podsumowanie
Stan przyszłości: Superman jest niestety komiksem, którego nie mogę polecić jako całość. Jakościowo wybijają się jedynie dwie z 5 opowieści. Nie są one fenomenalne, aczkolwiek na tle reszty ukazują wyraźną poprawę jakości. Największe zastrzeżenia, jakie mam do tego albumu są trzy. Pierwszym jest brak opowieści o Supergirl. Nie mogę też przejść obojętnie obok całkowitego pominięcia wydarzenia ukazanego w poprzednim Stanie przyszłości. Sprawia to, że jestem bardzo ciekaw, ale i obawiam się, kierunku, w którym pójdzie kolejny Stan przyszłości, tym razem nastawiony na Ligę Sprawiedliwości. Moim największym zarzutem wobec opisywanego dziś albumu jest zepchnięcie walk Supermana na obcej planecie do roli zapchaj-dziury. To rażący błąd, przez który – w zestawieniu z ceną komiksu i jakością znajdujących się w nim opowieści – nie jestem w stanie polecić jego zakupu. To zdecydowanie nie jest najsilniejsza pozycja w portfolio Egmontu i na pewno nie będziecie żałować, jeśli nie będzie jej w Waszej kolekcji.
Liczba stron | 252 |
Wymiary | 16,7 cm x 25,5 cm |
Scenarzyści | Sean Lewis, Phillip Kennedy Johnson, Jeremy Adams |
Ilustratorzy | Mikel Janin, John Timms, Steve Pugh |
Tłumacz | Tomasz Sidorkiewicz |
Typ oprawy | miękka ze skrzydełkami |
Cena | od 55,38 zł |
Komiks do recenzji zapewnił polski wydawca, firma Egmont.
Dodaj komentarz