SpellForce to seria, z którą zawsze było mi nie po drodze. Kiedy zdarzyła mi się okazja wzięcia najnowszej jej odsłony na warsztat – i to jeszcze w wydaniu konsolowym – to jak mogłem odmówić? I tak na dysku mojej PS5 po jakimś czasie pojawiło się Reforced.
Czym właściwie jest SpellForce?
SpellForce to mieszanka wybuchowa. Dotyczy to oczywiście gatunków, na jakie się natkniemy – i to jeszcze w wydaniu na konsole. Powiecie pewnie „Potwór, wołajcie Wiedźmina!”
Jednak to połączenie jest niesamowicie dobre. Tytuł ten, choć może dla wielu niekonwencjonalny, to bowiem połączenie RTS-a i RPG-a. Natomiast po tym, jak opanujemy sterowanie potrafi nas mocno wciągnąć do swojego świata.
Twórcy z THQ Nordic oddali w nasze ręce produkcję, która z jednej strony daje graczowi możliwość pobawienia się mechanikami związanymi z budową bazy, tworzeniem armii, czy ekspansji wpływów. Jednak z drugiej strony dodatkowo dorzuca nam zadania z rasowego RPG-a. Trzeba przyznać, że potrafi to napsuć nam trochę krwi – zwłaszcza gdy nie do końca opanujemy co i jak.
Fabularnie jest tutaj jakoś tak nijako…
Fabuła kampanii jest tutaj oczywiście obecna, lecz stanowi ona bardziej tło dla zabawy. Ma na celu naukę mechanik przez gracza niż coś, czym faktycznie powinien się on przejmować. Niemniej, dla niektórych mimo wszystko może się ona wydawać ciekawa. Mamy tutaj bunt wyjętych spod prawa czarodziejów, zwany Wojną Czarodziejów, prowadzony przez Isamo. Niestety, ale został stłumiony przez królestwo Nortander z pomocą syna wspomnianego jegomościa.

Lata mijały, świat się zmieniał, a osiem lat później pojawił się kult o nazwie Czystość Światła. Koncentruje się on na zapewnieniu, że żaden mag nie używał swoich mocy. Przekonuje jednocześnie, że magowie są prześladowani i bezwzględnie eliminowani.
Główna postać w SpellForce 3
Bohaterem gry jest Tahar, rekrut Wilczej Gwardii. Zostaje zaangażowany w misję, która stawia czarodziejów w środku tego całego chaosu z powodu plagi. Atakuje ona tylko niemagów. Za pojawienie się zarazy obwinia się czarowników, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Fabuła może nie jest porywająca, ale potrafi niekiedy ująć. Będzie miała zwroty akcji, kluczowe decyzje i zdrady. Niewątpliwie najciekawsze jest to, że stworzony wszechświat jest bardzo wiarygodny, z masą wiadomości, w które warto się zagłębić. Dodatkowo, obok wspomnianego bohatera na swojej drodze spotkamy kilka innych postaci o barwnych historiach. Świetnie wpisują się w to, co chcą przedstawić nam twórcy.
Niby wszystko takie piękne, ale gdzie jest haczyk?
Największym zarzutem, który mam do tego tytułu jest sterowanie. Niestety, potrafi ono być problemowe, zwłaszcza na padzie. Nie jest za wygodnie, ale z czasem idzie się przyzwyczaić. Aczkolwiek początki (jeśli nie jesteście zaprawieni w RTS-ach na konsoli) mogą być ciężkie.
Dodatkowo kamera potrafi być problematyczna. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, w których mamy do czynienia z większą ilością jednostek pod naszą kontrolą. Często może to utrudnić czytelność tego, co dzieje się na naszym ekranie.
Ekspansja kluczem do rozwoju w SpellForce 3
Każda mapa ma swoją własną topografię oraz ograniczone zasoby. Zazwyczaj umieszcza się je w strategicznym obszarze. Wokół nich znajdują się drzewa i żyły mineralne. Są one jednak ograniczone i wkrótce będziemy musieli rozbudować nasz obóz. aby dostosować do tego, co dzieje się podczas naszej rozgrywki.

Ekspansja pozwala nam mieć więcej zasobów, więcej limitów dla naszych żołnierzy i więcej robotników dziennych do pracy. Zarządzanie jednostkami sprawia niekiedy kłopoty. Jest to jednak część zabawy i jednocześnie momentami wyzwanie.
Mimo że SpellForce 3 wydaje się momentami drewniane, to potrafi mieć swoje momenty
SpellForce, mimo swoich grzechów, na pewno przyciągnie nowych graczy, ale i także tych, którzy mieli już do czynienia z serią. Nawet jeśli niektóre rozwiązania w wersji konsolowej nie są do końca dobrze dopasowane do wydania, jakie właśnie opisuję.
Grę do recenzji dostarczyło Koch Media Poland.
Dodaj komentarz